Pożegnaj jutro: Przyjmij mą miłość
Dawno nie było nic z
tego uniwersum, a trochę się stęskniłam za tą bandą. Skoro jednak w słowach
kluczowych pojawiła się mafia, wybór mógł paść na PW bądź właśnie PJ, a że nie
chcę za mocno spojlerować o Rabbii − z wiadomych względów − wybór był już
prosty, choć nie do końca byłam pewna, jak chcę to zrobić. Lekko nie jest, więc
czujcie się ostrzeżeni.
Patrzył. Patrzył od kilku dni i
nie mógł oderwać spojrzenia. Poruszała się przecież tak zmysłowo, tak pięknie,
że nie potrafił oderwać od niej spojrzenia. Płynnie postawiła kolejny krok,
cofnęła się, obejmując ręką zimny, nieruchomy metal. Podciągnęła się na nim,
uginając nogi i bez pruderii demonstrując swe wdzięki. Przechyliła głowę,
pozwalając ciemnym włosom opaść na ramię, a potem dotknąć podłogi. W świetle
neonów zdawały się błyszczeć czerwienią niczym krew.
Nieśpiesznie zsunęła się na
podłogę, zarzuciła głową, a na jej usta wpełzł leniwy uśmiech. Jakby już była
spełniona. Muzyka ucichła, by wznieść się znowu ostrą nutą. Kobieta opadła na
czworaki, poruszyła się niespokojnie, zadźwięczały dzwoneczki wplecione w jej
kusy strój. Powolnym, zmysłowym ruchem dotarła do skraju podestu, z którego
zsunęła się z gracją dzikiej pantery. Tak też zaczęła krążyć po sali, ignorując
coraz ostrzejszą muzykę i kolejną dziewczynę, która zajęła jej miejsce na
podeście. Zresztą nikt nie zwracał uwagi na nową, która poruszała się
niezgrabnie i wymuszenie. Wszystkie oczy nadal skupione były tylko na niej, na
tym jak niespiesznie sunie pomiędzy stolikami, szukając dzisiejszego wybrańca.
Patrzył. Co wieczór patrzył, jak
wybiera innego. Co wieczór modlił się, by dostrzegła jego miłość. By wybrała
właśnie jego. By przyjęła jego miłość. Przecież musi to rozumieć, z pewnością
to rozumie. Musiała widzieć, więc czemu tak po prostu krąży wokół? Czy brak jej
śmiałości?
Dotyk na kolanie sprawił, że
drgnął. Szczupła, jasna dłoń odcinała się mocno na tle czarnych spodni. Gdy
spojrzał na jej właścicielkę, zobaczył psotny uśmiech, na który nie sposób było
nie odpowiedzieć. Tak, to była jego noc.
Podniosła się i ukłoniła niczym
dama, choć nie mogła unieść rąbka nieistniejącej sukni. Gestem zaprosiła go za
sobą i niespiesznie ruszyła ku ukrytym za sceną drzwiom, kręcąc biodrami niby
to naturalnie i swobodnie. Jakby to nie był wyuczony gest.
Podążył za nią i chwilę później
znalazł się w całkiem innym świecie niż klub wypełniony czerwonymi neonami. Już
na schodach nie słyszał dudniącej, ostrej muzyki, nie czuł też ciężkiego,
piżmowego zapachu, który wypełniał salę dla gości. Tu panowała cisza, jakby
istnieli tylko oni.
Zaprosiła go do pokoju, w którym
stało jedynie łóżko. Niedbałym ruchem zrzuciła z siebie ubrania i odwróciła się
do niego z tym psotnym uśmiechem na ustach. Czekała na jego ruch.
Chwycił ją za kark, brutalnie
przyciągnął do pocałunku. Nie zaprotestowała, syknęła jednak, gdy chwilę
później wykręcił jej boleśnie rękę, zmuszając, żeby odwróciła się do niego
plecami. Słyszała, jak rozpina spodnie, oddychając ciężko nad jej uchem. Pchnął
ją na najbliższą ścianę, nie puszczając wykręconej ręki, jakby miała uciec.
− Przyjmij mą miłość. − Usłyszała
szept i poczuła nieświeży oddech zaprawiony drogim alkoholem.
− Tak tchórzliwie wyznajesz
miłość? − zapytała chłodno.
To go na moment zdekoncentrowało.
Jednak to wystarczyło, by wyswobodziła rękę i odwróciła się do niego z błyskiem
w oku. Zerknęła w dół i wyszczerzyła zęby w uśmiechu, po czym pocałowała go z
pasją, przyciągając bliżej. Otarła się o jego krocze, wyciągając z niego
przeciągły jęk. Drugi taki ruch wprawił go w ekstazę, w której pchnął ją
mocniej na ścianę, przygważdżając kobietę własnym ciężarem, kolanem roztrącił
jej nogi. Stęknęła boleśnie, gdy poczuła go w sobie, ale nie przestała go
całować. Dłońmi przesunęła po jego ciemnej skórze na głowie, nie poczuła śladu
po włosach, dopiero na samym czubku znalazła kilka kępek układających się w
kolce.
Objęła go nogami w biodrach,
pchnął mocniej i przez myśl przeszło jej, że na plecach zostanie siniak. Jego
język wślizgnął się pomiędzy jej wargi, nie broniła mu i tej penetracji, nadal
błądząc dłońmi po jego głowie. Ześlizgnęła się nieco na twarz, potem do szyi w
chwili, gdy zaczął szczytować.
Oderwała od niego usta,
uśmiechnęła się szatańsko i szybkim ruchem przekręciła mu głowę. Złamany kark
strzelił nieprzyjemnie, w jego oczach zdążył pojawić się strach, gdy osunął się
na ziemię, ciągnąc kobietę za sobą. Jednak szybko wyplątała się z jego
stygnącego ciała z wyrazem odrazy na twarzy.
− Pożegnaj jutro, Zommari Rureaux
− prychnęła, po czym skrzywiła się, gdy drzwi otworzyły się bez pukania i do
środka wszedł chłopak z krótkimi włosami pofarbowanymi na zielono. − Nie umiesz
pukać, idioto? − warknęła.
− Widziałem cię w gorszych
sytuacjach − odparł beznamiętnie. − A nagą to już tyle razy, że mnie nie
ruszasz.
Uniosła brew, ukrywając
zirytowanie. Ten gówniarz zawsze wszystkich doprowadzał do szału, ale był świetny,
kiedy potrzebowali kamuflażu. Jak teraz. Tylko dlatego należał do Varii, a
Vivian zabrała go ze sobą do tego zadania.
Wyciągnęła niebieskie szkła
kontaktowe, wracając do swojego naturalnego, zielonego koloru tęczówki. Szampon
koloryzujący mogła zmyć później, razem z dotykiem trupa.
− Jeszcze będziesz jęczał z
niezaspokojenia, Fran − prychnęła.
− Nie mów tak. Ranisz moją
niewinność, Chmuro − odpowiedział bez emocji.
− Ubranie mi przynieś i zadzwoń
po sprzątaczy − poleciła, porzucając przekomarzanie się z gówniarzem.
Miał wprawę w irytowaniu
wszystkich dookoła i zupełnym ich olewaniu, więc nie zamierzała dać się
bardziej zdenerwować. Wystarczy, że Bel jeszcze się nie nauczył, ale to chyba
kwestia tego, że lubił się drażnić z tą upierdliwą żabą.
Rzucił jej torbę, która upadła
pod nogi kobiety, po czym oparł się o ścianę. Akurat w tym momencie ozwało się
pukanie.
− Wejść − poleciła.
W drzwiach przystanął właściciel
klubu. Skrzywił się, widząc za plecami Vivian stygnącego trupa. Spojrzał na
oboje zabójców, na kobietę nieco dłużej, choć ta nie zwróciła na to większej
uwagi beztrosko wciągając na siebie koronkowe figi.
− Rozumiem, że to wszystko
kończy? − zapytał mężczyzna.
− Jakiś problem? − odparła
Vivian.
− Żaden, ale wolałbym, aby mafia
nie mordowała w moim klubie. Moi goście to wpływowi ludzie, których nie powinno
się kojarzyć z przebywaniem w takich miejscach. Zapewniam ich o dyskrecji, a
wy… − urwał, gdy Vivian zbliżyła się do niego, nie trudząc się nawet dalszym
przyodziewkiem.
− A my? − powtórzyła za mężczyzną,
a jej piersi dotknęły jego torsu. − Jesteśmy profesjonalistami. Czego chcesz?
Dodatkowej forsy? A może żebym rozłożyła ci nogi w ramach dodatkowej zapłaty? −
zapytała spokojnie, choć w jej oczach błyszczała niebezpieczna nuta. − Czyżbyś
sądził, że masz do tego prawo, skoro tańczyłam na twojej rurze w twoim klubie?
− Ludzie, z którymi spędziłaś
noc… − zaczął znowu.
− Mieli słodkie sny. − Weszła mu
w słowo, a jej dłoń sugestywnie musnęła krocze mężczyzny. − Chciałbyś taki?
Wystarczy poprosić, bym przed tobą uklęknęła. − Oblizała wargi.
− Po prostu więcej tu nie
wracajcie − powiedział zduszonym tonem, ale nie potrafił się odsunąć. − Nie
potrzebuję kłopotów.
− Jasne − prychnęła i zacisnęła
dłoń, aż jęknął boleśnie. − Na przyszłość uważaj, co i do kogo mówisz. Nie bez
powodu jesteśmy Varią, a gdyby boss cię usłyszał, już nigdy nie zerżnąłbyś
żadnej z tych biednych, upojonych dragami niewiniątek, które się na dole prężą,
żebyś tylko nie nabił ich na pal. − Uśmiechnęła się uroczo. − Miło się z tobą
robi interesy, Tony.
Beztrosko wróciła do ubierania
się, po czym wyszła w towarzystwie milczącego Frana. Nikt ich nie zatrzymał,
choć ochroniarze byli bardzo zawiedzeni, że nowa dziewczyna pozostanie poza ich
zasięgiem.
Hej.
OdpowiedzUsuńDrugie i trzecie zdanie zawierają powtórzenie, które można by bardzo łatwo załatać synonimem. A nuty to kojarzą mi się z głosem, a nie jako błyszczące coś w oczach.
Poza tymi dwoma uwagami jestem zaskoczona tym tekstem. Wiem, że po Vivian można spodziewać się wszystkiego, ale pracy w klubie i bycie dziwką, byle później zabić kogoś w pokoju, to bym się nie domyśliła. Tekst mocny, ale mnie się podobał tym, że zaczął się plastycznym opisem, miał dynamizm i takie rozwinięcie. Brawo.
Pozdrawiam.
Zaczynając lekturę, nie podejrzewałam, że tak to się skończy. Było brutalnie, a całość zrobiła na mnie wrażenie. Na początku dzięki opisom naprawdę poczułam klimat i później ten klimat został ze mną aż do samego końca, a to coś, co bardzo lubię. Vivian zaintrygowała mnie jako postać, nie chciałabym jej nigdy stanąć na drodze.
OdpowiedzUsuńCałość bardzo mi się spodobała.
Pozdrawiam
Kur... a wyszedł mi taki ładny komentarz wcześniej, tylko oczywiscie co? Komputer mi nawalił i nie wysłał! Dobra, spróbuje to jakoś napisac raz jeszcze...
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym tekstem. Naprawdę zaskoczyłaś. Nie wiem czy faktycznie było się do czego przyczepić, bo praktycznie od początku czytałam z wielkim skupieniem i oczekiwaniem, wstrzymując oddech, co dla nas przygotowałaś w dalszej części. I powiem, że się nie zawiodłam. Zaskoczyłam, ale nie zawiodłam.
Nie spodziewałam się tego. Nie wiem czy po tekście, czy po Vivian, ale się nie spodziewałam.
Na początku liczyłam na coś bardziej... psychicznego? Spodziewałam się jakiegoś psychofana, albo przynajmniej rozwinięcie tego wątku, a tymczasem dostałam Vivian, która posuwa się dośc daleko dla paru zabójstw. Musieli być warci takiego poświęcenia.
Faktycznie było ciężko i mafijnie, chociaż muszę przyznać, że ciekawi mnie, czym nasz był główny bohater sobie zasłużył na śmierć. Na pewno jakoś podpadł, but... jak? Oto jest pytanie.
Naprawdę mnie zaskoczyłaś, a naprawdę niełatwo mnie zaskoczyć xd
Pozdrawiam (i tym razem skopiuje sobie komentarz do schowka, żeby nie pisać go od nowa jak mi komp znowu nawali x.x)
Czytałam już wcześniej. Dobry tekst. Przede wszystkim, naprawdę dobry tekst. Dobrze napisany zarówno od strony technicznej jak i fabularnej. Jest napięcie, jest niewiadoma, która obnaża się w równaniu, jest metoda i jest efekt, jest seks i zabójstwo. Mafia jest. A wiadomo, że mafię lubimy (pozalowalabym takich stwierdzen jakbym naprawde wpadla w lapy jakiejs yakuzy czy varii). Dialogi, dialogi bardzo realistycznie rozpisane, bardzo naturalne, bardzo ozywiaja i jak juz wchodza na scene, to wszystko dorealniaja. Po prostu rozmowy jakie powinny sie toczyc. Ale... czemu siodemka?! xd z calej espady to wlasnie jego nie jestem w stanie wyobrazic sb w lozku xd a mimo to udalo Ci sie ten akt fizyczny opisac tak, ze go kupuje, bez dwoch zdan, moze dlatego, ze najpierw nie wiem, ze to on. chociaz dobra, 9 bylby jeszcze dziwniejszy xd a tak po prawdzie to sie powinnam cieszyc ze to nie szostka, wiec zamykam juz pysk. xd
OdpowiedzUsuń