Matko i córko... Jakie
napisanie tego tekstu było trudne! Lubię realizm. Nie zrozumcie mnie źle, czytać
fantastykę bardzo lubię. Po prostu chcę pisać o tym, co znam - albo o czymś, co
znam z drugiej ręki. Nie znam żadnego demona. Demona biznesu, demona seksu -
tak. Ale zwyczajnych (?) demonów w otoczeniu - zero. Nie znam też nikogo, kto
by znał demona. Jak ten demon powinien gadać, co robić? Dodatkowo temat bardzo
wiele narzucał. Narzucał całą historię, za czym też nie przepadam. Chciałam
odpuścić ten tydzień, ale powiedziałam sobie: NIE! You shall not pass! Walczę!
Najwyżej polegnę i odrodzę się jako Gandalf Biały.
Tekst jest napisany na
szybko, pewnie jest w nim trochę nieporządku. Jednak dla mnie jest on bardzo
cenny, bo świadczy o zmuszeniu się do pracy. Dzięki, grupo! :)
Małym druczkiem.
-
Biorę! - oznajmiła entuzjastycznie Ewa, klaszcząc z radości.
- Proszę podpisać w tym miejscu,
a to kopia dla pani. Tutaj są spisane stany liczników, numery konta do opłat ma
pani w umowie, czynsz z góry za pół roku pani zapłaciła, oto pokwitowanie,
wszelkie naprawy, przeglądy wykonuje pan Mirek, spod trzydziestki, państwo
Karucińscy się z nim rozliczają, jego adres i numer telefonu ma pani w umowie.
- Dziękuję.
Pośrednik nieruchomości wstał z
czerwonej, stylowej sofy, gestem typowym dla posiadaczy za drogich ubrań,
strzepał niewidoczny pyłek z marynarki, i skierował się do wyjścia.
- Tutaj, proszę pani, są klucze,
taki fikuśny breloczek zawiesili poprzedni wynajmujący, mieli poczucie humoru.
W ręku trzymała pęk kluczy ze
sporym znakiem "uwaga, grozi zawaleniem". Smutny pan z biura
nieruchomości szybko się przeżegna... pożegnał, po czym opuścił mieszkanie.
Wszystko
przebiegło bardzo profesjonalnie. Biuro nieruchomości P.A.Kamera obsłużyło całą
transakcję. Jedynym drobnym mankamentem był czynsz za pół roku z góry. Ledwo
drzwi się zamknęły, Ewa wyciągnęła z kieszeni telefon.
- Anka, przyłaź, już załatwiłam
formalności, mam mieszkanie! - odłożyła telefon i zaczęła skakać po całym
pokoju. Zmęczona padła na sofę. Oddychała ciężko.
- I-o, e-o, i-o, e-o, tra ta ta
ta ta ta. - głośna seria z kałacha po intensywnym sygnale karetki pogotowia
zrzuciła dziewczynę z kanapy. Wzrokiem przeszukała przestrzeń, wyjrzała przez
okno, podeszła do wizjera. Za drzwiami stała jej przyjaciółka, Anka.
- Właź, czemu nie dzwonisz? Słyszałaś
ten hałas? - przywitała znajomą Ewa.
- Właśnie dzwonię. - powiedziała
Anka z szeroko rozszerzonymi oczami. - Posłuchaj...
Anka wcisnęła włącznik dzwonka i
po całym piętrze rozległa się ponownie znana już kanonada. Brzmiało to jakby
zamach terrorystyczny dostał ADHD i zjadł trzy kilo cukru. Ewa zatrzasnęła
drzwi. Niemiłosierne wycie rozlegało się w całym mieszkaniu, przeplatane
gustownymi seriami z karabinu maszynowego. Na szczęście za chwilę wszystko
umilkło.
Ewa zastanowiła się, po czym z
optymizmem właściwym osobom, które wydały nie swoje trzy tysiące sześćset złotych
i nie mają już odwrotu, oznajmiła:
- To się wymieni! A teraz zobacz
moje królestwo! Zobacz, jaka piękna kuchnia, tutaj nareszcie zacznę gotować. Tu
jest zlew i, patrz na to, zmywarka, szał, co nie? Tutaj mam kubki, chcesz
herbaty, kawy? Już robię. Pojutrze zrobię obiad, przyjdź koniecznie.
- Rzeczywiście, robi wrażenie. -
Anka odzyskiwała rezon, po szokującym wstępie, mieszkanie zaczynało jej się
podobać. Wizja gotującej przyjaciółki sprawiła, że zaplanowała sobie pilne
froterowanie schodów na pojutrze.
- Tutaj jest salon.
- Ta kanapa jest piękna. Co za
kolor! Tu będę spała, kiedy będę u ciebie nocować - oznajmiła, całkiem
przekonana, Anka.
- Zobacz dalej, łazienka,
prysznic, wszystko w miarę nowe i ledwo co używane. A tutaj jest sypialnia.
- Super, jakie fajne łóżko, to
biurko wygląda jak zabytek. I ciekawe rozwiązanie z tym lustrem. Niby biurko, a
jednak toaletka. - powiedziała dziewczyna, już całkiem zbita z tropu. - Kiedy
opowiadałaś o tym mieszkaniu z zachwytem, myślałam, że przesadzasz. Ale ono
jest naprawdę niesamowite. Ale sześćset złotych? To bardzo mało... Musi być
jakiś haczyk.
- Też tak myślę, ale co by to
musiało być, żebym nie wytrzymałą pół roku?
- Sąsiad, który majsterkuje! -
dziewczyny zrobiły sobie herbatę, i siadły na sofie przy stoliku kawowym.
- Co mi to przeszkadza, skoro
pracuję od rana do wieczora, albo imprezuję?
- Upierdliwy sąsiad, który będzie
dzwonił na policję, jeżeli będzie u ciebie głośniej.
- Pośrednik wspominał mi, że
sypialnia ma położone dodatkowe wygłuszenie, bo właściciel lubił słuchać głośno
muzyki. Po prostu będę imprezować w sypialni. - Po czym dodała. - Z resztą
przypomnij sobie mój dzwonek, jeżeli zadzwoni to najprawdopodobniej ucieknie.
- Imprezujący studenci? - bez
przekonania rzuciła Anna.
- Nie żartuj, takich sąsiadów to
ja bym chciała.
- To na pewno tu straszy.
- Nie wierzę w duchy - odparła
niepewnie Ewa. - Z resztą po mieszkaniu z moją matką, nic straszniejszego nie
może mi się przydarzyć. No właśnie. Matka przyjedzie jutro o dziesiątej z tatą
i moimi rzeczami. Już się nie mogę doczekać jej arcyprzyjemnych uwag na temat
tego lokum. Najchętniej zamknęłabym dom i udawała, że zamek się zepsuł.
- No to lepiej pomyśl o
duchach... Zimny dotyk martwego palca na policzku, wrażenie czyjejś obecności.
- kontynuowała Anna ze śmiechem, ucięła dopiero widząc, że twarz przyjaciółki
lekko zielenieje.
- Przestań, do cholery.
- I tak muszę już iść. Pa,
kochana, tylko na noc otwórz okno, żeby nie było ci zbyt... duszno!
***
Na
zewnątrz zapadał wczesny, jesienny wieczór. Latarnie rozświetlały granatowy
mrok. Cienie miękko otulały mieszkanie Ewy. Nowa lokatorka z namaszczeniem rozłożyła
na półkach kilka ubrań, dwie książki, kosmetyki, parę drobiazgów. Kremowe, świeżo
wymalowane ściany, dodawały mieszkaniu elegancji i podkreślały ciemny brąz
prostych, drewnianych mebli. Jedynym wyjątkiem było wielkie biurko w sypialni,
które miało jasnobrązowy kolor i wyraźne ślady używania. Ewa usiadła na
wygodnym fotelu, spojrzała na odbicie w lustrze. Tafla była stara, tak jak
biurko, i lekko odkształcała odbitą twarz dziewczyny.
- Jutro rozłożę tutaj zeszyty i
przyborniki. - powiedziała do siebie. Jej głos zabrzmiał dziwnie w pustym
pomieszczeniu. Było ciepło, było cicho. Po mieszkaniu w głośnym domu rodzinnym,
kojąca cisza, podkręcona lekko bzyczeniem przejeżdżających obok bloku
samochodów, brzmiała jak najpiękniejsza muzyka.
Ewa
przeniosła się do łóżka, w którym czekała wyprana w domu, pachnąca znajomym płynem
do płukania i wysuszona na podwórku, pościel. Ewa zasnęła prawie natychmiast,
wyczerpana pełnym wrażeń dniem. Jakby położyła się w bagnie, i sen zagarnął ją
nie pytając nikogo o zgodę.
Śnił
jej się dom rodzinny. Wszyscy siedzieli przy stole. Tata pił herbatę i czytał
gazetę. Pięć sióstr gadało jedna przez drugą. Mama podawała jajka na twardo i
parówki. Siostry pukały w jajka, a z nich zaczęły wykluwać się kurczaki.
Kurczaki biegały po stole i ostrymi pazurami drapały po drewnianym blacie.
- Szrrru, szruu, szruu. - Próbowała
je wyłapać, ale one wciąż uciążliwie rysowały blat stołu.
Wtedy obudziła się. Otworzyła
oczy. Żadnych sióstr. Jaka ulga! Jest u siebie. Jest dorosła. Ma własne
mieszkanie. Po powrocie ze studiów do rodzinnego miasta, zajmowała pokój z młodszymi
siostrami i odcisnęło się to na jej psychice palącym śladem. Można by ten ślad
porównać do odcisku odnóża Balroga skaczącego radośnie po lodowisku. Mieszkanie
w okazyjnej cenie w Toruniu, to był uśmiech od losu. Oczywiście, że mama będzie
pokazywać rogi, bo przecież to ona pożyczyła pieniądze na kaucję i czynsz z
góry, kosztem wymarzonych wakacji. Rozmyślając, zauważyła, że szuranie, które
jej się śniło, nie ustało wraz z obudzeniem. Teraz przeszło jakby w chrapanie.
Usiadła z impetem na łóżku i rozejrzała się po mieszkaniu, wzrok zdążył
przyzwyczaić się do ciemności.
- Szczury! - pomyślała i zamarła.
- Kurwa kurwa kurwa. Szczury! To był haczyk tego mieszkania.
Blady strach zrosił jej czoło
potem.
- I co teraz? - zastanowiła się w
panice. - Muszę zabić tego szczura. Albo ja, albo on.
Ewa zastanowiła się, jaką broń ma
w asortymencie. Zauważyła leżące na fotelu palto. Plan wyglądał następująco:
chwyci palto w ręce, i jakby co rzuci je na szczura, biegnąc do włącznika światła.
Wtedy, kiedy ręce zatopiły się we włochaty kołnierz, jakieś synapsy zwarły się
Ewie w mózgu, i dotarło do niej, że palto we wrześniu w wynajmowanym domu to
jakby to ująć... spore nadużycie interpretacyjne.
- Aaaaa, morderca, zboczeniec,
bezdomny, gwałcą, ratuuuunku! - wrzasnęła na jednym oddechu.
Palto odwróciło się, i zobaczyła
dwa skrzące w mroku światełka.
- Kogo gwałcą? - zapytało palto
ziewając. - Jaki bezdomny? Co robi bezdomny w naszym mieszkaniu? Nie zamknęłaś
drzwi?
Ewa, zbita z tropu, wciśnięta w ścianę,
wpatrywała się w dwa świetliki, które musiały być oczami nieznajomego.
- Jak to, naszym? To jest moje
mieszkanie, a ty jesteś intruzem!
- Zaiste? - odpowiedziało palto.
- A czytałaś umowę najmu?
- No oczywiście, że nie. To
standardowa umowa. - zacytowała pośrednika Ewa, ale mina rzedła jej co raz
bardziej.
- Aurevoir.
- No ja myślę, że arewułar. Do
widzenia, ślepa Gienia. - odzyskała animusz Ewa.
- Aurevoir. To moje imię. -
odpowiedziało powoli palto, zbliżając się do dziewczyny. - Ale możesz do mnie mówić Andrzej.
- Jestem Ewa. - u dziewczyny
zadział odruch bezwarunkowy, i potrząsnęła wyciągniętą przez Andrzeja... na
potrzeby opisu sytuacji, załóżmy, że ręką.
Ewa wyrwała swoją dłoń z
serdecznego uścisku i dwoma susami dobiegła do włącznika światła, pstryknęła, a
jej oczom ukazało się coś między futrem babci a komodą pod telewizor z PRLu.
Gdyby nosorożec-miniaturka spoufalił się z krwistoczerwonym mamutem ze świecącymi
oczami, to tak mogłoby wyglądać nieszczęśliwe potomstwo.
- Dziwne imię, jak na palto. -
rzuciła Ewa.
- Jestem demonem. Oszczędzę ci
mojej łzawej historii, ale uwierz, że mieszkanie jest ze mną w pakiecie.
- Zaraz zobaczymy. - Ewa odszukała
umowę, i rzeczywiście, za niebieską zakładką, widniało następujące zdanie, napisane małym druczkiem:
"W domu zamieszkuje demon z
pradawnej linii ubożąt, żyjący na tych terenach na długo przed ludźmi. Jest
niegroźny, wręcz pożyteczny. Proszę dostarczać mu żywe kurczaki, albo krew w słoiku,
inaczej dostarczy je sobie sam, zwłaszcza w czwartek. Nie straszyć, nie wyganiać.
Polubić. Zapewnia dostatek. Działa jak podręczny budziko-przypominacz."
Mogłaby przysiąc, że przeczytała...
no dobra... że przejrzała pobieżnie całą umowę, i nie zauważyła tego zdania.
Musiało, zupełnym przypadkiem, schować się za zakładką.
- Ej, Arewułar, a po cholerę ci
ta krew? Nie wystarczy ci sok pomidorowy?
- W ten demoniczny sposób, będę
się z tobą komunikować. - głębokim głosem odparł demon. - A teraz czas do łóżka.
Już, już.
To była ostatnia rzecz, jaką
zapamiętała dziewczyna.
***
Zerwała
się z pościeli obudzona wyciem syreny i serią z kałasznikowa.
- Rodzice... - westchnęła zaspana
zerkając na zegarek. Po czym przed oczami przeleciały jej zdarzenia ostatniej
nocy. Palto o imieniu Andrzej vel Arewułar. Martwe kurczaki. Ubożę.
Komunikacja.
Wygłuszona sypialnia nie spełniła
swojej funkcji. Może dlatego, że drzwi były otwarte na oścież?
- Już biegnę! - krzyknęła Ewa wkładając
na siebie ubrania w ekspresowym tempie, bojąc się o powtórkę dźwięku dzwonka.
Zauważyła, że naczynia po wczorajszej herbacie i kolacji są posprzątane,
rozrzucone ubrania zostały złożone w równą kostkę, zasłony odsłonięte.
- Dzięki, Andrzej. - mruknęła pod
nosem, otwierając drzwi.
- No nareszcie, ile można czekać
- powiedziała mama, wchodząc taranem i rozglądając się ze skrzywioną miną po
mieszkaniu.
- Cześć tato - dziewczyna
przytuliła ojca, i odebrała z jego rąk walizki. - Dzięki za przywiezienie moich
rzeczy.
- Cześć córeczko.
Mama Ewy kontynuowała obchód,
komentując wygląd mieszkania. Nie milkła ani na chwilę. Gdy weszła do sypialni,
gawędzących Ewę i tatę, zaniepokoiła cisza.
- Ewa! Co to jest, na Boga!?
Dziewczyna pobiegła do sypialni
zastanawiając się co tym razem nie przypasowało szanownej rodzicielce i jak może
to coś powtórzyć we wszystkich pokojach, żeby panią matkę krew zalała.
- Co to jest? - Matka drżącym
palcem wskazywała słoik pełen jakiejś czerwonej cieczy i lustro, na którym,
literami w tym samym odcieniu, napisane było "Dzisiaj, 10:00 - rodzice,
zarygluj drzwi!". Cała wiadomość zakończona była krwawym, malowniczym
wykrzyknikiem, do którego właśnie w tym momencie, dla efektu, przykleiło się
szybujące po pokoju piórko.
- A nic, mamo, to taki mój własny
projekt.
- Janusz, wychodzimy! - zakrzyknęła
mama. - Natychmiast, bez dyskusji. W tym domu mieszka Szatan. Porozmawiamy na
zewnątrz. Tu Szatan nas słyszy.
- Dobrze, kwiatuszku. -
przezornie odparł tata Ewy.
- Poczekajcie, odprowadzę was.
Ewa musiała się gęsto tłumaczyć
ale w końcu udało się ugłaskać smoka. Gdy wróciła do domu, przepełniła ją pewność,
że zaczyna się nowe, wolne od wizyt mamy, życie. Z foliowej reklamówki wyciągnęła
komplet mazaków, do których przyczepiła karteczkę "Andrzejku, widziałam
ten kłębek pierza w śmietniku, nie musisz za każdym razem, kiedy mam coś ważnego,
zabijać kurczaka. PS nie licz na to, że umyję to lustro. Buziaczki, Ewa!
".
***
-
No i jak, Ewa, dogadamy się? - zapytał demon materializując się w łazience
podczas wieczornego mycia zębów. Ewa podskoczyła.
- A to tylko ty, myślałam, że to
jakiś duch - odpowiedziała z przekąsem.
- Nie jestem duchem.
- Nie jesteś ani duchem, ani
szczurem, ani moją matką. - zastanowiła się Ewa. - Póki co możesz zostać.
- Ty też póki co możesz zostać -
odpowiedział spokojnie demon, po czym odszedł w stronę sypialni. Po chwili usłyszała
głośne parsknięcie.
- Acha! Znalazł moją wiadomość. -
uśmiechnęła się do lustra Ewa i dalej myła zęby.
Niby demony, a powodują uśmiech na mojej twarzy ! :) Wcale nie czytać (? :)) tu pośpiechu, tekst jest lekki, postacie same dają się poznać, albo właściwie, jakby się już je znało. Rozumiem Ewę i jej nieczytanie umowy, sama tak samo robię. :) Ciekawy pomysł na demona, palto i zawarcie go w umowie :) Po za tym, cieszę się, że używasz polskich imion. Szczerze powiem, że dopiero tutaj spotkałam się z tekstami z imionami ojczystymi. :) Może jeszcze za mało czytam. :) Bo nie moge powiedzieć, ze nie lubię polskich imion. Każde imię ma swoją magię. Tak jak tutaj, imię demona! Jest komizm, jest przez chwilę nawet niepokój, ale taki bardzo przyjazny, powiedziałabym sąsiedzki tekst. :) I Janusz! :)
OdpowiedzUsuńWalcz Justynko! :) Nie daj się! :)
Wyzwanie na następny tekst - niech akcja dzieje się w wymyślonym świecie i bohaterowie niech też mają dziwne imiona. Może u mnie z tymi polskimi imionami i realiami jest tak, bo nie marzy mi się międzynarodowa kariera i tłumaczenia na milion języków, szczęśliwa jestem, że w ogóle mam czas coś napisać a ktoś poświęca swój cenny czas i to czyta. Piszę o tym, co znam. Dzięki ci za ten komentarz i za tę "Justynkę" :D Mama tak do mnie mówi i nikt więcej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMam tendencję do zdrabniania imion i przezwisk :) :D także już zostałaś Justynką i koniec! :D
UsuńPo wstepie, w ktorym pisalas ze 'walczylas' z tematem, spodziewalm sie czegos topornego, czegos moze troche siłowego, a tu prosze. Jest lekko i przyjemnie. Jest komicznie. Palto? Powiedzialo palto ;D I mozesz mi mowic Andrzej ;D No wygralas mnie tymi hasłami. Realizm, znowu czuje z tekstu bardzo duzo realizmu, chociaz sie zapierasz jakobys miala jakiekolwiek relacje na temat demonow, to realizm wyziera z tekstu, naturalnosc opisow, dialogow, ta czesc mowiaca o wynajmowaniu mieszkania, potem oczywiscie ze nie czytalam umowy... Dla kontrasu demon i moze dzieki tej naturalnosci swiata bardziej rzeczywistego, nie trudno w to wszystko po prostu uwierzyc. Takze, jak dla mnie tekst ma charakter żartobliwy, Ewki całkiem na poważnie wziąć nie mogłam, ma babka jaja i dystans do swiata. Jej tez nie bylo trudno uwierzyc w gadajace palto ;D
OdpowiedzUsuńKto z nas nigdy nie rozmawiał z paltem, niech pierwszy rzuci kamieniem :D Dziękuję ci za ten komentarz, te wszystkie miłe słowa wkładam sobie do koszyczka i będę żreć zamiast(oprócz?) cukierków!
UsuńKto z nas nigdy nie rozmawiał z paltem, niech pierwszy rzuci kamieniem :D Dziękuję ci za ten komentarz, te wszystkie miłe słowa wkładam sobie do koszyczka i będę żreć zamiast(oprócz?) cukierków!
Usuńaha no i jak shall not pass zobaczylam od razu wiedzialam co sie swieci, takze za Gandalfa masz jebutnego plusa ode mnie ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak się nie poddałaś :D Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuń"Brzmiało to jakby zamach terrorystyczny dostał ADHD i zjadł trzy kilo cukru."
Aha... Aha. Aha! Ok! Trzy razy na tak!
"Pa, kochana, tylko na noc otwórz okno, żeby nie było ci zbyt... duszno!"
Taaaaak :D
Bożeno, źle ze mną, zamiast doczytać do końca i wtedy skomentować, to jakoś po kawałku. Źle z tą głową, źle.
OdpowiedzUsuńA gdzie Ci ją tam do naszego Torunia wywiało?
Też tak myślę. Albo ja albo szczur. Łapać broń, kompanio!
Co wam się wszystkim na "kurwa kurwa kurwa" zebrało? To już któryś tekst. :D
"- Kogo gwałcą? - zapytało palto ziewając. - Jaki bezdomny? Co robi bezdomny w naszym mieszkaniu? Nie zamknęłaś drzwi? "
Dobre!
" - Aurevoir.
- No ja myślę, że arewułar. Do widzenia, ślepa Gienia. - odzyskała animusz Ewa.
- Aurevoir. To moje imię. -"
Kolejna perełka <3
"Ale możesz do mnie mówić Andrzej."
Zabiłaś mnie tym. Padłam. Leżę. Nie wstanę.
A co tam, wstała, podziękowała, poszła otworzyć rodzicom.
"Ewa musiała się gęsto tłumaczyć ale w końcu udało się ugłaskać smoka.
"Ewa musiała się gęsto tłumaczyć ale w końcu udało się ugłaskać smoka."
Hyhy, smoka <3
Taki pocieszny ten Twój demon. Super!
Spodobał mi się Twój tekst :). Może najpierw zacznę od uwag, a potem przejdę do treści ;). Zauważyłam, że czasami stawiasz przecinek przed "i", czego się raczej nie robi ( chyba że się coś wymienia: i [coś], i [coś]...). Jako specjalistka od języka francuskiego, muszę niestety przyczepić się, że "Au revoir" pisze się oddzielnie. To już niestety moje skrzywienie :D ;). Jeśli chodzi o treść: bardzo fajny tekst i sam pomysł. Mówiące palto trochę skojarzyło mi się z "Mistrzem i Małgorzatą" i mówiącym garniturem :). Nawet w jednym i drugim przypadku chodzi o moce ciemne, choć w bardziej zabawnym świetle niż zazwyczaj ( Woland/ demon z Twojego tekstu). Poza tym, widać też elementy horroru ( nie cierpię szczurów!), a relacje rodzinne bohaterki dodają również komizmu życia codziennego :).
OdpowiedzUsuńJeanne_Proust
Naprawdę fajny pomysł z demonem nawiedzającym mieszkanie do wynajęcia. Chociaż dla mnie to taki demon-niedemon, trochę brakuje mu pazura. Nie jest to jednak uchybienie, a raczej zaleta w tym przypadku. Nie zawsze demony muszą być złe i rozrabiać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O widzisz, też miałaś debiut z demonami i tobie też wyszło! Lubisz realizm i nikt nie każe ci z tego rezygnować (no może oprócz tak precyzyjnych tematów, które nie dają żadnego marginesu na zmiany xD). Ja znowu w drugą stronę - już tak było, że "normalny" temat przerobiłam na tekst z motywem wampirów xD nie pamiętam który to już był tydzień, na pewno sporo p 4.
OdpowiedzUsuńMoże do treści wreszcie. Parę powtórzeń, szczególnie imion, ale ja mam na tym punkcie jakąś schizę, bo szukam zastępstwa dla imienia, które wystąpiło nie zdanie wcześniej, tylko cały akapit... No cóż. Próbuję na tym zapanować. Tutaj jednak faktycznie Masz to samo imię w sąsiednich zdaniach parę razy... Ale to jeden z pierwszych (chyba) twoich tekstów na GPK, ja Man ogromne zaległości w czytaniu. Teraz na bank jest lepiej.
Gadające palto... no nie mogę xD i ty mówisz o realizmie xD jest tu kilka epickich tekstów, ale Tris je już raczej wymieniła.
I... Też zwróciłam uwagę na wielką popularność "kur..." razy trzy w tym tygodniu xD
Twój demon bawi, raczej tak miało być, i miło się to czytało :)