Odkąd pamiętam, wszystkie dzieci z
mojej podstawówki zawsze bały się potworów. Żaden dzieciak ich tak naprawdę
nigdy nie widział, a jednak domniemane potwory z pod łóżka lub z szafy siały
postrach wśród moich rówieśników. Zresztą wcale nie byłam lepsza. Każdej nocy
zasypiałam przy zapalonym świetle. Lampka nocna miała mnie chronić przed tym,
co czyhało w ciemnościach. Bo to, co kryło się w mroku, z natury było złe i
brzydkie. Gdyby było dobre to by się nie chowało, prawda?
Jednak pewnego dnia zrozumiałam coś
bardzo ważnego. Potwory mogły sobie być straszne i niebezpieczne. Mogły żywić
się krwią dzieci, a nawet pożerać ich dusze. Jak przystało na istoty kryjące
się w mroku. Ale ja byłam straszniejsza. Wewnątrz mnie też żył potwór, o wiele
gorszy. Jak wilk w owczej skórze. Dlaczego więc potwory nie obawiały się mnie?
A może obawiały, a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy?
Pewnego dnia odczekałam, aż się z
ciemni. Gdy mama wyszła, zostawiając mnie jednie z nocną lampką, byłam gotowa.
Miałam przy sobie latarkę, więc wyciągnęłam lampkę z kontaktu i zajrzałam pod
łóżko, podświetlając twarz latarką.
– Roaaar! – zagrzmiałam i wtedy
dostrzegłam w ciemności krwistoczerwone oczy z rozszerzonymi źrenicami. – Mam
cię, szmatu – zatryumfowałam, dopadając do włącznika światła. – Bestio, która
żyjesz w ciemności, wyłaź – rozkazałam.
Usłyszałam warkot i coś pod łóżkiem
poruszyło się. To, co wypełzło spod łóżka, przeraziłoby nawet dorosłych. Czerwone
ślepia, które widziałam chwilę wcześniej z małej odległości, teraz patrzyły na
mnie z żądzą krwi. Rzędy ostrych jak brzytwa zębisk i samo stworzenie stworzone
było jakby z płynnej ciemności. Wyglądało, jak wszystko to, czego się
obawiałam. Niczym kłębek nienawiści i samotności poplątany z zazdrością oraz
gniewem.
Poruszało się pokracznie, widocznie
wciąż sądząc, że może mnie wystraszyć. Każdy krok zdawał się wstrząsać pokojem.
Potwór zbliżył do mnie pysk, zionąc oparami i powarkując groźnie. Nie ukrywam,
przez moment chciałam uciec. Nie ulękłam się jednak, odważnie stawiając czoła
wrogowi. Ponieważ tamtej nocy dotarło do mnie, że we mnie też żyje potwór, choć
nieco inny.
– Jesteś teraz moim sługą – oznajmiłam
stanowczo. – Znalazłam cię, a teraz cię oswoję – dodałam, przyklejając mu na
czoło brokatową gwiazdkę. – Zwij mnie panią ciemności, twoją panią od dziś.
– Za… Bi… Je… – wycharczał stwór. –
Za…
– Zamilcz. Nazwę cię Sparki. Ciesz
się. Jesteś pierwszy – stwierdziłam i również wyszczerzyłam zęby w zadziornym
uśmiechu. – I mam dla ciebie pierwsze zadanie. Wystraszymy tą wredną, rudą
jędzę, która wczoraj ukradła mi lalkę. Nazywa się Alicja i mieszka po drugiej
stronie ulicy. Pokażemy jej, czym jest piekło. Chcę widzieć jej łzy. Chcę
widzieć jej przerażenie i krew.
I już nigdy więcej nie czułam
potrzeby spania przy świetle. Nigdy już nie bałam się ciemności.
Ooo, podoba mi się ten motyw, że ta istotka ma w sobie jakiegoś potwora. I rozwalił mnie moment jak zaglądnęła pod łożko. Tylko nie rozumiem stwierdzenia: "mam cię, szmatu". To dziecko wymyśliło sobie łagodniejszą wersją określenia "szmato"? Dobrze myślę?
OdpowiedzUsuńBrokatowa gwiazdka na czoło? Glebłam <3. To takie... w pewnym sensie urocze! Ten tekst kojarzy mi się z pokazaniem co takiego dzieje się w wyobraźni dzieci! Tyle, że sama końcówka z tekstem o Alicji... no, kurcze, ta krew to trochę niepokojąca jest >D!
Tekst bardzo przyjemny. Mistrzostwo w swojej krótkości! Propsuję!
~SadisticWriter
Krótko, a mnie wciągnęło. Też jestem zdania, że nosimy w sobie potwora.
OdpowiedzUsuńJak na pierwsze oswojenie, bohaterka była dość odważna. Albo tal dziecięco głupia. Za to efekt osiągnęła.
To "zamilcz" mi się spodobało. A i wyobraźnia odrobinę mogła przy tekście poszaleć. Brawo!
Podoba mi się styl w jakim to napisałaś, bo wygląda jakbyś wlazła w glowę dziecka i spisywała z jego pespektywy cały swiatek. Naprawdę, podziwiam dzieci za ich strachy, ale też za to jak z nimi walczą, jakie są nieustraszone. Na pewno konsekwencje z tego wszystkiego będą bardzo ogromne, ale kto by się przejmował konsekwencjami, jak się ma Sparkiego! :D
OdpowiedzUsuńGwiazdka na czole potwora - piękny motyw. Udało ci się, uwierzyłam, że bohaterka jest dzieckiem. Potwór zrobiony z płynnej ciemności - piękne określenie użyte w dobrym momencie czyni cuda :D Tylko ta końcówka z krwią - to już bardziej zajeżdża horrorem klasy B, ale jest w tym też coś fajnego. Jak w starym horrorze - bez zbędnego pierdolenia, psychologicznych zagrywek, tylko rozpierdzielenie połowy dzielnicy, bo ktoś mi zabrał lalkę. Widać, że tekst nie do końca dopracowany pod względem technicznym, ale jest do wybaczenia, bo wiadomo, że potrafisz, tylko w tym tygodniu brakło ci czasu (bardziej niż zwykle:D ). Sam duch tekstu jest bardzo fajny, trochę w klimacie bajek Pixara pomieszanych z Teksańską Masakrą Piłą Łańcuchową Cztery.
OdpowiedzUsuńNaff - No tak, bo to jest dziwne dziecko. I w sumie dziecko dziecko, więc wie, że nie wolno jej przeklinać. I ona to jeszcze stara się egzekwować, ale stara się też być jakby straszna, więc naśladuje dorosłych? Mniej więcej tak to widziałam.
OdpowiedzUsuńCóż, dziękuję. Cieszę się, że się podobał. Osobiście dumna jestem tylko z długości.
Cleo - Dzięki ;) I myślę, że dziecięco głupia.
Rila - Starałam się przynajmniej. :D Wiem, Sparki rządzi. Mam już demonicznego sekretarza, do kolekcji dołączył potwór ^^
Justynko - Cieszą mnie Twoje słowa. Co do płynnej ciemności, cóż i ja popłynęłam ^^ Końcówka miała zaskoczyć, dwa że nigdy nie pisałam horrorów to była przymiarka i już wiem, żeby się tego nie tykać. Nie do końca? Ledwo wyrabiam z napisaniem, do korekty wzięłam się może przy 3 tekstach tutaj. :)
I powiedzcie mi jak to działa? Że zazwyczaj chwalicie teksty, które mnie się osobiście nie podobają?