Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 13 maja 2018

[91] Wybuchowy Los ~ Sadistic Writer


Fate z prequelowego uniwersum „100 znaków na niebie” już kiedyś oznaczył ścieżkę do GPK. To było szybkie, pociągowe pisanie tekstu, które zajęło mi godzinę, niech więc nikt nie oczekuje cudów (raczej kilograma głupoty), huehueuhe. Oczywiście temat pierwszy, bo kryzys egzystencjalny!

***
Zacząłem swój dzień tradycyjnie z kubkiem ulubionej kawy oraz kryzysem egzystencjalnym w tle. Wtedy właśnie wybuchła bomba. Sprawiła, że mój kubek podskoczył do góry, rozlewając po białych kartkach z zapisanymi wzorami ludzkości, karmelowy, mocno słodki płyn. Nie mogłem uwierzyć, że bita śmietana z dodatkiem cynamonu tak się marnuje – powinna wylądować w moim żołądku, a nie na atramentowych literkach, które układały się w bzdurne losy Ziemian. I to wszystko z powodu kolejnej rozróby w siedzibie Stowarzyszenia Życia, której tym razem nie byłem sprawcą…
Wyprostowałem się, słysząc głośne kroki niesione przez ciężkie glany. Musiałem pokazać, że jestem profesjonalistą, który nie ma nic wspólnego z tym głośnym wybuchem. 
Złożyłem dłonie, wypiąłem dumnie podbródek i uniosłem powolnie brew. Nauczyłem się tego od jednego z ziemskich prawników, który patrzył zza swojego biurka na domniemanych klientów, jakby uważał ich za niedouczonych kretynów. Gdybym miał okulary, pewnie poprawiłbym je zgrabnym gestem wykonanym przez palec wskazujący, ale nie chciało mi się trudzić przy ich materializowaniu. Miałem zaledwie kilka sekund na zrobienie dobrego wrażenia, dlatego mój niepoprawnie wielki talent aktorski powinien wystarczyć.
Drzwi od gabinetu rozwarły się z głośnym trzaskiem, a do środka wpadła moja siostra – Przeznaczenie. Jej zaróżowione ze złości policzki, groźnie zmrużone złote oczy, wykrzywione w grymasie usta, zaciśnięte pięści i wydmuchujące powietrze nozdrza, które poruszały się z godnością byka, nie zrobiły na mnie wrażenia.
Mówił wam ktoś kiedyś, że młodsze siostry to potwory? Przeznaczenie właśnie nim była.
– Fate – usłyszałem niski, niemal męski głos przepełniony mrokiem wydobytym prosto z otchłani piekieł.
Wystawiłem przed siebie ręce, pokazując, że nie jestem niczemu winien. W końcu siedziałem grzecznie w swoim gabinecie i opracowywałem trzystustronicowy referat, którego opisywanym obiektem była… – musiałem spojrzeć na rozmazaną kartkę – niejaka Toria Claville.
– Wybuchła pralka. – Te dwa słowa sprawiły, że nie powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem. I wtedy właśnie cała moja powaga prysła niczym ogromna mydlana bańka. – To nie jest śmieszne, kretynie! Wybuchła dlatego, że zapomniałeś – słowo „zapomniałeś” było oczywiście wypowiedziane ze zjadliwą ironią – wyjąć z kieszeni spodni dynamit! Co za idiota trzyma w kieszeni dynamit?!
– Nie wiem, może taki, który lubi robić innym kawały – umilkłem, dostrzegając płonące gniewem oczy siostry – albo ktoś, kto lubi wybuchowe pranie – oczy zwęziły się jeszcze bardziej – albo ktoś, kto zawsze nosi dynamit w kieszeni, bo czuje się zagrożony – mówiąc to, wyjąłem z kieszeni spodni dynamit i rzuciłem nim w Przeznaczenie, która zaczęła drzeć się wniebogłosy, podrzucając go spanikowana do góry, jakby nie wiedziała, co z nim zrobić (a wystarczyło go wyrzucić za siebie). Wybuchłem śmiechem zdecydowanie zbyt wcześnie, ponieważ moja siostra zorientowała się, że to, co jej rzuciłem, rzeczywiście było ładunkiem wybuchowym, ale takim, którego lont nigdy nie został zapalony (albo: JESZCZE nie został zapalony).
– Przysięgam, przysięgam na całe Stowarzyszenie Życia, że jeżeli jeszcze raz wywiniesz jakiś kawał, to przyjdę do ciebie w nocy z piłą mechaniczną i oddzielę ci ten pusty łeb od twojej cieniuteńkiej szyjki– syknęła ze zgrozą Destiny, wskazując na mnie groźnie zaostrzonym paznokciem palca wskazującego.
– Dobrze, dobrze, wierzę ci – odpowiedziałem, ignorancko machając dłonią. Po chwili chwyciłem za umoczone kawą papiery, z których zaczął skapywać słodki płyn, i ze zmarszczonym czołem rzuciłem: – Teraz powinnaś sobie iść, bo właśnie pracuję nad losami dziewczynki, która ma się urodzić… Co tu pisze? – wytężyłem wzrok – Dziewiąty lipca? Szósty lipca? O, a może jednak maja?
Usłyszałem ciężkie, gwałtowne kroki, które zbliżyły się do mojego biurka i chwyciły za wszystkie papierzyska, które dzierżyłem w swojej smukłej dłoni.
– Nie jestem tępa, Fate. Wiem, że to lista twoich zakupów, które chciałeś zrobić w Tesco – syknęła siostra. – Spóźniasz się z tym referatem już o trzy dni. Ta dziewczyna, wraz z milionem innych dzieci, miała urodzić się cholerne trzy dni temu! Chcesz drastycznie zwiększyć wskaźnik śmiertelności, jak wtedy, kiedy znudziły ci się dinozaury i postanowiłeś, że wszystkie zabijesz?!
Założyłem ręce na piersi i zmarszczyłem czoło.
– Zostawiłem przecież t. rexa – odpowiedziałem oburzony.
– Który potem ganiał po Stowarzyszeniu, aż w końcu zjadł Smutek?!
– Przynajmniej nikt się potem nie smucił i rządziło Szczęście! I już nikt nie musiał wpieprzać kilograma lodów, żeby być szczęśliwym! Sama radość, bo nikt nie tył!
– I to niby było dobre?! Ten brak równowagi we wszechświecie?! I to tylko po to, bo roztyła ci się dupa, co było winą tego, że wpieprzałeś za dużo lodów?! – Z jakiegoś powodu znowu się zachichotałem. Może to dlatego, że lubiłem wyprowadzać Destiny z równowagi.
Moja siostra wyraziła swoje niezadowolenie poprzez rzucenie mokrych papierzysk na moje kolana. Umoczyła moje ulubione spodnie, na szczęście wystarczyło, że pstryknąłem palcami i byłem ubrany w nowe.
Odchyliłem się na krześle, złożyłem ręce w profesorskim geście i spojrzałem na nią z uniesioną brwią.
– Moja robota jest nudna, Tiny. Od stuleci rzygam układaniem scenariuszy dla ludzkości. Nie mam już sił na wymyślanie nowości. Ta cała Toria Ktośtam jest po prostu kolejną osobą, która doczeka się śmierci, nim ujrzy światło dzienne. Co to za strata dla ludzkości? Świat i tak jest przeludniony, bo wszyscy się rozmnażają i rozmnażają, jakby to był ich jedyny sens istnienia. – Przewróciłem oczami. – Chciałbym czasem odpocząć!
Destiny uderzyła dłońmi w moje lśniące czystością (i kawą) biurko, pochylając się do przodu. Mało nie spadłem z krzesła, kiedy ujrzałem przed sobą jej gniewną twarz, bardziej odraziły mnie jednak zimne krople kawy, które rozchlapała łapskami, i które ozdobiły mój policzek, jakby były mokrym pudrem.
– Odpoczywałeś już od 1452 roku, kiedy Gutenberg zaczął drukować 42-wierszową Biblię! Wtedy byłeś jeszcze jako tako produktywny! Teraz jesteś śmierdzącym leniem i nikim więcej!
Zatkałem uszy i zacząłem udawać, że wymawiam jakieś konkretne słowa, które nie wychodziły z moich ust, w efekcie czego brzmiało to, jakbym wypowiadał bezgłośne: „Bla, bla, bla, bla…”.
Destiny już miała wybuchnąć zdwojonym gniewem, kiedy przez otwarte drzwi wynurzyła się biała głowa uwita białymi włosami, zdobiona białą twarzą, którą zdobiły białe oczami, okalane białymi rzęsami i… białym wszystkim. Ciekawe co się stało, że odwiedziła nas Pamięć?
– Zwycięstwo zwołuje zebranie – szepnęła cichutko, jakby nie zjadła dzisiaj śniadania. – Tym razem to poważna sprawa.
– Przecież i tak nigdy nie chodzę na te zebrania, więc po cholerę mnie tam osobiście zapraszasz? – spytałem znużonym głosem, opierając łokieć na biurku, a potem podbródek na dłoni.
Pamięć otrzepała swoją nieskazitelnie białą sukienkę i stanęła w progu mojego gabinetu. Z reguły nigdy go nie przekraczała, ponieważ jako jedyna była świadoma pułapek, jakie się tu znajdowały. Przez ostatnie stulecia jakoś nie bardzo chciało mi się sprzątać, poza tym zawsze miałem nadzieję, że ktoś w coś wdepnie i będzie zabawnie.  
– Victory chce cię mianować jednym z czterech filarów, który pociągnie grę o ludzkość – odpowiedziała gładko Memory.
Wyprostowałem plecy, a mój grymas zaczął przeradzać się stopniowo w wielkiego i szerokiego banana, który rozświetlił moją przystojną twarz blaskiem radości.
– Będę się mógł pobawić?
– Prawdopodobnie tak.
– Będę musiał wypełniać nudne papiery?
– Niekoniecznie.
– Będę mógł pić alkohol na służbie?
– Nie mi to oceniać…
– Nagrodą jest upojna noc ze Zwycięstwem?
Destiny i Memory spojrzały po sobie znacząco, nie odpowiadając na to pytanie. Zresztą… czy to było ważne? Póki będę mógł patrzeć na tę zakapturzoną orędowniczkę niezwyciężonych, póki będę mógł marzyć o tym, że dobiorę się do jej zgrabnych pośladków okrytych długim, bordowym płaszczem… Wszystko było w porządku. Poza tym współpraca przy tworzeniu gry o ludzkość oznaczała, że będę spędzał z nią zdecydowanie więcej czasu. Na dodatek będę mógł częściej uciekać na Ziemię. Cudowny plan!
Podniosłem się żwawo z krzesła i założyłem ręce na biodra.
– To co, idziemy?
– Dostałeś nakaz zgromadzenia wstępnych danych dziesięciu osób, których plany nie są jeszcze przez ciebie wykreowane, dlatego weź je ze sobą – wyjaśniła Memory, składając ręce w podołku.
– A jest w czym przebierać – mruknęła pod nosem Destiny, wykrzywiając usta w ironicznie wrednym uśmieszku. Posłałem jej uroczy uśmiech uroczego braciszka, który zapowiadał kolejną akcję z dynamitem w roli głównej.
Chwyciłem za stos umoczonych papierów, nie przejmując się ich ewentualną liczbą, i stuknąłem w nie dwa razy palcem wskazującym. Już po chwili białe kartki naznaczone brązowymi śladami po kawie, były suche jak krochmalone majtki mojej siostry.
– Jestem gotowy, moje miłe panie – zacząłem szarmanckim głosem – także możemy ruszać.
Przemierzyłem pokój dziarskim krokiem. Memory odskoczyła w bok, jakby bała się, że jej dotknę i sprawię, że stanie się jej krzywda. Cóż, ją mogłem dzisiaj oszczędzić, ale Destiny wystarczająco długo mi się naprzykrzała. Ewentualny, dopuszczalny czas irytowania starszego brata, wynosił dziesięć sekund, więcej nie mogłem ani znieść, ani zaakceptować.
Przystanąłem i spojrzałem w kierunku siostry.
– Hej, Tiny, mam dla ciebie prezent – powiedziałem słodkim głosem małego chłopca i wyjąłem  kieszeni nowych spodni coś, co kształtem mogło przypominać kiełbasę (albo dynamit).
Destiny spojrzała na mnie z triumfalnym uśmiechem i założyła zwycięsko ręce na piersi. Wyglądała na osobę, która nie da się tak łatwo nabrać na ten sam numer.
Rzuciłem jej nieodpaloną kiełbasę, którą złapała w rękę i uniosła w górę jak swoje zwycięskie trofeum, potem pomachałem jej, zamknąłem magicznym ruchem dłoni drzwi, i prowadzony przez radosny okrzyk przerażenia, a potem oddźwięk wybuchu, ruszyłem do sali obrad.
Szykował się naprawdę piękny dzień! 



5 komentarzy:

  1. jeju, jaki uroczy tekst. uwielbiam fate'a. a uniwersum 100 znaków na niebie zapowiada się cudownie (ja wiem, że będzie cudowne lol). porównania rozwalają system <3 czekam z niecierpliwoscia na dalsze czesci

    OdpowiedzUsuń
  2. To... było... piekne. W całej swojej chorej okazałości. Fate mnie urzekł, Memory z jakiegos powodu mnie rozbawia, a na Destiny automatycznie patrzę z przymrużeniem oka. Jeśli to ci zajęło godzinę pisania w pociągu to gratuluję - wyszło świetnie i należą ci się ode mnie brawa xd Chylę czoła.
    Napisałabym coś więcej, ale pisze z telefonu i jeż mnie irytują źle wskakujące literki.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiałam się jak głupia. Lubię głupotę Fate'a, chociaż jak sobie pomyślę, że jakiś znudzony koleś lubujący się w głupich żartach miałby decydować o moich losach, nie jest mi do śmiechu.
    Przyjemny tekst, może i pisany na kolanie w pociągu, ale całkiem zgrabnie wyszedł. I całkiem w Twoim stylu, więc czytało się doskonale.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Dobrze wiesz, że na Fate'a czekam i będę czekać, ile potrzeba. Dzięki za ten tekst, było mi niezmiernie miło przenieść się do tego świata i mieć do czynienia z Przeznaczeniem, który bawi mnie swoją postawą i odżywkami.
    Tekst lekki, zabawny, idealny na zachętę, by czekać na cały cykl.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, jak juz pewnie pisałam, jestem Twoja fanka ;) Uwielbiam Fate'a, poczucie humoru w Twoich tekstach oraz barwne postaci. W tym tekscie mialam minimalne wrażenie przesytu opisów nad fabułą, czytajac opisy gubiłam wątek. Ale lubię tych stworzonych przez Ciebie wrednych śmieszków :)

    OdpowiedzUsuń