Dialog
poniżej to słuchowisko radiowe. Nie wiem, co mi przyszło do głowy, żeby w rytuał
odkopywania trupa angażować parę staruszków? Zabłąkali się na ten cmentarz i już
nie umiałam ich powstrzymać. Myślę, że stare ciało nie sprawia, że umierają w
nas wszystkie tęsknoty a złe wybory przestają uwierać. W środku można być
równie nieszczęśliwym, co w młodym ciele. Może pomóc pogodzenie się z przeszłością,
wygilganie wewnętrznego bachora, praca nad sobą i...
...i butelka wódki.
Mężczyzna: Niech pomyślę. Mamy wszystko? Potrzebujemy krwi
kurczaka, pół kilo soli, pięć świec i butelkę wódki.
Kobieta:Wódki? Do zaklęcia?
Mężczyzna: Nie, wódka jest po to, żebym poczuł się lepiej.
K:
No wiesz, Franciszku! Przecież sto razy ci powtarzałam, że alkohol to
depresant! Nawet jak wczoraj otworzyłam radio, to lekarz mówił, że po alkoholu,
to tylko głupie myśli do głowy przychodzą.
M:
To dokładny cytat? Leokadio, daj spokój, dajesz się tak cudnie sprowokować.
K:
Dawałam się prowokować całe życie. Teraz mam już dość, Franciszku.
K:
Mam, poczekaj.
(odgłos otwieranego
bagażnika, słychać przerzucany sprzęt)
K:
Trzymaj i kop. Tylko uważaj na swoje chore plecy, bo ja nie będę wokół ciebie
latać, jak ci znów strzeli w krzyżu.
M:
Dobra, już cicho bądź, kobieto.
(odgłos kopania i
sapania. po chwili odgłos uderzenia łopaty w pudło)
M:
No wreszcie. To już miesiąc roboty, ale udało nam się idealnie zmieścić w
czasie.
K:
Tak, dzisiaj mamy pięćdziesiątą piątą rocznicę ślubu.
M:
Wyciągać?
K:
Tak.
(odgłos rozpinanego
rozporka)
K:
Franciszku, tobie w głowie tylko krotochwile. Najpierw wyciągnijmy to pudło.
Zaraz odprawimy rytuał i twoja pierwsza miłość na chwilę się pojawi.
M:
Nie chcę. Zawsze chciałem tylko ciebie.
K:
Pamiętam jak w dwutysięcznym ósmym, to był kwiecień, wysłałeś do niej esemesa.
"Tęsknie za tobą każdego dnia mojego życia". Ten esemes do dziś płonie
w moim sercu. Jak mogłeś mi to zrobić?
M:
Ja to zrobiłem sobie, nie tobie. Przepraszałem cię za to milion razy. Żałuję, że
go napisałem. Wtedy tak właśnie myślałem. Ale skoro ją już wykopaliśmy, to może
z nią pogadajmy?
K:
Chętnie. Tu postawię świece, tutaj krew kurczaka. Czekaj, poświeć mi latarką na
to zdjęcie, które wydrukowałam. Jak to powinno być? Tu świeca, tu kurczak?
M:
Będzie dobrze. Daj teraz tej wódki. Jak wyglądam?
K:
Dobrze, szelmo. Już widzę, jak jej szczęka opada, że wybrała Karola. Umrze
drugi raz z zazdrości, że jesteśmy razem, że jesteśmy szczęśliwi.
M:
Wypiję jeszcze kieliszek.
K:
Masz. No i pamiętaj, nie mów jej nic o Marysi, że ze studiów wyleciała.
Powiedz, że żyjemy zgodnie, szczęśliwie, bez zmartwień. I że jestem twoją
wymarzoną żoną. To też jej powiedz. Chodź, poprawię ci krawat. Tu masz błoto na
bucie, przetrzyj ściereczką. Z resztą sam wiesz, co masz mówić.
M:
Dobrze?
K:
Tak, już dobrze. Teraz tylko rozsypać sól, o tak.
M:
A ja odpalę świece.
(Odgłos pstrykania
zapalniczki)
K:
Zobacz, coś tam widać.
M:
Tak, nad trumną pojawił się jakiś kształt.
K:
Zobacz, jaka gruba. Ha, twoja pierwsza miłość jest gruba! I co ona ma na sobie?
M:
Cicho, kobieto. Wiesz jakie te uda były gładkie? Mógłbym całować kilometry
takich ud. A ten śmiech! Potęga. Pochowali ją w dresie, tak jak chciała.
K:
Pamiętaj, Franciszku, żebyś mnie nigdy nie pochował w dresie. Sukienka,
uprasowana, wisi w szafie.
M:
Tak, wiem. I te czarne pantofle. Niewygodne, ale do trumny się nadadzą.
K:
Patrz, idzie do nas.
M:
O Boże! Krystyna! Jakaś ty piękna. Tęsknie za tobą każdego dnia mojego życia!
Każdy dzień był kłamstwem. Tak żałuję, że nam się nie ułożyło. Tak żałuję, że
byłem zazdrosny. Wiem, że ty też za mną tęskniłaś. Po tym, jak byłem z tobą już
nic nigdy nie było wystarczająco prawdziwe. Wspominałem twoje loki wplątane w
moje palce. Odpoczywałem wtulony w twoje miękkie uda. Tak cię kochałem, że
nawet podniosłem cię z grobu. A ty, kochana? Tęskniłaś?
Duch:
Bogdan? To ty? Mówiłam, żebyś mi dupy nie zawracał.
K:
O ty suko! Ladacznico! To my z mężem wykopujemy cię na rocznicę ślubu, a ty,
dziwko, go nie poznajesz? Ja cię, suko, zaraz popieszczę.
(odgłos grzebania w
samochodzie)
M:
Jak to, Krysia? Przecież to ja, Franciszek! "Światło twoich oczu"!
Duch:
Sorry, stary, ale ja tak wszystkim mówiłam. Wesołe miałam życie, kochałam
ludzi, ciebie prawdopodobnie też. Miłe to strasznie, że mnie wykopałeś.
K:
Ty nam się tu nie podlizuj. Zaraz cię załatwię.
(słychać szum)
M:
Leokadio, na litość Boską, zostaw ten odkurzacz!
K:
Nie będzie suka pluć nam w twarz, że mój mąż to nie warty, żeby z nim ten
teges. Zaraz te rude kudły wciągnę!
Duch:
No raczej ci kabla nie starczy, szalona babo. Ale plus za waleczność. Bierz se
tego chłopa, cudny jest. Pa, kochani. Wracam na wieczną imprezę. Wezmę tylko
to.
K:
Butelka wódki?
M:
Oj, Krysia lubiła popić.
Duch:
Do zobaczenia!
K:
Zobacz, zniknęła.
M:
Jak sen jaki złoty.
K:
To co, wracamy do domu?
M:
Tak. Jutro zaczynamy wykopywać Jaśka. Zobaczymy jak on się ucieszy na twój
widok.
K:
Na pewno będzie mnie pamiętał. "Bogdan, to ty?", to tak powiedziała
Krysia na twój żenujący monolog? Będę się z tego śmiała do śmierci.
M(pod nosem): To może być prędzej niż myślisz...
K:
Oj, Franiu, Franiu. Chodź do domu, wypijesz ciepłą herbatkę, weźmiesz leki i od
razu zrobi ci się lepiej na świecie.
M:
A za miesiąc twoja kolej.
K:
Tęsknie za Jaśkiem.
M:
Wiem. Oj, wiem. Ale takie czasy były, że trzeba było się żenić. Bo wypada. A
nikt nie mówił, że wystarczy jeden seks i ciąża. Pamiętasz? Zbłąkane dzieci,
które dały sobie trochę czułości i światła w szarym świecie.
K:
Kiedy się bzykaliśmy myślałam sobie, że w łóżku jest ekstra, ale to tylko seks.
Żadnej miłości, noł łej. Chce mi się śmiać z tej naiwnej dziewczynki. Chodź
Franiu, dał łapkę, jesteś moim najlepszym kumplem. Idziemy do domu!
Ja bym na starość tych wszystkich chłopów jednak nie wykonywała. Nieszczęście tylko z nimi :)
OdpowiedzUsuńAle tekst bardzo fajny. Widzę to jako słuchowisko, a raczej słyszę. Dobra robota.
Zobaczysz, jeszcze będziemy razem z łopatą latać ;D Dzięki!
UsuńŚwietny pomysł! Usmiałam się i tez to usłyszałam w radiu albo jako dialog z jakiejś szalonej komedii na scenie. Czasami mi tylko jakies słowo nie pasowało, jak np. "bzykaliśmy się". Bardziej mnie te "krotochwile" przekonały, żeby tak trzymać się ducha sceny i języka bardziej ujednoliconego:)) Całość super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo sprawnie napisane słuchowisko. Fabuła, choć fantastyczna, przemawia do mnie. Lubię czytać o duchach, tutaj w dość komiczny sposób go pokazałaś.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będąc w wieku Leokadii i Franciszka, dam radę w ogóle unieść łopatę, co nie zmienia faktu, że polubiłam tę parkę. Bardzo ładnie.
Łoś boru, a czo to było?! A się uśmiałam, że ta cudowna pierwsza miłość to niezłe ziółko z niej było. I ten odkurzacz. Tylko Ty mogłaś wpaść na coś takiego, Justyno.
OdpowiedzUsuń