Temat 2: Adwokat Diabła
No cóż… już myślałam, że nie będę w stanie napisać tekstu, bo najpierw
był inny pomysł, potem za dużo rzeczy na głowie i pomysł zniknął, a potem
pojawiło się… to. Mam nadzieję, że wyszło… interesująco, bo przyznam się, że
sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Miłego czytania!
***
Azu zaśmiał się pod nosem na widok pulchnego
kolesia w przyciasnym garniturze, który wykłócał się o coś ze sprzedawcą hot
dogów. Nie miał zazwyczaj czasu, żeby poobserwować ludzi, którzy za niedługo
mają umrzeć. A lubił to. I to bardzo. Niestety, jego praca niezbyt pozwalała mu
na takie rozrywki. Westchnął ciężko kiedy drzwi w budynku naprzeciwko otworzyły
się i wyszedł przez nie starszy mężczyzna z siwą, elegancko przystrzyżoną brodą
w szarym, skromnym garniturze. To oznaczało koniec przerwy.
– Piotrze – zaczął kulturalnie Azu, uśmiechając się
w swój tradycyjny sposób. Zawód prawnika wymagał niezłych umiejętności
aktorskich, które jednak po pewnym czasie przylegały do ciebie bardziej niż
powinni i stawały się tobą. A lata, które Azu wypracował u swoich bardzo
specyficznych klientów, zrobiły swoje i mężczyzna czasami już nie wiedział, co
sam czuje.
– Oh, dziękuję, że zaczekałeś Azu – odparł starszy,
uśmiechając się przy tym ciepło. Skóra wokół jego oczu zmarszczyła się
śmiesznie. Ale Azu wiedział, że to nie był efekt wieku ciała, ale wszystkich
tych doświadczeń, które Święty Piotr miał za sobą, wszystkie dusze, które
spotkał… i użeranie się ze Staruszkiem.
– Wykorzystałem ten czas bardzo interesująco –
powiedział Azu, zerkając w stronę grubego faceta, który teraz odchodził szybkim
krokiem, cały spocony i czerwony na twarzy.
– Ah, kolejny, który trafi na dół jak widzę. – Głos
Piotra przepełniony był smutkiem. – Liczyłem, że przynajmniej trafi do Szarej
Strefy, ale nic się nie zmienił mimo wielu ostrzeżeń jakie dostał od losu.
– Chyba chciałeś powiedzieć od ciebie – rzucił Azu,
patrząc spokojnie jak tłusty facet łapie się za przód drogiego garnituru
pobrudzonego musztardą i upada po chwili na ziemię. Piotr nic nie odpowiedział,
tylko pokręcił głową.
– Cóż, dostanie to, na co zasłużył – powiedział w
końcu Piotr, odrywając Azu od sceny rozgrywającej się przed nim. – Ale skoro
już jesteśmy w temacie…
– Tak, oto dusze, które jakimś dziwnym trafem
uniknęły Piekła, chociaż jeszcze kilka godzin przed śmiercią były głęboko na
Czerwonej Liście. – Azu wyciągnął z kieszeni garnituru małe puzderko i wręczył
je mężczyźnie stojącym przed nim.
– Dostali to, na co zasłużyli – powtórzył Święty
Piotr, uśmiechając się kątem ust. – Poza tym, słyszałem, że w pewnych miejscach
jest teraz drobne przeludnienie. A to – uniósł wyżej trzymaną przez niego
teczkę – prezent dla twojego szefa. – Azu nie bardzo wiedział co było w szarej
teczce, jaką wręczył mu Piotr, ale nie wnikał w te ich dziwne układy.
– Naturalnie. Chociaż ktoś musiał się nieźle za
nich namodlić – rzucił jeszcze Azu, na co jego rozmówca tylko zmrużył dziwnie
oczy.
– Albo sami się nawrócili. – Jeśli Piotr stał za
tym, a stał na pewno, to nie dał tego po sobie poznać.
– Może. No cóż, na mnie już pora. Muszę jeszcze
przygotować szefowi mowę na 25 grudnia, bo inaczej znowu palnie coś
nieodpowiedniego i będzie nam wisieć nad głowami groźba Apokalipsy. Albo co
grosza potopu.
– Oh tak, wolałabym tego uniknąć. Potem się jeszcze
kolejki dusz robią i mam urwanie głowy. – Piotr westchnął ciężko. – Na mnie też
już pora. Staruszek znowu się ekscytuje z okazji zbliżającego się 8 grudnia. –
Poklepał Azu po ramieniu, po czym uśmiechnął się cieplej i dodał – Pozdrów ode
mnie Diabła.
– Zrobię to. – Azu skłonił lekko głowę, kiedy
starszy mężczyzna odchodził. Pamiętał, jak dzięki niemu uniknął nieszczęsnego
losu i jakby nie patrzeć, po części dzięki niemu stał tutaj i miał tę pracę.
Miał już się odwrócić, kiedy Piotr zatrzymał się i rzucił jeszcze przez ramię:
– Ah! I przypomnij mu, że wciąż jest mi winny 5
dych za pomoc ostatnim razem. – I zostawiając Azu w lekkim zdezorientowaniu
ruszył chodnikiem, by po chwili zniknąć za rogiem. Dopiero po paru minutach Azu
przypomniał sobie, o co chodziło i choć nie znał wszystkich szczegółów,
wiedział, że jego szef nieźle się wpakował ostatnim razem, pozwalając pewnej
osóbce na zatopienie Tytanica. Nie miał pojęcia jakim cudem Piotr ukrył ten
fakt przed Staruszkiem, ale teraz Azu miał okazję zobaczyć frustrację szefa na
wspomnienie, jak to pewna święta osobistość zatuszowała jego udział w tym zdarzeniu za marne 5 dych. Bycie
adwokatem samego Diabła, nie było wcale takie złe.
krótki, ale niezły tekst. ciekawie wymyślony motyw adwokata (adwokatu? odmiana rzeczowników trudną bywa) diabła. i akcja z tym, że zatopił on titanica... <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Dobra, ten tekst jest genialny. Naprawdę czytało mi się go świetnie, do tego lubię ten motyw pewnej "współpracy" pomiędzy niebiańskimi a piekielnymi, choć z drugiej strony to trochę straszne z perspektywy człowieka, który pewnie dnia umrze. Zarówno Azu, jak i Piotr wyszli przesympatycznie i chętnie spotkam się z nimi ponownie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej :)
OdpowiedzUsuńKurde no. To był Titanic. Nie Tytanic.
Jest kilka literówek, ale przy tak fajnym tekście nie mam zamiaru ich wymieniać.
Ładna lekkość, wprowadzenie postaci, którą znamy z religii, dialog z dozą komizmu - w to mi graj!
Początkowo Azu jawił mi się bardziej jako Ponury Żniwiarz, bo wiedział, że ten wykłócający się mężczyzna, ale jako adwokat też się sprawdza.
No to teraz muszę w końcu zobaczyć Adwokata Diabła, bo nie umiem się za to zabrać.
Pozdrawiam.
Wykłócający się mężczyzna umrze*
UsuńWiedziałam, że gdzieś walnęłam błąd, po prostu wiedziałam... ale że akurat w tej nazwie? Aż nie wierzę... widziałam ten film chyba z 7 razy, piosenkę znałam na pamięć... aż mam ochotę trzasnąć sobie w twarz. Wstyd mi normalnie za ten błąd! x.x
Usuń