Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 13 maja 2018

[91] Nanana not okay ~ Eleison







I talk to myself, self
I think I need help, help
So what if I'm na-na-na not okay?
I'm na-na-na not okay

Zacząłem swój dzień tradycyjnie z kubkiem ulubionej kawy i kryzysem egzystencjalnym. Wtedy bomba wybuchła.
A potem następna, i następna, i następna.
Wspomnienia z Wietnamu natychmiast powróciły, ogień ogarniał wszystko. Krzyki rannych odbijały się echem w moich uszach, ale zamiast się wyciszyć stawały się coraz to głośniejsze. Dźwięk broni, adrenalina krążąca w moich żyłach kiedy próbowałem przedrzeć się w jakiekolwiek bezpieczne miejsce. Bum, następna bomba ląduje nieopodal. Coraz więcej terenu wokół mnie trawi ogień.
Zaczynam się śmiać. I to tak, że prawie spadam z krzesła. Kręcę głową z niedowierzeniem i stukam palcem wskazującym w swoją łepetynę. Obrazy natychmiast znikają, przed oczyma pojawia mi się dobrze znany kubek z nadrukiem złocistej korony. Mój ulubiony. Prezent od taty na jedenaste urodziny.
- Sprytnie, koziołku - chichoczę, biorąc łyk niezbyt ciepłej już kawy. Ukradkiem zerkam na mikrofalę, w której strzelają, a raczej wybuchają kolejne ziarnka kukurydzy. Cudowny zapach świeżego popcornu unosi się w powietrzu, nie mogę się doczekać, aż będę mógł zjeść całą miskę cudownego solonego przysmaku. - Wspomnienia z wojny nie robią już na mnie większego wrażenia. Wymyśl coś lepszego.
Niemal słyszę, jak w odpowiedzi Szatan prycha z niezadowoleniem.
- Widzę ten twój uśmieszek. - Wstaję, żeby wyjąć z mikrofali popcorn. Otwieram papierową torbę i daję mu chwilę, żeby ostygnął. - No, nie kryj go tak za tą miną bezuczuciowego sukinciastka.
Diabeł przewraca oczami z irytacją. „Przecież nim jestem”.
- Tylko takiego zgrywasz. Wiesz, pan piekieł musi zbudować sobie dobry… a raczej zły wizerunek. Przecież dobrze wiem, że jesteś fajny. Lubisz się dużo bawić, pokazujesz mi różne rzeczy, opowiadasz co u ciebie. Właśnie, jak tam pan Zbigniew? Trzyma się po tamtych torturach? Myślałem, że wykituje już na dobre jak włożyliście mu…
- Alexandrze, z kim tak rozmawiasz? - W wejściu do kuchni stoi mama. W jej oczach widzę troskę - chyba boi się, że oparzę się ciepłym popcornem. Odsuwam więc od niego ręce i chowam je w kieszeni spodni, uśmiechając się niewinnie.
- Z moim znajomym, koziołkiem. Mówiłem ci już o nim. Bawimy się razem.
Mama wzdycha, odgarniając niesforne kosmyki blond włosów za ucho. Jakoś nie wydaje się przekonana. Jej wzrok wędruje w stronę kubka na stole, gdzie zostało jeszcze trochę kawy. Już wiem, że mi się oberwie.
- Znowu pijesz kawę, Alec? - Marszczy brwi i podchodzi do stołu, żeby sprawdzić czy ma rację. Ale prawda jest taka, że mamy już tak mają, że zawsze mają rację. - Mówiłam ci, że to niezdrowe. Masz dopiero jedenaście lat, powinieneś pić dużo soków, jeść owoce i warzywa, a nie… to - mówi niezadowolona, kiwając głową na popcorn
„Poczekaj, aż dowie się o tych puszkach po piwie schowanych pod łóżkiem, młody. Będziesz miał piekło”.
- To już ostatni raz. - Łapię paczkę popcornu w ręce i powoli kieruję się w stronę okna. Mama wypija za mnie resztę kawy i odstawia kubek do zlewu. Jej ostry wzrok sprawia, że zatrzymuję się w oczekiwaniu na reprymendę.
- U ciebie zawsze jest ten ostatni raz - mówi. - Po raz ostatni uciekam z domu przez okno, po raz ostatni ukrywam warzywa z obiadu pod stołem, po raz ostatni przeklinam… Długo by wymieniać. Rozumiem, że jesteś jeszcze dzieckiem, ale martwię się o ciebie, skarbie.
„Zaraz dostanę cukrzycy, młody”.
Wzdycham ciężko, odkładam popcorn na parapet - a myślałem, że będzie mi dane zjeść go od razu po przygotowaniu! - i rzucam się na mamę, przytulając ją mocno. W odpowiedzi gładzi mnie po włosach, a ja wiem, że się uśmiecha. Chwyta między palce jeden z niesfornych, kruczoczarnych kosmyków i ciągnie go delikatnie do góry, jakby chciała mnie tak ukarać.
„Całkiem mięciutka ta twoja matka. W sumie to dobra dupa z niej”.
Mruczę coś niezrozumiałego pod nosem, żeby dać Szatanowi jakiś znak, że powinien milczeć. I od razu czuję, że mama patrzy na mnie z ukosa, jakby chciała mnie zapytać, o co chodzi. Dlatego odsuwam się od niej i podnoszę głowę, żeby spojrzeć jej w oczy.
- Koziołek mówi, że jesteś śliczna.
- To… urocze - chichocze mama. - Chciałabym go kiedyś poznać, okej? Może zaprosisz go na kolację? I nie zapomnij go wcześniej spytać, co lubi jeść.
„Niewinne dzieci, dziewice i malutkie szczeniaczki. Średnio wysmażone”.
Śmieję się, ale bardziej w odpowiedzi na tekst koziołka, aniżeli mamy. Ale ona nie musi o tym wiedzieć.
- A teraz jedz ten popcorn, bo czeka cię dzisiaj długi dzień, mały książę - mówi, stukając palcami o kuchenny blat. Ukradkiem zerka na lodówkę, gdzie jest już przyczepiony dzisiejszy plan dnia. - Lekcje zaczynasz za jakieś pół godziny, potem trening sztuk walki, następnie trochę czasu z rodziną przy posiłku…
Widzę szansę w tym, że wzrok mamy nie jest chwilowo utkwiony we mnie. Najciszej jak tylko umiem wymykam się przez okno, zabierając ze sobą upragniony popcorn. W duchu jeszcze raz dziękuję Panu Bogu - „temu typowi nie masz co dziękować” - że akurat trwa jakaś renowacja zamku. Dzięki rusztowaniom mogę spokojnie zejść na dół. Fakt, zajmie mi to sporo czasu, ale lepsze to niż przemykanie się przez zamkowe komnaty tak, aby nikt nie zauważył.
Ostrożnie zeskakuję na niższy poziom rusztowań, po czym ruszam naprzód, nucąc jedną z ulubionych piosenek. Zaglądam do jednego z okien po mojej prawej, ale zagracony sztalugami pokój jest pusty. A przynajmniej tak wydaje się na pierwszy rzut oka. Stojąca w rogu naga kobieta okazuje się nie być rzeźbą ani posągiem, ale żywą osobą. Zauważa mnie dopiero po chwili. Nie wydaje się być zadowolona.
„Powinieneś zdecydowanie częściej wybierać ten poziom rusztowań, młody. Podoba mi się”. W myślach widzę, jak Szatan uśmiecha się szeroko, odsłaniając swoje kły. Kręcę głową z cichym chichotem.
- Co tydzień wybieram inny, będziesz musiał się z tym jakoś pogodzić - odpowiadam mu.
„Ale nie na każdym czeka na mnie taki smaczny, soczysty kąsek”, słyszę niski, zadowolony pomruk koziołka. „Myślisz, że te cycki to naturalne? Spytaj jej”.
            - Nie - prycham oburzony, stukając się palcem wskazującym w głowę. - To bardzo niegrzeczne. I nie na miejscu.
„To ty jesteś nie na miejscu, młody. Podglądasz właśnie nagą kobietę”.
Zanim zdołam odpowiedzieć Szatanowi, muszę uchylić się przed lecącym w moją stronę jabłkiem. Podnoszę wzrok na nieznajomą, która zdążyła już zakryć się kocem. Jej oczy lśnią, a policzki płoną. Mimo wszystko wydaje się być bardziej zawstydzona aniżeli zła.
- Biedne jabłko - mruczę pod nosem.
„Szkoda, że nie mówili tak po wygnaniu z Edenu. Zamiast tego to Adam i Ewka byli biedni, bo zły Szatan im jedzenie podsunął” burczy niezadowolony koziołek.
- Może woleliby jakiegoś hamburgera - odpowiadam mu. - Albo frytki z keczupem.
- Z kim ty…? - Kobieta jest zdezorientowana, bada wzrokiem rusztowania, jakby próbowała znaleźć mojego towarzysza zbrodni. W końcu zatrzymuje się na mnie. - Jesteś jakiś chory - mruczy pod nosem, otulając się mocniej kocem. - Gadasz sam do siebie?
- Skądże. Rozmawiam z diabłem.
- Opętany! - piszczy dziewczyna, odsuwając się jak najdalej ode mnie. Przy okazji prawie potyka się przez jakieś graty rozrzucone na podłodze.
- Co? Nie! - śmieję się. - Nie jestem opętany. Diabeł to mój dobry kolega. Bawimy się razem, rozmawiamy.
„Nawiedzamy samotne, nagie niewiasty. Ta mała brunetka wiele już nagrzeszyła w swoim życiu, czuję to” mruczy z zadowoleniem koziołek. „Zobaczymy się w piekle, maleńka. Ze mną już nigdy nie zaznasz spokoju”.
- Właśnie powiedział, że jak już umrzesz, to trafisz do piekła. Ale nie martw się, chętnie będzie się z tobą bawić. - Uśmiecham się, ale nieznajomej raczej nie jest wesoło. Zbladła, wygląda jakby miała zaraz zemdleć. Nawet dźwięki kroków i jakiś męski głos mówiący w obcym języku nie odrywa jej wzroku ode mnie. Szatan zaczyna się śmiać, a mi udziela się jego humor - sam zaczynam chichotać. Kręcę głową i macham mojej nowej znajomej na pożegnanie. - Do zobaczenia!

            - I talk to myself, self, I think I need help, help, So what if I'm na-na-na not okay? I'm na-na-na not okay - nucę pod nosem, dojadając resztki zimnego już niestety popcornu. Woda z fontanny przyjemnie pluska za moimi plecami, para wróbelków rozkoszuje się okruszkami znalezionymi pod jedną z ławek. Ogrodnik przycinający krzewy w parku raz za czas rzuca na mnie podejrzliwe spojrzenie, aż w końcu znika mi z pola widzenia.
            „Typ zdecydowanie wyglądał mi na pedofila” komentuje Szatan, a ja widzę, jak rozsiada się wygodnie na swoim tronie. „Za długo przycinał te krzaczki”.
  Wzruszam ramionami. Mnę papierek po popcornie w kulkę i rzucam nim do kosza. Nie trafiam. Ale to nic, zajmę się tym przy powrocie do zamku.
- Osiem osób w drodze tutaj nazwało mnie opętanym - mruczę pod nosem, maczając palce w zimnej wodzie fontanny.
„Tak właściwie to trzydzieści sześć. Twój nędzny, ludzki słuch nie zdołał uchwycić rozmów tłumu. Już nie wspomnę o tym bezpańskim kundlu. Nie patrzył na ciebie tymi maślanymi oczami tylko dlatego, że miałeś jedzenie, młody”.
- Zwierzęta też możesz usłyszeć? Nie wiedziałem.
„Ludzie to też zwierzęta, młody. Ale w przeciwieństwie do nich potrafią milczeć, gdy nie mają nic do powiedzenia” wzdycha Szatan, zapalając papierosa od jednej ze świeczek zgromadzonych wokół niego. „Co nie zmienia faktu, że czasem o wiele bardziej lubię przysłuchiwać się im aniżeli ludziom. Cholera, młody, żebyś ty wiedział, jak złowieszcze plany mają niektóre ślimaki. O kotach już nie wspomnę. Te sierściuchy przejmą kiedyś władzę nad światem”.
Mimowolnie uśmiecham się pod nosem i widzę, że Szatan robi to samo.
- Ale wiesz, mógłbyś się jakoś zmaterializować. Nie wiem, zostać psem albo wężem. Ludzie wtedy nie uznaliby mnie za opętanego, bo rozmawiałbym ze swoim zwierzakiem - mruczę, wyławiając z dna fontanny jakieś drobne.
„Po pierwsze: nie jestem i nie będę twoim zwierzakiem, młody” warczy ostrzegawczo diabeł, mrużąc oczy. „Raz już byłem wężem i nie skończyło się to dla mnie dobrze. Po drugie: widziałbyś moją nieprawdziwą postać. Teraz możesz zobaczyć, jaki jestem naprawdę” śmieje się, stukając palcami w oparcie tronu. „Poza tym myślę, że nazywanie cię opętanym przez jakichś nędznych ludzi jest naprawdę niską ceną za bycie księciem piekieł. Nie sądzisz?”.
- Niby tak, ale… - wzdycham ciężko. - Co mi z bycia księciem piekieł oprócz rozmawiania z tobą? Nie jestem jak Spiderman, żeby skakać po budynkach i przyklejać się do nich za pomocą sieci. Ani nawet jak Batman, żeby mieć jakieś super auto. Nawet nie mógłbym nim prowadzić - burczę niezadowolony pod nosem.
„Rodziców Batmana zabito na jego oczach, a Spiderman był sierotą. Myślałem, że nie zabijanie twoich rodziców to dobra opcja, ale skoro wolisz strzelać pajęczą siecią z rąk… Da się zrobić” mówi Szatan, wzruszając ramionami. Ale ja potrząsam gwałtownie głową.
- Nie. Nie możesz zrobić im krzywdy.
„Racja. Szkoda byłoby twojej matki i jej dupy. To znaczy zupy. Robi naprawdę dobrą pomidorową”.
Przewracam oczami i osuszam monety brzegiem koszulki. Dam je dzieciakom z biedniejszych uliczek. To niewiele, ale powinno wystarczyć na jakiś czas. Następnym razem przyjdę do nich z jakimiś słodyczami. Albo z warzywami z obiadu. Może je polubią.
„Pewnie myślisz, że warzywa to wytwór Szatana, bo są takie niedobre. Ale muszę cię zaskoczyć, to nie moja sprawka” tłumaczy się koziołek, wypalając resztkę papierosa. „Specjalizuje się raczej w używkach i fastfoodach”.
Chowam drobne do kieszeni i kładę się na brzegu fontanny, patrząc w niebo. Może jutro powinienem zostać na tych wszystkich lekcjach oraz treningach, na które powinienem chodzić. Nie chcę smucić mamy. Ale to wszystko jest nudne. Życie księcia wbrew pozorom nie jest takie fajne, jak myślą wszystkie dzieciaki. Nie mogę jeść tyle słodyczy ile tylko zdołam zjeść, nie mogę się bawić kiedy chcę, a jak trochę się pobrudzę przy zabawie to służba od razu zagania mnie do kąpieli. Najgorsze są wszystkie spotkania, na które muszę chodzić razem z rodzicami. Władcy innych państw nie mają raczej dzieci w moim wieku. Dlatego też zawsze nudzę się na tych wszystkich oficjalnych obiadach. Z drugiej strony rozumiem, że są one ważne. I że kiedyś - jeśli przejmę królestwo po tacie - sam będę musiał na nie chodzić. Ale ja nie będę brał na nie swoich dzieci. No, chyba że za karę.
A może rodzice też zabierają mnie na te spotkania za karę? O tym nie pomyślałem…
Szatan śmieje się, a ja gdzieś w głębi duszy wiem, że gdyby siedział teraz obok mnie, to poklepałby mnie po ramieniu.
Przyjemny szum wody i ćwierkanie ptaków nieopodal zakłócają nagle czyjeś kroki. To dziwne, bo zazwyczaj nikogo tu nie ma o tej porze. Większość ludzi jest w pracy lub szkole, jeszcze inni relaksują się w domu, a część z nich po prostu wie, że opętany książę lubi tu przesiadywać. Mam nadzieję, że ten ktoś tylko tędy przechodzi. Może jeśli nie będę się ruszał, nawet mnie nie zauważy.
„Trudno nie zauważyć kogoś takiego, młody. Ta czerwona koszulka już z daleka woła, żeby zwrócić na nią uwagę. A mówiłem ci, żebyś wybrał czarną”.
- W kwestiach mody nie będę słuchał się kogoś, kto chodzi w poszarpanej pelerynie i spodniach z dziurawymi kieszeniami - prycham cicho.
„Mówiłem ci, już nie będę nosić noży w kieszeniach. Cholernie niepraktyczne. Chcesz zrobić jakiś zamach, a kieszeń nagle postanawia, że już nie utrzyma w sobie broni” burczy niezadowolony Szatan. „Producenci takich spodni powinni lądować w co najmniej czwartym kręgu piekielnym. Zepsuli mój zamach na Gabryśka”.
Kroki stają się coraz głośniejsze, aż w końcu mogę zobaczyć nad sobą twarz nieznajomego. Jako pierwsze rzucają mi się w oczy jego bardzo jasne, prawie białe włosy. Potem widzę ciemnoniebieskie oczy, które przypominają mi niezbadane głębie oceanu. Obserwują mnie wnikliwie, pojawia się w nich dziwny błysk. Mam się bać?
„Skądże. Jesteś księciem piekieł, młody”.
- Zasłaniasz mi niebo - burczę niechętnie. - Akurat obserwowałem naprawdę ciekawą chmurę. Taką w kształcie kozła.
„Czy to aluzja do mnie?” oburza się Szatan, ale na jego ustach gości uśmiech.
- Książę Alexander - mówi nieznajomy, odsuwając się nieco, abym mógł usiąść. Jego głos jest zbyt chłodny, nie pasuje do niego. Wygląda na dzieciaka w moim wieku. - Wiele o tobie słyszałem.
Słyszę, jak Szatan podrywa się ze swojego tronu. Zbyt gwałtownie jak na niego. Coś jest nie tak.
„On ma broń, młody”.
- Niby co? Pistolet na wodę? - prycham, zakładając ręce na piersi. Dzieciak wygląda na bezbronnego. Dla upewnienia mierzę wzrokiem jego kieszenie, ale nie wyglądają tak, jakby chował w nich jakąś broń.
„To nawet nie pistolet” mówi diabeł, a jego usta wykrzywia szeroki uśmiech.
- I skąd miałby to wziąć? Nie sprzedają takich rzeczy dzieciom. Próbowaliśmy przecież.
„Ukradł ją. Cholera, już go lubię”.
Nieznajomy uśmiecha się półgębkiem. Wsadza ręce do kieszeni, a ja czuję się niepewnie. Mam nadzieję, że nic z nich nie wyjmie.
- Nie powinieneś być teraz w zamku? - Jako jedyny nie pyta mnie, z kim rozmawiam. Jakie to przyjemne uczucie - nie tłumaczyć się po raz kolejny, że rozmawiam z diabłem. - Twoi rodzice się martwią.
- Przysłali cię? - Unoszę brew i przyglądam się twarzy chłopaka. Czego on ode mnie chce?
- W pewnym sensie… tak.
Przewracam oczami i wstaję. Na szczęście nie jestem niższy od nieznajomego. Gdyby tak było, już dawno straciłbym resztki wiary w siebie.
- Daj mi spokój.
- Przecież masz tutaj spokój.
- Miałem, dopóki tu nie przyszedłeś.
- Przecież nie przeszkadzam ci w udawaniu martwego na fontannie.
„O cholera, przejrzał cię, młody”.
Marszczę brwi, mając nadzieję, że moje policzki się nie zaróżowiły.
- Idź do diabła - warczę.
- Zrobię to.
- I przypomnij mu, że wciąż jest mi winny pięć dych za pomoc ostatnim razem.
„Hej, ustaliliśmy, że to przyjacielska przysługa!” bulwersuje się koziołek, przechadzając się po swojej komnacie. „Wynagrodzę ci to, młody. Szybciej niż myślisz. Wkrótce doznasz korzyści z bycia księciem piekieł”.
Nieznajomy śmieje się, jedną ręką odgarnia niesforne kosmyki opadające mu na twarz. Odsuwam się od niego. Mówią o mnie, że jestem opętany, ale ten chłopak jest  chyba jakimś młodocianym psychopatą.
„Właśnie takich lubię” chichocze Szatan.
- Spotkasz się z diabłem szybciej niż myślisz - mówi dzieciak, mrużąc oczy.
- Naprawdę? - Unoszę brew. - Hej, Szatanie, planowałeś jakieś spotkania ze mną na najbliższy tydzień? Bo o żadnym nie wspominałeś.
Po raz pierwszy koziołek mi nie odpowiada.
Robi mi się zimno, zaczyna mnie ściskać w żołądku. Przygryzam wargę ze zdenerwowania. Uciekać? Nie jestem tchórzem. Walczyć? Nie mam czym.
Zanim zdążę pomyśleć o czymkolwiek innym, chłopak rzuca się na mnie. Zauważam błysk stali w jego ręce. Musiał mieć nóż wetknięty za pasek spodni. Koziołek mógłby się od niego uczyć. Ostrze wbija mi się w klatkę piersiową, ale musiało ominąć serce, bo wciąż żyję. Zaciskam mocno zęby, żeby nie krzyknąć z bólu. Unoszę wzrok, patrzę w oczy chłopaka, który wyjmuje ze mnie sztylet. Powoduje to kolejną falę bólu.
„Widzimy się niedługo, młody”.
Uśmiecham się słabo, próbuję zaśmiać, ale nie wychodzi mi to. Przed oczami mam rodziców. Chciałbym jeszcze raz wtulić się w ich objęcia. Poczuć to przyjemne ciepło w sercu, tę rodzicielską miłość. Jeszcze raz usłyszeć, jak tata śmieje się ze mnie, bo wciąż nie dorastam mu do barków. Jeszcze raz spędzić z mamą wieczór na czytaniu starych baśni.
- Na-na-na not okay - nucę resztkami sił.
A potem chłopak podrzyna mi gardło.











5 komentarzy:

  1. Mru! Świetna historia. Poproszę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. !!!
    Po pierwsze - uwielbiam tę piosenkę. Sam tytuł od razu mi sie skojarzył z mcr, a link utwierdzil w tym przekonaniu. No i slyszalam te piosenke caly tekst i musze powiedziec, ze pasuje idealnie do opetanego ksiecia. wgl co za pomysl! ten opetany ksiaze <3 podbil moje serce. Alec - świetne imie, a raczej zdrobnienie, jak sie z czasem okazujemy, chociaz sadze, ze chyba mialo byc tam x zamiast c? Mi nie przeszkadza zadna forma tego imenia, i alec, i alex jest dla mnie na plus ;) Bardzo ciekawie przedstawiłas to jego opętanie, to jak widzi diabła... Nie jest to wizja typowego niewidzialnego przyjaciela, raczej mam wrazenie, jakby ksiaze mial wglad w miejsce, w ktorym przebywa szatan. Bardzo ciekawie to wyglada w opisie, zestawienie, ze nagle diabel zrywa sie z tronu, chociaz fizycznie wiemy, ze go tam nie ma... fajnie to wyglada. w ogole naprawde jestem mocno zaintrygowana, tekst wybija z rownowagi - jakie intencje ma w sumie diabel, czy ksiaze to naprawde tez ksiaze piekiel, kim jest ten... chlopak, ktory pojawia sie na koniec no i... no nie, nie spodziewalam sie takiego zakonczenia. bardzo mnie ciekawi kto to naprade byl i czy dziala na polecenie szatana? bo on przez caly tekst sie nie zdradzil, ze planuje pozbawic alexandra zycia. <3 jedyne, co troszkę mi nie pasuje do calosci, to ten poczatek z uzyciem pierwszego tematu, to znaczy, nie rozumiem skad sie wziely te wspomnienia z wietnamu... po poczatku wyobrazalam sb alexandra jako weterana, starszego mezczyzne a tu nagle sie okazuje, ze ma jedenascie lat. i o ile kupuje caly pomysl z opetaniem, rozmawianiem "do siebie", wizje koziołka i cala ta otoczke pomylenia, podsycana umiejtenie skrawkami na-na-na not okay, to ten jeden puzzel pasuje mi mniej, jakby byl z innej bajki o innej niepoczytalnosci. ale mega szacun za to, ze dwa zupelnie rozne tematy, ktorych ja bym nigdy razem nie polaczyla, tutaj koegzystują obok siebie. tak czy inaczej tekst mnie urzekl, zaskoczyl i troche mna sponiewieral, z czego sie ciesze, bo uwielbiam, jak cos zdola mi sie wlamac na twardy dysk, probujac cos tam wepchnac w poukladane sposoby myslenia. sceny stad beda do mnie wracaly, jestem tego pewna. bardzo radykalnie poprowadzona fabula i bylabym mega szczesliwa, mogac dowiedziec sie wiecej: co teraz, co planuje diabel i kim byl morderca. <3 mam nadzieje, że moze uda mi sie przeczytac kontynuacje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama idea tekstu ciekawa i fajnie zrealizowana, ale mam trochę chaos. Najpierw niby weteran z Wietnamu, potem jedenastolatek, do tego jakiś książę. Trochę mi się to gryzie, zresztą jak na jedenastolatka zdaje się być nieco zbyt dorosły. Nie do końca to kupuję. Sama zaś fabuła, choć odrobinę chaotyczna, bo wielu rzeczy nie wiemy, jest jednak całkiem zgrabnie ujęta i wciągająca. Podoba mi się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Opętany przez szatana książę - lubię typa! Lubię jego rozmowy z diabłem, lubię to, jak bardzo nie pasuje do społeczeństwa, jak jest obgadywany i nic sobie z tego nie robi. Jak na jedenastolatka może i jest zbyt dojrzały, ale jak ma być dzieckiem, skoro nikt wokół niego nim nie jest?
    Ciekawa koncepcja z tym zakończeniem. W ogóle nie wyczuwa się lęku Alexandra, właściwie do mnie dotarła jakaś taka radość księcia, że oto napotkał tego chłopca i teraz ginie. Albo to mój fziwnycmozg tak to interpretuje. Whatever.
    Bardzo fajny tekst!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę, co to było XD faktycznie, początek trochę odstaje od reszty tekstu. Jeśli dobrze rozumiem, jest to wizja zesłana na Aleca przez Szatana, tak po prostu dla jego kaprysu. Ale jakoś chciałaś połączyć tematy i ci się to udało! Dialogi pomiędzy chłopcem a koziołkiem są bezbłędne. Ten rodzaj humoru trafia do mnie całkowicie i tekst o... zupie mamy wygrywa wszystko xD Co do rzeczy mniej oczywistych... Co ma oznaczać tytuł "książę piekieł"? Po prostu jest to takie "przezwisko" ze względu na to, że Alec faktycznie jest księciem, a do tego rozmawia z Szatanem, czy jest to jakiś rodzaj jego przeznaczenia? No i drugi chłopak. Jakoś ze względu na białe włosy, niebieskie oczy pomyślałam, że może być w takiej sytuacji co Alec, tylko on rozmawia z jakimś aniołem, ale... Nie wiem, czy ta teoria trochę nie upadła xD z kolei czyżby był to Szatan? Jakoś nie wydaje mi się... Zdawał się zaskoczony. Z drugiej strony wspomniał, że Alec niedługo pozna korzyści z pełnienia funkcji księcia piekieł, co można uznać za pewną aluzję, bo przecież chłopak na końcu ginie i może do tego piekła trafić... Zostawiłaś czytelników z kilkoma pytaniami, ale mi tekst się bardzo podobał. Może znalazłoby się parę technicznych uwag (nie skupiałam się na tym aż tak, ale trochę przecinków by się chyba znalazło xD). Kompletnie nie psuje to jednak wrażenia, bo nie są to błędy, które biją po oczach, skoro w tym momencie nienumiem juz żadnego powtórzyć :) I nikt nie jest idealny, ja też xD

    OdpowiedzUsuń