Obudził się w jakimś łóżku. Nad nim
wisiał zupełnie obcy mu sufit. Nie miał wątpliwości, że nie był tu nigdy
przedtem, a nie pił ostatnio. Choćby dlatego, że w tym mieście sprzedawali
siarkę z wodą nie wino. Co za dziadostwo, świństwo, bleh…
A więc mogło się wydarzyć tylko
jedno. Jednak nie mógł sobie nic przypomnieć. Nie, kiedy ciągle czuł się tak
strasznie śpiący. Wiedział, że powinien jak najszybciej ulotnić się z czyjejś
chałupy, ale łóżko było tak wygodne, że jakoś nie mógł się zebrać.
To w sumie nie był pierwszy raz, jak
budzi się w jakimś dziwnym miejscu. Ba! To jeszcze było całkiem niezłe, bo
budził się już w różnych miejscach. Na przykład w sklepie, raz w oborze wśród
świń, a raz na dachu. A w lesie to… Już dawno przestał liczyć.
Toteż naprawdę nie zamierzał się
obecnie przejmować. Ziewnął i przeciągnął się, chcąc rozprostować kości. Jego
ręka natknęła się na coś delikatnego i żywego. Ostrożnie przewrócił się na
prawy bok, bo dotychczas leżał na plecach.
Obok niego spała kobieta. Śniada
skóra zakryta była jedynie jedwabnym materiałem. Burza ciemnych włosów
zakrywała twarz. Ciekawy jej piękna, delikatnie odgarnął ciemne kosmyki. I w
ciszy podziwiał tą piękną istotę. O tak, w takim miejscu mógłby się budzić
codziennie. Jeszcze chwilę chciał się rozkoszować tym szczęściem, nim będzie
musiał uciekać. A niechybnie musiał będzie.
Leżąc tak, zaczął sobie przypominać
wydarzenia z poprzedniego dnia. No tak… Zginął. Ostatnio zdarzało mu się to
stanowczo zbyt często. Choć cały precedens nie był zbyt przyjemny, czuł się
pewnie, wiedząc, że i tak będzie wskrzeszony, jak długo jego dusza powiązana
jest z kamieniem w jego kolczyku.
Jego. Z wyjątkiem, że czasem go
gubił, a teraz ozdóbka świetnie wyglądała w uchu kobiety obok. Niby mógł zabrać
swoją rzecz i zwiać, póki nikt go nie nakrył, a jednak. Tym bardziej, że
prawdopodobnie znajdował się w posiadłości tego, który go tego kolczyka
pozbawił. Razem z całym uchem, a potem podziurawił maczetą.
Yrian, gdyż tak mu było na imię,
wzdrygnął się odrobinę na to wspomnienie. W sumie chętnie by tłuściocha nabił
na pal. Nawet jeśli nie był u siebie, to nie traktuje się tak rycerza Gwardii
Królewskiej pod komendą króla Rongvalda. A tym bardziej jego. I pewnie
urzeczywistniłby swoje niecne zamiary, gdyby nie fakt, że nie miał przy sobie
swojej broni. Pewnie została tam, gdzie go zabili. Właściwie niczego przy sobie
nie miał. Ubrań także. Ale to też nie było niczym nowym w jego życiu.
Kobieta powoli zaczęła się wybudzać. Przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Były takie piękne, ciemne jak jej włosy, lecz gdy całkowicie się ocknęła, a przed sobą ujrzała obcego mężczyznę, wypełnił je strach.
Kobieta powoli zaczęła się wybudzać. Przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Były takie piękne, ciemne jak jej włosy, lecz gdy całkowicie się ocknęła, a przed sobą ujrzała obcego mężczyznę, wypełnił je strach.
– Aaaaaaaaaaaa! – wrzasnęła na całe gardło! – Ravosyr!!!
Jak burza, do pokoju wpadł tłusty mężczyzna
w luźnych ubraniach i bebzunem na wierzchu. Spojrzał na swoją kobietę, a potem
na Yriana. Jego groźna mina zrzedła nieco na widok znajomej twarzy. Gdy
skojarzył, skąd ją zna, zbladł. Przeto miał przed sobą ducha. W łóżku na jego
miejscu leżał ktoś, kogo sam zabił poprzedniego dnia, a ciało zrzucił ze skał.
– Ty… tytytytyty… Nie krzywdź.
– Zabawną masz minę – zatryumfował Yrian. –
Tym razem ci odpuszczę. Nie chowam urazy, stary – dodał i zwrócił się do
przerażonej kobiety. Wysłał jej całusa i rzucił na odchodne: – Do zobaczenia, piękna.
Po tym płynnym ruchem pociągnął jej
jedwabne okrycie i wyskoczył przez okno. Na szczęście nie było wysoko, a jemu
udało się wylądować z gracją baletnicy i owinąć zwiewnym, prześwitującym
materiałem, zanim kobiety na ulicy wszczęły alarm.
Nie, żeby tam się czegoś wstydził. Był
świadomy swojej atrakcyjności, czasem nawet za bardzo. Jednak teraz nie potrzebował
kłopotów. Musiał znaleźć swoje sztylety, jakieś ubranie i Khairi.
Maszerował boso, owinięty zabraną z
domu szmatką. Czuł wiatr we włosach, między nogami. Właściwie czuł wiatr
wszędzie tam, gdzie nie powinien, a chłód raczej nie pomagał mu w niewyróżnianiu
się. Teraz jeszcze szczerzył się jak idiota. Ale miał naprawdę dobry humor.
Czuł się jakiś odświeżony po dobrym śnie i taki nie skrępowany niczym, biorąc
pod uwagę obecne odzienie.
– A ty co taki szczęśliwy? – usłyszał. – To obleśne.
– Khairi!
– Mam twoje noże. I ubrania. Chcesz?
– Oczywiście!
– Do twarzy ci w tym różu – zakpiła.
– Dobra, bez żartów – mruknął Yrian,
wyciągając ręce po swój dobytek.
– A a a – padło w odpowiedzi, a Khairi
pokręciła przecząco głową. – Nie tak prędko. Dostaniesz rzeczy, ale stawiasz mi
obiad.
– Niech ci będzie. Daj to, bo zaczyna mi wiać
w tyłek…
Bardzo mi sie podobało. Czułam tą cała sytuację; przebudzenie Yriana, wspomnienie poprzedniej nocy, zachwyt nad kobieta i potem swietna, lekka scenka juz po skoku przez okno w jedwabnej szacie. Taki powiew świezosci i humoru. Dobrze wytłumaczyłaś temat. Duzy plus.
OdpowiedzUsuńMogłabym śmiało powiedzieć, że nie przeszkadzałby mi taki bohater w dłuższym opowiadaniu :D Z nim na pewno nie jest nudno. Scena, kiedy Khairi oddawała Yrianowi ubrania, przypomniała mi jedną poboczną misję w Wiedźminie 2 xD Ale daruję sobie tłumaczenie, bo większość osób nie będzie wiedziała co i jak :) Wiem, że ty też ten tekst pisałaś na szybko, dlatego jest krótki, ale jest spójny. Znalazło się w nim wszystko, co powinno, nie ma wielkich dziur w fabule, oczywiście nie licząc tego, że scena jest wyjęta z kontekstu. Ale Yrianowi jednak spodobała się wizja pobudek przy pięknej nieznajomej - zostawił jej kolczyk XD Spotkają się znowu, szybciej lub później :)
OdpowiedzUsuńAkti, uwielbiam Cię! Czytając Twój komentarz wymyśliłam kilka fajnych scen :D bo śmiało mogę powiedzieć, że Yrian dostanie swoją dłuższą historię na pewno.
UsuńO, to ja się cieszę, że Yrian dostanie coś dłuższego, bo szczerze gościa polubiłam!
OdpowiedzUsuńFajne ujęcie tematu. Dobry humor i choć niewiele się działo, dobrze się bawiłam podczas lektury.
Też się cieszę, bo to chyba nawet LN, jeśli dobrze skojarzyłam imię króla. Przyjemny, humorystyczny tekst. Chętnie poczytam więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam