Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 8 lipca 2018

[99] Błąd ~ EchooX

Poniższy tekst jest swego rodzaju kontynuacją „Szóstego zmartwychwstania”, pracy z tygodnia 92, jednak podaję to bardziej jako ciekawostkę, bo nawet bez czytania poprzedniego idzie się zorientować, o co chodzi w tym. Ostatnio zrozumiałam, że kiedy temat jest raczej absurdalny, lubię go wrzucić do tego uniwersum, ponieważ tutaj „wszystko się może zdarzyć” i to raczej dosłownie. „Błąd” ma charakter raczej humorystyczny, pisałam pół żartem, pół serio. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam cieplutko,
Echo


Wszystko się zaczęło, gdy otworzyłam bombę z brokatem podczas porannych zajęć. Godzinę później znalazłam martwe ciało swojego chłopaka na środku sali.
No dobra. Może nie do końca. To nie trwało nawet godziny. I w sumie początek nastąpił, kiedy wysłali nas na to przeklęte szkolenie.
Czy spodziewałam się, że któreś z nas prędzej czy później skończy martwe? Jasne. W końcu to taka praca. Nie miałam jednak pojęcia, iż sprawy przybiorą tragiczny obrót akurat podczas rutynowego firmowego kursu. A przy okazji mój partner wbije mi nóż w plecy.
*
Budynek Wydziału do spraw Przestępczości Magicznej przypominał paskudną, brudnopomarańczową cegłę.
Gdy cztery lata wcześniej Centrum ogłosiło przenosiny tej części swojej organizacji do nowej siedziby, większość pracowników zaczęła po cichu dziękować niebiosom, że wyniosą się z dusznych klitek, w których toaleta przeciekała, a ekspres do kawy wiecznie nie działał. Jednak, kiedy zobaczyli eksperymentalny cud architektury w kolorze zgniłej marchewki, doszli do wniosku, że może przeszklony biurowiec i kawa z automatu nie były takie złe.
Moiri Trigger podzielała pod tym względem zdanie większości. Wchodząc do miejsca pracy, nie powstrzymała wymownego skrzywienia. Budynek odpowiedział jej załzawionymi oczami szyb, jakby i on żałował, że w ogóle powstał.
– Piętnaście minut po czasie!
Radosny głos tuż za plecami sprawił, że Moiri podskoczyła, instynktownie sięgając po pistolet. Dopiero gdy spojrzała przez ramię, by zobaczyć swojego partnera, opuściła rękę.
– I śmiesz mi to wypominać, wchodząc za mną? – Uniosła jedną brew.
Dwudziestoośmioletni Cir O’Really odpowiedział na to szerokim uśmiechem i czym prędzej czmychnął w stronę ich biura, pozostawiając Moiri odbiór kluczyka w recepcji.
– Tchórz! – zawołała za nim, ale usłyszała jedynie chichot gdzieś z połowy schodów.
Burcząc cicho najgorsze obelgi, pomaszerowała do agentki Rose, wysłuchała zrzędliwej mowy o coraz większym rozprężeniu na służbie i wybłagała klucz, po czym ruszyła po schodach z zamiarem wypatroszenia Cira, jak tylko go dorwie.
Jednak w pokoju przywitała ją gruba koperta, którą partner dosłownie rzucił dziewczynie w twarz.
– Chcesz, żebym znowu złamała nos? – warknęła, łapiąc przedmiot milimetry od swojej głowy. – Już i tak jest krzywy.
– Przeżył spotkanie z poltergeistem trzeciej kategorii to i z tym by sobie poradził. – Cir machnął ręką. – Lepiej przeczytaj, co nam tu przysłali.
Moiri wymruczała jeszcze kilka mało cenzuralnych słów, po czym usiadła przy swoim biurku, przeczesała palcami kosmyki fioletowych włosów i zagłębiła się w lekturze. Gdy dotarła do końca, wróciła do pierwszego akapitu. Potem znowu przeniosła wzrok na dół.
– Cholera, oni żartują, prawda?
– Obawiam się, że nie. – Cir zamachał identyczną kopertą, również już otwartą, zaadresowaną na jego nazwisko. – Centrum wprowadza nowe obowiązkowe szkolenia dla wszystkich członków swoich wydziałów, a my jesteśmy szczęśliwcami, którzy załapali się na pierwszy termin.
Moiri zaklęła paskudnie.
– Przyprowadziliśmy im cholernego zbira, nawet bez szóstego zmartwychwstania, a oni w nagrodę posyłają nas do szkoły?
Mężczyzna wzruszył ramionami, a Moiri prychnęła ze złością.
Właśnie ten moment wybrał sobie jej telefon, żeby zadzwonić. Dziewczyna zerknęła na wyświetlacz, a potem odrzuciła połączenie i odłożyła aparat.
– Głupek – parsknęła.
– Święto! – Cir odchylił się na krześle. – Obelga, która nie jest skierowana do mnie!
– Nie przyzwyczaja się, idioto. – Moiri zmarszczyła brwi. – Jak myślisz, czego Gerg mógł chcieć? Przecież wie, że teraz pracuję.
– Dzwonił ten buc? – Cir uniósł brwi. – A w ogóle to jak byłaś ciekawa, to trzeba było odebrać.
– Nie będę odbierać od niego telefonów w pracy! To nieprofesjonalne.
Cir uśmiechnął się znacząco.
– Dobra, dobra. Przyznaj po prostu, że ten związek był błędem, teraz jest niezręcznie i nie wiesz, jak wybrnąć.
Moiri zacisnęła usta.
– Związek nie był błędem. A przynajmniej tak mi się wydawało dwa tygodnie temu. Miałam ochotę się zabawić, tylko… – Skrzywiła się. – No masz rację. To buc.
– Ha! – Cir przybił piątkę ze swoim biurkiem.
– Zamknij się.
Moiri chciała schować twarz w dłoniach, ale wtedy jej telefon znów zabrzęczał. Wzięła go do ręki i odkryła wiadomość tekstową od swojego chłopaka-buca. Gdy skończyła ją czytać, wypluła z siebie tak barwną wiązankę, że nawet Cir miał ochotę zatkać sobie uszy, choć do szczególnie wrażliwych nie należał.
– Czemu mnie to spotyka? – westchnęła. – Okazuje się, że część Wydziału do spraw Technologii Magicznej ma zajęcia razem z nami! I tak, dokładnie tak, jak myślisz, Gerg należy do tych szczęśliwców.
Cir bezwstydnie się roześmiał, a kiedy Moiri rzuciła w niego dziurkaczem do papieru, spoważniał.
– Wiesz – powiedział. – Słyszałem, że w tropikach jest pięknie o tej porze roku…
– Zamknij się!
*
Biurowiec Centrum przywitał Moiri oraz Cira przyjemnym chłodem włączonej klimatyzacji. Oboje niemal rozpłynęli się ze szczęścia, ponieważ wcześniej spędzili godzinę z ogonem w środkach komunikacji miejskiej, taką technologią dla odmiany niedysponujących. Oczywiście posiadali samochód służbowy, dzięki któremu wykonywali swoje misje, jednak, w celach tak prozaicznych jak dojazd na szkolenie, szefostwo wolało dofinansować bilety, zasłaniając się ochroną środowiska.
Tym oto sposobem Moiri, ociekając potem, ze zmierzwioną fryzurą i klnąc, na czym świat stoi, wpadła prosto w czułe objęcia swojego chłopaka-buca. Dosłownie. Zawadziła czubkiem buta o nierówną płytkę, zbyt zaaferowana barwnym opisywaniem osobnika, który na przystanku nadepnął jej na stopę, po czym uderzyła nosem prosto w umięśnioną klatkę piersiową Gerga wychodzącego z korytarza obok.
– Moiri! – Postawny blondyn rozpromienił się, widząc dziewczynę.
– Ręka z tyłka – odpowiedziała mu burkliwie jego wybranka. – Albo przekonasz się, czemu tak doskonale pasuje mi nazwisko Trigger.
Gerg z szerokim uśmiechem przeniósł dłoń nieco wyżej, a Moiri wzniosła oczy ku niebu.
– Coś ci komórka szwankuje – dodał zaraz mężczyzna. – Nie odebrałaś od wczoraj żadnego z dwudziestu połączeń.
– No patrz, chyba faktycznie. – Moiri odgarnęła z czoła kilka fioletowych kosmyków.
– Powinnaś wymienić sobie aparat na taki jak mój. Ja rozumiem, że my w Technologii mamy lepszy dostęp do nowości na rynku i jesteśmy lepiej zorientowani, ale nawet ty powinnaś zauważyć, że ten twój grat już dawno nie daje rady.
– No patrz, chyba faktycznie – powtórzyła.
Cir dyskretnie przycisnął pięść do ust, usiłując zamaskować śmiech kaszlem.
– To co? Idziemy na to szkolenie? – zaproponował.
– Jasne. – Gerg, zupełnie ignorując protesty Moiri, ruszył, trzymając dziewczynę w pasie. – Jeśli będą jakieś zadania, to pracuję z tobą w parze!
Przyjaciółka rzuciła przez ramię błagalne spojrzenie Cirowi.
– Wyśmienity pomysł, Gerg – oświadczył głośno jej partner, mierząc jednocześnie wzrokiem długonogą brunetkę, która najwyraźniej wybierała się na to samo szkolenie, co oni. – Moiri i mnie przyda się mała odmiana.
Zaraz po tych słowach ruszył w stronę upatrzonej ofiary, ignorując mord w oczach dziewczyny.
– Ale będzie zabawa, co? – Gerg posłał Moiri rozpromienione spojrzenie. – W Technologii ostatnio rzadko kiedy mam okazję oderwać się od komputera. Wreszcie jakaś akcja!
– Cieszę się twoim szczęściem. – Dziewczyna mimowolnie pomyślała o tych wszystkich dilerach, mafiosach, a także niebezpiecznych istotach humanoidalnych, które powinna ścigać w tej chwili.
Zignorowała resztę paplaniny Gerga o oczywistych zaletach komputerów oraz ekscytacji „zanurzeniem się w świat brutalnych interakcji fizycznych z otaczającym ich dzikim światem magii”, po czym – głęboko oddychając i licząc po raz siódmy od jednego do dziesięciu – zdołała dotrzeć na swoje miejsce w sali, w której mieli zaliczyć szkolenie.
W pomieszczeniu stało pięć długich blatów, a na ścianie przed nimi zawieszono ekran do prezentacji multimedialnych. Gdy większość osób zajęła miejsca, z pokoju przerobionego na zaplecze wyszedł mężczyzna koło czterdziestki w szarym garniturze z Wydziału do spraw Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przedstawił się imieniem, które Moiri zapomniała już po sekundzie, po czym przeszedł do objaśniania celu szkolenia oraz tych konkretnych zajęć.
Sam kurs miał na celu oczywiście poprawę bezpieczeństwa. Centrum kładło nacisk, by każdy z pracowników przyswoił sobie ewentualne zagrożenia oraz nauczył się chronić – zarówno siebie, jak i cenne przedmioty czy dane. Pracownicy musieli opanować zestaw czynności, dzięki którym podobno poradziliby sobie z potencjalnymi niebezpieczeństwami.
Moiri, jako pracownica z Wydziału do spraw Przestępczości Magicznej i to taka, która biegała, by fizycznie neutralizować zagrożenia, uważała wszelkie kursy doszkalające za stratę czasu. Jasne, inny mogli nie być na bieżąco z najnowszymi magicznymi dopalaczami czy nowymi rytuałami sekt wampirycznych, jednak ona musiała wiedzieć o takich rzeczach, bo od tego nieraz zależało nie tylko powodzenie misji, ale też życie agentów.
Dlatego, gdy facet w garniturku powiedział, że na tych zajęciach skupią się na rozbrajaniu bomb magicznych, które w teorii każdy z pracowników mógłby otrzymać na przykład w przesyłce, Moiri ostentacyjnie ziewnęła.
Umiała to robić. Praktycznie nie było tygodnia w pracy, żeby nie wzywali ich do jakichś magicznych fajerwerków.
– Dziś skupimy się na bombach o opóźnionej szkodliwości – zaczął tłumaczyć instruktor. – Według najnowszych badań ponad sześćdziesiąt procent magicznych ładunków działa teraz w ten sposób, a niektórych w pełni pozbawiono materiałów wybuchowych w klasycznym tego słowa znaczeniu. Wiele wyrzuca dużą ilość energii na skutek odpowiedniego zaklęcia bądź odpowiednio przygotowanego talizmanu, ale zdarzają się bomby bardziej konkretne, operujące skomplikowanymi urokami.
Moiri przewróciła oczami, po czym oparła głowę na dłoniach, przygotowana wewnętrznie na długi wykład. I faktycznie, mężczyzna tłumaczył ponad dwie godziny, z jakimi rodzajami zaklęć oraz całego tego magicznego szajsu mogliby teoretycznie mieć styczność.
„Przecież, gdyby naprawdę dostali podejrzaną paczkę, zadzwoniliby po ekspertów”, pomyślała, znużona słuchaniem o czymś, co doskonale wiedziała. „Połowa zapomni o wszystkim po wyjściu z sali, a druga połowa po godzinie od wyjścia”.
Instruktor z zamiłowaniem wtłaczał w nich symbole ochronne, uczył nakładać pieczęcie i kazał recytować inkantacje, dopóki każdy bezbłędnie ich nie powtórzył.
Gerg przez cały czas był podekscytowany jak dziecko. Moiri ziewała. A Cir co chwila zagadywał o coś długonogą piękność, która odpowiadała z szerokim, olśniewająco białym uśmiechem.
Moiri ożywiła się nieco, gdy mężczyzna w garniturze oznajmił, że w parach rozbroją teraz prawdziwą bombę.
– Ale jak to prawdziwą? – Gerg wytrzeszczył oczy. – Przecież to niebezpieczne.
Moiri uniosła jedną brew.
– A jak inaczej macie się tego nauczyć? – zauważyła.
Gerg wciąż nie był przekonany, jednak jego uwagę odwróciła forma „macie” w wypowiedzi dziewczyny.
– Ty już to umiesz? – zapytał.
Prychnęła.
– Jasne, że tak. Jestem z Przestępczości, nie?
Gerg tylko się naburmuszył, jakby ubodło jego dumę, że Moiri znała coś, o czym on wcześniej w życiu nie słyszał. A gdy instruktor postawił przed nimi bombę opakowaną pretensjonalnie w prezentowy papier, utkwił w niej spojrzenie niczym łania w świetle reflektorów pojazdu.
Mężczyzna prowadzący zajęcia poszedł do kolejnych osób, by im również wręczyć obiekty ćwiczeń, a w tym czasie Moiri postanowiła odkryć, z czym miała do czynienia.
Na początek zamrugała, aktywując wszczep w prawym oku, dzięki któremu obejrzała sobie dokładnie aurę magiczną bomby. Później wyciągnęła dłoń i przejechała nią nad obiektem, patrząc, jak reagowały talizmany w jej obrączkach. Wyszeptała pod nosem pięć podstawowych inkantacji, modulując ostatnią o dane, uzyskane dzięki wcześniejszym czynnościom, a na koniec uruchomiła swój skaner w urządzeniu wielofunkcyjnym agentów Przestępczości. Przez cały czas Gerg patrzył na nią z mieszaniną zdumienia i podziwu.
Gdy skończyła, wiedziała już dokładnie, z czym mieli do czynienia, więc ani trochę nie zdziwiły jej słowa instruktora.
– Dziś przećwiczycie swoje umiejętności na bombie, która w pierwszej fazie jedynie rozsypuje wokół brokat, sprawiając, że ofiara uznaje ją za niewinny psikus. W drugiej fazie, która następuje w pewnym oddaleniu czasowym, uwalnia jednak zabójczy urok o polu rażenia o promieniu pięciu metrów, w trzeciej powoli kumulujące się zaklęcie działające już na dwudziestu metrach, a w czwartej stopniowo materializującego się upiora o oszałamiającym polu pięćdziesięciu metrów.
Moiri zagwizdała pod nosem.
– Cholernie niebezpieczne bydlę – mruknęła.
W dodatku zwykły szary pracownik któregoś z wydziałów, nawet po kursie takim jak ten, nie rozpoznałby natury bomby bez specjalistycznych narzędzi, takich jak wszczep, talizmany czy skaner Moiri. Gdyby spróbował zneutralizować ją sam, skończyłby raczej tragicznie.
„I tak wiadomo, że każdy zadzwoni po specjalistów. Ale Centrum będzie mogło się pochwalić, że odpowiednio przeszkoliło wszystkich swoich ludzi? Będzie. Cholerna biurokracja. Strata czasu!”, przez głowę Moiri przemknął huragan myśli.
– Macie godzinę na zneutralizowanie ładunku. – Instruktor stuknął w komunikator przy swoim pasku. – Wszystkie dane prześlę wam zaraz i proszę, byście nie próbowali niczego uzupełniać z pamięci. Gdy skończycie, zawołajcie mnie. Powiem, czy wykonaliście zadanie jak należy. Proszę też nie ściągać. – Pokiwał na nich palcem, jakby byli dziećmi. – Każda bomba jest nieco inna, więc takie coś mogłoby się źle skończyć.
Moiri przewróciła oczami, po czym wróciła wzrokiem do zabójczego brokatowego prezentu, który leżał tuż przed nią.
– No dobra. – Rozprostowała ręce, aż jej strzeliły kości w palcach. – Pierwsza faza to brokat, tu nie ma co robić. Ja narysuję pieczęcie, nałożę symbole i wypiszę inkantacje blokujące drugą i trzecią fazę, a ty się zajmiesz czwartą.
Gerg spojrzał na nią niepewnie.
– Tą najniebezpieczniejszą?
Dziewczyna poklepała go uspokajająco po ramieniu.
– Widzisz, jak w ciebie wierzę? – powiedziała z czarującym uśmiechem.
Mężczyzna rozpromienił się i zabrał do przeglądania notatek wysłanych na komunikator, a Moiri pomyślała o tym, że najtrudniej zablokować pierwsze fazy takiej bomby i w życiu nie powierzyłaby tego komuś, kto do tej pory tylko i wyłącznie siedział po uszy w komputerach.
Agentka Przestępczości nie skorzystała z alchemicznych piór ułożonych na stole i wyciągnęła zza paska swoje, sprawdzone. Narzędzia te różniły się od zwyczajnych tym, że dzięki nałożonym zaklęciom świetnie oddziaływały na magiczną aurę, co pozwalało o wiele łatwiej tworzyć pieczęcie.
Zignorowała materiały z komunikatora, postanawiając pracować w oparciu o własną wiedzę, tak jak to miało miejsce już tyle razy wcześniej. Najpierw narysowała wokół bombowego prezentu podwójny pentakl, jeden przesunięty względem drugiego o dobre dziesięć centymetrów. Później rozmieściła heksagramy, dla przedmiotu z tak silną aurą co najmniej dwa. Żeby zablokować fazy, dodała klucz życia, uzupełniony schematem podkowy. A później jeszcze drugie tyle symboli, które składały się z linii, potrójnych trójkątów, spirali oraz znaków często niedających się opisać słowami.
W tym czasie Gerg usiłował zapanować nad pierścieniem ochronnym neutralizującym czwartą falę.
Moiri wreszcie skończyła szkicowanie i poświęciła swoją uwagę inkantacjom. Co chwilę mrugała, by wszczep w oku pokazywał jej dokładną aurę przedmiotu. Mogła dzięki temu odpowiednio modyfikować zaklęcia, które zapisywała w przerwie, którą na samym początku stworzyła między pentaklami. Pamiętała, żeby pisać po okręgu zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a po pierwszej warstwie nałożyła drugą, przesuniętą względem poprzedniej o pięć centymetrów, a potem trzecią, o jakieś dwa i pół.  Gdy skończyła, splunęła na palec i w miarę równo nad bombą umieściła przezroczysty triskelion. Tak dla pewności.
Gerg uniósł przy tym wysoko brwi, bo podczas całego wykładu instruktor ani razu nie wspominał o czymś takim, ale Moiri nie chciało się tłumaczyć zawiłości związanych z zaklęciami. Mężczyzna miał pojęcie o tych wszystkich nadnaturalnych sprawach, ale, jako spec od komputerów, pracował tylko z magią informatyczną, głównie tworząc przed nią blokady. Tymczasem dziewczyna walczyła na froncie, latając po mieście za najróżniejszymi paskudami. W czasie takich zmagań nabierało się wyczucia, zwłaszcza że z zaklęciami nigdy niczego nie można było tak do końca przewidzieć, w dużej mierze chodziło o intuicję.
Gdy uzupełniła wszystko i sprawdziła dwa razy, czy gdzieś nie popełniła błędu, zerknęła na robotę Gerga. Jej chłopak był dopiero w jednej trzeciej, ale on nie pisał symboli ani inkantacji z głowy, musiał pracować, przeszukując notatki z wykładu.
Popatrzyła z ciekawości na innych. Zauważyła, że pary stworzone z agentów takich jak ona też już skończyły. Pary mieszane wciąż pracowały, a te złożone z pracowników Technologii dopiero coś tam nieśmiało skrobały. Z pewnością daleko im było do końca.
Po zerknięciu na zegarek zobaczyła, że mieli jeszcze czterdzieści pięć minut.
– Pomóc ci? – zapytała.
– Nie trzeba. – Gerg uśmiechnął się szeroko. – Daję radę.
Faktycznie, jak na kogoś, kto nie miał z tym wcześniej do czynienia, szło mu nieźle.
Moiri wzruszyła ramionami, a potem wyciągnęła telefon. Nie mogła tak po prostu zacząć wydzwaniać z załatwianiem codziennych spraw, więc rozsyłała wiadomości tekstowe. Przez te kilka godzin nieobecności w pracy parę osób zostawiło jej komunikaty. Odczytała raporty, rozesłała zapytania do swoich kontaktów i wtyczek, podrzuciła niektórym niezbędne informacje, a później uzupełniła własne raporty.
W tym czasie instruktor sprawdził zadanie agentów, którzy skończyli, zadał im kilka pytań, po czym pozwolił wrócić do swoich domów. Za udział w szkoleniu reszta dnia była wolna.
Ostatecznie wszyscy z Przestępczości poza Cirem – zajętym bardziej flirtem niż bombą – opuścili salę, zanim Gerg wypisał inkantacje.
Gdy do końca wyznaczonego czasu zostało pięć minut, mężczyzna wreszcie odłożył swoje pióro.
– Skończone – oznajmił z nieskrywaną dumą.
Moiri pokiwała z uznaniem głową, a potem spojrzała na jego robotę. Zaczęła śledzić zapiski, próbując rozszyfrować symbole. W zabezpieczeniach przed czwartą fazą najpopularniejszym motywem okazała się spirala. Wszystko szło prawoskrętnie, uzupełniane symbolami i inkantacjami w pętlach.
„Dobra robota, jak na żółtodzioba”, pomyślała.
– Tu masz błąd. – Stuknęła palcem w jedno miejsce na blacie.
– Jak to? – Gerg uniósł brwi. – Nie, nie. To tobie się coś musiało pomylić. Nie pracowałaś z notatek.
Moiri nie skomentowała, że ich nie potrzebowała. Zamiast tego machnęła ręką.
– Pokaż te notatki.
Gdy wręczył jej swój komunikator, Moiri zaczęła przerzucać wirtualne strony. Po dotarciu na właściwe miejsce skupiła uwagę na literach. Według tych zapisków było dobrze, ale…
Uruchomiła wszczep, sprawdzając po raz kolejny aurę, po czym powtórzyła próbę z talizmanami.
– Ja bym to zrobiła inaczej – mruknęła. – Tu musi być błąd.
– Och, ależ nie ma żadnego błędu. – Instruktor podszedł do nich niepostrzeżenie, a teraz uśmiechał się sztucznie. – Sam tworzyłem te opracowania.
– Nie wątpię. – Moiri odpowiedziała równie szerokim uśmiechem.
– Pani…?
– Agentka Moiri Trigger. Wydział do spraw Przestępczości Magicznej, jednostka WSM.  
– No tak. – Instruktor się skrzywił. – Wy zawsze wszystko wiecie.
– Prawda? – Moiri okręciła na palcu fioletowy kosmyk.
Mężczyzna ją zignorował, po czym sprawdził gotową pracę, mrucząc pod nosem zapisane inkantacje.
– Bardzo dobrze. – Wskazał na symbole. – Naprawdę wyśmienita robota. Zechce pani czynić honory?
Moiri zerknęła na kolorowy pakunek. Nie była przekonana.
„Może on faktycznie wie lepiej? W końcu w Bezpieczeństwie mają z tym więcej do czynienia niż my”, pomyślała.
Później westchnęła.
Wyciągnęła ręce i ostrożnie rozerwała papier.
Nawet nie huknęło bardzo, ale brokat obsypał ją i Gerga od stóp do głów. Moiri zamrugała, parsknęła, wypluwając srebrny obłoczek, po czym kilkoma ruchami spróbowała otrzepać włosy. Przeklęła.
– Jakoś żyjemy – zauważył instruktor kąśliwie.
– Bardzo się z tego cieszę – odmruknęła dziewczyna.
Mężczyzna również im zadał kilka pytań odnośnie poruszanego na wykładzie zagadnienia, a potem pozwolił przymusowym partnerom wyjść z sali.
Opuścili ją ochoczo, jednak po przejściu kilku kroków Moiri zrozumiała, że Gerd będzie szedł za nią, odprowadzi ją do domu, a potem najpewniej się wprosi.
– Wiesz co, muszę zaczekać na Cira – powiedziała. – Musimy jeszcze przedyskutować jedną kwestię dotyczącą naszych obecnych… spraw.
– Nie ma problemu. – Gerg wzruszył ramionami, opierając się o ścianę obok niej. – Zaczekam z tobą. Potem odejdę na bok, gdy będziecie omawiać rzeczy tajne przez poufne, a później sobie razem gdzieś wyskoczymy. Co ty na to?
– Yyy… – Moirii bardzo intensywnie myślała nad tym, czy to był dobry moment, żeby przekazać mężczyźnie, że sprawdził się jako jednonocna przygoda, ale na dłuższą metę zdecydowanie nie należał do facetów, którzy ją interesowali. – Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Jesteś zmęczona po szkoleniu? Rozumiem! A co powiesz na wspólny wieczór jutro? Może u ciebie? Albo u mnie?
Moiri błagała w myślach niebiosa o pomoc.
– Jutro raczej też będę zmęczona – zaryzykowała w końcu.
– No tak, głupek ze mnie. – Gerg uderzył się w czoło. – Jutro też mamy szkolenie. Dobra. To jakoś bliżej weekendu się zgadamy.
– Jasne. – Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że wyrok został odroczony.
Przez kolejne piętnaście minut prowadziła rozmowę o niczym z Gergiem, która właściwie przypominała monolog z jego strony i potakiwanie z jej.
– Cholera. – Mężczyzna nagle obmacał się po kieszeniach. – Zostawiłem tam w sali komunikator.  Po tym, jak mi go oddałaś, położyłem go na blacie.
Moiri skinęła głową, a Gerg ruszył w stronę sali i zaraz w niej zniknął.
Dziewczyna zastanowiła się przelotnie, czy by teraz nie zwiać, ale jej myśli rozwiał wrzask dobiegający z sali.
Górę wziął instynkt agenta i Moiri skoczyła do przodu.
Po otworzeniu drzwi zamarła. Dosłownie wmurowało ją w ziemię, a zaraz potem jej serce się ścisnęło.
Nie.
Jak bardzo Moiri chciałaby nie mieć racji z tą bombą.
A jednak rozszarpane zwłoki Gerga, na twarzy którego zastygł wyraz śmiertelnego przerażenia, mówiły same za siebie.
Dziewczyna wstrzymała oddech, kiedy nad ciałem dostrzegła w pełni wykształconego upiora.
Jednak w notatkach był błąd.
Czwarta faza nie została w pełni zneutralizowana i upiór miał szansę powstać. A gdy tylko Gerg – osoba obecna przy otwarciu bomby – pojawił się w sali, potwór natychmiast skoczył na niego, opuszczając bezpieczną kryjówkę w resztkach zabójczego prezentu.
– Wszyscy kryć się! – ryknął Cir.
On i Moiri byli jedynymi agentami z Przestępczości, którzy zostali tak długo. Resztę stanowili pracownicy Technologii, o walce z upiorami niemający zielonego pojęcia, oraz facet z Bezpieczeństwa… Jednak biorąc pod uwagę, że Moiri dostrzegła go, przerażonego i bladego, pod jednym z blatów, nie spodziewała się z jego strony wielkiej pomocy.
Ludzie z wrzaskiem pognali do drzwi na korytarz i zaplecze, a niektórzy również wpełźli pod blaty. Tymczasem upiór ryknął, po czym popłynął w powietrzu prosto na Moiri.
Wyglądał niemal jak klasyczny duszek z dziecięcych kreskówek, biały obłoczek w kształcie przypominającym człowieka, sunący ponad podłogą. Jednak w przeciwieństwie do bajkowego odpowiednika, ten tutaj potrafił skoncentrować swoją energię na ludzkim ciele – rozrywając, tnąc i miażdżąc.
Moiri błyskawicznie skoczyła w bok, w biegu rzucając w niego inkantację za inkantacją. W przerwach między zaklęciami głośno klęła, usiłując jednocześnie ustawić swój pistolet na istoty półmaterialne.
Cir bez wahania dołączył do partnerki. Na początek rzucił w upiora talizmanem, który zapulsował, rozpraszając nieco widmowe ciało bestii.
To jednak tylko bardziej ją wkurzyło.
– Cholera jasna! – Moiri rzuciła się na ziemię i przeturlała, gdy upiór przefrunął nad nią.
Kiedy był odwrócony, wymierzyła w niego, po czym strzeliła, uwalniając pocisk z nałożonymi potężnymi czarami.
Upiór zaskowytał po trafieniu, ale nie zniknął. Zakręcił w miejscu, rzucając się w stronę dziewczyny.
Cir zaczął głośno powtarzać słowa zaklęcia, a Moiri dołączyła do niego bez wahania. Ich połączone głosy wzmocniły czar i sprawiły, że potwór zawisł w miejscu. Warczał i wymachiwał ciałem na boki, ale inkantacja go unieruchomiła.
Moiri znów wystrzeliła, jednak również ten strzał nie zabił upiora.
Dziewczyna przeklęła, gdy zrozumiała, że został jej tylko jeden pocisk na istoty nie do końca materialne. Nie miała zapasowych. Szła tutaj, żeby zaliczyć szkolenie, a nie walczyć z potworami!
Cir wyciągnął swój nóż – obłożony mocną magią, z pieczęcią wyrytą na ostrzu.
Spojrzenia agentów się spotkały.
– Razem! – krzyknęła Moiri, a Cir skinął lekko głową.
Zaklęcie zostało przełamane przez upiora, zbyt słabe, by dłużej stawiać mu opór i bestia poleciała prosto na Moiri.
Dziewczyna udała, że rusza w lewo, a gdy bestia dała się nabrać, zgrabnie uskoczyła w prawo. W tej samej chwili doskoczył do niej Cir, wcześniej oddzielony od partnerki ciałem potwora.
Upiór ryknął potężnie, a zaraz później zawył, gdy w tym samym czasie trafiła go ostatnia kula Moiri i cios nożem Cira.
Bestia jęknęła i zaczęła niebezpiecznie falować.
– Kryć się! – ryknął po raz drugi Cir, odskakując od potwora, wciąż z nożem w ręce.
Upiór zadygotał, a potem wybuchł, nim agenci zdążyli uciec wystarczająco daleko.
Huknęło i odrzuciło ich aż pod ścianę. Pierwszy uderzył Cir, a na niego z krzykiem upadła Moiri.
Później wszystko zamarło.
Nieliczni ludzie, którzy jeszcze byli w sali, zaczęli nieśmiało wyglądać spod blatów. Ciało Gerga wciąż leżało na środku.
– Cholera jasna. – Moiri usiadła i jęknęła głośno.
– Burdel jak się patrzy – podsumował Cir. Potem spojrzał na dziewczynę. – Moiri wszystko w…?
– Nie kończ tego pytania – odburknęła. Odchyliła i jęknęła. – Mój chłopak leży martwy, przed chwilą zabiliśmy upiora i… Cholera jasna! Wbiłeś mi nóż w plecy!
– To tylko zadrapanie – spróbował się usprawiedliwić jej partner.
Moiri zaklęła siarczyście, a potem wbiła wzrok w instruktora, który próbował chyłkiem uciec z sali.
– Ej, ej! Panie od Bezpieczeństwa! – zawołała, zrywając się na nogi, mimo bólu w plecach. – Nie ma tak łatwo! Mówiłam? Mówiłam, że tam jest cholerny błąd!
Chyba po raz pierwszy naprawdę żałowała, że miała rację.



17 komentarzy:

  1. Oooo, czy znowu dostaniemy mafie fantasy i Cira? Pamietam, polubilam!

    "Czy spodziewałam się, że któreś z nas prędzej czy później skończy martwe? Jasne. " <-- <3 <3 <3 Love yt!

    Uu, tekst wchodzi od razu z polobrotu wymierzajac kopa w drzwi do tego swiata! jak beda noze w plecach to ja chce, ja enyoje na takich akcjach! ;D
    Budynek załujący że powstał <3 Zdobywasz moje serce zdanie za zdaniem. troszkę bym przyszlifowała jedynie przy 'załzawionymi oczami'. Sens zdania jak najbardziej jest zachowany, tak jak mówię, siedzę i się uśmiecham, ale jeszcze mam wrazenie konstrukcja zdania mogłaby być jeszcze płynniejsza! Taka kropeczka nad i!

    Jest Moiri i jest Cir! Zraz... czy to oznacza, ze to on bedzie wbijal noz w plecy??? albo ona. ooo... to ja nie wiem czy bede sie tak dobrze bawic! oboje polubilam!!
    "– I śmiesz mi to wypominać, wchodząc za mną?" No sa swietni!!! ;D Rany, to dziwne, że az tak bardzo plubilam te postacie, jakbym je znala od dawna... Tak jak Ci pisałam w 1 tekscie o nich, same imiona od razu mnie przekonaly. I Cir jest moim rowniesnikiem ;D ...o rany, ja tez mam po złamaniu krzywy nos. to juz zaczyna byc creepy!! ;D na szczescie nosze okulary, ktore na szczescie mi pasuja i tego nie widac xd

    – Ha! – Cir przybił piątkę ze swoim biurkiem.
    <3
    Podoba mi sie w jaki sposob angazujesz rzeczy, tak jak ten budeynek, do udzialu w tekscie. Ma to jak zapowiedzialas wydzwiek humorystyczny i nadaje tekstowi charakteru, a czytelnikom usmiechu ;) Bardzo ozywia obraz. Nie wiem, ja mam w glowie kolory, czytajac o tym swiecie! Lubie. Lubie lubie lubie.

    Dogryzanie sobie Moiri i Cira jest przekomiczne!

    Podoba mi sie, ze sie nie cackasz z bohaterami. Jak ktos sie spocil, jest spocony, jak mial zlamany nos, ma nos krzywy! Nie idealizujesz, jest tak, jak jest, jak w zyciu. Bardzo cenie sobie taki realizm, zwlaszcza a fantastyce.

    Ok, juz wiem, ze chlopaka Moiri nie bedzie mi szkoda xd

    Haha, Cir i wysmienity pomysl xd czy to byl ten noz w plecy? xd

    rytuały sekt wampiryczne, Przestepczosc Magiczna, magiczne dopalacze... elementy i tlo z ktorych zbudowany jest swiat sa fantastyczne. We wszystkich tego slowa znaczeniach! Bede sie powtarzac, ale love yt. Terminologia z mojej bajki <3

    OdpowiedzUsuń


  2. Magiczny szajs :D :D :D

    "utkwił w niej spojrzenie niczym łania w świetle reflektorów pojazdu." skad Ty bierzesz te teksty ;D <3

    O rany. Jestem pod coraz wiekszym wrazeniem. Wczep, talizmay i etapy dzialania bomby! sa opisane tak profesjonalnie, jakbys sama byla na tego typie szkoleniu! Oo Kupuje. Nie mam wyjscia! Wszystko! All in! ;D

    W dodatku zwykły szary pracownik któregoś z wydziałów, nawet po kursie takim jak ten, nie rozpoznałby natury bomby bez specjalistycznych narzędzi, takich jak wszczep, talizmany czy skaner Moiri. Gdyby spróbował zneutralizować ją sam, skończyłby raczej tragicznie. <-- no wlasnie! to samo chcialam zauwazyc! czy ten instruktor troche nie przesadzil? xd

    "a ty się zajmiesz czwartą.
    Gerg spojrzał na nią niepewnie.
    – Tą najniebezpieczniejszą?" xdxdxdxd tak Gerg, tą najniebezpieczniejszą. Oczywiscie.

    Najpierw narysowała wokół bombowego prezentu podwójny pentakl, jeden przesunięty względem drugiego o dobre dziesięć centymetrów. Później rozmieściła heksagramy, dla przedmiotu z tak silną aurą co najmniej dwa. Żeby zablokować fazy, dodała klucz życia, uzupełniony schematem podkowy. <--- Kurwa. Ty MUSIALAS byc obecna na tego typu szkoleniu. Inaczej skad wzielabys tak dojebany opis?! !!!! *Wilczy na łopatkach*

    aaa! triskelion znam ! ;D tylo nie rozumiem, czemu musiala najpierw napluc na palec? czy jak w oku wcze tak i w sline ma dostosowana jakimis... dunno, enzymami magicznymi trawiacymi powietrze or what? ;D To wszystko jest w ch*uj ciekawe! chcialabym pograc w gre na podstawie tego swiata z tymi bohaterami!!!

    O rany,az mi zal Gerga. Tak bardzo chce xd Myse ze nawet gdyby temat nie sugerowal tego, co sie stanie i tak milabym zle przeczuci w zwiazku z ta bomba. plus instruktor byl jakis podejrzany!

    ustawić swój pistolet na istoty półmaterialne <-- kolejny fantastyczny element <3

    AAAAAAA!!!! Dosłownie wbił jej nóż w plecy!!! ;D prawie xd ahahahaha, no puenta godna całości ;D RANY! Bawilam sie swienie. Pomimo martwego Gerga, jakos nie chce mi sie po nim plakac xd
    Ten swiat wydaje sie przez Cb genielnie sonstruowany! Nic tylko zazdroscic takiego uniwersum! <3 Fnatastyka ze zdecydowanie mojej polki <3

    sie rozpisalam. sry! ale nie moglam przestac xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich komentarzy warto żyć XD naprawdę ogromnie, ogromnie dziękuję <3 to jest chyba najbardziej entuzjastyczny komentarz jaki w życiu dostałam, bardzo, bardzo dziękuję <3
      A jeśli chodzi o plucie na palec i triskelion to chodzi bardziej to, że triskelion jest symbolem harmonii i równowagi, nie był bezpośrednim elementem zaklęcia, a raczej wzmocnieniem, żeby sama pieczęć zadziałała jak trzeba, więc został też nałożony w trochę inny sposób XD i przede wszystkim był przezroczysty, żeby nie zakłócać właściwego zaklęcia XD (nie mam pojęcia czy to ma jakiś sens, ale takie wytłumaczenie miałam w głowie podczas pisania xD)

      Usuń
    2. aaaaach, ma sens, oczywiscie, ze ma, ja sie jaram, dalej sie jaram! keeeeeeep writing!!!!!

      Usuń
    3. Cieszę się bardzo :D i naprawdę mam ochotę napisać coś jeszcze w tym uniwersum, więc być może niedługo się pojawi xD

      Usuń
  3. Tekst długi, ale szybko się czytało. Czas więc na ocenę i przy okazji miło poznać :)
    Kiedy przeczytałam to o tym, że partner ma wbić nóż w plecy, myślałam że chodzi o jakąś zdradę- po przeczytaniu wielu książek taki wniosek się nasuwa, ale byłam miło (choć pewnie baardzo niemiło dla Moiri) zaskoczona, chylę czoła.
    Mam nadzieję, że to porównanie w żadnym razie cię nie obrazi (bo pewnie kogoś może, kto to wie) ale kiedy tak czytałam o Moiri... nie wiem czemu, ale nasunęła mi się postać Chyłki z książek Remigiusza Mroza. Podobna zdolność do przeklinania na czym świat stoi, cynizm, trochę też traktowanie Cirego, choć tylko trochę no i jeszcze Greg i ich relacje, czysto w zasadzie platoniczne.
    No i Cir- jeny, tylko ten tekst wystarczył, abym się w tej postaci zakochała, po prostu uwielbiam takie postaci- śmieszne, cyniczne, luźno podchodzące do życia. Fakt faktem, że to wbicie noża w plecy partnerce to nie był najlepszy wyczyn z jego strony, ale i tak po prostu, trzy razy tak dla Cirego!
    Co do uniwersum, tu się nie wypowiem, bo nie znam go, ale chyba muszę przemyśleć zaznajomienie się tym w najbliższych dniach. Pomysł widać, że bardzo ciekawy, a że lubię akurat ten typ fantastyki, to czemu nie!
    W każdym razie: tekst naprawdę fajny (Cir!!!) i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cieszę się, że zaskoczyłam Cię z tym wbijaniem noża w plecy :D
      Nie znam Chyłki, ale wygląda mi na postać w moim guście ;)
      A Cir to zdecydowanie i mój ulubieniec <3 (chociaż teoretycznie jako autorka kocham wszystkie postacie z tego uniwersum na równi, ale cii).
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  4. Hello :)

    "Wchodząc do miejsca pracy, nie powstrzymała wymownego skrzywienia." - skrzywienia się? albo powstrzymała się od.. tak bym chyba kombinowała, żeby było jasne o jakie skrzywienie chodzi.

    Świetnie opisałaś ten budynek.. aż go widzę. I rzeczywistość biurową równie dobrze!

    Jest pistolet jest zabawa. No i to nazwisko Trigger.. :D Nabieram ciekawości.
    "Zbir bez szóstego zmartwychwstania" - wsiąkam w ten tekst, już wiem że jest dobry :)
    "przybił piątkę ze swoim biurkiem." - lubię to.

    "– Ręka z tyłka – odpowiedziała mu burkliwie jego wybranka. – Albo przekonasz się, czemu tak doskonale pasuje mi nazwisko Trigger.' - wiedzialam ze to nazwisko to nie przypadek :D Uwielbiam Moiri

    "Jasne. – Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że wyrok został odroczony." - so truuuueee xD

    Bardzo lubię Twoje teksty. Narracja wchodzi jak po maśle, dialogi czytają się same, to w jaki sposób stworzyłaś ten świat, inkantacje, heksacostam.. po prostu wielki mega szacunek! Zazdroszczę wyobraźni i chyba też pracy nad tekstem i tym światem przedstawionym, bo takiego opisu nie wymyśla się w jeden wieczór, a jesli tak to masz dziewczyno talent!

    Wciąż nurtuje mnie to "szóste zmartwychwstanie". Będę śledzić Twoje teksty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo dziękuję!
      Czytać taki komentarz to sama przyjemność. Nazwiska zarówno Cira jak i Moiri są znaczące, ale z Moiri już chyba dało się zorientować, ma dziewczyna charakterek. Jeszcze raz dziękuję.
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  5. Dobrze, że we wstępie zamieściłaś informację o tym, że jest to kontynuacja poprzedniego opowiadania - mimo że można było przeczytać "Błąd" bez znajomości wcześniejszej przygody dwojga funkcjonariuszy, to ułatwiło mi to zagłębienie się w to uniwersum.
    Sama koncepcja szkolenia - jakie to prawdziwe. Aż zrobiło mi się żal bohaterki na myśl, że zmarnuje tam swoje 2 godziny życia (w dodatku ze swoim ex, który jeszcze nie wie, że ma taki status). Znając obowiązujący temat, spodziewałem się pod koniec jakiegoś punktu kulminacyjnego - nie zawiodłem się i szczerze, bardzo mi się podobało. Duet Moiri-Cir zdołał sobie poradzić, choć nie obyło się bez tyci tyci problemu (w końcu są gorsze rzeczy niż wbicie noża w plecy xD). Wniosek płynący z opowiadania - szkolenia BHP (i wszystkie im podobne) są do kitu xD
    Dodam też, że polubiłem główną bohaterkę. Ogólnie każda postać żeńska, która jest na tyle charyzmatyczna, żeby nie dać o sobie zapomnieć po 5 minutach i mająca swoje rzeczywiste "ja" pozostaje głęboko w moim serduszku. Z Moiri jest właśnie tak samo xD
    Co do samej narracji i języka, to nie mam żadnych zastrzeżeń; nie czytałem tego tekstu, lecz jakby frunąłem miedzy wszystkimi słowami, delektując się ich zgrabnym ułożeniem i chłonąc sens po sensie. Dialogi są zbudowane po mistrzowsku i co chwila wywoływały na mojej twarzy szczery uśmiech. Scena walki opisana niezwykle plastycznie i bez większych problemów.
    Cóż mogę rzec więcej? Mam nadzieję, że wrócisz do tego uniwersum jeszcze nie raz, bo jak sama wspomniałaś na początku, można osadzić tu niejedną historię, choćby nie wiadomo jak zwariowana by nie była. Wykorzystaj ten potencjał - trzeba kuć żelazo póki gorące xD
    Dziękuję za możliwość przeczytania Twojego tekstu i do następnego.
    Pozdrawiam ślicznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Zdecydowanie są gorsze rzeczy niż wbicie noża w plecy, zwłaszcza w tym uniwersum, gdzie wszystko zdarzyć się może XD
      Do uniwersum na pewno wrócę, spodobało mi się tutaj xD
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  6. Ja totalnie oszalalam na punkcie twojego tekstu.😃 gdy tylko zobaczylam zwrot o budynku do spraw przestępczości magicznej serce podskoczylo mi z podekscytowania bo uwielbiam takie tematy a przyznam ze to bylo dla mnie cos nowego i fascynującego. Nie wspominając juz o wydziale do spraw technologi magicznej. Banan na twarzy do konca dnia. Twoj tekst naprawde poprawił mi dzień, bo straszliwie sie nudzilam w pracy. Bardzo podoba mi sie zwrot Cir przybil piątkę ze swoim biurkiem. Ja chyba bym na to nie wpadła a brzmi świetnie i wiadomo o co chodzi. Bohaterowie bardzo sympatyczni a co do Cir i Moiri to kto sie czubi ten sie lubi 😃 podsumowując zadnych bledow nie widzialam za bardzo wyciągnęłam sie w fabułę i te magiczne nowosci🌟🌟🌟🌟 wroce do poprzedniego tekstu i mam nadzieje ze bedzie kontynuacja bo warto. Jakbus napisala ksiazke o tej tematyce to bym kupila. Absolutnie zachwycona jestem. 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :D
      Po takim komentarzu to ja mam banana na twarzy :D naprawdę bardzo się cieszę, że historia przypadła Ci do gustu ^^
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  7. Pamięć mam ostatnio krótką i pochłoniętą raczej bardziej przyziemnymi sprawami, ale szóste zmartwychwstanie od razu otworzyło mi w głowie odpowiednią szufladę. Fajnie, że wracasz do swoich uniwersów, wszystko czyta się fantastycznie, choć powiem szczerze, nie polubiłam Gerga. Cir miał rację, buc z niego.
    Najbardziej jednak urzekła mnie scena walki. Taki dynamizm lubię, a wiem, że kiedy pojawiają się potwory i inkantacje, potrafi być ciężko. Poradziłaś sobie.
    Czekam na kolejne spotkanie z Moiri i Cirem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :D
      Za Gergiem ja też nie przepadałam, dlatego skończył tak, a nie inaczej. Buc z niego, zgadzam się ;)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  8. Cześć.
    Pamiętam Moiri, więc z przyjemnością zagłębiłam się w tekst, gdzie dostałam agentów, szkolenie i upiora, co doprowadziło do tego, że polubiłam ten świat i bohaterów jeszcze bardziej.
    Ach, pięknie widać po Moiri, że jest znudzona i najchętniej znalazłaby się gdzieś indziej. Cir i to jego uganianie się za panienką mnie rozbawiło, jednocześnie pasuje mi to do tego mężczyzny.
    Jest tak spokojnie i nijako, by w odpowiednim momencie poszła iskra i zaczęła się akcja. Widać, że dobrze czujesz się w tym uniwersum i nie masz problemu z ukazaniem nam świata, który - choć fantastyczny - ma w sobie coś z rzeczywistości, a do tego wciąga.
    Masz mnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i wszystkie uwagi. Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń