„Radoro daroslawo, radoro, daroslawo...” Wernechora
nuciła pieśń, która nagle pojawiła się w jej głowie. Chciała, aby Inne jej
posłuchały i nuciła dalej.
Dopiero po chwili zauważyła, że Krąg Stulatek właśnie
zapadł w drzemkę.
Od czasu jej przyjazdu do Doliny, wspomnienia pojawiające
się w jej głowie były szare i płaskie. Nie potrafiła przypomnieć sobie smaków,
zapachów, nie mówiąc już o emocjach.
Dzisiaj coś się w końcu zmieniło. Nagle poczuła zapach
Dzikiej Wody. Do tej męskiej mgiełki doszedł smak kartaczy. „Magiczne kartacze”
- te słowa wręcz zadudniły w głowie Wernechory. „Jak to dobrze, ze Inne śpią!”
– ucieszyła sie stulatka. Jeszcze by ją wydały!
W swoim wewnętrznym świecie zobaczyła biały półmisek ze
złoconym rantem wypełnionym kartaczami.
Samotna kropla spadła na rękę Wernechory. Do tej kropelki
doszła druga o słonawym smaku. Wiedziała już, że jej gruczoły wracają do pracy.
„Udało się! Wracam do prawdziwego życia!”
Do tej pory nikt się nie zorientował, że przestała
pobierać nanotabletki. Odtruwanie zajęło
jej cztery miesiące.
W Dolinie tradycyjnie mieszkali wybrańcy -
najinteligentniejsi i najzdrowsi stulatkowie z Krainy Europejskiej, z których
co pięć lat wybierany był Zarządca. Zalecenia Zarządcy, genialnego stulatka,
wykonywano z całkowitym posłuszeństwem w całej Krainie. Tak to funkcjonowało
przez trzy pokolenia.
Ośrodek w Dolinie został jednak opanowany przez zdradzieckich
Zachłanniaków i świat się zmienił.
Program Zachłanniaków przejął władzę nad
kolejnymi pokoleniami przy pomocy prostej manipulacji podprogowej.
Pewnego dnia, w trakcie pierwszego miesiąca pobytu,
niedostrzeżona przez Zachłanniaków Wernechora, usłyszała prawdę o Dolinie.
Opiekun Grupy Średniej uskarżał się, że szkoda tabletek
na eksperymet, bo i tak po roku pobytu w Dolinie wyciąg z szyszynki stulatów
nie nadaje się na szczepionkę dla Dążących do Nieśmiertelności. Trzeba więc będzie
usuwać ich wcześniej....
Wernechora powróciła
do wszystkich ćwiczeń ducha, jakie pamietała. Po pierwsze zaczęła stosować
skupienie uwagi.
Dzięki codziennym praktykom wróciła jej umiejętność
zapadania w stan Alpha, ten o którym Program Zachłanniaków trąbił już przed
wielu laty, że jest wymysłem nieuczonych staruchów.
Dzięki medytacji osiągnęła stan, w którym jej organizm
sam wytrącał pobrane z pożywieniem nanotabletki.
Nikomu o tym nie mówiła, zresztą kto miałby jej słuchać?
Wszyscy stulatkowie przez pobieranie całkowicie zatracili kontakt z szyszynką.
Teraz oddała się analizie sytuacji. Najpierw Dzika Woda,
potem kartacze, za nimi łza i kropelka śliny, a jeszcze dalej obraz
ciemnowłosego mężczyzny w welurowym, dobrze skrojonym ubraniu.
Kogoś jej przypominał. Zamknęła oczy. W głowie znalazła
ciemny tunel, który poprowadził ją wprost
do Trzeciego Oka!
Dzięki otwarciu
przepływu świadomości do Górnego Świata, mogła przeglądać światy równoległe!
Przeszłość, przyszłość, czas i brak-czasu.
Była w Dolinie, a jednocześnie jadła kolację z Timofiejem
na białej zastawie ze złoconym rantem.
Timofiej pochylił się i poczuła obezwładniający zapach
Dzikiej Wody.
Była także w Laboratorium i mogła widzieć hologramowe
eksperymenty przeprowadzane na wyciągu z szyszynki stulatków.
Zaraz, zaraz! Wernechora o mało nie klapnęła z Trzeciego
Oka na podłogę! Na hologramie zobaczyła skuloną „siebie”!
Jakieś postaci w skafandrach neurologicznych wędrowały
pomiędzy „nią” i innymi staruszkami, siedzącymi w półzgiętej pozycji. Nagle
jeden ze skafandrów zbliżył się do „niej” i wprawnym ruchem odkręcił górną
część jej czaszki, aby zatopić rękę w jej wnętrzu.
Po chwili równie zdecydowanie zakręcił głowę niby-Wernechory
i popchnął ją w kierunku drugiego
skafandra. Sobowtórka wyprostowała się i lekkim krokiem ruszyła poza hologram.
„ Wernechora II gotowa do zastąpienia oryginału. Oryginał
w 24 godziny przygotować do pobrania wyciągu z szyszynki.” – zabrzmiała
metaliczna komenda.
Wszystko zrozumiała! Najzdrowszych stulatków z Krainy
Europejskiej traktują nanotabletkami, aby wzmocnić i oczyścić szyszynkę, a
następnie pobrać ją z organizmu nosiciela. Stulatkowie byli nosicielami
tajemnicy długowieczności.
Potem zastępują ich gotowymi robotami ze struktury
człekopodobnej, zdalnie sterowanymi sztuczną inteligencją. Ze stulatków-robotów
wybierają Zarządcę i w ten sposób zamykają gęby ewentualnym protestującym.
Przecież wszyscy wiedzą, że trzeba wykonywać zalecenia Genialnego Stulatka.
Poza tym wyciąg z szyszynki stulatków może osiągać
kosmiczną cenę!
Zachłanniaki pieką kilka pieczeni na jednym ruszcie.
Wernechora spojrzała na Opiekuna Grupy Średniej. On był
całym sterem, co do tego nie miała wątpliwości.
Drobna figura Wernechory
prostowała się pod wpływem jasności myśli. Czuła, jak jej organy wewnętrzne
wypełniają się energią. Czuła, jak jej stuletnie ciało po brzegi wypełnia się mocą.
Jej babka była szeptuchą,
matka znała tajniki zielarstwa, a ona sama parała się przed laty białą magią.
Wszystkie kobiety w jej rodzinie były wiedżmami czyli kobietami mocy, której
nic nie zatrzyma.
„ Mój sztylet przeciw twojemu mieczowi to
niezbyt uczciwy pojedynek. Spróbuję dać ci fory.”- pomyślała, patrząc na
Opiekuna. Teraz widziała w nim tylko słabą i pokurczoną postać.
Staruszka znowu poczuła się Werną, przecież
nie była chora!
Wernechora odeszła w
przeszłość! Znowu zanuciła mantrę „ Radoro daroslawo, radoro daroslawo...” i
przekroczyła wymiar, w którym bytowała w Dolinie.
Wykonała wewnętrzne salto
i stanęła przed „sobą” – Wernechorą II.
Tamta siedziała na ławce w
Pokoju Oczekiwań.
Sama Werna poczuła się,
jak cichy zabójca, który działa sztyletem. W imię wolności nie mogła przecież działać
jawnie.
Zdematerializowała
Wernechorę II i umieściła w świecie równoległym. Przez chwilę przyglądała sie
jej siedzącej z Timofiejem przy stole.
„ Ach, te kartacze! Jeszcze
mogłabym się zamienić...”-rozmarzyła się Werna, ale zaraz powróciła do
rzeczywistości w Dolinie.
Od niej i jej sztyletu
zależał los Europejskiej Krainy, która znajdowała się pod panowaniem wyjałowionych
z uczuć i słabych Zachłanniaków. Tylko jedno cięcie dzieliło Europejską Krainę
od powrotu do wolności!
Mogła wykonać je tylko
Werna.
Postanowiła dać Opiekunowi
jedną szansę. Jeśli uczciwie odda władzę Genialnemu Stulatkowi, zachowa życie.
Zastanowiła się chwilę. Genialnym był Szymon,
ale jego mózg został zatruty nanotabletkami.
Tylko ona, Werna, odrzuciła pobieranie. Wniosek nasuwał się sam.
Werna była nowym Genialnym
Stulatkiem, który miał sprawować rządy w Europejskiej Krainie.
W chwile po tym, jak to sobie uświadomiła, posłużyła się Medytacją Mocy, aby wysłać
wiadomość do Opiekuna. „ Masz ostatnią i
jedyną szansę wybrać uczciwie i ustąpić z Doliny. Wybieraj, kto zostanie
następnym zarządcą?”
Po zakończonym przesyłaniu
Werna ocknęła się na ławce w Pokoju Oczekiwań, a chwilę potem w drzwiach stanął
Opiekun.
„Wernechora II! Nadszedł
twój czas. Zlecam ci zadanie i włączam Program. Teraz zajmiesz stanowisko
Zarządcy. Nikt i nic nie będzie już miało nad tobą władzy. Będziesz kierować
się tylko i wyłacznie wszczepionym ci Programem.
Teraz wyjdż przed ośrodek,
gdzie czekają na ciebie posłańcy z Wielkiej Stolicy. Idż i wypełniaj wolę
Programu.”
Skończył wypowiadanie
formułki i dumny z kolejnego zwycięstwa odwrócił się i wyszedł z Pokoju
Oczekiwań.
„ Dałam ci szanę Opiekunie. Nie skorzystałeś.
Twój miecz nie miał ze mną szans. Idę i będę wypełniać wolę Programu. Mojego
programu Wolności!”
Twarz stuletniej Werny
rozjaśniła się światłem Powracającej Mądrości.
Zrobiła pierwszy krok w
strone Zewnetrznych Wrót, otworzyła je i zobaczyła trzech pielęgniarzy stojących
z noszami przed karetką pogotowia.
„ Hej, Babciu Werno! Sama wstałaś?! Jesteś
niesamowita! Ale nam strachu napędziłaś! Już myslałem, że chcesz nas pożegnac
naprawdę!”- krzyknął z uśmiechem najprzystojniejszy z nich.
Spod białego fartucha
wystawały mu welurowe nogawki, a w powietrzu unosił się zapach zbyt obficie
wykrapianej Dzikiej Wody.
Wow! Genialne. Trochę za dużo faktów i informacji, ale jaki bogaty wszechświat. Bardzo mi się podobało! Więcej...
OdpowiedzUsuńJakie imiona! Łohoho.
OdpowiedzUsuńHm... Bardzo ciekawy pomysł, bo chociaż uniwersum jest dość szalone, nie brakuje temu rąk i nóg. Wszystko do siebie pasuje, sporo wiesz o tym świecie.
Początek trochę chaotyczny. Od razu pojawiło się dużo nazw, a nie wszystkie zostały należycie wyjaśnione. A szkoda, bo może lepiej było poświęcić jeszcze chwilę. Albo wtedy niektóre z nich wywalić. Sam fakt, że Ty je znasz urozmaica ten świat, sprawia, że jest kompletny. Czytelnik nie musi wiedzieć tego, co Ty, by odczuć, że wiesz, o czym piszesz.
Niemniej, jest nieźle. Rzekłabym świetnie, temat też odhaczony.
"Wszystkie kobiety w jej rodzinie były wiedżmami czyli kobietami mocy, której nic nie zatrzyma. "
Powtórzenie "kobiety" i "których", nie "której".
Ale pomijając takie błędy, to było ciekawe. Zobaczymy, co zaserwujesz nam w kolejnych tygodniach.
Dzieki za konstruktywne uwagi! Chaos jest, to prawda. Lekko go mozna szaleństwem wytłumaczyć, ale tak do końca nie wiadomo czyim. Wiem, powinno byc bardziej czytelne. ( następnym razem -tak!)
UsuńKlimat "Wyspy" i wszelkich dystopii, z którymi nijak potrafię się zaprzyjaźnić, sporo faktów, które powodują lekki chaos i nie do końca się połapałam, co jest czym. Mimo to uważam, że to dobry tekst. Może nawet dobry wstęp do większego uniwersum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taaa....Sama pewnych rzeczy tutaj nie łapię, ale to z powodu szaleństwa Wernechory! Dzięki.
UsuńDziękuję bardzo za Wasze opinie. Przyznam, że spodziewałam się nawet wykluczenia z grupy, więc nie jest zle, a nawet jest świetnie! Co do chaosu, to święta racja - zbyt wiele chciałam zawrzeć, zbyt szybko skończyć i od razu wysłać, bo obawiałam się, że jak zacznę poprawiać, to po prostu wszystko wyrzucę, a i tak po jednym przeczytaniu wyrzuciłam sporo! Postaram się o większe skupienie w pisaniu i opanowanie chaosu w głowie. Bardzo się cieszę, że z Wami jestem!
OdpowiedzUsuńAle dlaczego wykluczenia? No bez przesady, my tylko tak groźnie wyglądamy. Nie bój się, tu nikt nie gryzie, a wykluczenie kogokolwiek byłoby ostatecznością. Także pisz, pracuj nad swoimi tekstami i zobaczysz, że będzie tylko lepiej. Domyślam się, że też inaczej, będąc nowym członkiem grupy. My - przynajmniej ci aktywni - już się dosyć znamy. Ale jak widzisz, nie ma się czego obawiać.
UsuńStrasznie dużo informacji i nazw własnych, ale udało Ci się odpowiednio ukazać ten świat. Muszę przyznać, że polubiłam Wernechorę, ma w sobie ikrę. Fajna stulatka.
OdpowiedzUsuńBardzo umiejętnie bawisz się słowem, piszesz lekko. Podoba mi się :) Witamy w grupie!
Pierwsze skojarzenie miałam takie, że… będzie to jakieś mickiewiczowskie. Samo imię Wernechory źle mi się jakoś kojarzy! Ale uwielbiam nazwy. Jakiś Krąg Stulatech, jacyś Zachłannicy ( <3!!), nanocząsteczki, myślę, no nie, nie usnę jak na dziadach (nie umiem docenić klasyków i wielkich dzieł polskiej literatury… niestety….), nie ma mowy. I nie usnęłam. Przeciwnie.
OdpowiedzUsuńSam zapach Dzikiej Wody…. Naprawdę bym chciała powąchać. Wyobraża mi się jaki mógłby być… Dla mnie. Hm.
Mała niekonsekwencja, myślę, bo skoro Krąg Stulatek, to czy potem „stulatka” też nie powinna być z dużej? Albo ona z małej. Ujednoliciłabym. Chociaż… Jeśli po prostu to coś w stylu nazwy urzędu… No, jeszcze nie łapie, wybacz. Ale niezmiernie mi się podobają nazwy.
Co za pomysł wgl. Wyciąg z szyszynki… Mam wrazenie, że nie jest to wymyślony świat dopiero co, że on już trwa i trwa… Tło. Jest tło, bogate.
Czemu siebie i nią w cudzysłowie? Aha, aha, że niby, ok, łapie.
Sobowtórka – niektóre wyrazy lepiej brzmią nieodmieniane dla mnie ;) Nie jestem feministką i jeśli już muszę, chodzę do psychologów, nie psycholożek xd
Wykrzykniki w tekście czasem, myślę, niepotrzebne. Znaczy się ja nie jestem zwolenniczą, by wzmacniać, podkreślać tak narrację. Pewno jestem hipokrytką i sama je bezwiednie gdzieś wciskam, ale świadomie to chyba lubię je oglądać jedynie w dialogach, jak ktoś drze jape, albo naprawdę sporadycznie, jak scena aż się o to prosi. Ale to moje własne, subiektywne zdanie, absolutnie nie uważam, by był to jakiś błąd czy coś.
Werna poczuła się, jak cichy zabójca <–- zbędny przecinek przy porównaniu
Dużo tych nazw z dużych liter, ale nie czuję się zagubiona wiesz? Przynajmniej do końcówki, kiedy to mamy karetkę, noszę no i się zastanawiam… Czy to były tylko omamy??? Nie, niemożliwe. Taki swiat, taki szczegółowy, dopracowany jak dla mnie i wgl…. Nie no, w chuj bym chciała przeczytać jeszcze chociaż kilka wrsów, żeby wyciągnąć więcej wniosków, więcej… Więcej. Się dowiedzieć.
Jestem urzeczona, jakby nie patrzeć. Tekst był dość trudny, jakby nie patrzeć ;D Zostawiłam go sobie na koniec, bo odkąd rzuciły mi się w oczy te nanotabletki, spodziewałam się czegoś dobrego. I nie zawiodłam się. Zasadniczo to nie ma się do czego doczepić! Aż mi wstyd ;D Coś tam na siłę próbowałam, ale nie oszukujmy się.
Zaczarowałaś mnie.
Masz rację z wykrzyknikami. Muszę się opanować, ale...i tak to robię. Normalnie wrzeszczałabym co drugie zdanie! Na pewno wróce do Wenechory. Często zostawiam otwarte zakończenia: mozesz domysleć, jak chcesz. Dziękuję.
UsuńCudnie jest! Słowiańsko mi się zrobiło, jakoś tak komiksowo, ale w dobrym stylu, jak w moim ukochanym "Polowaniu na Żmirłacza" - nie znasz, przeczytaj, uciesz się! Jakby Szalony Kapelusznik opowiadał tą historię. Co jest jej ogromną zaletą, bo ktoś mógłby pomyśleć, że to wada, ale wcale nie. Tak jakby się na chwilę zanurzyło głowę w płynącej rzece lub pojechało na szalone wakacje sporo się dzieje, jest dziwnie, i zawsze chce się jeszcze! Liczę na to, że kiedyś powrócisz do tego uniwersum i dasz nam z niego coś jeszcze. Bo jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńDzięki. Zaraz postaram się poznać Żmirłacza!
Usuń