Po porażce z
poprzedniego tygodnia wracam. Wygląda na to, że zaczynam nieświadomie tworzyc
własne uniwersum. Znacie jedna z bohaterek tego opowiadania z jednego z
poprzednich tygodni. Wracam do niej i do jej podobnych, bo czuje sie malo
kreatywna i nie potrafię wymyślic nic nowego...
ON II
Zima była zawsze najbardziej pracowitym okresem w
roku. Ciągle musiał gdzieś być, coś załatwić, podjąć się kolejnego zadania. Nie
miał, co prawda, innego celu w życiu niż praca, ale miło byłoby pracować w
spokoju, bez pośpiechu, łapiąc każdą chwilę. Lubił smakować swoje zlecenia.
Były jak dobre jedzenie, jak wyśmienita butelka wina czy piękna kobieta w
tańcu. Tak, był tradycjonalistą. To co go kiedyś cieszyło to wino, kobiety i
śpiew. Teraz nie potrzebował innych rozrywek niż praca. Uwielbiał ją. Każdy
dzień był inny, każdy przypadek przyprawiał o ciarki, każdy napotkany człowiek
miał swoją historię do opowiedzenia. Nie, żeby te historie go obchodziły.
Zimowy krajobraz zmieniał się z minuty na minutę. Tego
dnia mu się jednak nie śpieszyło. Przez kilka ostatnich tygodni dostawał
wiadomość za wiadomością i musiał prawie biec z miejsca na miejsce. Raz nawet
użył komunikacji miejskiej. Dzisiejsze zlecenie przyszło rano i wiedział, że
nic nie stanie się do wieczora. Spacerował więc spokojnie po zaśnieżonych
ulicach wśród zawiniętych w szaliki ludzi i rozkoszował się oczekiwaniem na
nieuniknione. Mrowienie w opuszkach palców, które wkrótce miało rozprzestrzenić
się na całe ciało sprawiało, że co jakis czas nieświadomie rozciągał dłonie.
Jak pisarz nad klawiaurą komputera, kiedy zaczyna przywoływać swoich bohaterów
do życia, czy pianista przed koncertem.
Czasami czuł się jak bohater opowiadania. Jak wytwór
wyobraźni, marionetka, gnana z miejsca na miejsce zachciankami
niezidentyfikowanego autora. Czasami zdawalo mu sie, że pisarzyna postradał
zmysły, albo ma zły dzień, bo wydarzenia biegły zbyt szybko, dialogi były nie
do zniesienia, a postaci były kuriozalne. W dzień jak dziś wiedział, że jego
opowiadanie pisane jest przez wirtuoza klawiatury. Człowieka, który docenia
każdy szczegół i dostrzega dużo więcej niż inni. Dzisiaj wiedział, że cokolwiek
się stanie, będzie wyjątkowe.
Śnieg chrzęścił pod stopami. Dzieciaki z pobliskiej
szkoły rzucały się śnieżkami i darły niemiłosiernie. Przyspieszył kroku.
Zdecydowanie wolał ciszę. A śnieg był ciszą spersonifikowaną. Świat pokryty
białym puchem w świetle gwiazd był idealny. Bez irytującego jazgotu ludzkich
rozmów, bez ich smierdzących samochodów, bez zbędnych świateł miasta. Tylko on,
świat i wieczność. Dokładnie tak jak widziałby to zawsze.
Powoli zbliżał się do celu. Wiedział to, bo mrowiły go
teraz całe ręce, a włoski na karku stały dęba od jakiegoś czasu. Nie wiedział
gdzie idzie i kogo spotka. Wiedział, że dowie się w swoim czasie. Nie było
sensu sie spieszyć, czy zastanawiać. Nieubłaganie nogi niosły go tam, gdzie być
powinien. Jak zawsze.
Dom był nieduży, parterowy z ogromnym ogrodem, w
którym królowały jabłonie. Długie cienie nadawały mu wrażenia niesamowitości.
Na progu stała niewielka dziewczyna z burzą rudych włosów.
– Cześć. – uśmiechnęła się wiosennym uśmiechem, który
na pewno roztapiał serca.
– Dobry wieczór. Długo czekasz? – próbował się
uśmiechnąć, ale nienawidził podwójnych zleceń. Miał swój mały rytuał, a reszta
idiotów z agencji niszczyła wszystkie doznania związane z pracą.
– Jestem tu już parę godzin. Lubię wiedzieć, na kogo
mam zlecenie.
Nie odpowiedział. Popatrzył tylko przez kuchenne okno
i wiedział. Wiedział, że zabiera kobietę. Zmywała naczynia i nuciła cicho
kołysankę. Jej nabrzmiały brzuch nie pozwalał na zbliżenie sie zbytnio do
zlewu, ale jakoś kompletnie nie wydawało się jej to przeszkadzać. Była w
zaawansowanej ciąży i coś mówiło mu, że ani ona ani dziecko nie nacieszą się
sobą długo.
– Jesteś tutaj po nią, prawda? – odezwała się ruda –
Ja zabieram dziecko. Mąż wyszedł z domu kilka minut temu. Pobrali sie niedawno
i strasznie sie kochają. To takie niesprawiedliwe. Myślisz, że możemy nagiąć
zasady i zabrać tylko jedno z nich?
– Nie. – odpowiedział cicho, ale zdecydowanie, nie
mogąc się już doczekać tego magicznego momentu.
– Ale...
– Nie jestem
człowiekiem. Nigdy nim nie byłem, więc czemu oczekujesz, że będę się zachowywał
jak jeden z nich? – podniósł lekko głos – Nie żałuję ich. Moją pracą jest
zabieranie ich na drugą stronę, nie współczucie. Jestem śmiercią. Tak jak ty.
Nic nie możesz dla nich zrobić.
– Jak to nigdy nie
byłeś człowiekiem? Nie pamiętasz już? – zdziwienie w jej głosie było wyraźne.
– Nigdy nim nie byłem.
– powtórzył ze świadomością, że kiedyś wiódł życie śmiertelnika, ale nikt nigdy
nie określiłby go mianem człowieka. Zawsze był dziką bestią, krwiożerczym
potworem. Miał nadzieje, że to skończy cała dyskusję.
Jego chwila nadeszła.
Twarz kobiety wykrzywiła się w bólu. Jej dłonie automatycznie powędrowały do
brzucha. Zupełnie jakby wiedziała, co stanie sie za chwilę. Otworzył drzwi i
podszedł do niej. Patrzyła na niego ze strachem, a jednocześnie nadzieją na
pomoc. Za wszelka cenę chciała ratować swoje dziecko. Nawet nie siebie samą.
Dziecko było dla niej najważniejsze.
Nachylił sie nad nią nisko, tak, żeby słyszała każde
słowo.
– Umierasz i twoje dziecko umiera. Nic tego nie
zatrzyma. – powiedział z ogromna satysfakcją.
Jaj oczy zaszkliły się i po policzkach popłynęło kilka
łez. Ostatnimi siłami, zgięta w pół, podeszła do stołu i usiadła na jednym z
krzeseł. Objęła brzuch ochronnym gestem i łamiącym się głosem powiedziała
tylko:
– Przepraszam. Tak bardzo cię kocham.
Usmiechnął się słysząc jej ostatni oddech.
Za nim rudowłosa dziewczyna szlochała cicho.
– Jesteś potworem. – mówiąc to opatrzyła na niego z
obrzydzeniem, podeszła do kobiety, położyła jej rękę na brzuchu i zanuciła tę
sama kolysankę, którą słyszała z martwych już teraz ust.
" Zdecydowanie wolał ciszę. A śnieg był ciszą spersonifikowaną. Świat pokryty białym puchem w świetle gwiazd był idealny. Bez irytującego jazgotu ludzkich rozmów, bez ich smierdzących samochodów, bez zbędnych świateł miasta. Tylko on, świat i wieczność. Dokładnie tak jak widziałby to zawsze." - to dla mnie jedna z perełek z tekstu, swiadcząca o świetnym warsztacie. Co do tekstu - dla mnie zbyt makabryczny. Przeczytałam właśnie Twoje "Kilka słów o Bogu" i choć to zupełnie inny temat, to musze to napisać - rewelacyjne. Tak lekko i ze znajomością uniwersum napisane. Pogrzebię jeszcze w tekstach, czy wróciłas do tamtego świata pełnego magii i humoru. Jesli nie, to koniecznie to zrób. Przecinki to pesteczka, od tego sa redaktorzy:))
OdpowiedzUsuńDzięki. Nie wróciłam już do Boga. Jest jeszcze jedno opowiadanie w tym klimacie, ale nie radosne ani żartobliwe.
UsuńJakoś nieotrzymania się mnie żarty ostatnio. Od tego w końcu mamy Justynę ;)
Po pierwsze - kropka po wypowiedzi w dialogu. :) A po drugie - kocham <3 No lubię makabrę w twoim wydaniu, co poradzisz? Lubię powoli rosnące napięcie, piękne porównania, początek mnie trochę przygniótł, jakoś czytałam go po zdaniu, ale później - ziuuuu i już było po tekście. :D
OdpowiedzUsuńAle ze ta kropka ma być czy nie? Pogubiona jestem totalnie. Muszę naprawde poczytac trochę teorii i podszkolić warsztat.
UsuńCo było nie tak z początkiem? Poprawie się :)
Czasem ma być, a czasem nie ;p Np. tu "- Jesteś potworem. – mówiąc toopatrzyła na niego z obrzydzeniem, " Sama zobacz, że mała litera po kropce jakoś nichuchu. A ten początek to to blablabla w pierwszym akapicie. Miałam tak, że czytałam zdanie - szłam sobie zrobić herbatę, czytałam kolejne zdanie - przeglądałam fejsa. Dopiero po chwili się wciągnęłam. ;) A i jeszcze podobało mi się to, że bohater opowiadania czuł się jak bohater opowiadania :D Piękne.
UsuńCholera, smutne to, ale jednocześnie piękne. Podobają mi się opisy na początku, budują fajny klimat, który nie zapowiada tragedii, ale jednocześnie w powietrzu wisi jakieś napięcie. Końcówka sprawiła, że na moment zaszkliły mi się oczy, a to się nieczęsto zdarza, zwłaszcza przy tak krótkich tekstach. Naprawdę dobrze napisany tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oooo, dzięki.
UsuńYou made my day :)
Wyjątkowo ciężki początek, niepolskie akapity, bo użyłaś enterów, i kilka pozjadanych literek. Niemniej część z dialogami jak najbardziej mi się już podobała. Dialogi zawsze są fajne, a i mam wrażenie, że dobrych kilka tygodni wcześniej też pisałaś coś tego uniwersum, ale chyba o dziewczynie i wikingu :)Dobrze kojarzę?
OdpowiedzUsuńTak. To jest dziewczyna od wikinga.
UsuńMuszę popracować nad formatowaniem. Wiem ze mam z tym kłopot. Poprawie się.