Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 25 września 2016

[6] Osiem monet ~ Laurie



Osiem monet

Ten tydzień był trudny. Temat jest świetny, choć zrobiłam to po swojemu. Czy raczej próbowałam, bo niestety brakło mi czasu na dopracowanie całości, co odbiło się szczególnie na końcówce. Gdy znajdę trochę czasu, z pewnością poprawię całość i pewnie wyląduje w Wolnej Strefie. Dziś jednak mogę przedstawić Wam tylko ten zarys.

Bycie uczniem legendarnego Anioła Lucyfera nie było proste. Alexis nie znosiła swej mistrzyni od momentu, gdy tylko ją ujrzała. Nie miała ochoty słuchać kogoś, kto nie przeżył tego co ona. Wszyscy dookoła byli tak samo głupi i fałszywi. Dbali tylko o siebie, a Vivian Walker była najgorszą suką, jaką Alexis miała okazję poznać. Już pierwsze spotkanie z tą kobietą utwierdziło ją, że ma do czynienia z kimś, kto nigdy nie okaże jej cienia współczucia, prędzej zaciągnie do piekieł, śmiejąc się jak opętana.
Minął rok, odkąd Alexis dołączyła do drużyny Vivian jako uczennica kobiety. Już nie wiedziała, czy dobrze postąpiła, wybierając życie u boku Walker. Z jednej strony widziała potęgę i zorganizowanie, z drugiej przeklinała mistrzynię gorzej niż jakiekolwiek dusze piekielne. Ta kobieta sama była diablicą, którą bawiły demony uczennicy. Tak układała rozkład szkolenia, aby jak najbardziej zadrwić z Alexis. Uwielbiała ją dręczyć na wszelkie sposoby. I nikt nie mógł jej powstrzymać – każdy mistrz mógł dowolnie układać plan treningu podopiecznego i Rada się w to nie mieszała, dopóki wszystkie nauki Cieni były w tym zawarte.
To był kolejny durny wymysł Vivian, który nijak miał się do szkolenia. Chyba brakowało jej rozrywki i zamiast nauczyć Alexis czegoś pożytecznego, próbuje z niej drwić.
– Zadanie jest proste. Masz przeżyć trzy dni na własną rękę – wyjaśniła Vivian. – Do dyspozycji będziesz miała tylko jedną rzecz. Możesz wybrać: szminkę, osiem monet o różnych nominałach, bądź kartę biznesową. Nikt z nas ci nie pomoże, a musisz zadbać o to, by mieć, gdzie spać i co jeść. Oczywiście możesz zrezygnować wcześniej, ale to wiąże się z karą. Jakieś wątpliwości?
– Nie, mistrzyni – mruknęła dziewczyna.
– Doskonale. Co wybierasz?
Alexis przyjrzała się wszystkim przedmiotom ze stolika, rozważając ich użyteczność. Szminka z pewnością była odniesieniem do przeszłości, na którą dziewczyna nadal reagowała dość alergicznie. Posiadanie karty biznesowej u tak młodej osoby mogło być podejrzane, do tego wątpiła w jej użyteczność. Pozostawały tylko pieniądze. Co prawda to pewnie śmiesznie mała kwota, ale przetrwanie trzech dni nie powinno być takie trudne.
– Osiem monet.
– To twoja ostateczna decyzja?
– Tak, mistrzyni.
– Dobrze.
Przesunęła po blacie woreczek z pieniędzmi. Alexis wysypała monety, by je przeliczyć.
– Osiem osiemdziesiąt siedem? – skrzywiła się. – Mogłaś chociaż dać mi euro.
– Mam tylko dwie momenty euro – uśmiechnęła się Vivian. – Jeśli się upierasz, mogę je wymienić, ale na dowolnie przeze mnie wybrane.
Alexis zawahała się, ale drwina w oczach Walker sprawiła, że się nie wycofała.
– Wymień – zażądała.
Vivian spełniła życzenie uczennicy, po czym oddała jej woreczek. Ta, widząc kwotę, jaką teraz miała do dyspozycji, zatrzęsła się ze złości.
– Dwa eurocenty?! – wrzasnęła. – Dwa złote na trzy dni?!
– To była twoja decyzja, Alexis – odparła spokojnie Vivian. – Czasami jest ona błędna i musimy sprostać konsekwencjom.
– To tylko kolejna drwina, którą ubierasz w mądre słowa.
– Jeśli nie wykonasz zadania, czeka cię kara – powiedziała stanowczo Vivian. – I nie zapominaj się, uczennico. Póki co, to ja wydaję rozkazy, a ty je wykonujesz. I jeszcze długo się to nie zmieni. Przygotuj się do wyjścia. Kristos odwiezie cię do punktu, w którym zaczyna się twoje zadanie.
Alexis trzasnęła za sobą każdą parą drzwi, jaka stanęła jej na drodze. Nie miała wyboru, musiała słuchać tej wariatki, chociaż to do niczego nie prowadziło. Niby czego ją nauczą trzy dni przeżyte za niecałe dwa złote? Miała być Cieniem, a jedyne, co robi, to uczy się formuł na pamięć, daje się poniewierać podwładnym Vivian i słucha drwin kobiety. To jej nie zamieni w wojownika skutecznego w walce z demonami. To tylko strata czasu.
Przebrała się w wygodne ciuchy, pod koszulą ukryła nóż, brązowe włosy związała w koński ogon. Nie wzięła ze sobą niczego więcej, skoro miała polegać jedynie na ośmiu monetach. Nie miała pojęcia, jak ma to zrobić, ale coś wymyśli. Nie da Vivian tej satysfakcji i nie przegra.
– Nóż – odezwała się Walker, nie patrząc na nią.
– Jaki nóż?
– Wyciągnij go i nie udawaj głupiej.
– Nie możesz mi go zabrać – zaprotestowała Alexis. – Sama mówiłaś, że Cień nie może wychodzić na misje nieuzbrojony.
– No właśnie, na misje, a ty nie idziesz walczyć z wrogiem. Nie będzie ci potrzebny. Jedyne, co masz użyć, to osiem monet. Tak wybrałaś.
– Suka – syknęła Alexis.
Mimo to odłożyła nóż. Wiedziała, że Vivian odebrałaby go siłą, skoro postanowiła wysyłać uczennicę zupełnie bezbronną.
– No to widzimy się za trzy dni, Alexis. Powodzenia.
Kristos skinął na dziewczynę, by poszła z nim. Vivian za to nawet nie podniosła głowy znad studiowanych dokumentów. Wydawało się, że nie interesuje jej los uczennicy albo oczekuje, że za chwilę wróci z podkulonym ogonem. Nie wątpiła zresztą, że Kristos dorzuci swoje trzy grosze do sprawy w ramach rozrywki, a potrafił przestraszyć samymi słowami. Za to Alexis nie darzyła go sympatią.
– Corrie, masz ich na wizji? – zapytała.
– Jasne, szefowo. Małą już oznaczyłem, więc się nie zgubi, jeśli nie wymyśli czegoś naprawdę głupiego – odparł jednooki.
– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – zapytał Eric. – Rzucasz ją na głęboką wodę, nic nie mówiąc.
– Świat nie będzie się z nią pieprzyć – odpowiedziała. – Niech się nauczy radzić sobie sama, bo nie może być wiecznie małą dziewczynką, która nic nie zrobi sama.
– A jeśli...? – zaczął Szary.
– Na to liczę.
– Jesteś straszną kobietą, szefowo.
– Ale wierzę w Alexis – uśmiechnęła się krzywo.

Podróż nie trwała zbyt długo. Kristos zawiózł Alexis do jednej z mniej bezpiecznych dzielnic Krakowa. Dookoła było dość ciemno, nie wszystkie latarnie działały, w pobliżu słychać było jakąś bandę. To nie było miejsce dla piętnastolatki, nie powinna się tu znaleźć. Kristos jednak w ogóle się tym nie przejął. Miał ją tu tylko przywieźć, reszta go nie obchodziła.
– To tutaj. Za trzy dni ktoś cię odbierze o tej porze – poinformował Alexis. – O ile dasz radę.
Dziewczyna prychnęła. Czasami zastanawiała się, kto jest gorszy: on czy jednak Vivian. Oboje mieli kiepski charakter i uwielbiali znęcać się nad innymi. Brunet wciąż docinał Szaremu z byle powodu, a nawet bez niego. Chyba to pieklenie się Włocha dawało mu satysfakcję. Oboje byli nienormalni.
– Mogę ci jednak pomóc – dodał.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem i podejrzliwością. Nie wiedziała, co mężczyzna kombinuje.
– Przecież mistrzyni wam zabroniła.
– Czego szefowa nie zobaczy, to jej nie zaboli – wzruszył ramionami. – Mam dość komfortowe mieszkanie z wygodnym łóżkiem – uśmiechnął się sugestywnie.
Alexis spurpurowiała ze złości, ale powstrzymała się przed spoliczkowaniem mężczyzny. I tak by na to nie pozwolił, a wolała nie dawać mu powodu do kontaktu fizycznego.
– Po moim trupie – syknęła.
Wysiadła z samochodu i trzasnęła drzwiami, dając upust złości. Mimo to usłyszała wybuch jego drwiącego śmiechu. Pewnie nawet nie konsultował tego z Vivian, ale sam wymyślił, żeby ją trochę podręczyć. To do niego pasowało. Nigdy nie grał według zasad. Cholerny drań.
Gdy Kristos odjechał, została sama wśród ciemności nocy. Postanowiła, że nie da się tak łatwo i przetrwa te trzy dni, choćby miała chodzić głodna i spać w parku na ławce. Vivian nie dostanie tej satysfakcji i kolejnego powodu do kpin. Prędzej Alexis umrze.
Nie minęło nawet pięć minut, a z nieba spadły pierwsze krople deszczu, szybko zamieniając się w potężną ulewę. Alexis przemokła w ciągu kilku sekund.
– Pięknie, kurwa – warknęła pod nosem. – Zajebiście śmieszne, mistrzyni. No normalnie boki zrywać.
Nie miała wątpliwości, że Vivian wiedziała o zmianie pogody i stąd wybór terminu „zadania”. Przecież nie mogła ułatwić jej tego, bo nie byłoby to tak zabawne. Od początku tak to wyglądało i Alexis nie łudziła się, że kiedykolwiek będzie lepiej. Vivian nigdy nie będzie porządną mistrzynią.
Nie stała dłużej na deszczu, ale pobiegła w stronę opuszczonego budynku, który stał w pobliżu, a zwykle był miejscówką dla okolicznych chuliganów. Z pewnością nie będą zadowoleni z gościa, lecz Alexis nie zamierzała dać się przyłapać. W ciągu roku szkolenia u Vivian nauczyła się świetnie ukrywać swoją obecność, choć nie było to łatwe, gdy było się przemoczonym i zmarzniętym. Te dwa odczucia teraz zdominowały jej myśli, choć nadal pomstowała na swoją mistrzynię. O tej porze mogła tylko oczekiwać kłopotów.
Przez kilka chwil krążyła po budynku, by znaleźć odpowiednie schronienie na tę noc. Nie dostała innych wytycznych prócz tego, by przetrwać. Mogła, więc zrobić to w taki sposób, w jaki chciała, bądź była w danej chwili w stanie.
Nie była tu sama, ale ominęła grupę pijanych nastolatków, nie wzbudzając ich zainteresowania. Znalazła sobie kryjówkę i otoczyła ją odpowiednimi pieczęciami. Może nie spodziewała się ataku jakiegoś nocnego stwora, ale Vivian tyle razy tłukła jej to do głowy, że robiła to już automatycznie. Ognia nie miała czym rozpalić, więc musiała siedzieć w przemoczonym ubraniu. Nie powinna się rozchorować, ale nie było to miłe uczucie.
Do rana nic się nie działo. Może nie był to szczyt marzeń, ale dało się wytrzymać. Nawet pozwoliła sobie na krótką drzemkę, żeby zregenerować siły. Problem pojawił się, kiedy zrobiła się głodna. Do pewnego momentu mogła ignorować to uczucie, ale w końcu stało się zbyt irytujące. W kieszeni miała niecałe dwa złote. To trochę mało, żeby właściwie rozplanować na trzy dni. Mogła nie dać się nabrać na wymianę monet, ale teraz to bez znaczenia. Musi sobie poradzić.
Weszła do najbliższego spożywczaka, z półki ściągnęła butelkę najtańszej wody mineralnej, do tego dwie bułki, a po drodze do kasy zgarnęła do kieszeni dwa czekoladowe batony. Zapłaciła za dwie pierwsze rzeczy i wyszła. Nie czuła wyrzutów sumienia, coś musiała jeść, a właśnie pozbyła się większości pieniędzy. Potrzebowała pomysłu.
Nie wiedziała też, co ze sobą zrobić przez cały dzień. Dawno zapomniała, co znaczy wolne. Vivian nie dawała jej chwili wytchnienia, wyszukując kolejne zadania do wykonania i księgi do przeczytania. Czasami zawalała ją robotą tak, że nie wiedziała, od czego zacząć. Teraz zaś coś musiała zrobić z trzema wolnymi dniami.
Na razie włóczyła się bez celu po mieście, omijając centrum. Nie było tam nic ciekawego, a mogłaby tylko niepotrzebnie wzbudzić uwagę. W końcu nieco niechlujna piętnastolatka w normalny dzień o tej porze powinna być w szkole. Pytanie o powód innego stanu rzeczy nasuwa się samo. Lepiej nie robić sobie problemów.
To nie było miłe. Alexis miała powoli dość tego stanu rzeczy, a nie minęła nawet doba. Brakowało jej normalności najprostszych czynności, o których na co dzień nie myślała. Teraz się to zmieniło i dość mocno odbijało się na jej psychice. Przecież tamten czas był podobny. Różnica była jedna – teraz mogła chodzić, gdzie chciała. Żadnych ograniczeń wolności.
Usiadła w cieniu na jakimś pustawym skwerku. Zbliżała się noc i musiała pomyśleć o jakimś noclegu. Nie chciała wracać do tego z wczoraj i ryzykować spotkanie z tamtą bandą. Gdyby miała w mieście jakiś znajomych, mogłaby u nich szukać szczęścia. Jednak życie Cienia to życie na granicy światów. Do nikogo się nie przyzwyczajali, a inni nie zwracali na nich uwagi. Tutaj miała jedynie drużynę Vivian, a oni jej nie pomogą. Zresztą tylko Kristos miał własne mieszkanie, z którego korzystał od wielkiego dzwonu. Z nim w układy tym bardziej nie chciała wchodzić. To byłoby samobójstwo.
Marzył jej się kurczak z frytkami, a w kieszeni bluzy została tylko bułka kupiona rano i trochę wody. Kradzież jedzenia nie bawiła jej, to raczej konieczność, ale i ryzyko. Jeśli ktoś ją złapie, będzie miała przechlapane.
Sięgnęła po telefon i spojrzała na numer Vivian. Chciała wracać, zjeść porządnie, wykąpać się i wyspać we własnym łóżku. Nie potrzebowała przypominania gehenny, którą przeżyła, nim dołączyła do Ligi. To już za nią. Tylko, że telefon oznaczał poddanie się i kolejną porcję drwin. Obiecała sobie, że na to nie pozwoli. Miałaby się teraz wycofać? Mowy nie ma.
– Wszystko w porządku? – usłyszała.
Podniosła głowę znad ekranu. Tuż przy niej stał mężczyzna około trzydziestoletni w stroju do biegania. Miał ładne, niebieskie oczy i czarne włosy. Obserwował Alexis z niepokojem.
– Tak – skłamała.
– Na pewno? Nie wyglądasz zbyt dobrze.
Dziewczyna zmrużyła oczy na ten przejaw troski. Nie była do tego przyzwyczajona, raczej drużyna Vivian traktowała ją dość szorstko, więc w pierwszej chwili poczuła niepokój i podejrzliwość. Dopiero później dotarło do niej, że przecież ludzie spoza ich świata uważają to za normalne. Nie ma w tym nic złego. Tylko nie uśmiechało jej się opowiadać obcemu facetowi o swoich problemach. Raz, że go nie znała, dwa, że mógłby nie uwierzyć, bo to absurdalnie brzmi. „Jestem uczennicą łowczyni demonów, która kazała mi przeżyć trzy dni z dwoma złotymi w kieszeni” – jak nic uznałby ją za wariatkę.
– Jest w porządku – uśmiechnęła się przekonywująco i wstała z ławki. – Teraz przepraszam, ale muszę iść. Ktoś na mnie czeka. Do widzenia.
Odeszła z tamtego miejsca na tyle wolno, by nie wzbudzić myśli, że ucieka. Coś ją zaniepokoiło, choć nie wiedziała co. Przy wyjściu ze skweru odwróciła się, ale mężczyzny już nie było. Najwyraźniej pobiegł dalej. Westchnęła z ulgą. Nie lubiła natarczywych ludzi.
– Mało brakowało – mruknęła.
Gdy się odwróciła, by odejść, z zaskoczeniem przyjęła obecność biegacza tuż przed nią. Nie wiedziała, kiedy się tak zjawił. Przecież teleportacja była niemożliwa dla ludzi, a demona by wyczuła.
– Może jednak pomogę? – zapytał.
Zobaczyła rękę sięgającą po nią zbyt późno, by odskoczyć. Chwyt był mocny i nieprzyjemny, nie mogła się wyrwać. Próbowała kopniaków i podstawowych ataków samoobrony, ale nic nie działało. W pobliżu nie było nikogo, kogo mogłaby prosić o pomoc. W popłochu próbowała użyć pieczęci, lecz mężczyzna był szybszy. Unieruchomił jej ręce i podstawił pod nos jakąś substancję, po której Alexis straciła przytomność.

Czuła się źle. Było jej niedobrze, bolała ją głowa. Nie do końca rozumiała, co się z nią dzieje. W pierwszej chwili myślała, że to jakiś nieśmieszny żart mistrzyni i tych oszołomów. Dopiero po kilku minutach przypomniała sobie to bzdurne zadanie przetrwania trzech dni z ośmioma monetami w kieszeni i spotkanie z biegającym brunetem. Nie rozumiała, jak to się stało. To nie było normalne, ludzie nie poruszają się tak szybko i cicho. Nawet Cienie można dostrzec, a ten mężczyzna po prostu ją zaskoczył. Nie wiedziała jak, ani dlaczego.
Powoli zaczynało do niej wracać czucie. Nie była obolała, niczego jej nie brakowało oprócz czasu – nie potrafiła określić, jak długo była nieprzytomna. Może parę minut, może godziny, a może nawet dni. Ciekawe, czy w takim przypadku mistrzyni kazałaby jej szukać? A może uznałaby, że zrobiła to złośliwie i dlatego się nie pojawiła. To byłoby bardziej prawdopodobne. Przecież Vivian nigdy nie chciała uczniów, Alexis została jej przydzielona nieco na siłę, przez co Walker nie była zbyt opiekuńcza. Może nawet przyjęłaby to z zadowoleniem.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się obudziła. Wbrew oczekiwaniom nie była to żadna piwnica, ale ładnie urządzona sypialnia z miękkim łóżkiem. W lustrzanych drzwiach szafy zobaczyła swoje odbicie, co bardzo ją zaniepokoiło. Zamiast swoich zwyczajnych ubrań miała na sobie czarną sukienkę w gotyckim stylu, do tego upięte włosy i dość mocny makijaż, co niemal ukryło jej naturalne cechy.
– Co, u diabła? – mruknęła pod nosem.
Nie czuła zmian w swoim ciele, nie była jednak pewna, czy nic się nie wydarzyło, gdy była nieprzytomna. Obawiała się prawdy, ale też nie chciała żyć w niewiedzy. Musiała zacząć działać.
Zaczęła od podniesienia się z łóżka. Materiał sukienki zaszeleścił, pod stolikiem nocnym czekały buty pasujące do stroju. Zrezygnowała z nich jednak, nie chcąc się obciążać. Już sukienka nie była zbyt wygodna, choć w głowie słyszała złośliwy głosik przypominający ton Vivian, że dobry Cień umie walczyć w każdej sytuacji.
Drzwi otworzyły się niespodziewanie i do środka wszedł brunet z uśmiechem na ustach. Dresy zamienił na granatowe dżinsy i białą koszulę. Wyglądał w nich dość dobrze, choć teraz Alexis daleka była od podziwiania jego urody.
– Obudziłaś się już – odezwał się pierwszy.
– Kim jesteś i dlaczego mnie porwałeś?
– Nie porwałem. Potrzebowałaś pomocy, a ja ci jej udzieliłem. To normalne zachowanie.
– To nie jest normalne zachowanie. Ty mnie przebrałeś? Dlaczego?
– Tak wyglądasz znacznie ładniej. Pasuje to do ciebie. Właśnie taką laleczką jesteś.
Alexis zmarszczyła brwi na to określenie. Odebrała je negatywnie, nie lubiła być tak określana, to uwłaczające. Zresztą właśnie zrozumiała, że ten facet ma coś nie tak z głową.
– Wychodzę – oświadczyła.
– Nie możesz. Laleczki mają pozostać na swych miejscach – uśmiechnął się łagodnie. – Ich zadaniem jest pięknie wyglądać.
– Pojebało cię, facet. Rój sobie bez mojej obecności.
Chciała go wyminąć, lecz chwycił ją za ramię i pociągnął z powrotem w stronę łóżka. Alexis poczuła strach dławiący gardło, w panice próbowała się wyrwać, zaczęła też krzyczeć o pomoc, choć było to irracjonalne. W pobliżu raczej nie było nikogo, kto mógłby zainterweniować. Musiała radzić sobie sama.
Udało jej się zdławić panikę, choć nie było to proste. Jednak myśl, że teraz może coś zdziałać, że nie jest bezsilna jak dawniej, pozwoliła jej się uspokoić. Zamiast wymachiwać na oślep rękami i nogami, kopnęła mężczyznę piętą w kolano. Zachwiał się, ale nie upadł. Spróbowała raz jeszcze, lecz znowu bez efektu. Chyba był nieczuły na ból, bo próba wbicia mu palców w oczy również nie dała rezultatów. Ani jedno uderzenie nie pomogło jej się oswobodzić.
Pchnął ją na łóżko i przygwoździł własnym ciężarem. Nic sobie nie robił z jej wrzasków, szamotaniny, łzy w błękitnych oczach dziewczyny sprawiły mu satysfakcję. Uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby.
Coś go oderwało od Alexis i rzuciło o najbliższą ścianę. Ta pękła z hukiem – była z dykty. Brunet przeleciał jeszcze kilka metrów, nim uderzył o ziemię. Alexis za to zobaczyła czarny płaszcz tuż przed sobą.
– Proszę, proszę. Nie trzeba było nawet trzech dni – odezwał się kobiecy głos.
– Mistrzyni – jęknęła Alexis.
– Cześć, młoda – spojrzała na nią. – Chyba potrzebujesz jeszcze treningu, skoro dałeś się tak łatwo przydybać lalkarzowi.
– Lalkarzowi?
Coś jej to mówiło. Dopiero po chwili skojarzyła, że ostatnio ta nazwa padła przy okazji jakiejś rozmowy pomiędzy ludźmi Vivian. Nie słuchała dokładnie, ale chodziło o jakąś sprawę związaną z morderstwami.
– Facet porywa młode kobiety, które wyglądają na samotne, gwałci je, a potem żywcem balsamuje, przemieniając w lalki – wyjaśniła Vivian. – Ciężko było go wypłoszyć, ale tobie się udało.
– Zrobiłaś ze mnie przynętę? I nic nie powiedziałaś?
– Jeszcze nie jesteś gotowa na test z aktorstwa, a takie doświadczenie też ci się przyda. Potem pogadamy – zwróciła spojrzenie na przeciwnika, który w końcu podniósł się z podłogi. – Lalkarzu, w imieniu Ligi Cieni skazuję cię na śmierć za dwadzieścia sześć gwałtów i morderstw. Zabić go.
Kristos i pozostali już czekali na rozkazy. Mimo to lalkarz był szybszy, przeskoczył nad Szarym i ruszył prosto na kobiety. Vivian ledwo zdążyła odepchnąć Alexis, na własny unik nie miała już czasu. Ostro zakończone szpony weszły w jej bok jak w masło. Na podłogę spadły krople krwi.
– To opętaniec.
– Mistrzyni...
Vivian uśmiechnęła się do oniemiałej Alexis, która nigdy nie podejrzewałaby Walker o takie działanie.
– Nie rób takiej miny. Co byłby ze mnie za mistrz, gdybym dała ci tak po prostu zginąć? – zapytała Vivian.
Z cholewki wysokiego buta wyciągnęła sai o różanej rękojeści i spojrzała na lalkarza.
– Ze mną się pobaw, kochasiu.
– Laleczka – zaskowytał opętaniec.
– Pauri, Dick, zabierzcie stąd Alexis.
Sama zaatakowała przeciwnika, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Bezlitośnie cięła wielokrotnie zdeformowane ciało, wiedząc, że nosicielowi już nie mogą pomóc. Było zbyt późno.
Gdy ona zajmowała uwagę opętańca, pozostali przygotowali krąg do zniszczenia demona i ciała nosiciela. Dla jednej osoby mogło to być trudne, ale we czterech dali sobie z tym dość sprawnie radę.
– Szefowo!
– Odpalaj.
Odskoczyła, gdy krąg rozbłysnął najpierw fioletem, potem neonowym różem. Opętaniec wrzasnął przeraźliwie, cały budynek zatrząsnął się w posadach, lecz wytrzymał. Opary dymu na moment przysłoniły wszystko dookoła, gdy opadły, na podłodze leżała tylko kupka popiołu.
– Po wszystkim – stwierdziła Vivian.
Kristos złapał ją pod ramię, nim osunęła się na ziemię. Alexis znalazła się tuż przy nich nadal w szoku.
– Maleństwo, możesz? – Vivian zwróciła się do Hiszpana.
– Wyjdźmy stąd najpierw – doradził Eric.
– Jasne, a ty nie patrz tak na mnie. Jestem za ciebie odpowiedzialna i nie będę stać i patrzeć, jak umierasz. Nie oczekuj tego ode mnie. Jutro porozmawiamy na temat twoich braków w treningu.
– Nie myśl, że ci podziękuję – warknęła Alexis.
– Nie oczekuję tego, ale twojego rozwoju. A teraz wracajmy.

8 komentarzy:

  1. Bardzo mocno mnie wciągnął ten tekst. Bohaterki są genialne, zarówno uczennica, jak i mistrzyni skradły moje serce. Pomysł z lalkarzem też przedni. Duże brawa ode mnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i fajnie. Chociaż niewiele zostało z trzech dni spędzonych jedynie z monetami, nie mogę powiedzieć, żebyś nie podołała tematowi, czy coś w tym stylu. Zresztą zawsze powtarzam, że temat jest do dowolnej interpretacji. Im bardziej kreatywnie, tym lepiej, a Ty zrobiłaś z tego bardzo ciekawą historię. Tym bardziej podoba mi się, że przedstawiłaś na początku Viviane w bardzo złym świetle, chociaż ją znam. Mimo wszystko nie wydaje mi się, żeby jej zachowanie wykraczało poza normy, więc była to kwestia dobrze opisanego punktu widzenia Alexis. I nawet jeśli nie jesteś do końca zadowolona z tekstu i uważasz, że nie jest do końca dopracowany, osobiście uważam, że jest niezły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdą jest, że kreacja Vivian w wersji "Łowców" jest dużo bardziej sucza niż pierwotnie, a dodatkowo wszystko przepuszczone zostało przez spojrzenie Alexis. Pod koniec przepisywania pomyślałam sobie, że można było z tego stworzyć prawdziwą grę o przetrwanie, ale było już za późno :(

      Usuń
  3. Nie zgadzam się, że wyszło źle! Co prawda tylko ty wiesz, jak to miało wyglądać pierwotnie, ale, patrząc z boku, to jest naprawdę dobre :) Nie znam Vivian aż tak dobrze, ale wiedziałam, że nie zostawi Alexis. Co prawda nie domyśliłam się, że zrobili z niej przynętę... A przynajmniej nie była to pewna myśl, bo może coś tam mi zaświtało. Temat faktycznie zinterpretowałaś po swojemu, ale bohater (bohaterka) usłyszała, że musi przeżyć trzy dni w mieście? Usłyszała. Nikt nie powiedział, że w praktyce to również muszą być trzy dni. Zresztą Łowcy spodobali mi się od pierwszego rozdziału, więc fajnie było znowu coś o nich przeczytać, bo na bloga o Vivian na razie się nie porywam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba nie moja tematyka, ale podobało mi się kilka zaskakujących momentów:). Myślałam np., że osiem monet to pewnie będzie 8 zł, a nie 2 albo to, kim jst ten lalkarz. Bardzo podobają mi się też imiona :).
    Jeanne_Proust

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia monet - Vivian wybrała po jednej z każdego nominału, co początkowo rzeczywiście dawało nieco ponad 8 złotych, ale w czasie zamiany zabrała te o najwyższej wartości, oddając ledwo 2 eurocenty.

      Usuń
    2. Aaa, w ten sposób! Bardzo fajny zabieg:-).
      Jeanne_Proust

      Usuń
  5. Łoo jest moc :D moje klimaty, jak nic. :) Bardzo mnie wciągnął tekst, najbardziej podoba mi się relacja Mistrzyni-Uczennica. Nie może być łatwo ! :) Gdy Alexis znalazła się w Krakowie, myślałam, że będzie ją ktoś z maczetą gonił, albo pierwszym pytaniem będzie "Wisła czy Cracovia?" ale to takie stereotypowe myślenie :) Fajnie, że przeniosła się do naszego ogródka, miło się czytało :) A zagranie z Lalkarzem, mega! a ile jest jeszcze takich w prawdziwym świecie? Dobrze, ze go pokonały ! I fajnie, że się Vivian pojawiłą na końcu. Podobało mi się też zdanie, ze wierzy w swoją podopieczną. :)
    Trafiony temat, fajnie rozwinięty z elementami zaskoczenia jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń