Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 19 lutego 2017

[27] Po prostu August ~ Daconte



 August, Wielki Bolo i Kokietka schowali się za krzakiem wawrzynu.
 O tej porze trudno było ukryć się w lesie. Niewiele śródziemnomorskich drzew zrzucało liście przed chłodami, a jednak zimą las na Los Pinares wydawał się jeszcze bardziej przerzedzony, niż sugerowałaby to jego delikatna natura.
 Poza tym, jak tu się ukryć przed niezwykłym słuchem daniela?
Najlepiej wiedział o tym Wielki Bolo, kiedyś uczestnik krwawych polowań.
 Dzisiaj dzięki swemu doświadczeniu, pomagał przyjaciołom w ochronie i obserwacji tych delikatnych stworzeń. Czasami, robiąc zamieszanie, odganiali od nich myśliwych i wtedy bywało niebezpiecznie.
– Kryć się dzieciaki. Nadchodzi. – poinformował scenicznym szeptem – czuję jego kwaśny zapaszek, a więc i on może nas wyczuć. Nie przeszkadzajmy mu.
– Nie przesadzasz? – Żachnęła się Kokietka – Najwyżej zmieni trasę. Nie mam ochoty siedzieć w krzakach. W końcu wymknęłam się, żeby poganiać po lesie.
– Kokieta, słuchaj Bola – warknął August - wie co mówi. Wystarczy, że przy Dwunożnych udajemy, że straszymy zwierzynę.
– No już...– Sapnął największy z trójki przyjaciół – możemy wychodzić. Zapach przeszedł bokiem, a to znaczy, że daniel sam zmienił trasę.
 Kokietka, jakby tylko na to czekała, wyskoczyła zza krzaka wawrzynu i zaczęła okrążać go w podskokach. Była najmniejsza i najbardziej ruchliwa. Jej rudo-złota grzywka prawie zakrywała wielkie, czarne oczy, które wyzywająco patrzyły na świat.
– Ej, zapomnieliśmy o Zbóju – Zmartwił się August. – Dzisiaj jest z nami ostatni dzień. – To znaczy...nad nami. – Poprawił się.
Wszyscy podnieśli głowy. Nad nimi płynął niewielki obłoczek, ale sylwetka Zbója była bardzo wyraźna. Pozdrowili go cichymi szczeknięciami. Zamachał do nich ogonem.
– Och, biedaczek - westchnęła Kokietka – nie wytrzymał czwartej zmiany domu. Ludzie są okropni. Traktują nas jakbyśmy byli pluszakami albo jeszcze gorzej...
– Dlatego ja jestem kapryśnica i przynajmniej zawsze stawiam na swoim! – dopisnęła resztę swojego wywodu i rozpoczęła kolejny slalom między krzakami.
– Mówię wam, ludźmi nie warto się przejmować. Patrzcie na mnie. – Zatrzymała się i wytknęła różowy, parujący języczek – Rano uciekam, żeby z wami poganiać, a potem idę z moimi Dwunożnymi i udaję delikatną baletniczkę. Ludzkie ciała mi towarzyszą, ale sobie z tego nic nie robię. Spacer po lesie zawsze mnie odpręża. Fakt, że ciągnę za sobą ciało, nie ma tu znaczenia. Nawet więcej ciał.
– Kokietka, ty serca nie masz? – Zapytał z powagą wyjątkowo cichy tego dnia August.
– Ja kocham moją Dwunożną jak nikogo na świecie. Jestem z nią od kiedy pamiętam. Wybrała mnie z czwórki rodzeństwa. – Czarne ślepia boksera rozmarzyły się – Moi bracia i siostry nie mieli tyle szczęścia. Niektórzy skończyli jak Zbój, w schroniskach, przytułkach...
– Smutne to, ale przecież takie jest nasze zadanie – ciągnął drapiąc się za uchem – uczyć Dwunożnych, aż do skutku. Być przy nich bez względu na wszystko. Zawsze wracać, nawet jeśli nas będa wyrzucać. A teraz muszę wam powiedzieć Coś Ważnego.
– Kokietka, siad! – krzyknął Wielki Bolo i poważnie skinął swoją ogromną wyżlą głową. – Słuchamy przyjaciela. August chce nam powiedzieć Coś Ważnego.
– Dobra, dobra. Znowu nudy. – Złoto-ruda mordka Kokietki skrzywiła się z niesmakiem. – A nie moglibyśmy sobie po prostu poganiać? – zapytała tak trochę bezsensownie, bo odpowiedź dobrze znała: Nie można sobie tak po prostu ganiać, jeśli ktoś z przyjaciół ma Coś Ważnego do powiedzenia.
– Chcę was poinformować, że być może nie będę z wami już długo. Przyjaciel mojej Dwunożnej ma jakieś problemy. Wiecie, jak to z ludźmi bywa...Zrobił się taki nerwowy, że nie można z nim wytrzymać i on sam ze sobą też.
Biorę to na siebie. Zbieram tą jego agresywną energię, ale mogę nie dać rady. Na pewno nie. Jestem za stary. – August zwiesił bokserski, poczciwy łeb i pokiwał nim ze smutkiem.
– Rozmawiałem już ze Zbójem, że niedługo dołączę do niego. – Brązowa morda z wielkim, wilgotnym nosem rozjaśniła się w uśmiechu, pokazując niezbyt równe zęby - Ucieszył się, a i ja jestem szczęśliwy, że pomogę mojej Dwunożnej i jej Przyjaciel znowu będzie spokojny i zdrowy.
– Albo i nie...- dodał w zamyśleniu Wielki Bolo.
– Według mnie jest duża szansa, że tak. Zresztą to nasze zadanie – zbierać niedobrą energię od Dwunożnych i ją unicestwiać. Niestety, nie jesteśmy kotami i dużo jej w nas zostaje.
– A teraz biegnijmy! – krzyknął August i pierwszy ruszył krętą drogą pod górę.
 Trójka przyjaciół zatraciła się w zabawie, tak jakby przed chwilą nie było Poważnej Rozmowy. Kiedy zjawiał się jakiś smutek, najlepiej było przegonić go po lesie.
 Kokietka rozpuściła złote pasma na wietrze i ścigała się do upadłego, wykonując kilka skoków w miejsce jednego, wielkiego kroku swoich przyjaciół.
 Bolo i August dawali jej fory. Znali upór i chęć dominacji „jorkszajerów”. Poza tym była przecież ich przyjaciółką.
 Nagle, od strony zabudowań, usłyszeli przeciągły gwizd, a potem wołanie „ Maya! Mayaaaaaaaaaaaa!”
– Ojej! - Przestraszyła się Kokietka. – Niedziela przecież, myślałam, że pośpią. Szukają mnie i tęsknią! Lecę! Cześć chłopaki! – Ostatnie słowa usłyszeli, kiedy już postać małej suni zniknęła za zakrętem.
– Widziałeś, jak wyrwała? – Zaśmiał się Bolo. ­– A podobno rządzi w domu swoich Dwunożnych i nie bardzo ich lubi.
– Wiesz jaka jest Kokietka. – stwierdził August – Lubi się popisywać, a wiadomo, że skoczyłaby za swoimi w ogień.
 Przyjaciele rozciągnęli się na porannym słońcu. Pomimo niskiej temperatury, promienie zaczęły rozgrzewać ich zimową sierść.
 Nie odzywali się. Bolo udawał, że właśnie wyłapuje jakieś małe insekty na łapach i zawzięcie się po nich iskał.
 August zagapił się na duszka Zbója, który jeszcze ciągle był dobrze widoczny.
– Hmmm...Niedługo się rozpłynie. – I tak go znajdę. Ciekawe, co potem będzie robił. To znaczy po całkowitym rozpłynięciu. Ja wybrałem powrót do mojej Dwunożnej. Będę przy niej do końca jej życia.
– To piękne. – Bolo oderwał się od swoich łap. – Ja kiedyś też zostanę przy moim Człowieku. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego Dwunożnego. Kiedy porzucili mnie rannego w lesie po polowaniu, bo mówili, że zdechłem, znalazł mnie i zabrał do domu. Potem leczył...
– Wiem, Bolo, wiem. Mówisz to za każdym razem. – Przerwał przyjacielowi August, po czym podniósł się na cztery łapy, pochylił nad Bolem i przeciągnął szorstkim językiem po jego zamyślonym pysku. – Pobiegajmy jeszcze, bo zaraz trzeba wracać. Nie chcę, żeby znaleźli moją dziurę w płocie za magazynkiem.
– Cała nasza trójka to szczęściarze, wiesz o tym! Mamy kogo ochraniać! – krzyknął i puścił się z górki w stronę zabudowań na Los Pinares.
– I kochaaaać! – Szczekanie niosło się po porannym lesie.
Bola nie trzeba było dwa razy namawiać do biegu.

 **************

 Minęło pięć lat od kiedy Alicja opuściła Los Pinares.
Od tamtego czasu wiele zmieniło się w jej życiu. Rozeszła się z partnerem i zaczęła reporterska pracę wolnego strzelca, podróżując po Europie i obu Amerykach.
 Osiągnęła mistrzostwo w pakowaniu, w pół godziny wypełniając usztywniany plecak najpotrzebniejszymi rzeczami.
 Nigdy też nie zapominała o zdjęciu swojego ukochanego psa Augusta, który przeniósł się za Tęczę dwa lata przed jej wyjazdem z Hiszpanii.
 Chociaż często zmieniała miejsca pobytu, towarzyszyło jej niezrozumiałe uczucie, jakby razem z nią podróżowała jakaś dobra energia.
 Czuła ją w każdym hotelu, każdym pociągu, na pokładzie każdego samolotu. Czasami odnosiła wrażenie, jakby to Coś się materializowało i choć było niewidoczne, z jakiegoś powodu miała ochotę Je pogłaskać.

5 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się! Piękny tekst. Cudny pomysł na ugryzienie tematu. I świetny pomysł na etiudę o psach. Widać, że znasz się trochę na psach - mnie przekonałaś, że coś takiego mogłoby się udać podsłuchać, gdybyśmy znali jakiegoś tłumacza psiego języka. Bardzo podoba mi się też to, że nie od razu wiadomo o kim jest tekst. Nie wiem czy ta człowiecza końcówka była konieczna, ale we mnie obudziła echo szczekania psa, którego kiedyś miałam. Dzięki za te emocje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, ciszę się, że trafiło Ci do serca. Masz na pewno racje co do końcówki, jest niedpracowana. Szkoda mi było ją opuszczać, bo właśnie towarzyszy mi takie uczucie ciagłej obecności( Augusta?:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku miałam wrażenie, że tekst będzie wpisywał się w klimat pozostałych, może jakieś fantasy, a tu psia bajka. Śliczna, mądra i z piękną puentą. Podoba mi się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany. Wzruszyłam się. Tak pięknie pokazałaś, jak psiaki przywiązują się do ludzi, jak bardzo chcą, by ci byli ssczęśliwi, że aż mi słów brakuje. A temat się wpasował, choć nie pomyślałabym, że może pasować do tak ciepłego tekstu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń