Jako że to kolejny tekst o Mastemie, postanowiłam nadać tytuł całemu cyklowi. Padło na "Novia", bo to od narzeczonej Diabła się to zaczęło, a przecież bezimienna główna bohaterka nie znika, tylko daje swojemu demonowi stróżowi chwilę dla siebie.
Druga postać z tego tekst nosi przezwisko, które czyta się Mazdeki. Może ktoś będzie wiedział, dlaczego.
__________________________
Druga postać z tego tekst nosi przezwisko, które czyta się Mazdeki. Może ktoś będzie wiedział, dlaczego.
__________________________
Pieprzone słońce. Budziło mnie za każdym razem, gdy odwróciłem się na lewy bok.
A nie, chwila, wróć. Jakie słońce? Toż to kulki ognia robiące za imitacje latarni, coby w Piekle odrobina raju była. Jeden pieron, drażniło mnie tak samo i tak samo skutecznie mnie budziło.
Nieważne.
Jęknąłem, kiedy przy przeciąganiu coś strzeliło mi w plecach. Durne, ludzkie ciało, które musiało być moje przez cały czas, dopóki nie wypełnię swojego zadania.
Niechętnie dźwigałem się i ziewnąłem. Poranki, a raczej te chwilę, gdy po przebudzeniu postanowiłem wstać, nigdy nie były łatwe. Ale gdy przez nie przeszedłem, było już z górki.
Pomny tego, że jak się tylko ogarnę, będę tym samym wspaniałym Mastemą, który nie wie, czy woli udawać człowieka, czy też być demonem, bo do tego został stworzony, opuściłem łóżko na dobre i przeszedłem do pomieszczenia, które przez ludzi mogło zostać nazwane kuchnią. Jako że mój "dom" znajdował się blisko powierzchni Ziemi, został stworzony na kształt ludzkiego. To dlatego mogłem zagotować wodę na napój.
Zacząłem swój dzień tradycyjnie z kubkiem ulubionej kawy i kryzysem egzystencjalnym. Wtedy bomba wybuchła.
No, może nie tak od razu, ale wybuchła.
Wpierw wpadła do kuchni. Metr pięćdziesiąt trzy demona w ludzkiej skórze, o rudych włosach wiedźmy i w bardzo podłym nastroju. Wiedziałem, że miała jakieś jakieś pasujące do niej demoniczne imię, ale je zapomniałem - przez pewien ziemski serial (który ostatnio został skasowany po trzecim sezonie, heh) zwana była przez wszystkich Mazdeckie, więc nic dziwnego, że zapomniałem, jak się naprawdę nazywa.
Z beznamiętnym wyrazem twarzy, pijąc mocną i gorzką arabicę wprost z Etiopii, patrzyłem, jak gwałtownie odsuwa sobie krzesło przy stole i zasiada na nim niczym obrażona księżniczka niziołków.
- Co tam, Mazdeckie? - zapytałem i zacząłem szykować drugi kubek kawy. Był to najlepszy ludzki wynalazek, na który nie każdy demon mógł się połasić. Koleżanka powinna być mi wdzięczna za ten zaszczyt. - Znowu problemy wśród szpiegów?
- Ani mnie nie wkurwiaj - warknęła i zanurzyła wargi w kawie, gdy tylko podetknąłem jej pod nosem naczynie. - Ale dobra. Dzięki, Mastema. - Upiła jeszcze kilka łyków i znowu stała się wredna i irytująca. - To nie są szpiedzy, tylko, kurwa, jakieś jełopy. Poza tą grupą z Ameryki, no wiesz, ta słynna półdemoniczna czternastka, która pomaga naszej zjawie z czyśćca - kiwnąłem głową na znak, że wiem, o kim mówi - to nikt nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. - Westchnęła głośno i uderzyła kubkiem o blat. - Normalnie mam już dość użerania się z tą bandą idiotów.
- Rozumiem. - Dopiłem swoją kawę i odłożyłem naczynie do zlewu. Zajmę się nim, kiedy przyjdzie mi na to ochota. - Ale nadal nie wiem, dlaczego mam tę przyjemność witać się w swoich progach. Chcesz coś ode mnie?
Spojrzenie demonicy, którym mnie obdarzyła, dało mi odpowiedź. Nie dałem jednak po sobie poznać, że wiem już, czego chce. Wolałem usłyszeć to z jej ust.
- Mastema, byłeś moim najlepszym podwładnym, zanim zostałeś strażnikiem Novii...
- Czy nikt nie używa jej imienia? - wtrąciłem. - To, że Szatan wybrał ją sobie na żonę, nie znaczy, że mamy zapominać, że ona nadal jest człowiekiem i ma ziemskie imię. Dlaczego musi mieć to przezwisko?
- Mogłabym zapytać o to samo - Mazdeckie skrzywiła się - a tego nie robię. Wracając do sprawy, chciałabym, żebyś wrócił w nasze szeregi. Szpiegowie cię potrzebują, Mastema. Byłeś naszym mistrzem, choć nie chciałeś awansować. Nie marzysz o tym, by stać się generałem? Kiedyś zamierzałeś do tego dążyć.
- Ale to było kiedyś - odparłem i założyłem przed sobą ramiona. - Dzięki za propozycję, ale nie skorzystam. Dobrze mi z moją obecną robotą.
Mazdeckie nie wyglądała na przekonaną, lecz mnie to nie obchodziło.
- Naprawdę? - Wstała i podała mi opróżniony kubek. - Jest ci dobrze w twojej robocie, bo nasz rozrywkę, czy może jest ci się że, bo przygruchałeś sobie śmiertelniczkę?
Jej pytanie kiedyś odebrałbym jako próbę żartu z mojego fachu, ale teraz, kiedy tyle czasu spędziłem z narzeczoną Diabła i ją polubiłem, nie mogłem przejść wobec niego obojętnie.
- Jest mi dobrze, bo wreszcie nikt nie dyszy mi w kark ani nie warczy, że spóźniłem się z pierdolonym raportem o dzień, a mój kolega z brygady się upił i zawalił nam misję - odparłem, a mój głos stał się zimny niczym stal. - To nie ma z nią nic wspólnego.
W to także Mazdeckie mi nie uwierzyła, trudno. To jej sprawa, co takiego skrywa pod tą rudą czupryną.
Nie wydawała się jednak być w humorze, by namawiać byłego podwładnego do powrotu, w każdym razie dość szybko zrezygnowała z mojej ponownej rekrutacji.
- Skoro tak uważasz. - Uśmiechnęła się upiornie. - W takim razie baw się dobrze jako stróż człowieka. Tylko się nie zanudź na śmierć.
Parsknąłem śmiechem.
- Spokojna głowa, nic mi nie będzie. - Patrzyłem, jak się wycofuje do drzwi. - Pozdrów ode mnie Diabła - dodałem, kiedy już chciała przekroczyć próg.
Odwróciła się ku mnie i zmrużyła oczy.
- Zrobię to.
- I przypomnij mu, że wciąż jest mi winny 5 dych za pomoc ostatnim razem.
Mazdeckie prychnęła pod nosem niczym niezadowolony kot.
- Nie jestem twoim demonem na posyłki, Mastema. Sam możesz mu to przekazać, kiedy będziesz składał raport. O ile szef nie wezwie cię wcześniej, bo zechcesz położyć łapy na jego Novii.
Przewróciłem oczami.
- Na nikim nie chcę kłaść łap. Poza tym nic mnie z nią nie łączy, więc nic nie insynuuj.
- Jak sobie chcesz. - Wzruszyła ramionami i wyszła z mojego małego domu.
Westchnąłem. Nie przepadałem za Mazdeckie, teraz nie lubiłem jej jeszcze trochę bardziej. Za bardzo chciała wiedzieć, co się dzieje w moim życiu, a to wydawało mi się obecnie nie na miejscu - nie byłem już jej podwładnym, powinna mieć gdzieś, czy w ogóle żyję, i zająć się tymi szpiegami, którym dowodzi. Co, jak widać, chyba ostatnio jej nie wychodzi.
By zapomnieć o tej dziwnej wizycie, postanowiłem sprawdzić, co słychać u narzeczonej. Dlatego przeszedłem do pokoju, gdzie zazwyczaj drzemałem, i stanąłem przed prostokątnym lustrem, które tu wstawiłem, by zawsze mieć na oku mieszkanie Novii. Według moich obliczeń powinna teraz pisać, bo na Ziemi w jej kraju jeszcze nie zaczął się dzień.
Nie wiedziałem, czy udało jej się w końcu kupić jakieś lustro i gdzieś je powiesić, stając więc przed swoim, brałem pod uwagę, że mogę nic nie zobaczyć.
Ale miałem szczęście. Najwidoczniej coś do tej kobiety dotarło i lustro wróciło na jej małą toaletkę.
Uśmiechnąłem się. Miałem podgląd na sypialnię Novii, dokładnie na jej łóżko, na którym właśnie leżała i słodko spala, a długie włosy rozsypały jej się na poduszce.
Wyglądała tak niewinnie i uroczo. Ktoś, kto by teraz na nią spojrzał, pewnie nie dowierzałby, że właśnie ona przeznaczona jest Diabłu.
Ja też w to nie uwierzyłem, dopóki nie poznałem jej historii. Teraz ją lubiłem i wiedziałem, że to, co czuję, nie może wyjść poza mój umysł. Nie mogłem wchodzić przeznaczeniu w drogę.
Ale mogłem jej pilnować i to właśnie robiłem. Przyniosłem sobie krzesło z kuchni i ustawiłem je przed lustrem. Obserwowałem Novię i czekałem, aż w jej świecie nastanie dzień, bym mógł ją odwiedzić i strzec tak, jak tego ode mnie wymagano.
A nie, chwila, wróć. Jakie słońce? Toż to kulki ognia robiące za imitacje latarni, coby w Piekle odrobina raju była. Jeden pieron, drażniło mnie tak samo i tak samo skutecznie mnie budziło.
Nieważne.
Jęknąłem, kiedy przy przeciąganiu coś strzeliło mi w plecach. Durne, ludzkie ciało, które musiało być moje przez cały czas, dopóki nie wypełnię swojego zadania.
Niechętnie dźwigałem się i ziewnąłem. Poranki, a raczej te chwilę, gdy po przebudzeniu postanowiłem wstać, nigdy nie były łatwe. Ale gdy przez nie przeszedłem, było już z górki.
Pomny tego, że jak się tylko ogarnę, będę tym samym wspaniałym Mastemą, który nie wie, czy woli udawać człowieka, czy też być demonem, bo do tego został stworzony, opuściłem łóżko na dobre i przeszedłem do pomieszczenia, które przez ludzi mogło zostać nazwane kuchnią. Jako że mój "dom" znajdował się blisko powierzchni Ziemi, został stworzony na kształt ludzkiego. To dlatego mogłem zagotować wodę na napój.
Zacząłem swój dzień tradycyjnie z kubkiem ulubionej kawy i kryzysem egzystencjalnym. Wtedy bomba wybuchła.
No, może nie tak od razu, ale wybuchła.
Wpierw wpadła do kuchni. Metr pięćdziesiąt trzy demona w ludzkiej skórze, o rudych włosach wiedźmy i w bardzo podłym nastroju. Wiedziałem, że miała jakieś jakieś pasujące do niej demoniczne imię, ale je zapomniałem - przez pewien ziemski serial (który ostatnio został skasowany po trzecim sezonie, heh) zwana była przez wszystkich Mazdeckie, więc nic dziwnego, że zapomniałem, jak się naprawdę nazywa.
Z beznamiętnym wyrazem twarzy, pijąc mocną i gorzką arabicę wprost z Etiopii, patrzyłem, jak gwałtownie odsuwa sobie krzesło przy stole i zasiada na nim niczym obrażona księżniczka niziołków.
- Co tam, Mazdeckie? - zapytałem i zacząłem szykować drugi kubek kawy. Był to najlepszy ludzki wynalazek, na który nie każdy demon mógł się połasić. Koleżanka powinna być mi wdzięczna za ten zaszczyt. - Znowu problemy wśród szpiegów?
- Ani mnie nie wkurwiaj - warknęła i zanurzyła wargi w kawie, gdy tylko podetknąłem jej pod nosem naczynie. - Ale dobra. Dzięki, Mastema. - Upiła jeszcze kilka łyków i znowu stała się wredna i irytująca. - To nie są szpiedzy, tylko, kurwa, jakieś jełopy. Poza tą grupą z Ameryki, no wiesz, ta słynna półdemoniczna czternastka, która pomaga naszej zjawie z czyśćca - kiwnąłem głową na znak, że wiem, o kim mówi - to nikt nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. - Westchnęła głośno i uderzyła kubkiem o blat. - Normalnie mam już dość użerania się z tą bandą idiotów.
- Rozumiem. - Dopiłem swoją kawę i odłożyłem naczynie do zlewu. Zajmę się nim, kiedy przyjdzie mi na to ochota. - Ale nadal nie wiem, dlaczego mam tę przyjemność witać się w swoich progach. Chcesz coś ode mnie?
Spojrzenie demonicy, którym mnie obdarzyła, dało mi odpowiedź. Nie dałem jednak po sobie poznać, że wiem już, czego chce. Wolałem usłyszeć to z jej ust.
- Mastema, byłeś moim najlepszym podwładnym, zanim zostałeś strażnikiem Novii...
- Czy nikt nie używa jej imienia? - wtrąciłem. - To, że Szatan wybrał ją sobie na żonę, nie znaczy, że mamy zapominać, że ona nadal jest człowiekiem i ma ziemskie imię. Dlaczego musi mieć to przezwisko?
- Mogłabym zapytać o to samo - Mazdeckie skrzywiła się - a tego nie robię. Wracając do sprawy, chciałabym, żebyś wrócił w nasze szeregi. Szpiegowie cię potrzebują, Mastema. Byłeś naszym mistrzem, choć nie chciałeś awansować. Nie marzysz o tym, by stać się generałem? Kiedyś zamierzałeś do tego dążyć.
- Ale to było kiedyś - odparłem i założyłem przed sobą ramiona. - Dzięki za propozycję, ale nie skorzystam. Dobrze mi z moją obecną robotą.
Mazdeckie nie wyglądała na przekonaną, lecz mnie to nie obchodziło.
- Naprawdę? - Wstała i podała mi opróżniony kubek. - Jest ci dobrze w twojej robocie, bo nasz rozrywkę, czy może jest ci się że, bo przygruchałeś sobie śmiertelniczkę?
Jej pytanie kiedyś odebrałbym jako próbę żartu z mojego fachu, ale teraz, kiedy tyle czasu spędziłem z narzeczoną Diabła i ją polubiłem, nie mogłem przejść wobec niego obojętnie.
- Jest mi dobrze, bo wreszcie nikt nie dyszy mi w kark ani nie warczy, że spóźniłem się z pierdolonym raportem o dzień, a mój kolega z brygady się upił i zawalił nam misję - odparłem, a mój głos stał się zimny niczym stal. - To nie ma z nią nic wspólnego.
W to także Mazdeckie mi nie uwierzyła, trudno. To jej sprawa, co takiego skrywa pod tą rudą czupryną.
Nie wydawała się jednak być w humorze, by namawiać byłego podwładnego do powrotu, w każdym razie dość szybko zrezygnowała z mojej ponownej rekrutacji.
- Skoro tak uważasz. - Uśmiechnęła się upiornie. - W takim razie baw się dobrze jako stróż człowieka. Tylko się nie zanudź na śmierć.
Parsknąłem śmiechem.
- Spokojna głowa, nic mi nie będzie. - Patrzyłem, jak się wycofuje do drzwi. - Pozdrów ode mnie Diabła - dodałem, kiedy już chciała przekroczyć próg.
Odwróciła się ku mnie i zmrużyła oczy.
- Zrobię to.
- I przypomnij mu, że wciąż jest mi winny 5 dych za pomoc ostatnim razem.
Mazdeckie prychnęła pod nosem niczym niezadowolony kot.
- Nie jestem twoim demonem na posyłki, Mastema. Sam możesz mu to przekazać, kiedy będziesz składał raport. O ile szef nie wezwie cię wcześniej, bo zechcesz położyć łapy na jego Novii.
Przewróciłem oczami.
- Na nikim nie chcę kłaść łap. Poza tym nic mnie z nią nie łączy, więc nic nie insynuuj.
- Jak sobie chcesz. - Wzruszyła ramionami i wyszła z mojego małego domu.
Westchnąłem. Nie przepadałem za Mazdeckie, teraz nie lubiłem jej jeszcze trochę bardziej. Za bardzo chciała wiedzieć, co się dzieje w moim życiu, a to wydawało mi się obecnie nie na miejscu - nie byłem już jej podwładnym, powinna mieć gdzieś, czy w ogóle żyję, i zająć się tymi szpiegami, którym dowodzi. Co, jak widać, chyba ostatnio jej nie wychodzi.
By zapomnieć o tej dziwnej wizycie, postanowiłem sprawdzić, co słychać u narzeczonej. Dlatego przeszedłem do pokoju, gdzie zazwyczaj drzemałem, i stanąłem przed prostokątnym lustrem, które tu wstawiłem, by zawsze mieć na oku mieszkanie Novii. Według moich obliczeń powinna teraz pisać, bo na Ziemi w jej kraju jeszcze nie zaczął się dzień.
Nie wiedziałem, czy udało jej się w końcu kupić jakieś lustro i gdzieś je powiesić, stając więc przed swoim, brałem pod uwagę, że mogę nic nie zobaczyć.
Ale miałem szczęście. Najwidoczniej coś do tej kobiety dotarło i lustro wróciło na jej małą toaletkę.
Uśmiechnąłem się. Miałem podgląd na sypialnię Novii, dokładnie na jej łóżko, na którym właśnie leżała i słodko spala, a długie włosy rozsypały jej się na poduszce.
Wyglądała tak niewinnie i uroczo. Ktoś, kto by teraz na nią spojrzał, pewnie nie dowierzałby, że właśnie ona przeznaczona jest Diabłu.
Ja też w to nie uwierzyłem, dopóki nie poznałem jej historii. Teraz ją lubiłem i wiedziałem, że to, co czuję, nie może wyjść poza mój umysł. Nie mogłem wchodzić przeznaczeniu w drogę.
Ale mogłem jej pilnować i to właśnie robiłem. Przyniosłem sobie krzesło z kuchni i ustawiłem je przed lustrem. Obserwowałem Novię i czekałem, aż w jej świecie nastanie dzień, bym mógł ją odwiedzić i strzec tak, jak tego ode mnie wymagano.
jeju. czy mazdeckie to nawiązanie do Lucifera? zwłaszcza, ze wspominasz o serialu wycofanym po trzecim sezonie. albo chcialas upodobnić demonice do mazikeen albo polaczylas maze i decker haha (swietny pomysl btw)
OdpowiedzUsuńprzyjemny tekst, bardzo fajny pomysl, zwłaszcza z tym lustrem. chyba juz nie spojrzę w zadne normalnie, bo jesli przypadkiem mam miec jakies powiązania z diabłem i ktos mnie pilnuje... to troche slabo!
Pozdrawiam c:
Tak, o Lucyfera właśnie chodzi! Połączenie Maze i Decker przyszło samk, dobrze mi tu pasowało, więc jest. A co do serialu - nie jest mi szkoda, bo trzeci sezon to dla mnie naprawdę słabe odcinki.
UsuńDziękuję za komentarz!
Pozdrawiam!
nooo, musze sie z toba zgodzić. kocham Lucifera i wgl, ale z trzeciego sezonu naprawde dobry byl chyba ostatni odcinek i pare akcji z poprzednich. mimo wszystko mam nadzieje ze ktos go przejmie i zrobi lepszym - podobno trzeci sezon ma miec niesamowitego cliff hangera
OdpowiedzUsuńTeż o tym słyszałam. Dowiemy się, czy rzeczywiście był, jutro. Choć ja akurat na przejęcie zbytnio nie liczę.
UsuńBardzo fajny tekst. Zrozumiałam mimo ze nie czytałam poprzednich. Dobrze zarysowane postaci.
OdpowiedzUsuńJest kilka literówek, które trochę przeszkadzają w czytaniu. Poza tym super.
O, tego uniwersum też nie znam, ale wiesz, że chętnie poznam >D! Także... Taaa taaa ta daaam! Przybywam!
OdpowiedzUsuńJuż pierwsze słowa, czyli "pieprzone słońce", sprawiły, że moje usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu przypominającym dojrzałego banana!
Ziemski serial skasowany po trzecim sezonie! OMFG, już kocham tego gościa, chcę go więcej... XD
W sumie mam wrażenie przy tym tekście, że mam jakieś braki fabularne, nie zawsze wiem, o co chodzi. Chyba muszę to nadrobić!
Ta miłość, ach! Jest tu tak uroczo przedstawiona! A główny bohater... niby nic szczególnego nie zrobił, a go pokochałam. No, matko! Za często się zakochuję w fikcyjnych postaciach, halo, doktorze, czy jest na to jakiś lek?
Tekst był intrygujący i ja chcę więcej Mastemy! <3
Widzę, że praktycznie wszyscy łączyli oba tematy w tym tygodniu. To fajnie. Miło też znów spotkać się z Mastemą, lubię go, choć obawiam się, że cała historia skończy się dla niego kiepsko. No cóż, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
AAAAAAAA! Mastema. Uwielbiam go, uwielbiam! Jak zajebiscie jest zobaczyc co sie dzieje po drugiej stronie lustra, doslownie ;D ahahaha, nie wiem, zawsze sie ciesze na tekstach o nim jak dziecko co dostalo zajebistego lizaka w kolorach teczy. UUuuuu, no ta podejrzewalam ze moze on cos tego do narzeczonej diabla, ale mysle nieee, gdzieee, Mastema? A jednak! Oy yoy yoy, to grubo. No tak przezciez ostatnio chcial sie wprosic na noc xd no tak, glupia ja. Mazdeki?! A mi lektor Mazekin gadal xd albo mejz ;D Ja sie identyfikuje z nimi oboma ;D Fajnie rozpracowany dialog i to ze nie jest na posylki, no przeciez!
OdpowiedzUsuńyare yare, jak to sie skonczy?! I kiedy pojawi sie osobiscie Diabel? ;D I wgl albo gdzies przeoczylam albo jescze nie zdradzilas, dlaczego to akurat ja upatrzyl sb diabel?
Uwielbiam to uniwersum!
Wait... czy to... nawiązanie do naszego Lucifera? ... na sto procent!
OdpowiedzUsuńNie mam bladego pojęcia kim jest Novia tak szczerze (poza tym, że człowiekiem i narzeczoną Diabła) a te nierozwinięte aluzje do jej historii trochę mnie przez to denerwowały, no ale cóż poradzić.
Mastema wydaje sie... z jednej strony taki trochę schematyczny, ale z drugiej strony coś mnie w nim ciekawi.
Ale Mazdeki? To mnie zaskoczyło i w pierwszej chwili myślałam, że źle czytam lol. A potem sie zaczęłam zastanawiać, czy nie byłam w błedzie przez całe moje życie (aka czas kiedy oglądałam Lucyfera) i Maze sie nazywała Mazdeki, a potem dodałam dwa do dwóch i załapałam xd.
Nie mam pojecia kim jest ten ktoś z Czyśca (chociaż przypuszczam ze to Mamusia), ale to może dlatego że nie widziałam sezonu 3, w większości z powodów niezależnych ode mnie, ale jednak...
Pozdrawiam i czekam na rozwinięcie tej historii ;)
Z Luciferem dopiero zaczynam, więc aluzje by mnie ominęły, gdyby nie komentarze xD
OdpowiedzUsuńNo i kurczę, poprzednie teksty z Mastemą też mnie jakoś konsekwentnie omijały. Trzeba będzie to jakoś nadrobić, kiedyś, w wolnej chwili... Może to nastąpi.
Zarysowałaś zadanie Mastemy, więc wiem już, o co z grubsza chodzi w cyklu. Może nie bardzo rozumiem większość rzeczy, o których mówi Mazdeckie i pewnie ułatwiłyby to poprzednie części, ale jest to bardzo wyrazista postać. Mastema wpatrujący się w Novię... Oby Diabeł nie podglądał przez lustro w drugą stronę, bo nie wiem, czy Mastema by się z tego wytłumaczył xD sprawa przeznaczenia Novii jest bardzo ciekawa i zastanawia mnie, jaką przeszłość trzeba mieć, żeby zostać przyszłą żoną Diabła. Swoją drogą... Czy ona o tym wie, bo przede wszystkim to mnie ominęło. Na pewno nie w najbliższych tygodniach, ale w wakację ten cykl nadrobię.
Skoncentruję się na kilku elementach, które mi się szczególnie spodobały:
OdpowiedzUsuń- "Jęknąłem, kiedy przy przeciąganiu coś strzeliło mi w plecach. Durne, ludzkie ciało" - co dzien mam tak samo, od razu identyfikuje sie z bohaterem.
- "Wtedy bomba wybuchła.
No, może nie tak od razu, ale wybuchła." - fajne spowolnienie akcji, czytelnik myśli oho, stało się, a tu mała drwinka z oczekiwań, weź wyluzuj czytelniku :)
-"Nie przepadałem za Mazdeckie, teraz nie lubiłem jej jeszcze trochę bardziej." - ach jakie to pięknie ludzkie, znów czuję że bohater jest "mój"
Tekst mi się podoba. Imię Mazdeckie nie do końca, na początku czytałam je jakoś tak po polsku, wyszło mi Mazowieckie :D Ale o gustach się nie dyskutuje, zresztą jak widzę z komentarzy i wstępu imię nie wzięło się znikąd i ma sens. Wystarczyło przeczytac wstep przed tekstem.. ;)
Jedna mini zagwozdka: chcesz coś? czy chcesz czegoś? przeszukałam internety i znalazłam że obie sa poprawne przy czym "coś" jest bardziej potoczne i zakłada się że:
- chcesz czegoś - odnosi sie do rzeczow. abstrakcyjnych
- chcesz coś - do konkretnych.
To tak btw. moze Tobie albo komus sie przyda ;)