Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 2 stycznia 2017

[20] The sharp knife of a short life ~ Cleo M. Cullen


            Jak wspomniałam w komentarzu na fanpajdżu, temat dwudziesty pomógł mi sięgnąć po uniwersum Feara, które jest odległym planem (przynajmniej dwa i pól roku, zanim z nim ruszę; o ile w ogóle). Tym razem poznajemy inną postać, która będzie miała swoją rolę w całej opowieści. Co mogę powiedzieć o Caspianie? Że jak na prostego chłopa czasami za dużo myśli, co może przynieść mu problemy, ale lubię go. Ma w sobie coś, co każe mi się uśmiechać, gdy tylko o nim pomyślę. Heh.
            Wszystkiego dobrego w nowym roku!



            Drewno. Drewno. Drewno. Cały czas tylko drewno i drewno. Jak można żyć, kiedy wokół samo drewno? Rzygać się już chce tym drewnem. Nie jestem przecież bobrem, co by drewno miłował. Cholera, ale dałem się wpuścić w kanał. A trzeba było iść w ślady ojca. Jako kowal może zmęczyłbym się równie mocno, ale robiłbym chociaż pod dachem i w cieple, nie na dworze, kiedy deszcz spływa wodospadem, zalewając oczy i wyrywając z piersi kolejne przekleństwo.
            Podobne rozważania kroczyły leniwie po głowie Caspiana, kiedy brał kolejny zamach, by dać upaść następnemu z rosłych, aczkolwiek chorych już drzew. Siekiera zaczynała mu już powoli ciążyć w dłoniach, a wiele mu jeszcze zostało, zanim będzie mógł przegryźć kromkę suchego chleba, którą matka zapakowała mu w kawałek szmatki. Musiał jeszcze zebrać większe gałęzie, wrzucić je na taczkę i przewieźć do miasteczka, gdzie odpowiedni kolega z pracy miał je sprzedawać na opał. 
            Westchnął, prostując się. Czuł się staro, wracając po pracy do swojej chałupy, bo choć miał zaledwie dwadzieścia sześć wiosen, już od kilkunastu pracował fizycznie. Bóle kręgosłupa stały się częścią jego życia, nie mógł się bez nich obejść. Przezwyciężał je zaciskaniem zębów i przeklinaniem w chwili, gdy był zupełnie sam, co nie zdarzało się aż tak często.
            Zamachnął się kolejny raz, jeszcze jeden, a duży świerk opadł z hałasem na leśne podłoże. Czasami przez swoją pracę czuł się jak morderca - wycinka drzew to jednak zabijanie Matki Natury - bał się wówczas, że zjawi się obok niego Mag, który ponoć sprawuje władzę nad lasem i czterema krainami, które łączy, ale do tej pory nic podobnego się nie wydarzyło. Choć wieść niesie, że jeden z drwali w ubiegłym roku zobaczył Maga trzy razy, po czym zniknął w nieznanych okolicznościach. Legenda legendą, ale musi być w niej jakieś ziarenko prawdy, skoro istnieje. Tak samo jak kłamstwa. 
            Zbliżył się do powalonego konara i zaczął odrąbywać pomniejsze gałęzie, gdy raptem się wyprostował - gwałtowniej niż wcześniej, co poczuł, gdy ból przeszył jego plecy. Coś nie pasowało mu w otoczeniu. Było za cicho. Pozostali drwale pracowali w pewnej odległości od niego w gęściejszej części, on miał przez parę godzin nadzorować sam siebie. Nie protestował, lubił samotność, ale teraz mogła być mu ona wadą.
             Zaniepokojony odłożył powoli siekierę, z cholewki wysokiego buta wyciągnął sztylet. Już wiedział, co wydało mu się dziwne. Czuł zapach kogoś obcego. Zazwyczaj nie był zadowolony z dobrze rozwiniętych zmysłów, co czyniło go dziwakiem w społeczeństwie, dzisiaj jednak posłał krótkie podziękowanie ku niebu. Zagrożenie go nie zaskoczyło, przybrał pozycję obronną, zanim dojrzał postać wśród drzew.
            Początkowo myślał, że oto ukazał mu się sam Mag, ale szybko się zreflektował - widział człowieka, a stara baja głosiła, że spotykając Maga, widzi się swoją największą obawę. Dlatego co niektórzy zwali go Fearem, czyli Strachem. Nikt nie pamiętał jego prawdziwego imienia, tego, które nosił za czasów bycia człowiekiem. Przy dłuższym przypatrywaniu się rozpoznał jednego ze strażników, swojego rówieśnika, Conana, który nigdy za nim nie przepadał.
            Conan zbliżał się powoli, mrużąc oczy skierowane na Caspiana. Splunął na ziemię, zanim zbliżył się do drwala bardziej, w jednej ręce dzierżył miecz, stałe wyposażenie każdego strażnika doliny Carpetty (niektórzy korzystali także z łuków). Wymachiwał nim, jakby odganiał od siebie muchy próbujące spocząć na jego spoconej i brudnej skórze (jakby jeszcze któraś tego chciała). Caspian obserwował go uważnie, próbował przewidzieć, kiedy ten zdecyduje się zaatakować, gotowy odeprzeć i samemu przejść do ofensywy.
            - Powiedz mi, drwalczyku - odezwał się Conan -  jak taki biedak jak ty śmie odprowadzać pannę z dobrej rodziny do domu późnym wieczorem? Myślisz, że dzięki temu poczujesz się lepiej?
            Caspian uśmiechnął się pod nosem. Fakt, parę dni temu odprowadził Hanalyse, młodszą siostrę Conana, do domu, ale nie było w tym nic wielkiego. Po prostu zmierzali w tym samym kierunku, przez chwilę chciał być miły i zaoferował towarzystwo, by w razie niebezpieczeństwa móc ją ochronić. Taka mała doza rycerskości chyba bratu-strażnikowi się nie spodobała.
            - Może nie poczułem się lepiej, za to z pewnością poczułem się ważniejszy. Twoja siostra to całkiem ładna dziewoja, sam musisz to przyznać.
            Widział, jak Conan zaciska wargi, z pewną dozą satysfakcji podjudzał go. Był ciekawy, czy strażnik użyje swojej broni, ponoć było to zakazane podczas nieodbywania warty.
            - Ty zapchlony kundlu! - wydarł się Conan i ruszył z uniesionym mieczem na drwala.
            Ten uśmiechnął się do przeciwnika odrobinę złośliwie, pasował mu ten uśmiech.
            - Mój sztylet przeciw twojemu mieczowi to niezbyt uczciwy pojedynek - odezwał się. - Spróbuję dać ci fory.
            Pierwsze zderzenie było mocne, Caspian musiał to przyznać, jednak bardzo szybko pokazał swoją przewagę. Był silniejszy, lepiej operował swoją własną mocą, wykorzystywał braki w umiejętnościach rywala i po kilku minutach walki, gdzie to sztylet naprawdę królował nad mieczem, ugiął Conana do podłoża. Broń strażnika leżała parę metrów dalej w trawie, sam strażnik błagalnie patrzył na drwala, który przytykał mu sztylet do gardła.
            - Nie zabijaj mnie - wycharczał. - Zapomnijmy o tym, tylko więcej nie zbliżaj się do mojej siostry.
            Caspian uśmiechnął się kącikiem warg. Tak naprawdę chciał zranić tego parszywca, kto wie, może nawet zdołałby go zabić, gdyby ponownie nie wyczuł obecności kogoś nieznanego. Uniósł głowę i spojrzał w las, przez chwilę błądził spojrzeniem między drzewami, by wreszcie ujrzeć wysoką postać, która - choć jej długie, granatowe włosy opadały ciężko przed ramionami - patrzyła na niego uważnie opalizującymi oczami. Drwal przełknął ślinę i zamrugał, wówczas widziany mężczyzna - tak mu się przynajmniej wydawało - zamienił się w kruka wysokości człowieka. Caspian wzdrygnął się i odsunął, dając strażnikowi możliwość oddychania, ze zdziwieniem patrzył w miejsce, gdzie niedawno stał Mag. Poczuł chłód na skórze, mógłby przysiąc, że właśnie ktoś wyszeptał mu do ucha: pierwsze spotkanie nie może być ostatnim. Wystraszony spojrzał na Conana, przełknął ślinę i polecił mu:
            - Uciekaj. Uciekaj, póki ci życie miłe.
            Strażnik musiał dojrzeć w oczach drwala iskrę obłędu, bo czym prędzej podniósł się z ziemi i odbiegł w swoją stronę.
            Caspian jeszcze raz spojrzał wgłąb lasu, po czym uniósł głowę do góry, by zapatrzeć się w niebo. Krople wody zaczęły spływać po jego twarzy, a po lesie poniosło się echo.
            Pierwsze spotkanie nie może być ostatnim.

4 komentarze:

  1. Czuć, że to uniwersum Stracha. Już sam ten las ma w sobie coś magicznego, że chce się dalej czytać. Caspian wydaje się być całkiem przyjemnym bohaterem, a tak niewielka iskierka złośliwości naprawdę mu pasuje. Nie mogę się doczekać, aż uraczysz nas całością.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuu. Na koniec mnie autentycznie przebiegły ciarry. To spotkanie pierwsze nie ostatnie i te krople na twarzy... jakos dziwnie nie jestem przekonana czy to aby na pewno tylko deszcz...? Wgl caly czas podczas czytania towarzyszyło mi uczucie niepokoju. Nie dalabym sobie pazurow obciac ze za tych drzew nie wylezie zaraz cos paskudnego... no i ten mag, ten fear. Rrany. Troche takie widmo blair witch projekt mi sie wlaczylo. Nie znoszę tego filmu bo bardzo mnie przerazil! I wiesz, dla mnie ten tekst... no ja to tez odbieram na zasadzie horroru. Bo zrobil coś z moha psychika, pobawil sie i dla mnie to jest definicja horroru.
    Keep it going!!!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjęłam zasadę, że dopóki nie ogarnę się bardziej ze stroną techniczną u siebie, będę oceniać bez wytykania gramatyki (chyba, że coś wyraźnie mi zgrzytnie) i tego typu chochlików. ;)
    Pierwszy akapit i już mi się podoba. Tez chyba wolałabym kowalstwo niż bycie drwalem, mimo mojego uwielbienia do zimy.
    Dobrze opisujesz, aż sama czuję zmęczenie i i to rozgoryczenie bohatera, a jego ból kręgosłupa sprawia, że jest mi go strasznie żal (to nic fajnego). A więc mamy do czynienia z bardziej fantastycznym światem, fajnie, podoba mi się, bo wieje mi taką starością, a nawet pogaństwem. Podoba mi się imie dziewczyny i to jest chyba klucz do tego, żebym polubiła jakąś postać kobiecą. Dobrze dobrane imiona to też część dobrej opowieści. Ale ten strażnik... Aż mi się ciśnie na usta: Swołocz! "Waść machasz jak cepem!" Tfu!
    Krótkie, aż szkoda, że tak szybko się kończy, bo może postać Caspiana nie jest dla mnie jakoś bardzo ważna (wybacz), ale chcę poznać Maga! I tą dziewoję. I resztę motłochu.
    Mówisz, że to uniwersum jest odległym planem? A ja mówię: Więcej! Zabieraj się za niego, bo chcę poczytać więcej (egoizm level JA)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha. Drewno, drewno, drewno.
    Podoba mi się to już po pierwszym

    akapicie.
    No, no. Ciekawe. Bardzo ciekawe i wciągające. Zwłaszcza końcówka niezła. Trzymała w napięciu.

    OdpowiedzUsuń