Kruk
Laur
szaleje, drugi tekst w tym tygodniu. Zawdzięczacie go Wilczej, Tris i Rili,
które na przestrzeni kolejnych tygodni, gdy tak wypadło, karmiły mnie swoim
„Tagged”. I choć tego nie planowałam, narodziła się Lila znana również jako
Lintu. Dziewczyny, możecie być z siebie dumne, ale w końcu poniesiecie tego
konsekwencje;)
Popołudnie
zdawało się dość spokojne jak na miasto bezprawia i rozpusty, jakim było
Ergastulum. W budynku, który trudno było nazwać nowym, wiele ścian zostało
zburzonych, więc piętro traktowano jako jedno pomieszczenie oddzielone tylko od
klatki schodowej. Co prawda taki układ był nieco niebezpieczny, ale mieszkańcy
mieli na to swoje sposoby.
Huk
dobiegający z okolicy wejścia oderwał na moment wszystkich od ich zajęć.
Najwyraźniej ktoś wpadł w pułapkę zastawioną przez najmłodszych mieszkańców:
jasnowłosego Simona i czarnowłosego Chrisa, którzy wiecznie trzymali się razem.
Ten pierwszy pobiegł sprawdzić, co się stało. Reszta przyjęła to z większym
spokojem, choć każdy z nich ukradkiem sprawił, czy ma broń w zasięgu ręki.
– Chris,
zabiliśmy jakiegoś faceta! – zawołał Simon.
Brunet
upił łyk kawy z obtłuczonego kubka zupełnie niewzruszony spanikowanymi słowami
przyjaciela.
– Siedem
miliardów ludzi na świecie, a ty panikujesz, bo zabiliśmy jednego faceta. I to
normalsa – prychnął. – Żaden Zmrok nie dałby się na to nabrać.
W
przeciwieństwie do Simona zdawał sobie sprawę, że taka pułapka jest raczej
dzwonkiem ostrzegawczym dla mieszkańców, że mają intruza, niż faktycznym
zagrożeniem. Zmroki, ludzie o wytrzymalszych organizmach i wyjątkowych
umiejętnościach zabijania, z pewnością wyszliby z takiej konfrontacji bez
jednej rysy.
– Ale,
Chris...
–
Siedem. Miliardów. Ludzi – powtórzył, akcentując każde słowo. – Przestań
marudzić i pij swoją kawę, póki jest ciepła.
– A jak
normalsi będą mieć z tym problem? Jak wymyślą, że to przeciwko Trzem Prawom i
będą chcieli się mścić za swojego?
Z
parapetu zeskoczyła kobieta ubrana w podarte bojówki i przylegający do ciała,
czarny top. Czarno-fioletowe włosy przyozdobione miała kruczymi piórami,
spojrzenie granatowych oczu znudzone. Dotąd tylko się przysłuchiwała wymianie
zdań pomiędzy chłopcami, ale teraz dołączyła do Simona lekkim krokiem pomimo
ciężkich buciorów. Westchnęła ciężko, rozpoznając popielate włosy mężczyzny,
który wpadł w pułapkę i leżał twarzą do podłogi, nie ruszając się.
Kopniakiem
odwróciła ciało na plecy, na cięciwę łuku włożyła strzałę, którą dotąd trzymała
w dłoni.
– Skończ
udawać umarlaka, jednooki paniczyku, bo odstrzelę ci jaja i przestaniesz robić
za boskiego żigolo – zagroziła.
Pojedyncze
oko otworzyło się, a jego właściciel szybko usiadł po turecku, uśmiechając się
nieco zakłopotany. A przynajmniej dobrze udawał.
– Jesteś
oziębłą kobietą, Liluś – powiedział śpiewnie.
– Dla ciebie
„pani Lintu”, Woricku Arcangelo – prychnęła. – Gdzie twój obronny kundel?
– Nick
ma dzisiaj inną robotę. Stęskniłaś się za nim, a za mną nie?
Posłała
mu lodowate spojrzenie mówiące wprost, że ma go za durnia. Nie znosiła
Specjalistów, odkąd tylko ich poznała. Swoją drogą, że ten opętaniec Brown
rzucił się na nią bez uprzedzenia, Worick jednak wkurzał ją dużo bardziej. Co
prawda nie miała dowodów, ale podejrzewała, że to właśnie on wsypał ją przed
Uranosem Corsicą, z czego ledwo się wykaraskała. Czekała tylko na dobry moment,
żeby zrobić z nim porządek.
–
Naprawdę ranisz moje uczucia – dodał. – Najpierw pułapka w drzwiach, potem do
mnie celujesz, a teraz jeszcze to chłodne spojrzenie. A przyszedłem tylko w
interesach.
–
Wypierdalaj – odparła, ściągając strzałę z cięciwy.
–
Jeszcze nic nie powiedziałem.
– Nie
zamierzam tego słuchać. Spierdalaj, bo cię sama wyrzucę.
Zmarszczyła
nos, wyczuwając obecność obcego Zmroka w pobliżu, chociaż dla niej ta woń była
dość znajoma. A nie miał być gdzie indziej?
–
Jeszcze jego tu brakowało – prychnęła. – Nie wytresowałeś tego kundla.
– Lintu,
możesz mnie posłuchać przez chwilę?
– Nie
mam wspólnych interesów ze Specjalistami – odpowiedziała. – I nie mam ochoty
się z wami użerać, więc stąd spierdalasz.
Złapała Woricka
za koszulę i przeciągnęła przez całe pomieszczenie w stronę okna. Gdyby nie
była Zmrokiem, nie dałaby sobie z tym rady, Arcangelo jednak swoje ważył, więc
były jeszcze jakieś korzyści ze spuścizny krwi.
– Lintu,
co ty robisz? Nie wygłupiaj się. – Worickowi przestało być do śmiechu.
– Brown
jest tak wiernym psem, że cię złapie. – Wyszczerzyła zęby. – A jest już pod
budynkiem. Brown, aport! – krzyknęła.
Nim
Worick zdążył się o coś zaprzeć, wypchnęła go przez okno. Chwilę później
usłyszała uderzenie ciała o beton. Wychyliła się lekko. Arcangelo leżał u stóp
swojego partnera, który przyglądał mu się ze zdumieniem.
– Ups,
zapomniałam, że Brown jest głuchy jak pień. – Zaśmiała się. – Dobrze, że to
pierwsze piętro.
Zupełnie
nie przejęła się ogłupiałymi minami chłopców, którzy w ciszy obserwowali całe
zajście. Wiedzieli, że Lintu jest niebezpieczna – w końcu ranga B/3 to już nie
przelewki – ale pierwszy raz widzieli, żeby zachowywała się tak agresywnie
wobec kogokolwiek, a jednocześnie była tak złośliwa.
– Ups.
Cofnęła
się, chwilę później na parapecie zjawił się Brown. Najwyraźniej nie spodobało
mu się rzucanie jego partnerem, bo szczerzył zęby, węsząc walkę. Nic to, że
teren nie był do tego stworzony.
Nick
zamigał coś, na co Lintu prychnęła.
– Wiesz,
że cię nie rozumiem, Brown. Ty za to czytasz z ust, więc skup się. Zabieraj
swojego paniczyka i spierdalaj stąd. Nie mam ochoty patrzeć na wasze gęby.
W
odpowiedzi Nikolas tylko bardziej się uśmiechnął i rzucił na kobietę, która
zablokowała cios łukiem. Od razu wyprowadziła kopniaka, lecz bez większych
efektów. Musiała więc odskoczyć przed atakiem mężczyzny, bo to mogłoby się źle
skończyć. Z wojskowego buciora wyciągnęła nóż i rzuciła nim w przeciwnika,
który bez problemu się uchylił.
– Nosz
kurwa, Brown, weź se na wstrzymanie – warknęła.
Brak
ścian w tym przypadku działał na jego korzyść, bo mógł bez opamiętania machać
kataną, nie dając jej ani chwili, by napiąć łuk. Nie dość, że miała niższą
rangę, to bez Celebrera, leku, który Zmroki musiały regularnie przyjmować, nie
miała z nim najmniejszych szans. Nie miała ochoty uciekać się do tego świństwa
tylko z powodu Specjalistów. Pozostało jej unikanie ataków tak długo aż go
zmęczy albo się znudzi. Mogła też wciągnąć go w jedną z pułapek Simona i
Chrisa, może zadziała na tego psychola.
W
międzyczasie Worickowi udało się dostać z powrotem do środka – chłopcy go
przywlekli. Nie połamał sobie żadnych ważnych kości, ale upadek z pierwszego
piętra mocno go poobijał.
Lintu
dostrzegła Arcangelo kątem oka i podjęła błyskawiczną decyzję. Cofnęła się w
stronę normalsa i zasłoniła nim przed ciosem. Brown w ostatniej chwili
zatrzymał katanę.
–
Lintuś, to było niebezpieczne.
– To
trzymaj go na smyczy. A ty przestań machać łapami, Brown.
– Nieźle
wyglądasz jak na kogoś, kto nie pachnie jak Zmierzch – przetłumaczył Worick. –
Gdy widzieliśmy się ostatnio, odmawiałaś przyjmowania Celebrera, a minęło już
trochę czasu.
–
Doktorek przygotował to świństwo tak, że nie cuchnie. To po co tu przyszliście?
– Teraz
chcesz słuchać? – zapytał Worick.
– Bo
zapewne się nie odczepicie – prychnęła. – I tak moja odpowiedź brzmi „nie”, ale
postrzęp sobie język, skoro twój kundel nie może.
Worick
westchnął. Chyba tylko cudem niczego nie złamał po upadku z pierwszego piętra,
ale był dość poobijany. Jednak źle się do tego zabrał. Sądził, że Lintu będzie
bardziej skora do rozmów, jeśli przyjdzie sam. Że też Zaćmieni zawsze muszą
sprawiać tyle kłopotów.
–
Przysłał nas Luca Cristiano. Chce cię zatrudnić.
–
Odpada. Doskonale wiesz, że nie będę już nikomu służyć. Możesz mu to powtórzyć.
Poza tym Gildia nie przysłała mu Zmroków do ochrony?
– Nie
możesz wykazać odrobiny entuzjazmu? – zapytał Worick. – Nie zapytasz nawet o
warunki?
– Znasz
moje zdanie na ten temat, jednooki paniczyku. Zabieraj swojego kundla i spieprzaj
do domu.
–
Przemyśl to, Liluś. Jeśli nie Cristiano, Gildia zacznie o ciebie zabiegać. W
końcu jesteś Krukiem.
Odprawiła
go gestem i wróciła na parapet, na którym siedziała przed przybyciem
Specjalistów. Wiedziała, że przed przeszłością nie ucieknie, a Czterech Ojców
Ergastulum pilnie przygląda się Zmrokom o wysokich rangach. Może czasy się
zmieniły, ale nie podejście ludzi. Mogła zapomnieć o normalnym życiu.
Może
właśnie dlatego dwa dni później zjawiła się w „Bastardzie”, burdelu prowadzonym
przez rodzinę Cristiano. Najwyraźniej Luca czekał na nią, bo od razu
zaprowadzono ją przed oblicze jednego z Czterech Ojców.
–
Specjaliści mówili, że odrzucasz ofertę.
–
Pomyślałam, że jeśli powiem to osobiście, definitywnie zakończymy tę sprawę –
uśmiechnęła się. – Teraz jestem wolnym Krukiem.
Po
chwili skrzywiła się i rozejrzała. Jej uwagę przykuł mężczyzna w jej wieku o
ciemnych włosach i błękitnych oczach. Na twarzy miał dość paskudną, wąską
bliznę ciągnącą się przez prawy policzek.
– Don
Luca, z całym szacunkiem, ale trzymanie tu Łowcy jest dość nieśmiesznym żartem
– stwierdziła chłodno.
Dłoń
sama powędrowała do łuku. Łowcy byli naturalnymi wrogami Zmroków, więc instynkt
Lintu podpowiadał jej, żeby pozbyć się mężczyzny, nim on zrobi to samo z nią.
– Spokojnie.
Marco stoi po naszej stronie i jest cennym członkiem rodziny Cristiano – odparł
Luca. – Nie ma powodu, aby go atakować.
Lintu
uniosła brew. Nie wierzyła w to, choć widok Łowcy i Zmroka obok siebie był dość
niezwykły. Tego drugiego kojarzyła mętnie jako członka Gildii.
– Nie ma
powodu, abyśmy kontynuowali tę rozmowę, Don Luca.
–
Liczyłem, że zostaniesz ochroniarzem mojej córeczki.
–
Jesteśmy wystarczającą ochroną dla panienki – odezwał się Zmrok. – Nie widzę
powodu, by zatrudniać kogoś jeszcze.
–
Galahad, wsparcie kogoś pokroju Kruka z pewnością będzie przydatne.
– To
jest ten Kruk? – zapytał Marco. – Sądziłem, że to mężczyzna.
Lintu
uśmiechnęła się kpiąco. Przynajmniej częściowo udało jej się ukryć swoją
prawdziwą tożsamość.
– Jakiś
problem, panie Łowco? Też nie rozumiem, po co ja, skoro panienkę Cristiano
chronią Łowca i Zmrok z Gildii o wyższej ode mnie randze. Chyba że mam być
dekoracją, bo godzi w moją dumę.
Kątem
oka dostrzegła, jak drzwi się uchylają i do pomieszczenia wchodzi dziewczynka z
niezadowoloną miną. Już na pierwszy rzut oka było widać podobieństwo pomiędzy
nią a Lucą, więc od razu zrozumiała, że to Loretta. Uśmiechnęła się, słysząc,
jak obrażonym tonem wyrzuca swoim ochroniarzom, że nadal są tu, zamiast spełnić
daną obietnicę.
Spojrzała
na Marco, rzucają mu tym samym wyzwanie. Chwilę później uzbrojona w nóż ruszyła
na dziewczynkę. Reakcja ludzi Cristiano była natychmiastowa. Na gardle Lintu
zacisnęła się żyłka, którą ex-Łowca był w stanie obciąć kobiecie głowę, Galahad
zablokował jej ruchy.
– To
było bardzo głupie – stwierdził Marco.
–
Chciałam was tylko przetestować – odparła z uśmiechem.
– I już
wiesz, że nie masz szans.
–
Naprawdę?
– Marco
– odezwała się Loretta nieco drżącym głosem wpatrzona w grot strzały oddalony
od jej twarzy zaledwie o centymetr.
Tej
prostej sztuczki się nie spodziewali, skoro Lintu miała nóż w ręce. Nie
zauważyli w rękawie bluzy ukrytej strzały i gdyby kobieta chciała skrzywdzić
następczynię, zrobiłaby to.
– Może
już wystarczy tych popisów? – odezwał się Luca. – Teraz znacie swoje
możliwości.
Strzała
zniknęła w rękawie, a Lintu została uwolniona. Spojrzała najpierw na Lucę,
potem na Lorettę.
– Don
Luca, zmieniłam zdanie, ale mam warunek. Odejdę, gdy uznam, że się tu nudzę.
– Jeśli
taka będzie twoja wola.
Lintu
kucnęła przed Lorettą, która obserwowała ją hardym spojrzeniem. Może i
dziewczynka się przestraszyła, ale nie pokazywała tego aż tak po sobie.
–
Panienko, to będzie zaszczyt opiekować się panienką. Proszę wybaczyć moje nieco
nieuprzejme zachowanie sprzed chwili.
– Żeby
to był ostatni raz – powiedziała młoda Cristiano.
–
Oczywiście.
Dopiero
wtedy Loretta się uśmiechnęła. Luca też był zadowolony z osiągniętego celu.
– Lintu,
jeszcze jedna sprawa – powiedział. – „Bastard” to nie byle jakie miejsce, a
rodzina Cristiano nie jest podrzędnym gangiem, więc chciałbym, abyś godnie
reprezentowała nowe stanowisko. Chyba konieczne będą zakupy.
Lintu
zaśmiała się.
– Don
Luca, wiesz, jak dogodzić kobiecie – stwierdziła. – Na zakupy jestem chętna zawsze.
Booyah! No nie wierzę. Znaczy przeczytałam, więc nie mam wyjścia. xd Fajnie, fajnie! Czyli inspirujemy, czyli mozna powiedziedz, ze na misji sie powodzi xd gut! Strasznie fajnie czytać tekst, którego w jakims stopniu czuje sie matka chrzestna! No ale zes mi Nicolasa jak psa.... no wiesz... Brow aport, booyah, zapomniała, że to nieboskie stworzenie jest głuche ! :D ahaha, dobra to była akcja, zaiste, podobało mi się i wiesz nie? Wiesz. Ostrze sobie ząbki na więcej ;D A bo czemu nie. But! No ciekawie, ciekawy wybralas czas, takie mozna by rzec, ze spokojne, gdyby nie to ze w Ergastulum ciagle cos sie dzieje, tylko rozni stopniem pojebania tego 'dziejstwa'. Kruk. Lintu. Brzmi dobrze, brzmi ciekawie. Czarno, granatowo, fioletowo. Dużo kolorów, wspołgrajacych ze sobą. Bidny worric... a nie. Tego chuja nie jest mi szkoda, zwlaszcza po 7 tomie, tch.
OdpowiedzUsuńBAWIŁAM SIE ZNAKOMICIE. Cieszy, tekst mnie cieszy. A ja sie cieszyc lubie ;D
Chyba widać, jak bardzo Lintu "lubi" Specjalistów :D A to nie jedyna taka ich przygoda - coś się tam tworzy w rozpiskach, ale nie obiecuję, że coś w najbliższym czasie będzie z tego.
UsuńCieszę się, że cieszy. I czuj się matką chrzestną, czuj.
O, fajne ma imię. I te pióra we włosach ^^
OdpowiedzUsuńBoziu, co Ty Worricowi robisz?
Aaaa, nie wierzę, ona go wyrzuciła przez okno!
"Chwilę później usłyszała uderzenie ciała o beton. Wychyliła się lekko. Arcangelo leżał u stóp swojego partnera, który przyglądał mu się ze zdumieniem.
– Ups, zapomniałam, że Brown jest głuchy jak pień. – Zaśmiała się. – Dobrze, że to pierwsze piętro."
O boru...
Ale mega to jest!
No nie jestem zaskoczona, bo wiedziałam, że planujesz coś z uniwersum Gangsty, ale noooo, muszę przyznać, że Lintu przewyższyła moje oczekiwania. Jest drapieżna jak Elena, ale różni się od niej, chociażby słownictwem.
Bo Elena to kobieta z klasą, a Lintu... No cóż, to Zmrok.
UsuńOsobiście uwielbiam tę scenę z wyrzucaniem Woricka przez okno.
Czemu wszyscy ewakuuja woricka oknem xd nie zeby mu sie nie nalezalo, z mojego skromnego punktu widzenia ;p
UsuńPffffffff
UsuńWilczy, to taki typ, że do okna pasuje :) I rację masz, należy mu się.
UsuńPfffffff x2
Usuń