W mieszkaniu zostali już tylko we dwoje. Celty stała na
środku pokoju ze skupieniem wczytując się w zapisaną starym językiem, równie
starą, księgę. Nero natomiast chodził nerwowo po pokoju, co rusz rzucając
blondynce wściekłe spojrzenia. Wszystko przez nią i tą jej przyjaciółeczkę,
Blu, ale to on utknął z wiedźmą próbując uratować swojego wuja.
– Potrzebuję krwi kurczaka, pół kilo soli, pięć świec i
butelkę wódki – oznajmiła z powagą Celty, nie odrywając wzroku od lektury.
– Wódki? Do zaklęcia? – zdziwił się chłopak.
– Nie, wódka jest po to, żebym poczuła się lepiej – wyjaśniła spokojnie, jakby to była oczywista oczywistość i niezaprzeczalny fakt. – No rusz się. To się samo nie przyniesie.
– Wódki? Do zaklęcia? – zdziwił się chłopak.
– Nie, wódka jest po to, żebym poczuła się lepiej – wyjaśniła spokojnie, jakby to była oczywista oczywistość i niezaprzeczalny fakt. – No rusz się. To się samo nie przyniesie.
– A ty?
– Ja muszę to jeszcze doczytać i sprawdzić, czy niczego
nie przeoczyłam.
– Zwyczajnie ci się nie chce – burknął Nero.
– Nie marudź, tylko ja mogę go stamtąd wyciągnąć –
przypomniała Celty, marszcząc groźnie brwi.
– Sama go tam odesłałaś! – zagrzmiał chłopak i włożywszy
ręce do kieszeni, dodał już ciszej: – Gdziekolwiek „tam” jest…
– W przybliżeniu… Przestrzeń pomiędzy tym, a tamtym
światem.
– Zabiłaś go?
– Żyje. Nie panikuj – mruknęła Celty i wywróciła oczami.
– O ile go wyciągniemy… Na czas.
– To go
stamtąd wyciągnij – warknął Nero.
–
Dlatego potrzebuję tych rzeczy. Lepiej się pospiesz, bo jeśli się nie mylę,
mamy czas do zachodu słońca.
– Nie
mogłaś wysłać Blu i Tamiel?
– Nie.
Znając życie w połowie drogi obaliłyby wódkę, a rzeczy potrzebne do zaklęcia
skończyłyby w śmietniku. Albo gorzej – dodała Celty, wzdrygając się. – Kto wie,
jakie licho przyzwałyby z tymi świecami, dlatego odesłałam je tam, gdzie nie
będą przeszkadzać.
– Do
innego wymiaru?
– Nie.
Do baru na piwo. Mamy przynajmniej trzy godziny zanim wrócą – roześmiała się. –
Więc dupa w troki i jazda po te świece – rozkazała, wręczając chłopakowi listę
zakupów. – Śpiesz się albo następnym razem spotkasz Dante dopiero po swojej
śmierci. Co znowu nie potrwa aż tak długo, bo bez niego nie mamy szans na
pokonanie demonów.
Nero
złorzecząc pod nosem, wyszedł. Nie był zadowolony, ale sam nie potrafił
ściągnąć wuja z powrotem. O ile Dante był denerwujący, czasem okazywał się
także przydatny. No i był rodziną. Jedyną, jaka ostała mu się po upadku Zakonu.
Gdy
wyszedł, Celty obserwowała go jeszcze przez okno, upewniając się, że nie wróci.
Nikomu nie mogła zdradzić tego jednego sekretu. Wystarczy, że już wyszło na
jaw, że jest wiedźmą. Tą samą wiedźmą, która od wieków walczyła z archaniołem
Gabrielem, choć wtedy jeszcze był tylko zwykłym skrzydlakiem.
Wyciągnęła
z pod ubrań łańcuszek, na którym miała zawieszkę przypominającą srebrną
książkę. Wyszeptała jakąś formułkę, a zawieszka zaświeciła się i urosła do
rozmiarów sporej księgi. Nie mogła wpaść w niepowołane ręce, a tylko to
przyszło Celty do głowy, żeby ją ukryć. Teraz jednak potrzebowała tej księgi.
Potem
wyszeptała formułkę kolejnego zaklęcia. Pomagało w szukaniu, a ona nie miała
zbyt wiele czasu. Musiała naprawić swój błąd. Znalazła coś, co miało większe
szanse na powodzenie. Zaklęcie pozwalające jej sprowadzić do świata ludzi duszę
z zaświatów. Jednak by dostać się na drugą stronę, musiała przejść przez
mroczny pół-wymiar. Tam też był Dante. Ale Celty naprawdę żałowała, że nie ma
wódki. Szocik poprawiłby jej nastrój, zanim zrobi dziurę w wymiarze i pogrąży
się w mroku, by ratować dupę tego nieogarniętego życiowo łowcy.
– No to…
Do dzieła – mruknęła, chcąc dodać sobie odwagi, choć nic nie działało jak
odrobina czystej.
Przygotowała
krąg i świece. Zawsze miała kilka zapasowych. Gdy wypowiedziała zaklęcie, nie
było już odwrotu, a Celty pogrążyła się w ciemności. Wcale nie chciała tego
robić. Tylko raz odważyła się pójść drogą do zaświatów. Próbowała wtedy ocalić
swojego brata, ale nie udało jej się odnaleźć jego duszy. Za to wyprawę
przypłaciła długimi latami koszmarów, na które nie pomagały nawet czary. A
teraz tak samo miała poświęcić się dla tego durnego łowcy. Nawet jeśli sama go
tam wrzuciła.
Gdy Nero
wrócił do mieszkania, ku swojemu zdziwieniu, zastał tam śpiącego na kanapie
Dante. Celty krzątała się po kuchni jakby nigdy nic. Dopiero po chwili
zauważyła, że chłopak wrócił. Wtedy podeszła do niego i wyciągnęła z reklamówki
wódkę. Nie raczyła nawet spojrzeć na świece, czy ogłuszoną kurę, którą Nero
trzymał w drugiej ręce za szyję, niczym rasowy psychopata. Choć Celty zwaliła
to na krab tego, że chłopak nigdy nie musiał zabijać drobiu. A ten rytuał
jednak różnił się nieco od walki z demonami.
– Dzięki
– mruknęła tylko i otworzywszy butelkę, pociągnęła kilka sporych łyków. – No to
chyba będziemy mieli na obiad rosół. Przyda się, zwłaszcza, gdy Tam i Blu
wrócą.
– A
krew? – zapytał Nero, unosząc brew. – Nie. Mów. Że. Goniłem. Ją. Na. Darmo.
– Nie na
darmo. Przecież mówię, że obiad będzie.
– Co
będzie na obiad? – podchwycił Dante, który najwyraźniej już się przebudził. –
Nero, a co ty taki wkurzony? Coś mnie ominęło?
– Nie
pamiętasz? – warknął chłopak.
– Dante,
przecież wiesz, że twój bratanek taką po prostu ma twarz…
– Nie
uwierzycie, jaki miałem sen – roześmiał się Dante, przeciągając się leniwie.
Ihhaaa. Fajnie wyszło. Trochę chaotycznie miejscami, ale da się zrozumieć całą historię bez żadnego problemu. Książka zaklęta w naszyjnik - świetny pomysł. Celty w ogóle jest urocza, i jej wypowiedzi i sposób bycia.
OdpowiedzUsuńNieogarnięty życiowo łowca wygrał wszystki :D Bardzo przyjemny tekst. W jakiś sposób przypomniał mi film Constantine, ale to pewnie wina podobnej z lekka fabuły.
OdpowiedzUsuńPolubiłam Celty, jej kłamstwo nie zrobiło na mnie wrażenia, za to bycie wiedźmą już tak.
Biedny kurczak zabity przez Nero. Smacznego rosołu!
Tylko Dante jakiś taki nieprzystosowany do życia :D