Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 27 listopada 2016

[15] Po drugiej stronie opowieści ~ Alicja K.



Hej. Dzisiaj zdecydowałam się napisać fanfic do własnego tekstu, loooool. Miało być zabawne, a wyszło jak zwykle. Poznajcie Morgatha.On jest jedyną postacia wymyśloną przeze mnie. Reszta imion zaczerpnięta (zerżnięta bezlitośnie) z Lovecrafta.

Po drugiej stronie opowieści


Morgath był głodny. Cela była pusta, wilgotna i nieprzyjemna. I cuchnęła gnijącym mięsem. Jak ktokolwiek mógł to jeść?!? To były części zwierząt! Jak można jeść nogę, która do kogoś należała jeszcze niedawno. To zdecydowanie nie był jego styl. Dlaczego ta kobieta, która trzymała ich pod kluczem założyła, że wszyscy sa tacy sami? To prawda, że Azathoth i Cthulhu byli barbarzyńcami pochłaniającymi światy i jędzącymi co popadnie. On nie miał zamiaru być z nimi utożsamiany. Nie zgadzał się na wrzucanie wszystkich przedwiecznych do jednego worka. On miał klasę.
            Na wegetarianizm Morgath nie musiał przechodzić. Nigdy nie bawiło go krzywdzenie innych, choćby najmniejszych istot i nie wyobrażał sobie jedzenia ich. Dopiero kiedy zamieszkał w tym wymiarze poczuł się w pełni wolny. Zero wiecznego mroku, lamentów, powarkiwań innych przedwiecznych i tego okropnego smrodu rozkładu. Tutaj mógł zaszyć się w jakiejś jaskini czy lesie i miesiącami nie spotkać nikogo. Uwielbiał zmiany pór roku i jednocześnie jadłospisu. Nigdy nie miał dość pyszności jak jagody, maliny, jeżyny. Jesienią był czas na kasztany, które podgrzewał, a raczej podsmażał swoim oddechem. Zimą zakradał się na wieś i podprowadzał rolnikom ziemniaki i konserwy.
            Zwierzęta zawsze początkowo sie go bały, ale po jakimś czasie spali sobie razem i biegali po lesie w poszukiwaniu wspólnego posiłku. Niby nie mówili w tym samym języku, a rozumieli się doskonale.
            Wszystko skończyło się kiedy pojawiła się ta baba. Była wiosna. Objedzony jagodami leżał sobie w trawie w swoim ulubionym, dębowym zagajniku i mruczał jakąś melodię. Świat był piękny.  Wiosenne słońce przeświecało wesoło przez jasnozielone listki i rzucało złote plamki na jego ciemną skórę. Było ciepło i w tym ciepełku Morgath przeciągnął się leniwie. Nie usłyszał nawet, kiedy się zakradła. W momencie, kiedy rozprostowywał wszystkie swoje macki usłyszał tylko: „Słyszałeś plotki, że nadchodzę, ale nie chciałeś w to uwierzyć. Duży błąd.” Ogromniaste ego! Gdzie niby miał o niej słyszeć? W szumie drzew i plusku wody? Nie był przecież pieprzoną Pocahontas.
            Od tego momentu wypadki potoczyły się błyskawicznie. Strzał w brzuch, z kuszy, bolesny jak diabli, siatka na macki, torba na głowę i utrata świadomości. Obudził się już w tej celi. Śmierdzącym, wilgotnym, okropnym więzieniu, z którego nie ma ucieczki. Nigdy. Codziennie nowa porcja mięsa na podłodze i ta kobieta, która śpiewała nam piosenki i głaskała po maskach. Jego skromnym zdaniem to zły dotyk. Jego macki były w końcu jego prywatną sprawą. Probował mówić nie, ale przecież ludzie nie rozumieją niczego poza własnym językiem i nie widzą dalej niż koniec własnego nosa. Nyarlathotep rósł więc w sąsiedniej celi, duży, okrąglutki na racjach Morgatha, który tęsknił strasznie za swoim laskiem, jelonkami i jagodami. Ahhhh, żeby tak chociaż marchewkę dała...
            Okazja nadarzyła się po jakims czasie. Po latach spędzonych na więzieniu ich kobieta zrobiła się stara. Stara jak na ludzkie lata. Zaczęła zapominać, była słabsza i jakaś taka mniejsza. Pewnego dnia nie domknęła jego drzwi. Był wolny. Nie wierząc w swoje szczęście zaczekał do późnej nocy i w końcu mógł opuścić to śmierdzące miejsce. Korytarz przesunął w kilku skokach, otworzył drzwi i zbiegł na dół. Na zewnatrz była rzeka. Najprawdziwsza, majeststyczna, cicho sunąca w świetle księżyca rzeka! Przez chwilę poczuł, że na tym świecie nie ma niczego oprócz niego, rzeki, śniegu i księżyca. Otworzył okno i przez macki przebiegł mu dreszcz. Zimne i jakże świeże powietrze wprawiło go w euforię. Skoczył przez okno i...  jakby budynek otaczała niewidzialna ściana odbił się od okna i upadł boleśnie na tylną część ciała.
Cholerna baba obłożyła cały budynek tarczą ochronną. Na to było tylko jedno lekarstwo. Musiała umrzeć. Ale jak? Sam nie mógł zabijać, nie chciał, ale przeciez nie wypuści zadnego z tych zwyrodnialców, żeby odwalili za niego brudna robotę. Zabiją kobietę, a potem spustoszą cały wymiar. Jego ulubiony wymiar. Tak się bawić nie będzie.
 Przez kilka dni nie mógł spać. Zaszył się w komórce w sali gimnastycznej, gdzie nikt nigdy nie zaglądał i myślał. Zemsta nie leżała w jego naturze tak jak jedzenie mięsa. Nie mógł tu jednak zostać na zawsze. Zapach tych nastolatków był chyba gorszy niż rozkładające się mięso. Szczególnie tutaj, w pobliżu sali gimnastycznej gdzie pocili się całymi dniami. Nie. Nie zostanie.
Morgath miał plan. Zakradnie się na górę i albo wystraszy ja na śmierć, albo zamknie w jej pokoju i poczeka, aż umrze z wycieńczenia. Nienajlepszy sposób na szybką ucieczkę i nie najbardziej humanitarna ze śmierci, ale on nie był ani człowiekiem ani niecierpliwy. Miał czas.
Po drodze na górę wyczuł śmierć. Nie rozkładające sie ciało, jak zwykle. Śmierć. Im wyżej był tym silniejszy był zapach. Musiała przyjść po nią. Zadowolony, że nie musi nic robić wbiegł na trzecie piętro i stanał w drzwiach. Młoda drziewczyna właśnie odwracała się w jego kierunku z uniesionym mieczem i uniesiona głową. „Cholera jasna”, zdążył tylko pomyśleć.

9 komentarzy:

  1. Pomysł wart miliony monet. Przedwieczny hasający po łące i jedzący jagody skradł moje serce. Czekam na fanfik do fanfika do własnego opowiadania ;) I te przedwieczne macuszki złapane w siatkę :/ Płakać się chce. Opowiadanie napisane bardzo sprawnie, z perfekcyjnym przedstawieniem emocji postaci, bez zbędnego pierdololo. Są emocje, jest pomysł, cudny bohater i historia. Lubię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaa cieeee. Toz to kontynuacja z poprzedniego tygodnia! A zalapalam dopiero przy sali gimnastycznej! Jaka ja bystra! Xd al, łał, chciałam, bardzo chcialam i chce wiecej! Morgath! Lubie! Macki? Kurde próbuje go sobie wyobrazac:D cudne to jest! No przepadlam w tym swiecie. Raz wyszlo ze po maskach ich glaskano nie po mackach. No chyba ze maski tez maja xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, sorka. Zdecydowanie macki, chociaż maski.... hmmmm. To może być nawet pomysł :)

      Usuń
    2. :D no :D
      Z ciekawosci , ktora rozbudzilas we mnie, właśnie googluje przedwiecznych <3

      Usuń
    3. Nie żebym kiedykolwiek czytała lovecrafta... widziałam pare grafik i tyle :)

      Usuń
  3. Pieprzona Pocahontas mnie rozwaliła buahaha.
    Czytając to od razu przypomniał mi się twój tekst z tamtego tygodnia. Na początku byłam zdezorientowana, bo nie wiedziałam co to za potworek, ale sam koniec uświadomił mi istnienie poprzedniego tekstu! Podobało mi się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha, no Morhath był w końcówce poprzedniego tekstu nie?
    Ten wstęp <3
    " Jak można jeść nogę, która do kogoś należała jeszcze niedawno. "
    <3
    "Gdzie niby miał o niej słyszeć? W szumie drzew i plusku wody? Nie był przecież pieprzoną Pocahontas."
    O jaaaaa!
    Ujuj... A on taki biedny, milusi, a ona go kkh...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieprzona Pocahontas podbiła chyba wszystkie serca :D
    Osobiście jestem zachwycona kreacją Morhatha, ja chcę o nim całe uniwersum, jeśli można!
    Przejrzyście, z retrospekcją, ale mnie ten tekst podbił. Proszę o więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię pokazywanie historii z różnych perspektyw. Sukcesywnie uczę się to robić we właściwy sposób.
    Spojrzenie Morhatha przypadło mi do gustu. Nie taki diabeł straszny, jak go malują - Morhath zdaje się być naprawdę sympatyczną postacią jak na kogoś, kogo należy się bać. Szkoda tylko, że wrócił na trzecie piętro w nieodpowiednim czasie. Biedactwo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń