Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 5 marca 2017

[29] La ira y la vestido ~ Miachar



            Ikari po raz drugi. Coś mi mówi, że ten pan w cylindrze nie dostanie całego cyklu z rozbudowaną fabułę, a pewną listę krótkich shotów. Przekonamy się, jak to będzie. Ostrzegam tylko, że Cyrk Gniewu i wszelkie morderstwa często będą miały sobie po drodze.
            [O S T R Z E Ż E N I E!] Dla niektórych tekst może być za mocny, ale uznałam, że całą nagromadzoną we mnie brutalność upchnę w życie Ikariego. Lojalnie napiszę – jest krew i wulgaryzmy. Czytacie na własną odpowiedzialność.

            Wiosenne słońce próbowało przebić się przez pietrzące na niebie chmury, na razie, późnym rankiem, przegrywało tę walkę. Patrzyłem na to i uśmiechałem się krzywo, stojąc przed linią wysoko rosnących drzew. Las ponownie mnie uspokajał, choć nie odszedłem za daleko od bazy. Nie mogłem sobie pozwolić na opuszczenie swoich ludzi tego dnia, bo w obozie panował istny stan wojny.
            A wszystko za sprawę pobudki jednego z cyrkowców. Ostatniego wieczora porządnie popił – coby nie rzec, że uchlał się gorzej od świni – i zasnął na stole przy najdłuższym namiocie, co wykorzystały cyrkowe śmieszki. Cedric obudził się w sukience i nie był specjalnie zaskoczony tym, co ma na sobie – poprzednim razem jedn z akrobatów założył mu na głowę perukę czerwonego afro i pozostawił bez ubrania – za to na wielkim kacu, który jedynie wzmógł jego złość na kolegów z zespołu. Jestem pewien, że w innym firmach zemsta wygląda jak żarciki, które nikogo nie dotykają. U mnie się to nigdy nie sprawdzało, bo raczej nie było ku temu sposobności przez narwanych członków cyrku.
            Za plecami toczyła się mała bitwa, a ja patrzyłem na drzewa i prychałem na te wszystkie oznaki wiosny. Co mi było po tej jakże uspokajającej zieleni, skoro czekało mnie ważne spotkanie, którego nie mogłem opuścić? Plułem sobie w brodę, że nie powróciłem w rodzinne strony, by tam siać zniszczenie i chaos. Po cholerę przybyłem na wybrzeże? Bo kusiło mnie morze? Co za durnowaty pomysł.
            Właśnie zszedłem z myśleniem na temat tego, jak najlepiej dostać się na tę małą wizytację w głównej siedzibie, kiedy usłyszałem krzyk i głośny strzał. Zakląłem pod nosem, a niedaleko ktoś zawołał:
            – Panie Ikari!
            – Czego znowu?! – odwrzasnąłem, odwracając się na pięcie i ruszając do głównej części obozu. – Mieliście się nie pozabijać, przecież dostaliście kozła ofiarnego!
            Pod cylindrem zaczął zbierać się pot, jednak nie miałem ochoty go ściągać. W ogóle niechętnie zrzucałem swoje ubranie, choć czasami taki był mus – jako dyrektor cykru nie mogłem przecież cuchnąć. Moi pracownicy to co innego.
            Dotarłem na mały ryneczek, gdzie zgromadziła się większość cyrkowców. Damy-gumy zdeugustowane patrzyły na poczynania swoich kolegów, którzy próbowali powstrzymać rozgniewanego Cedrica przed rzuceniem się z gołymi rękami i zamiarem mordu na o wiele mniejszego Kurta, człowieka-skrzynkę. Nie mogłem pozwolić, by któremuś z nich stała się krzywda, dlatego zareagowałem w odpowiedni sposób.
            – Co wy wyprawiacie, ciamajdy jedne? – zapytałem głośno, stając dokładnie pośrodku piaszczystej sceny, rozkładając ręce na boki i z radosnym uśmiechem rozglądając się wokół. – Czyż to nie wspaniały dzień na chwilę relaksu, wspólnego spędzenia czasu i większego zacieśnienia więzi?
            Ci ludzie spędzili ze sobą ostatnie siedem miesięcy, mieli dość swojego towarzystwa, ale co innego miałem im powiedzieć? Idźcie i pozabijajcie się? Chyba nie wiedzieli, jakim problemem byłoby dla mnie znalezienie odpowiednich ludzi na ich miejsce.
            – Cedricu drogi – zwróciłem się do siłacza, który wypuszczał parę z uszu, a którego twarz była bardziej czerwona niż skórka najdoskonalszego pomidora. – Czy nie dostałeś zabawki, na której mógłbyś się wyżyć?
            Wzrok rosłego mężczyzny przeniósł się na niedaleki mały wagon, którego drewniane ściany były dobrym miejscem na wyzwolenie dręczącego i niszczącego gniewu. W tej chwili jedną z nich zdobiła naturalna płaskorzeźba – ukrzyżowana na niej dziewczyna była już martwa, jej ciało pozbawiono odzienia, skóra pełna była licznych ran po ostrym nożu, a w miejscu serca ziała dziura po kuli z pistoletu. Podejrzewałem, że Cedric, korzystając z okazji, dał upust także swojemu pożądaniu, oburzone spojrzenia kobiet–cyrkowców mówią jedno – nie chciały być świadkami gwałtu. Westchnąłem.
            – Wyżyłeś się i to porządnie, nie widzisz? Dlaczego nadal jest w tobie tyle agresji? – zapytałem, czyniąc dwa kroki w jego stronę. – Przecież nie ubrudziłeś krwią tej pięknej sukienki!
            Różowy aksamit spływał z pleców mężczyzny, marszczył się na bicepsach i umięśnionym torsie. Byłem pełen podziwu dla tego, komu udało się ją założyć na to pełne samych mięśni i bardzo ciężki ciało.
            – Szefie, stul pysk łaskawie, jeśli nie chcesz, bym uderzył – ostrzegł mnie Cedric, wyciągając przed siebie dłoń i wymierzając we mnie palec. Przynajmniej się uspokoił i koledzy mogli go puścić. – To jakieś ścierwo, a nie jebana sukienka! – Nie bacząc na obecność kobiet, począł ściągać z siebie ubranie. Prawie się w nie zaplątał, doszedł nas dźwięk rozrywanego materiału. – Co za chujostwo! – Wrzasnął, po czym uwolnił się z sukienki i cisnął nią o piaszczyste podłoże, a dla lepsze efektu podeptał. Nie zwracał uwagi na to, że każdy z nas mógł widzieć jego przyrodzenie. Dopiero pisk kilku akrobatek i trenerki zwierząt go otrzeźwił. Popatrzył po nas i wrzasnął: – Na co się, kurwa, gapicie?! Rozejść się!
            Patrzyłem za nim, jak się oddala w stronę swojego namiotu, westchnąłem pod nosem. Nie znosiłem, kiedy gniew kierowany był w stronę towarzyszy, nie takich ludzi potrzebowałem w swoim cyrku. Każdemu członkowi dawałem szansę na to, by wykazał, ile tego uczucia w nim drzemie. Jeśli było go za dużo, musiałem postarać się o jego przejęcie – w końcu byłem Ikarim – ale to równało się śmierci kolejnego pracownika. A o nich, jak wspomniałem, nie było mi łatwo.
            Pozostali cyrkowcy posłuchali Cedrica i ruszyli w swoje stronę, rozmawiając cicho między sobą. Prawie nikt nie baczył na to, że nadal mamy w obozie trupa, a ktoś musiał się nim zająć. Prawie nikt, bo oto u mojego boku zjawił się Kurt – ten sam, któremu jeszcze moment temu groziła śmierć z rąk kolegi.
            – Panie Ikari – odezwał się nieśmiało. – Co zrobimy z dziewczyną? – Ruchem głowy wskazał na ukrzyżowaną. – Mamy ją wywieźć gdzieś na drogę?
            Roześmiałem się.
            – No co ty, Kurt. Na jaką drogę? Nie chcemy, by ktoś szybko znalazł osobę uznaną już oficjalnie za zaginioną. – Puściłem mu oczko. – Zostaw ją w moich rękach. Chętnie się przejdę, w końcu lubię spacerować po lesie, nawet ciągnąc za sobą zwłoki.
            Młodzik uśmiechnął się, skinął mi i poszedł w stronę głównego namiotu. Po chwili głębokiego oddychania podszedłem do ściany z martwą nastolatką i wziąłem się za wyjmowanie z drewna długich gwoździ. Kolejny dzień w cyrku jawił się jako naprawdę interesujący.
           

6 komentarzy:

  1. Chociaz ten tekst nie jest z gatunku lekkich, przyjemnych i poetyckich ( a takie lubie najbardziej), to jednak ma w sobie coś uwodzicielskiego. Powiedziałabym, że jest mięsisty i dosadny, przepełniony okrucieństwem, złagodzonym jednak ugrzecznionymi odzywkami gł. bohatera. Podoba mi sie ten kontrast: dzikie "zabawy" dzikich cyrkowców, okrucieństwo Ikariego skontrastowana z tym jego jezykiem. To jest super. " – Co wy wyprawiacie, ciamajdy jedne? – zapytałem głośno, stając dokładnie pośrodku piaszczystej sceny, rozkładając ręce na boki i z radosnym uśmiechem rozglądając się wokół. – Czyż to nie wspaniały dzień na chwilę relaksu, wspólnego spędzenia czasu i większego zacieśnienia więzi?" - ha, ha! Pieknie je zacieśniali. Tekst krwisty i okrutny, a jednak ma swoją poetykę. Czasami, według mnie, szwankuje szyk zdań. Cyrk makabry:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze mała uwaga co do tytułu: La ira y el vestido. W jezyku hiszpański sukienka jest r.meskiego:)) Dodam, że po przeczytaniu trudno tak od razu wyjść ze świata okrutnych cyrkowców:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł jest dobry. El vestido to ubranie, la vestido to sukienka - siedziałam ze słownikiem (jak zawsze), więc tego jestem pewna.

      Usuń
  3. Okropne! Ale jednocześnie świetne! Dzięki za ostrzeżenie przed agresją, bo jest jej rzeczywiście spora dawka. Czuję jak mi krew szybciej krąży w żyłach. Cedric przerażający, okrutnie boję się takich ludzi jak on. Świetny tekst, zrobił na mnie duże wrażenie, podobnie jak ostatni z cyrkiem, który zapamiętałam na długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że każdy tekst z Ikarim będzie okropny, brutalny i krwisty, ale to pasuje mi do jego postaci. Cieszę się, że się podobało. :)

      Usuń
  4. Ja jestem jakoś odporna na opisy przemocy xD Chociaż sposoby Ikariego na ogarnięcie swoich ludzi są wyjątkowe. Rozumiem, że to jest cyrk raczej z okresu, kiedy trafiali tam ludzie, którzy w normalnym społeczeństwie nie odnaleźliby się, albo nie byliby akceptowani. Tak zwane domy osobliwości. Ikari jednak nie jest "miłosierny" w tym,wże przyjmuje takie najgorsze przypadki. Ma w tym jakiś cel. W poprzednim tekście wspominał o zawładnięciu światem. Nie wiem, jak chce tego dokonać, ale zdaje się pewny siebie.
    Wiadome było, że kiedyś stworzysz takiego skrzywionego psychopatę, to była tylko kwestia czasu xD

    P.S. Zajrzyj do komentarzy pod poprzednim tekstem o Ikarim ;)

    OdpowiedzUsuń