W związku z wyjazdem za granicę
napisałam tylko parę zdań, i nie mam czasu ich dokładnie sprawdzić, więc
wybaczcie mi błędy.
Zainspirowałam się trochę historią
prosiaczków z Mówcy Umarłych. Nie będę spoilerować o co chodzi tym, którzy książki
nie czytali, ale tym, którzy czytali nie chcę zostawiać niesmaku. Nieświadomie
zerżnęłam coś z tej książki, z czego zdałam sobie sprawę dopiero pod koniec
pisania. Propsy za pomysł z rozmnażaniem rasy likhamów nie należą się mi.
Pokusiłam się o umieszczenie akcji w
innym świecie, bohaterowie są wymyślonej przeze mnie rasy, nie nazywają się po
polsku, jednak ich uczucia są na pewno znajome każdemu z nas, kto stracił kogoś,
kogo kiedyś bardzo porządnie kochał.
Trzepot skrzydeł shagreeny
-
Nigdy nie myślałem, że dowiem się jak to jest uwolnić się od ciebie – powiedział
Rinael nad grobem małżonki.
- Nigdy się nie dowiesz – zaszumiały liście
okolicznych rimów w odpowiedzi.
--Wiem, Livanno. - Łza zostawiła błyszczącą smugę na
zielonym policzku mężczyzny.
-Rinael stał nad kopcem ziemi, pod który włożył zeszłego
wieczoru ziarno rimu, wraz z martwym ciałem ukochanej. Seledynowe rimy, mniej
lub bardziej wyrośnięte, otaczały go ze wszystkich stron.
Błyszczące sześciokątne liście szumiały i łopotały na wietrze opowiadając historię tej wioski. Niedaleko miejsca spoczynku Livanny stał gaik, który upamiętniał Trzecią Wojnę o Wodę. Wtedy kobiety z rasy likhamów masowo zostawały matkami, żeby populacja osady Linkutse stale się rozszerzała. Dalej stały stare, martwe, nieowocujące drzewa, z których jeszcze nie zbudowano domów.
Błyszczące sześciokątne liście szumiały i łopotały na wietrze opowiadając historię tej wioski. Niedaleko miejsca spoczynku Livanny stał gaik, który upamiętniał Trzecią Wojnę o Wodę. Wtedy kobiety z rasy likhamów masowo zostawały matkami, żeby populacja osady Linkutse stale się rozszerzała. Dalej stały stare, martwe, nieowocujące drzewa, z których jeszcze nie zbudowano domów.
-- Tak, Livanno. Spełniłem twoją prośbę. Zasadziłem w tobie
drzewo, które urodzi owoce.
-Rinael postał jeszcze chwilę nad świeżo przekopaną ziemią,
po czym odszedł do wioski, która pierścieniem otaczała Matczyny Gaj. Wsłuchiwał
się w szum liści rimów, szukając w nich perlistego śmiechu ukochanej. Miał
takie uczucie, jakby próbował przypomnieć sobie coś, o czym jeszcze przed chwilą
pamiętał. Gdy musnęła go gałązka, przypomniał sobie delikatne dłonie, pokryte
meszkiem, głaszczące jego stęsknioną dotyku głowę. Livanna była jego spokojnym
portem. Miał wrażenie, że była jedną osobą na planecie, która umiała żyć.
Pogodzona ze sobą. Zawsze pewna swoich decyzji, nawet gdy inni mówili, że nie są
najlepsze.
-Jakiś czas temu poczuła, że czas zostać matką. Pamiętał,
gdy mu o tym powiedziała.
-- Chcę mieć dzieci, Rinaelu. Poczułam to dzisiaj. Gdy
trzeci księżyc wzejdzie, moje ciało umrze, a ja przeobrażę się w młodą matkę.
Chcę, byś we mnie zasadził rima. To twoje ziarno ma owocować przez kolejne
trzysta lat.
-Nie chciał się na to zgodzić. Miał ochotę krzyczeć, zabronić
jej, związać, uprowadzić. Zamiast tego zaśpiewał jej Pieśń Zgody. To Livanna
nauczyła go, co to jest miłość. Że gdy ukochana osoba mówi: „Daj mi cały swój
majątek” to pytasz w co go zapakować. Nie pytasz po co, dlaczego, kiedy. W
innym przypadku taka miłość nie ma sensu.
Co tam majątek! Ona zabrała mu siebie. Jak nadal być dobrym, gdy
wszystko co dobre w tobie, leży zakopane w zimnym dole? Usiadł na zwalonym
drzewie leżącym nieopodal ścieżki. Oparł czoło na zielonych, omszonych rękach i
zastygł zasłuchany we własne myśli.
-Będzie ojcem. Po raz osiemnasty. Ale ten raz jest
najtrudniejszy. I będzie jego ostatnim. Przebiegła mu przez głowę myśl, żeby
wrócić, rozkopać grób i wykopać nasiono. Zemścić się na Livannie za krzywdę,
którą mu zrobiła. Zostawiła go samego. Nie zrobił przecież nic złego. Był dla
niej najlepszą wersją siebie. Widać to za mało. Nie był dość dobry.
-Szloch wstrząsnął jego ramionami. Mała shagreena przysiadła
na gałęzi drzewa, zatrzepotała skrzydłami, i zaczęła śpiewać. Nie wiedziała, że
zostało jej najwyżej kilka dni życia. Shagreeny żyją tylko tydzień, ale za to są
uderzająco piękne i bardzo ciężko je zaobserwować. Są płochliwe, a przyciąga je
tylko prawdziwy smutek. Zapatrzył się na piękne stworzenie. Zachodzące słońca
wysuszyły ślady łez.
-- Pierwszą córkę nazwę Livanna, po tobie. Dzięki temu nie
uwolnię się od ciebie przez kolejne czterysta lat. Nauczę ją tego wszystkiego,
czego ty nauczyłaś mnie. Będę ją kochać tak bezwarunkowo jak ty mnie. Będę wspierał każdą jej decyzję. Nauczę ją
ufać samej sobie. Zostanę Ojcem. Jeżeli choćby przez chwilę zobaczę echo ciebie
w oczach dziewczynki, jeżeli nauczę ją jak dobrze żyć, to da to więcej temu światu,
niż czterysta lat mojego życia.
-Rinael uśmiechnął się do swoich myśli.
-- Będzie tak, jak chciałaś, Livanno, chociaż nawet o to nie
poprosiłaś. Miałaś rację, że najwięcej uczymy się tracąc.
-Shagreena skończyła swą pieśń, zatrzepotała
przezroczystymi, mieniącymi się w różowym świetle skrzydłami i odleciała.
Nazwałabym ten tekst niezłym szkicem, bo, szczerze mówiąc, nie wiem, co do czego. Emocje tak, są odczuwalne, ale już kwestie świata przedstawionego po jednokrotnym przeczytaniu są dla mnie nieco nieczytelne. Niemniej pomysł dobry i ciekawy. Gdyby poświęcić mu trochę więcej czasu, wyszłaby perełka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trochę na początku czułam się zdezorientowana, ale prułam dalej i w miarę czytania, coraz więcej staje się jasne. Trzeba się domyślać, fakt, ale nie przeszkadza to, przynajmniej mi :) Podoba mi się zawarcie tematu :) Tekst taki nostalgiczny, trochę mi się chciało płakać, bo wyczuwalny bardzo mocno jest smutek bohatera, a ja często płaczę jak ktoś się smuci no... :) Niemniej, fajnie, że się zainspirowałaś :)
OdpowiedzUsuńNa początku nie rozumiałam, co mu było, że miał zielone policzki. Ale w końcu się wyjaśniło. Cała historia krótka, a mimo tego naprawdę dramatyczna i wciągająca, choć nie było pościgów i strzelanin. Retrospekcja gładko wprowadzona :)
OdpowiedzUsuńTrochę tak jedynie zmieniłaś słowa z tematu, ale sens został, więc nie będę się czepiać.
Aż sprawdzałam, czy to na pewno twój tekst xD Przecież tyle mówiłaś, że lubisz realizm. Może opowiadanie inspirowane, ale co z tego. Liczy się!
OdpowiedzUsuńAż mam ochotę wypisać ci tu listę pytań dlaczego, po co, jak... Aż trudno się pogodzić, że żadnych więcej informacji nie ma, ale może to dodaje nieco klimatu? Jakbyśmy się przyglądali przez krótką chwilę pewnemu tajemniczemu zjawisku. Tak jak Rinael miał okazję zobaczyć shagreenę :) Była w tym jakaś dostojność, którą zwykle kojarzę z elfami. Tutaj też bardzo pasowała :) Krótki tekst, ale jak dla mnie na duży plus.