Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 27 maja 2018

[93] That's not what I thought in my mind but I'll say: I'll be ok ~ Miachar



   Clay w 2. sezonie mnie inspiruje.
____________________________________
Cóż złego może być w zachodach słońca? Przecież stanowią taki ładny widok, cieszą oczy swoją pomarańczą i jakże pięknie rozświetlają mój gabinet. Nie powinno się narzekać na takie piękno, które ofiarowano człowiekowi zupełnie za darmo.

Tak myślałem jeszcze kilka miesięcy temu, ale teraz nie były dla mnie czymś pięknym, a znakiem, że oto znowu nadszedł czas, bym udał się do szpitala i znowu cierpiał. 
Myśli, które krążyły mi po głowie, gdy słońce powoli kończyło swoją podróż i słało pomarańczowe promienie do mojego pokoju, nie były zbyt optymistyczne. Właściwie to były niczym ciemne chmury, które zachodzą do głowy niczym na niebie i informują, iż oto zbliża się porządna burza z piorunami. A może i z gradem. Nie wiedziałem, jak powstrzymać ich nalot, a to, że byłem w tej chwili zupełnie sam, w niczym nie pomagało.
Dlaczego nie miałem żadnego towarzystwa? Bo nigdy go nie pragnąłem. W momencie zakończenia kolejnego posiedzenia zarządu firmy, w której byłem na szczycie niczym monarcha, inni ludzie przestawali dla mnie istnieć. Po godzinach spędzonych na rozmowach o pieniądzach, zapoznawaniu się z raportami i interakcji z innymi dyrektorami pragnąłem samotności, spokoju i czułego głosu po drugiej stronie słuchawki.
To ostatnie zostało mi niedawno zabrane, a na ten moment niewiele jest rzeczy, które mogłyby zmienić ten stan. 
Trudno wyrwać się z myśli, ale na szczęście została mi jeszcze jedna osoba, która mogła przywrócić mnie do rzeczywistości i właśnie to robiła, dzwoniąc.
- Jó este, hogy vagy? - wydukałem formułkę, wciąż pokazując zachodowi słońca swoje plecy.
- Cześć, u mnie w porządku. Jesteś już po spotkaniu?
- Tak, jestem.
- Ile masz czasu?
Spojrzałem na tarczę zegarka - prezent od niej na naszą ostatnią rocznicę - i odpowiedziałem:
- Półtorej godziny, możemy więc zagrać.
- A ja właśnie po to dzwonię. Daj mi chwilę, tylko się zaloguję i możemy walczyć.
Spełniłem prośbę przyjaciela, sam się zalogowałem, a czarne myśli wciąż były obok.
- Ok, już jestem - rozległo się w słuchawce telefonu po niecałej minucie. - Możemy się teraz przerzucić na komunikator i grać.
- Dobra.
W moim głosie nie było entuzjazmu, ale i tak uzbroiłem swoją postać i zacząłem marsz na armię wroga. Potrzebowałem czegoś, co oderwie mnie od moich problemów, a granie wydawało mi się najlepszą opcją.
Mimo to nie potrafiłem się skupić. Używałem złych klawiszy, zapomniałem zmienić broń i byłem na tyle wolny, że wirtualny przeciwnik bardzo szybko przeszedł do ofensywy.
- Cholera no! - Przyjaciel wydarł mi się do słuchawek. - Ogarnij się trochę, Dylan! Przez ciebie jesteśmy otoczeni!
- Świetnie, możemy atakować w każdym kierunku - odpowiedziałem szortsko, co nie uszło uwadze sojusznika. 
Westchnął ciężko, a jego postać odrzuciła broń na ekranie.
- Wiesz co? To bez sensu grać z tobą dzisiaj, gdy nie jesteś w formie, a nie uśmiecha mi się utrata kolejnych żyć i punktów. Kończymy już, co?
- Nie! - wykrzyknąłem w duszy. To będzie oznaczało, że znowu będę musiał zmierzyć się z ponurym wieczorem, a bardzo tego nie chciałem. Wiedziałem jednak, że przyjaciel ma rację. Ostatnio stale uciekałem, mierzyć się z życiem.
- Skoro tak uważasz - oznajmiłem cicho i pozwoliłem, by przeciwnik mnie dopadł.
Nie czułem nic, gdy czerwony napis na ekranie informował mnie o tym, że właśnie zginąłem.
- Tak, tak uważam. A ty powinieneś iść już do szpitala. I nie mów, że masz czas, bo to może być tylko wymówka, a później nawet kłamstwo.
Przełknąłem ślinę. Naprawdę nie potrzebowałem jego kazań, a coś mi mówiło, że właśnie chce mnie jednym z nich uraczyć. Miałem dość tego, że inni starali się mówić mi, jak powinienem postępować. A to przecież moje życie, to ja powinienem podejmować decyzje.
- A co to da, że znowu tam pójdę? - zapytałem, a między słowa wkradła się nuta złości. - Przecież swoim pojawieniem się nie przywrócę jej zdrowia.
Przyjaciel westchnął, a to oznaczało, że nie skończy jeszcze rozmowy.
- Czy ty choć raz zastanawiałeś się, dlaczego ona nadal nie odeszła?
- Tak.
- I do jakiego wniosku doszedłeś? Że jej serce wciąż bije, bo ona chce żyć i o to walczy? 
- Raczej, że stara się ze wszystkimi pożegnać, zanim odejdzie.
Kolejne westchnięcie.
- Nawet jeśli tak, to uważam, że zasługuje na odpowiednie pożegnanie. Takie, wiesz, trwające dłużej niż nędzne pięć minut.
To było jak uderzenie w twarz. Cios zadany z daleka, ale sięgający samego środka istnienia. Serce, które chciało być kamieniem, znowu poczuło ten ból, który odbierał dech.
Rzuciłem jedno spojrzenie ku oknie, za którym kończył się dzień, a słońce chowało, i zapytałem:
- Co więc mam, twoim zdaniem, zrobić? Udawać, że daję sobie radę, kiedy u niej jestem?
- Po prostu być u niej dłużej niż zwykle. To wszystko. Bądź z nią dłużej niż pieprzone pięć minut, Dylan. Dla mnie jest tylko przyjaciółką, dla ciebie kimś więcej. Bratnią duszą. Miłością. To dla niej ważne, jak długo jesteś obok. - Kiedy nic na to nie odpowiedziałem, przyjaciel westchnął ostatni raz. - Mam nadzieję, że mnie posłuchasz. Trzymaj się tam, stary, i pozdrów ją ode mnie. Każ jej od nas nie odchodzić, bo się obrazimy. Do usłyszenia.
Nie odpowiedziałem również na to pożegnanie, po prostu wyłączyłem komputer. Ale słowa przyjaciela nie dawały mi spokoju. Wiedząc, że w budynku nie ma już nikogo poza ochroniarzem i jedną z pań konserwatorek, postanowiłem, że także się stąd wyniosę. 
I tak zrobiłem. Wyszedłem z budynku i nie do końca świadomy ruszyłem do szpitala, by kolejny raz zobaczyć coś, co łamało mi serce.
Nie spała. Przekręciła głowę, by patrzeć na dziurę w ścianie i oglądać świecące się miasto. Odwróciła jednak wzrok z chwilą, gdy wszedłem do jej pokoju. Uśmiechnęła się na mój widok, w jej oczach pojawił się blask.
- Cześć - powiedziała z trudem, a ja poczułem, jak do oczu napływają mi łzy. - Miło, że przyszedłeś.
Słowa przyjaciela obijały mi się o czaszkę, widok drobnej kobiety na szpitalnym łóżku ranił serce i duszę. Nie mogłem tak szybko od niej wyjść. Nie tym razem. Przyjaciel miał rację - nawet jeśli miała wkrótce umrzeć, zasługiwała na odpowiednie pożegnanie.
Nie wyszedłem, gdy zasnęła. Nie wyszedłem, gdy pielęgniarka oznajmiła, że pora odwiedzin się skończyła. Dopiero rosły ochroniarz mnie do tego zmusił, choć i tak nie chciałem odchodzić od łóżka miłości mojego życia.
Tamtego wieczora coś sobie przyrzekłem. Nie myślałem o tym wcześniej, ale obiecałem sobie, że jeśli - lub kiedy - moja ukochana umrze, ja powiem sobie, że będzie ze mną w porządku. Że się nie załamię. Bo przecież pomimo śmierci ja wciąż będę posiadał nasze wspólne wspomnienia. A jej uśmiechu nie zapomnę nigdy.
I ona będzie żyć we mnie. Już na zawsze. 

4 komentarze:

  1. Och, smutno. Byłam ciekawa w jaki sposob zainspirowal Cie Clay i juz rozumiem. Czy Tb tez chodzi po glowie ta piosenka z balu? Nie moge wyrzucic jej z mysli.
    Znow kreatywnie wpleciony temat ;) Podobaja mi sie te Twoje zabiegi. Poczatek mnie wzruszyl. Te zachody slonca i rozne perspektywy, z ktorych moga byc "aż" albo "już". I get yt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och... Och, ok. To było smutne. Smutne i trochę przygnębiające.
    Trochę szkoda, że nie poznałam bardziej bohaterów, ale generalnie nie mogę jakoś się w nich wczuć. Czuję atmosferę, czuję smutek i emocje ale jakoś same postacie wydają mi się trochę puste. I naprawdę nie wiem czemu dokładnie.
    Ale sam temat naprawdę fajnie wykorzystany.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam jeszcze drugiego sezonu - warto? - ale sam tekst wygląda naprawdę fajnie. Smutno, bezradnie, nostalgicznie, ale na koniec z odrobiną nadziei. Urzekło mnie to.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno mi się zrobiło po tym tekście. Tak poważnie smutno. I jakoś nostalgicznie. Bardzo spodobał mi się początek o zachodach słońca. Fragment z grą komputerową tak średnio do mnie przemówił (nie wiem, czemu), bo ogólnie rozmowa z przyjacielem mi się podobała, a przy zakończeniu znowu byłam mocno na tak.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń