To się działo
Stary magazyn zmienił swój wygląd od czasu, kiedy była tu ostatnim razem. Nie
zachodziła tu przez całe studia, choć kilkoro jej znajomych pracowało w tym
miejscu, a ona wiele razy była zapraszana do tego lokalu na piwo. Odmawiała, bo
zawsze było coś innego, co nie pozwalało jej się tu znaleźć.
Patrząc na ustawione przed wejściem ławki i parasole oraz donice z kwitnącymi właśnie kwiatami, nie potrafiła skonfrontować tego miejsca z tym, które pamiętała ze szkolnych lat. Kiedy była uczennicą, miała zakaz przychodzenia tutaj. Jak niosła osiedlowa wieść, przychodzili tu tylko idioci, którzy nie bali się ewentualnego spotkania z członkami mafii. Teraz mieścił się tu bardzo przytulny lokal, gdzie czas spędzały nawet rodziny z dziećmi. Dobra kawa i własne wypieki zachęcały, by tu wpadać. Mimo to z własnej woli raczej by się tu nie pojawiła. To spotkanie wymagało, by się tu zjawić.
Patrząc na ustawione przed wejściem ławki i parasole oraz donice z kwitnącymi właśnie kwiatami, nie potrafiła skonfrontować tego miejsca z tym, które pamiętała ze szkolnych lat. Kiedy była uczennicą, miała zakaz przychodzenia tutaj. Jak niosła osiedlowa wieść, przychodzili tu tylko idioci, którzy nie bali się ewentualnego spotkania z członkami mafii. Teraz mieścił się tu bardzo przytulny lokal, gdzie czas spędzały nawet rodziny z dziećmi. Dobra kawa i własne wypieki zachęcały, by tu wpadać. Mimo to z własnej woli raczej by się tu nie pojawiła. To spotkanie wymagało, by się tu zjawić.
Durny Profesor, pomyślała. Naprawdę nie chciał się spotkać bliżej centrum? Nie musiałaby wtedy wydawać ciężko zarobionych w nielubianej pracy pieniędzy na taksówkę.
Wiedziała, że jest już spóźniona, ale nie czuła się winna z tego powodu. Profesor powinien się cieszyć, że w ogóle zgodziła się z nim spotkać. Nie widziała go od czasu ceremonii wręczenia dyplomów, gdy kończyła studia, naprawdę nie wiedziała, co takiego może chcieć od niej dawny sąsiad. Spodziewała się jakieś patetycznej gadki z jego strony, ale nie mogła przewidzieć przebiegu całej rozmowy. Mimo to weszła do lokalu, biorąc wcześniej głęboki wdech i szykując się na wszystko.
Nie miała problemu z rozpoznaniem Profesora. Mimo upływu lat w ogóle się nie zmienił i nie wyglądał na mężczyznę po trzydziestce, raczej na jej rówieśnika. Ciemny, skrojony na miarę garnitur idealnie na nim leżał. Przez tak oficjalny strój mężczyzna nie pasował zbytnio do dość luźnego stylu kawiarni, za to zwracał uwagę i przykuwał spojrzenia innych kobiet, co nie uszło uwadze Deiji.
Westchnęła.
– Miejmy to jak najszybciej z głowy – wymamrotała do siebie i ruszyła ku stolikowi.
Profesor zauważył ją, zanim na dobre do niego podeszła, wstał więc, by przywitać ją uśmiechem i wyciągniętą w jej stronę ręką.
– Deiji, jakże miło cię znowu widzieć. – Jego głos wciąż był głęboki i śpiewny, a przy tym czaiły się w nim jakieś mroczne nuty. – Cieszę się bardzo, że zgodziłaś się na to spotkanie.
– Mniejsza przyjemnosć po mojej stronie – odpowiedziała szczerze i uścisnęła lekko twardą dłoń mężczyzny, po czym usiadła, nie czekając na jego zaproszenie. – Ze względu na moje spóźnienie, za które przepraszam, mam mniej czasu na rozmowę z tobą, więc może od razu przejdziemy do rzeczy i...
– Może najpierw się czegoś napijesz? – przerwał jej, nie przestając się uśmiechać. – Jaką kawę lubisz?
Westchnęła.
– To chyba oczywiste, Profesorze. Czarną jak moje serce.
Były sąsiad przyjrzał jej się uważnie.
– Wiesz, że zombie nie mają serc, prawda?
Deiji uśmiechnęła się złośliwie.
– Ach, racja. Przecież wyglądam jak zombie z tą swoją szarą cerą i cieniami pod oczami, no jasne. Cóż... I tak chcę czarną kawę, jasne?
Profesor roześmiał się i spojrzał na towarzyszkę z błyskiem w oku.
– Zrozumiałem. W takim razie daj mi chwilę, zaraz wracam.
Patrzyła za nim, gdy szedł złożyć zamówienie. Wiedziała, że Profesor to nie tylko przezwisko, ale teraz również jego stopień naukowy. Przez lata uczył się, zdobywał doświadczenie jako kryminolog. Spodziewała się, że ktoś taki Eideard zostanie kimś ważnym. Tak się stało, tylko czego mógł od niej teraz chcieć?
Mężczyzna wrócił po kilku minutach z dwoma kubkami. Jeden z nich, brązowy, postawił przed kobietą. Znowu uśmiechał się w ten swój specyficzny sposób.
Deiji upiła łyk ciepłego napoju i spojrzała na mężczyznę.
– Ok, skoro, jak widzisz, napiłam się już kawy, powiesz mi, dlaczego chciałeś się spotkać? Do czego chcesz mnie wykorzystać?
– Dlaczego uważasz, że chcę cię do czegoś wykorzystać?
– Polityka dawaj i bierz. – Odwzajemniła jego spojrzenie. – Twoja polityka, którą uraczyłeś mnie podczas naszej pierwszej rozmowy, pamiętasz?
Choć minęło piętnaście lat, nie mógł tego zapomnieć. To właśnie wtedy, w jej kuchni, obrał ją sobie na swoją przyszłą pomoc. To wtedy wszystko się zaczęło.
– Pamiętam. Co w związku z tym?
– Dobrze wiem, że o coś mnie poprosisz, więc bądż łaskawy i mów szybko, nie mam za wiele czasu.
– Mam dla ciebie propozycję.
– Jaką?
– Zostań moją asystentką.
– Słucham?
Mężczyzna oparł łokcie o blat stolika i pochylił się do przodu.
– Zostań moją asystentką, Deiji.
– Niby dlaczego miałabym się zgodzić?
– Bo potrzebuję kogoś zaznajomionego z administracją, kto byłby pośrednikiem między mną a policją, kto ogarniałby pocztę i telefony, a ty wydajesz się być idealną kandydatką na to stanowisko.
Deiji patrzyła na niego twardo, zupełnie zapominając o stygnącej kawie.
– Co bym z tego miała?
– Ciasne, ale własne biuro, małą kuchnię do dyspozycji, kontakt z detektywami i jakieś trzy tysiące dolarów wypłaty miesięcznie plus premie za godziny nocne i wyjazdy. Czy to by cię satysfakcjonowało?
Zamyśliła się na chwilę. W swojej obecnej pracy za często miała do czynienia z idiotami, więc mniejszy kontakt z ludźmi by jej odpowiadał, tak samo jak własne miejsce pracy. Do tego pieniądze...
Westchnęła cicho. Ta propozycja była za dobra.
– Kiedy miałabym zacząć?
Profesor prawie zaklaskał w dłonie z radości. Był pewien, że będzie musiał nakłaniać ją dłużej. Mile go zaskoczyła.
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnął z niej klucz. Podał go Deiji ponad kubkami z chłodną kawą.
– Nawet jutro. To klucz do biura. Na breloku jest zapisany adres. Zaczynamy o ósmej rano.
Kobieta ujęła przedmiot szczupłymi palcami i spojrzała na Profesora.
– Czy wymagane jest coś jeszcze?
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Tylko twoja wiara, Deiji. A tak to wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Deiji kiwnęła głową i również się uśmiechnęła.
Tak zaczęła się ślepa wiara. I bynajmniej nie było dobrze, jak to Profesor obiecał.
Biedna Deiji dała się zwieść. "Będzie fajnie" mówili, a potem kurtyna opadła i zaczęło się życie.
OdpowiedzUsuńŁadny obrazek i fajnie, że to uniwersum się rozwija, choć Profesor potrafi mnie ostro wkurzyć. Cóż, takiej ciapie rzeczywiście potrzebny był ktoś, kto ogarnąłby bardziej prozaiczne rzeczy, kiedy on będzie knuł.
I wygląda na to, że tym razem wygrałaś z autokorektą, bo nie rzucił mi się w oczy żaden wyraz, który nie pasowałby do kontekstu. Super.
Pozdrawiam
O! To już wiem, jak to się wszystko zaczęło! Znaczy mniej-więcej.
OdpowiedzUsuńCóż... pewnie też bym się skusiła na takie warunki... są naprawdę kuszące i doskonale rozumiem jej wybór. Chociaż dość pochopny. Od razu widać, że gdzieś musi być haczyk. A może ona chciała podświadomie (lub świadomie) ten haczyk połknąć? Albo trochę przypływu adrenaliny jej brakowało? Who knows~
Przyjemny tekst, prosty, przedstawiający początki współpracy tej dwójki. Nice
Pozdrawiam~
Bardzo mi się podoba sposób, w jaki zombie zostało wplecione do tego tekstu. Jestem też ciekawa, co się stało dalej i co poszło nie tak (to moje pierwsze spotkanie z tym uniwersum).
OdpowiedzUsuńNa początku rzuciło mi się w oczy trochę za dużo "być" i później też jakoś niedaleko były chyba ze trzy "spotkania", ale to moje czepianie.
Tekst mnie zaciekawił i chętnie poczytałabym więcej.
Pozdrawiam
Ponownie - świetnie wykorzystany temat. Troche z psikusem xd Inteligentnie. Ponownie - podoba mi się tai zabieg.
OdpowiedzUsuńMiło znowu spotkac sie z Profesorem i Deji, na pewno milej, niz jej ;D No coz, propozycja byla niczego sobie, to trzeba przyznac. Gdy opisywalas knajpke, mialam przed oczyma lokal, ktory otworzyli w miejscowosci, gdzie mieszkalam, zanim sie wyprowadzilam z domu. Przy torach, kiedy w tym budynku byla jakas pseudoaministracja, potem opustoszal, caly polsiwatek (hm, w tym ja, ale pominmy to) zbieral sie na lawkach tuz za nim zeby ic palic i przeklinac xd a teraz jest tam lokal. w ktorym jeszcze nie bylam. a jak juz pojde, bede sie rozgladac za gosciem w ciemnym idealnie skrojonym garniturze, ktory nie bedzie tam pasowal. you made your character almost alive <3 teraz juz zawsze bede myslec o Deji i Profesorze, gdy tylko bede w poblizu tej knajpki.