- To
ty zgasiłeś światło?
-
Nie.
To był trzeci tydzień, odkąd
mieszkaliśmy w nowym domu, a już któryś raz z kolei wystąpiły usterki związane
z prądem. Lucas zdradzał już powoli oznaki poirytowania. Ja również nie byłam
zadowolona.
- Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie
wezwać profesjonalną firmę. Ciągle próbuję to naprawić, ale nic z tego –
oznajmił.
Zgodziłam się z nim, potakując głową.
Dom nie wydawał się stary, ale został przeceniony w dniu, w którym go
kupowaliśmy na licytacji. Może to w tym należało szukać przyczyny wszystkich
dotychczasowych problemów i usterek. Drobny remont nie stanowiłby dla nas problemu,
ale nie mogliśmy sobie teraz pozwolić na następną przeprowadzkę. Zresztą, nie
zamierzałam się stąd przenosić.
Była późna jesień, a na zewnątrz szalał wiatr.
Pozamykaliśmy wszystkie okna, po czym zapaliliśmy świece w całym domu, w którym
mieszkaliśmy jedynie my, we dwoje. Mieszkanie wydawało się trochę puste, ale
nie chcieliśmy mieć ani dzieci, ani znajomych czy nawet rodziny. Całkowicie
zerwaliśmy z tym, co miałoby związek z przeszłością, a nie myśleliśmy też o
budowaniu przyszłości. Wszystko powinno się zaczynać i kończyć na naszej
wiecznej teraźniejszości…
Lucas usiadł przed komputerem i zaczął szukać informacji
na temat jakichś firm elektrycznych. Kiedy już coś znalazł, zajął się sobą,
zatapiając się w cyfrowym świecie Internetu. Przeglądał, co tylko się dało:
pocztę, portale społecznościowe, oferty zakupów, nowinki technologiczne…
Ja tymczasem poszłam
spać. Sen nie przychodził zbyt szybko. Przez długi czas leżałam nieruchomo,
wsłuchując się w wycie i świst wiatru. W końcu zaczęłam się wpatrywać w płomień
świecy znajdującej się na stoliku niedaleko łóżka. Patrzyłam na bijące od niej
światło jak zahipnotyzowana, chcąc skupić się na czymś konkretnym. Wolałam nie
myśleć, bo o tej porze często pojawiały się u mnie koszmary z przeszłości.
Jednak po paru chwilach na moich oczach płomień świecy zaczął się nienaturalnie
wydłużać. Chwiał się na różne strony, potem okręcał się dokoła własnej osi,
dosłownie tańczył. Wydawało mi się, że bawi się radośnie, więc aż sama
zaśmiałam się do siebie. Tak, płomień autentycznie śmiał się, a ja razem z nim.
Z czasem jednak śmiech płomienia przeszedł w zawodzenie i płacz. Z lękiem
popatrzyłam na świecę, a mina momentalnie mi zrzedła. Natrętne głosy z
przeszłości powróciły. Nie mogłam już tego znieść. Rzuciłam świecą o ścianę,
która się zapaliła.
Następnego
dnia zapytałam strażaków, czy już wszystko w porządku i czy Lucas przeżył
pożar. Tak bardzo miałam ochotę go teraz przytulić. Bałam się być sama. Może
gdyby do mnie przyszedł, gdy próbowałam zasnąć, byłoby inaczej. Zdziwiłam się,
kiedy strażak dziwnie na mnie spojrzał.
- Proszę pani, nikt więcej tutaj nie
mieszka…
- Jak to? Przecież wiem, z kim mieszkam!
Proszę ze mnie nie robić wariatki! Lucas na pewno musiał gdzieś wyjść…
Mężczyzna, nieco zmieszany, pożegnał się
i poszedł. Wróciłam do domu i zaczęłam rozpaczliwie szukać Lucasa. Przeszukałam
wszystkie pokoje, wołając jego imię. Nigdzie jednak nie znalazłam ani jego
samego, ani żadnych męskich ubrań, akcesoriów, rzeczy, komputera. Po chwili
usiadłam na fotelu. Zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Przecież
wszyscy już dawno nie żyli! Sama nie wiem, czemu ożywiłam Lucasa… To na pewno
przez to światło. Muszę wreszcie zadzwonić do tej firmy, żeby naprawili prąd.
- Tak, to trzeba zrobić w pierwszej
kolejności – stwierdziłam na głos – Naprawić usterkę.
Jeanne_Proust
OdpowiedzUsuń"Wolałam nie myśleć, bo o tej porze często pojawiały się u mnie koszmary z przeszłości." Hm. Czepliwa dzisiaj jestem ;) Oczywiście wszystko, co piszę, trkatuj z przymrużeniem oka, jako zwykłe sugestie, jeśli nie chodzi o typowy zwykły błąd/literówkę. Ot, dzielę się spostrzeżeniami (funkcja 'beta' mi się włącza ;D ale to nie moja wina, tak mnie skrzywili! ;P). No, to o co mi tu chodzi? Wcześniej bohaterka próbuje sie skupic na czyms konkretnym, teraz stara sie nie myslec. Domyślam się, że chodzi jej o to, by skupić się na czymś innym, zanim jej mysli zaczną oscylować wokół jakiś niebezpiecznych dla jej spokoju ducha tematów, ale no własnie - tylko się domyślam. Wskazówka z koszmarami jest cenna, ale też bym to w lekko inne słowa ubrała niż 'o tej porze pojawiały się u mnie koszmary z przeszłości". Bo czy chodzi o to, że kiedy w poznych nocnych godzinach nie mogła spac, wracała myślami do wydarzen z przeszlosci, czy chodzi o realne koszmary, sny? Mylące jest to 'pojawiały się". Bo tradycyjnie koszmary 'mamy', koszmary sie 'snią', a to 'pojawianie sie' daje do myslenia. Jesli o to chodzilo, zeby czytelnik sie zastanawial, to OK. Ale jesli niepotrzebnie taka trzpiotka jak ja sie nad tym rozwodzi, to niedobrze, ze dalam sobie zaprzatnac uwage falszywm tropem ;) Mam nadzieje ze z tej mojej gadaniny da sie cos zrozumiec ;)
Ło, ściana się zapaliła? Nie znam sie na budownictwie, są tak łatwopalne materiały? Serio pytam, bo nie wiem ;)
Długo nasza bohaterka wytrzymała, ze dopiero nastepnego dnia pytała, czy Lucas przeżył! Ale powiem Ci, że dałam się zaskoczyć, z tym że Lucas... Właściwie, nie podajesz konkretnej odpowiedzi i trzeba sie zastanawiać, trzeba. Czy był duchem czy bohaterka miała urojenia? Dobrze, lubię się zastanawiać. Szkoda, że tak szybko się skończyło! Że nic więcej się nie dowiemy. Z drugiej strony, aura tajemnicy nadaje tekstowi magnetyzmu. Jakby nie patrzeć, zawsze ciekawi nas bardziej to, co do konca nie jest wyjaśnione, bo jeśli wiemy juz wszystko, kawa na ławę, to wyobraznia nie ma pola do popisu, nie?
Czyta się Cb bardzo przyjemnie. Lekko. Lubię! Naprawdę jestem strasznie ciekawa, co za historie nam jeszcze opowiesz.
Dzięki za komentarz :).
UsuńZ tym myśleniem bądź też nie myśleniem chodziło mi o to, że główna bohaterka nie chciała myśleć o niczym, bo mogłoby ją to zaprowadzić do nieprzyjemnych myśli ( trochę powtórzeń trafiło mi się w tym zdaniu, ale już trudno). Wolała wobec tego zająć się patrzeniem na płomień, który był takim jakby punktem wyróżniającym się w ciemności :). Właściwie można by to faktycznie jakoś szerzej opisać...
Jeśli chodzi o "koszmary z przeszłości", to zabieg z takim ujęciem jest celowy. U bohaterki granica pomiędzy snem a urojeniem wydaje się bardzo płynna, a fakt, że przez cały czas nie znamy przeszłości głównej postaci ma wprowadzać atmosferę grozy i tajemniczości. Przez to też czytelnik może się nad tym zastanawiać i tworzyć różne wersje wydarzeń.
Koszmary bohaterki "pojawiały się", ponieważ miały miejsce w miarę regularnie, kiedy robiło się ciemno. Nie musiały to być koniecznie sny, ale też np. wspomnienia, które ją nawiedzały lub urojenia. Sama bohaterka nie zawsze jest świadoma tego, co się z nią dzieje, a że narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, czytelnikowi również może się to mylić ;).
Może z tą ścianą rzeczywiście przesadziłam :D, ale jeśli byłyby tam jakieś elementy drewniane, to oczywiście mogłaby się zapalić.
Jeanne_Proust
Aha ;) No rozumiem, rozumiem teraz, że w sumie dobrze kombinowałam z tymi koszmarami, że nie chodziło o ich tradycyjną formę do końca, zasygnalizowałaś, a ja się upewniłam, czy w dobra strone biegna moje mysli. oj bo ja lubie soie podyskutowac, a teraz mam stale łacze, wiec ;P :*
OdpowiedzUsuńNo tak, drewno prędzej, chociaż też od samego rzutu świeczką myślę, że szanse powodzenia są... no trzeba miec pecha ;D zakładając, że pęd powietrza jej nie zgasi na dodatek ;D ale swieczka tez byla ewidentnie podejrzana, nawiedzona rzekłabym nawet, wiec w sumie wszystko jest mozliwe ;)
Myślę teraz o rzuceniu świecą o ścianę w ramach eksperymentu :D W wyobraźni widzę lecącą świecę, która gaśnie i plamę wosku na ścianie i podłodze. Myślę o kropelkach wosku zastygających na dłoni, bo każdy, kto brał kiedyś świecę do ręki, wie jak boli ten cholerny wosk na dłoni, gdy tylko trochę ruszy się świeczką. Podoba mi się cały obrazek, taka senność i oniryzm tego tekstu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, lubię takie klimaty :).
UsuńSprawa ze świeczką została już ustalona ;).
Jeanne_Proust
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z zaczęciem od ustalonego z góry dialogu :D propsuję.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się motyw z tą świecą. Fajne wyobrażenie, że tańczy się i śmieje, a potem zawodzi!
Zaskakujące z tym nieżyjącym Lucasem :o o matko. Tylko uważam, że trochę za szybko rozpędzona akcja! Można było troszkę jeszcze opisów dodać. Ale mnie i tak się podoba, bo jak na tą krótkość to... jest genialnie.
Bardzo fajny początek. Od razu kawa na ławę, od czego się płynnie rozwinęła akcja. :) Nie powiem, bo chciałabym więcej dowiedzieć się na temat przeszłości bohaterki, bo zaczęłaś wątek, ale można się tylko domyślać, co nie jest wadą, ale wielką zaletą ! Oczywiście za imię Lucas masz plusa, bo fest lubię to imię :D Jedyne co tu można było jeszcze dodać, to co się stało z bohaterką, kiedy zapaliłą się ściana, ale w sumie mozna się domyślić, ze spanikowała i może zemdlała, czy cuś :D ale i tak jak tak dobre przekazanie treści :D
OdpowiedzUsuńOooo, a ja jestem bardzo ciekawa dlaczego zginęli i jacy wszyscy. Początek był lightowy i myślałam, że to historyjka o małżeństwie w nawiedzonym domu. Zaskoczyłaś mnie. Krótko, ale przyjemnie się czytało.
OdpowiedzUsuńTeż dałam się złapać na myśl o małżeństwie w nawiedzonym domu. Szybko zaczęłam zadawać pytania o ich przeszłość, ten chłód pomiędzy nimi i przyczyny trzymania się teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńSam pożar dość mętny, nie dajesz żadnej wskazówki, by uwierzyć, że od jednej świecy zapłonęła ściana, ale to możemy pominąć.
Końcówka zaskakuje, ale mam wrażenie, że jest trochę "bez smaku". Może to kwestia narracji, ale prócz zaskoczenia nie wywołała u mnie dodatkowych reakcji.
Pozdrawiam
Ciekawy tekst. Końcówka mnie zaskoczyła. Tak jak innym spodobał mi się motyw świecy - jestem ciekawa, czy ściana faktycznie zapaliłaby się, gdybym rzuciła w nią świecą właśnie. :D
OdpowiedzUsuń