„Kłamstwo i Namiętność”
Zaczęłam swój dzień tradycyjnie, z kubkiem
ulubionej kawy i kryzysem egzystencjonalnym. Wtedy bomba wybuchła.
Anka wpadła do kuchni wrzeszcząc na całe
gardło coś o facetach, seksie i niewiernych troglodytach, okraszając wszystko
to stekiem najgorszych inwektyw jakie w życiu słyszałam. Godne podziwu wyzwiska
i wulgaryzmy latały po kuchni jak zagubione trzmiele w szklanej bańce.
Odstawiłam kubek na stół i półprzytomnie
patrzyłam na nią z odległości, która nie pozwalała na oberwanie szrapnelem
głosek, ale zapewniała obecność dodającą otuchy w tej chwili wzniesienia. Mój
mózg budził się do życia z każdym nowym słowem. Jestem pewna, że kilka z nich
było w obcym języku, a kilka innych było kompletnie wymyślonych na potrzeby
tyrady. Bawiłam się świetnie i skrzętnie notowałam pierwszymi żywymi neuronami
co ciekawsze zwroty.
Anka miotała się po kuchni, trzaskając
drzwiczkami szafek i wysuwając szuflady na chybił-trafił. Dla postronnego
obserwatora wyglądałoby to jak szukanie zagubionego, w bezdennym bałaganie
naszej kuchni skarbu. Ja wiedziałam, że to dopiero początek. W tym szaleństwie
zawsze była metoda. Burza rudych loków przemknęła kilka centymetrów od mojej
twarzy. Robiło się naprawdę gorąco. Cholera, powinnam się usunąć, kiedy jeszcze
miałam szansę. Teraz mogłam tylko obserwować i kulić się na stołku przy oknie,
starając się zająć jak najmniej przestrzeni.
BUM! Patelnia wylądowała na palniku. Z
przerażeniem uświadomiłam sobie, że ruda ma dostęp do ognia. Wstrzymując oddech
czekałam na rozwój wypadków. A robiło się coraz ciekawiej. Nieustająca rzeka
słów nie tylko się nie zatrzymała, ale jakby wezbrała, niosąc ze sobą osad z
kompletnie, pozornie, niezwiązanych ze sobą zdań. Byłam pewna, że Anka widzi w
tym wszystkim logiczną całość i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby jej
przerwać. Końca nie było widać.
Starałam się oddychać jak najciszej i
jak najciszej pić resztkę mojej kawy. W ruch szły jajka, mąka, mleko, olej
skwierczał na patelni. Poważna sytuacja. Powietrze jakby namagnetyzowane furią
było coraz trudniejsze do oddychania. Z niejaką ulgą odkrywałam, że po
wczorajszej imprezie głowa nie bolała, wszystkie kończyny były sprawne, a
zmysły, które narażone były na ostrzał od kilku minut, działały normalnie.
Zamknęłam na chwilę oczy, a kiedy je otworzyłam zobaczyłam Ankę przy kuchence.
Teraz był idealny moment na to, żeby
zbiec, schować się we własnym pokoju i nie wychodzić, nie narażać się
niepotrzebnie. Zanim ta myśl dotarła do moich stóp było jednak za późno.
Zdążyłam tylko zarejestrować, że nagle zrobiło się bardzo, bardzo cicho i
wstrzymałam oddech. Cisza to nie było to, co chciałam słyszeć. Cisza nigdy nie
była dobrym znakiem. Nie w naszym małym świecie.
Patrzyłam na wąskie plecy ubrane w
różowy top i zastanawiałam się co dalej. Wszystko zależało od następnych kilku
sekund. Cały świat zamarł w oczekiwaniu. Czas zatrzymał się, jakby ktoś
przywiązał mu do stóp ciężarki z siłowni. Kule słów, które przed chwilą
odbijały się od ścian, zawisły w pół drogi i czekały, żeby wybrzmieć na nowo.
Kran, który zwykle kapał jak szalony, milczał.
Plecy poruszyły się. Najpierw delikatnie, niezauważalnie,
jakby tego ruchu nigdy nie było. Chwilę później ramiona uniosły się do góry i
opadły z ogromnym, oczyszczającym westchnieniem. W kuchni zrobiło się jakoś
cieplej, zegar zaczął znów tykać, a krople posypały się do zlewu jak zerwany
sznur błyszczących w słońcu korali. Uświadomiłam sobie, że nie oddycham i
pozwoliłam sobie na bardzo cichy wdech.
Mój oddech zatrzymał się, kiedy zobaczyłam, że Anka
odwraca się w moim kierunku. Dłoń trzymająca kawę zadrżała niebezpiecznie. Z
szeroko otwartymi oczami i sercem bijącym rekord prędkości czekałam na ciąg
dalszy wrzasków, wyzwisk i rzucanie sprzętem kuchennym. Nic takiego nie zaszło.
Ruda odwróciła się do mnie z uśmiechem na twarzy,
przeżuwając i sięgając po czajnik. Wystarczyło mgnienie i siedziała
naprzeciwko, mieszając własną kawę. Nie chcąc ponownie wypuścić bestii, o ile w
ogóle była zamknięta, nie odezwałam się słowem.
- Widziałaś ostatni odcinek „Kłamstwa i Nemiętności”?
Właśnie skończyłam. – Zagadnęła dziarsko.
Przez umysł przemknęły mi dzięsiątki
sytuacji. Każda odpowiedź jaką Anka usłyszy bedzie miała określone następstwa i
efekty. Niczym Neo w Matriksie obserwowałam rzeczywistośc jak ciąg przyczynowo
skutkowy, zastanawiąjąc się jednocześnie jak, do cholery, znalazłam się w tej
sytuacji. Zaczęło się od kawy i kryzysu egzystencjalnego, jak zwykle po nocy na
mieście. Jak skończyło się na rozpatrywaniu sposobów w jakie moja najlepsza przyjaciółka
może mi zrobić krzywdę, nie miałam pojęcia.
- Nie miałam jeszcze okazji –
spróbowałam, uznając tę odpowiedź za najbezpieczniejszą.
- Ten cholerny Eduardo zdradził
Catalinę z najlepszą przyjaciółką jej ciężarnej córki, a potem wrócił do domu
jakby nigdy nic i próbował otruć Pabla!!! – Głos podniósł się jej
niebezpiecznie, tylko po to, żeby znów opaść. – Sorka, że krzyczałam, ale tak
mnie to wyprowadziło z równowagi. Biedna Catalina. Dopiero co odzyskała pamięć
po tym upadku z jachtu w Perlistej Zatoce...
- Hmmm, biedna... – dodałam pomocnie.
- Nom – siorbnęła kawy – i ten Carlos,
który ciągle nie wie, że jest jej bratem, a tak bardzo ją kocha... Kurcze,
wiesz co, dobre te naleśniki. Od razu mi lepiej.
Z tymi słowami wstała, zabrała kawę i
poszła. Odetchnęłam. Po nocy w klubie zawsze zapominam zostawić jedzenie na
stole, przed telewizorem i potem walczę o życie.
ojej, ten tekst jest taki... prosty i przyjemny! z zycia wyjęty. zwłaszcza to odreagowanie serialu (tez tak mam, i to czesto. moze nie rzucam różnymi rzeczami po kuchnia itp, ale reaguje)
OdpowiedzUsuńjestem za tekstem o kłamstwie i namiętności!!! pozdrawiam c:
Kurczę, nie do końca byłam pewna, czego się spodziewać, a tu taka przyjemna, przyziemna scena, która czasami towarzyszy chyba każdemu z nas, kiedy w coś się zaangażuje. A to wszystko okraszone kryzysem egzystencjalnym, który nieco wyolbrzymia sprawę.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny tekst. Uśmiechnęłam się.
Pozdrawiam
Hej :)
OdpowiedzUsuńTak jak Laurie nie byłam pewna, czego się spodziewać, a dostałam tak plastyczną i realną scenę, że aż jestem przyjemnie zaskoczona.
Poczułam emocje bohaterki, razem z nią wstrzymałam oddech i poczułam, jakbym też była w tej kuchni.
Bardzo prostu, ale też przyjemny tekst. Bardzo, bardzo przypadł mi do gustu!
Pozdrawiam.
Powiem szczerze że narastało we mnie napięcie i niepokój jak to się skończy. Jaki będzie punkt wyjściowy? Czy ona kogoś zamorduje? Pobije? Umiejętnie wiążąc słowa w opisy i metafory wybudowałas taką fajną piramidkę emocji, żeby potem dać nam prztyczka w nos :) Zakończenie skojarzyło mi się z teledyskiem do Havany (by Camilla Cabello). Moim zdaniem dobry tekst!
OdpowiedzUsuń