Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 4 września 2016

Doktor Amelia ~ Tenebris



 Brak mi czasu na pisanie, na życie, na cokolwiek. Ledwo ogarniam publikowanie tekstów, więc możliwe, że te dłuższe teksty na razie pominę w czytaniu. Obiecuję do nich jednak wrócić w wolnej chwili. I pisać, chociaż tutaj. Bo na razie praca odbiera mi możliwość pisania. Tylko tutaj staram się pisać systematycznie, by świecić Wam przykładem. Ale czego się nie robi dla pieniędzy. Tekst przeczytałam raptem dwa razy, zresztą tak samo jak poprzedni. No trudno, nie czuję się jakoś winna. 
W ogóle to ten tekst bardzo kojarzy mi się z Wilczym i jej tekstem z pierwszego tygodnia. W zasadzie od razu widziałam oczami duszy hybrydę z jej opowiadania :) Enjoycie!


          Pomieszczenie bez okien – choć z klimatyzacją – wciąż było przygnębiającym miejscem pracy. Ale czego się spodziewać po podziemnym laboratorium? Tym bardziej rządowym i oczywiście stricte tajnym. W każdej sekcji prowadzono inne badania, a ściany były pancerne i dźwiękoszczelne, by poszczególne działy nie wchodziły sobie w drogę.
          W niewielkim gabinecie było tylko jedno biurko, za którym siedziała pani dr. bioinżynierii genetycznej. Blond włosy spięte miała w równego koka, szaroniebieskie oczy utkwione w odczytach na komputerze. Palce mknęły po klawiaturze, sporządzając raport dnia.
          Poprawiła zsuwające się z nosa okulary i rzuciła szybkie spojrzenie krzątającemu się obok asystentowi. Drobny chłopak, student trzeciego roku, o ciemnych włosach i piwnych oczach. Też okularnik. Ubrany w nieco za duży fartuch, ale mniejszych chwilowo nie było.
          Blondynka uśmiechnęła się pod nosem. Ten widok zawsze ją bawił. Nie wiedziała   nawet, dlaczego wzięła sobie asystenta. Sama doskonale radziła sobie z pracą, nie była ciężka. Ale urzekła ją prosta argumentacja z listu motywacyjnego, który dostała wraz ze zgłoszeniem na praktyki. W tych czasach coraz rzadziej pisało się listy motywacyjne.
  - A gdzie… to? – zapytał niepewnie, pokazując jedną z teczek. – Pani doktor… Pani Doktor? Ech… Amelio?
  - Słucham cię – uśmiechnęła się do niego promiennie, odrywając na moment od swoich zajęć – o co chodzi?
  - Znowu nie słyszała pani, co się dzieje – jęknął chłopak. – Gdzie ta teczka?
  - Trzecia szuflada w szafce po lewej – odpowiedziała automatycznie. – Nie rób takiej miny, z czasem się przyzwyczaisz, Tomciu.
  - Uch… Mówiłem, żeby mnie pani tak nie nazywała… Jestem już dorosły.
  - No to co? – Wzruszyła ramionami. – Jesteś moim asystentem.
  - To nie upoważnia pani do nadawania mi jakiś dziwnych zdrobnień…
  - Ale kiedy ja tak lubię się z tobą droczyć – odwróciła się z powrotem do komputera – a ty układaj dalej, bo nas noc zastanie.
  - Ale już jest noc…
  - Czepiasz się szczegółów, Tomciu. Przyzwyczajaj się.
          Nagle zapadła całkowita ciemność, jakby ktoś odłączył zasilanie. Może to tylko tymczasowa awaria, lecz… Awaria w takich miejscach jak to, nigdy nie wróżyła nic dobrego.
  - To ty zgasiłeś światło? – zapytała Amelia.
  - Nie.
  - No to mamy problem.
  - Jest bardzo źle? – przeraził się Tomasz.
  - Jest tragicznie! – padło w odpowiedzi. – Nie zdążyłam zapisać raportu!
  - Pani doktor! Proszę sobie nie żartować, myślałem, że naprawdę coś się stało.
  - Cóż… Tego akurat nie możemy wykluczyć… - dodała ciszej.
  - Nie rozumiem?
  - I lepiej, żeby tak zostało.
  - Może pójdę sprawdzić, o co chodzi? – zaproponował chłopak i ruszył w stronę drzwi.
  - Nie!
  - Dlaczego?
  - Zostań tutaj – rozkazała Amelia. – I tak nic nie zdziałasz, a możesz się o coś potknąć. I co ja wtedy zrobię? Jestem za ciebie odpowiedzialna.
         Tylko czy na pewno to był jedyny problem? Taką miała nadzieję, ale intuicja podpowiadała jej, że są w tarapatach. I to straszliwych. I chociaż nie miała na to dowodu, wolała nie ryzykować. Zarazem jednak starała się uniknąć paniki. Rosnący niepokój asystenta w końcu i jej by się udzielił, a rozwaga w takich sytuacjach bywała zbawienna.
  - Słyszałem jakiś szmer na korytarzu. Pewnie zaraz naprawią awarię.
  - Szmer? – zdziwiła się Amelia.
          To dziwne, bo pomieszczenia były dźwiękoszczelne i żaden hałas nie miał prawa się przedrzeć, ale nie wypowiedziała tego na głos. W tej chwili dziękowała światu za brak okien w pomieszczeniach, bo nie musiała się obawiać, że ktoś jej się przygląda.
          Sięgnęła po omacku ręką i wyciągnęła z szuflady biurka latarkę, która chociaż trochę rozrzedziła mrok. Poświeciła na asystenta, który skrzywił się straszliwie, mrużąc oczy i z pomrukiem niezadowolenia, zasłonił się rękami.
  - Pani doktor…
  - Sprawdzałam gdzie siedzisz.
  - Raczej korzystała pani z okazji, żeby się nade mną poznęcać.
  - Odsuń się od drzwi, dobrze? – powiedziała spokojnie. – Oberwiesz, jeśli ktoś tu wejdzie. Najlepiej zgarnij teczki i usiądź tam pod ścianą.
  - No dobrze – odparł niepewnie chłopak i posłusznie wypełnił polecenie. – Coś nie tak?
  - Nie, tylko… - zaczęła Amelia, ale nie zdążyła dokończyć, gdy ktoś dosłownie wyrwał drzwi z zawiasów. – Co…
          Latarka wypadła jej z dłoni i poturlała się po ziemi, rzucając światło na stojącą w przejściu kreaturę. Czerwone oczy błysnęły złowieszczo. Rozległ się nerwowy warkot. Światło najwyraźniej drażniło nieproszonego gościa, bo obnażył kły.
          Sporych gabarytów owłosiona kreatury łypała groźnie to na Amelię, to na jej asystenta, jakby rozważając, kogo zabić najpierw. I chociaż w bestii było coś… Ludzkiego. Pani doktor wątpiła, że uda jej się załatwić problem za pomocą słów. Nie odważyła się jednak poruszyć.
          Przynajmniej dopóki intruz nie zrobił tego pierwszy. Skoczył w stronę siedzącego pod ścianą chłopaka, tracąc zainteresowanie blondynką. Dopóki nie stanęła, zasłaniając go własnym ciałem. Nie, żeby się nie bała, ale poczucie obowiązku wygrało, każąc jej chronić swojego praktykanta.
  - Stój – rozkazała, patrząc bestii prosto w oczy. Teraz w pełnym świetle latarki, widziała, że ma przed sobą hybrydę człowieka i wilka. – Stój. Znaczy… Siad?
  - Tch!
          Zdawało jej się, czy bestia właśnie prychnęła. Ale to było takie ludzkie prychnięcie, jakby rozbawiła ją próba Amelii.
  - Tomciu – wyszeptała. – Na trzy, masz uciekać. Rozumiesz? – Nie uzyskała odpowiedzi, ale nie było też protestu. Miała tylko nadzieję, że jeszcze nie zemdlał. – Raz… Dwa… Trzy… Run, Forest, Run!
          Chłopak rzucił się do biegu. I chociaż był raczej lękliwy, posłusznie wypełniał jej polecenia. Bestia chyba nie spodziewała się, że naprawdę spróbują uciec, bo przez chwile wpatrywała się w otępieniu w miejsce, gdzie jeszcze kilka sekund wcześniej siedział brunet.
          Amelia wykorzystała moment zaskoczenia i wyciągnąwszy z kieszeni strzykawkę, wbiła ją w ogromną łapę bestii. Oby tylko końska dawka środków usypiających wystarczyła. Nie była pewna, co przygotować.
          Oczywiście, to nie tak, że zawsze trzymała u siebie w gabinecie takie rzeczy. Ale jakiś czas temu usłyszała plotki o tworzeniu hybryd, z których składałby się nowy oddział do walki na wojnie. W plotki nie wierzyła. Tego typu historie przewijały się od czasu do czasu, a potem ucichały.
          Jednak, gdy ostrzegł ją zaufany przyjaciel, postanowiła nie ryzykować. Nie powiedział tego otwarcie, a jedynie zasugerował kilka rzeczy. W jego oczach widziała jednak, że nie żartował. Wtedy się przygotowała. Nie ważne, jak
  - Pani doktor, szybko! – krzyknął Tomasz, wyrywając ją z otępienia.
          Zupełnie zapomniała, że powinna uciekać. Nie wiedziała na ile, ani czy w ogóle środek usypiający tutaj zadziała. Po raz ostatni spojrzała na bestię i rzuciła się do biegu. Musiała przecież wyprowadzić z podziemi swojego asystenta. Po pół godziny powinno ruszyć awaryjne zasilanie i winda znów zacznie pracować. 


Tenebris

4 komentarze:

  1. Iyaaaa, toż to moja hybryda uciekła do Cb ;D ahahah, oj, bo zrobię z Cn jakąś panią doktor nadzorującą produkcję takich kreatur ;D Jaaaa, czytało mi sie z takim napięciem i byłam ciekawa cóż to będzie, żeś hybrydy widziała i no proszę, jestem zadowolona, że takiego parta mogłam przeczytać! Nastrój, nastrój, nastrój! i "tch!" :D:D:D no naprawde sie ciesze ;D Fajnie! Chce!

    I chociaż w bestii było coś… Ludzkiego. Pani doktor wątpiła, że uda jej się załatwić problem za pomocą słów. - coś mi kropka nie pasuje po ;ludzkiego', no bo skoro zaczynasz, ze 'i chociaz bestia miala cos ludzkiego' to sie prosi o kontunuacje w tym samym zdaniu, tak sądzę.

    Ale ya, traktuje to jako swoja małą niespodziankę, bawiłam się, bawiłąm, a dla mnie w pisaniu o zabawe chodzi! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomcio i Amelia... Może patrzę trochę przez pryzmat osobistych doświadczeń, ale to branie sobie pomocnika, choć zupełnie jest on niepotrzebny, strasznie mnie wkurza. Aż mam ochotę pokibicować hybrydzie, żeby zjadła panią doktor. W ogóle rządowe, tajne laboratorium, to musi być jakaś bestia, która wyrwie się spod kontroli. Sztampowe, ale dość pozytywne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciebie zostawiłam sobie na koniec i proszę jaka niespodzianka ! :D
    Już od pierwszych zdań cieszyła mi się morda! :D Laboratoria? Tak. Młodzi asystenci? Tym bardziej ! :D Nie żebym miała jakąś słabość do tego imienia, hehe. Ale i tak mi się podobał. ! Taki nieporadny...
    Run forest mnie zabiło ! :D Ryknęłam śmiechem, aż się Tommy wystraszył xD
    Będzie coś ztego więcej? Będzie?! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po skrócie dr nie robi się kropki, gdyż jest to skrót z pierwszej i ostatniej litery słowa.
    Mam wrażenie, że czegoś zabrakło. Niemniej motyw hybrydy przypadł mi do gustu.
    A "Run, Forest, run!" jest tak kultowe, że nawet mnie nie zdziwiło jego pojawienie się w tekście.

    OdpowiedzUsuń