Po tygodniach niepisania znalazłam chwile na otworzenie
mojego niecnego i wolnego jak postęp w Polskiej polityce laptopa. Pomiędzy
malowaniem paznokci, robieniem kolacji, wyjściem do pubu (gdzie to opowiadanie
kończę) i łapaniu weny na gorąco w końcu jest!
Myslałam, że zajmie mi pół godzinki jak zwykle a tu
pojawił mi się kilkustronicowy potwór. Na początku napisałam jakieś pół strony,
ale zrobiłam Ctrl+A i wywaliłam wszystko. To nie było to.
Po chwili pomyślałam, że czas zacząć myślec jak mistrz
Stephen i napisać o tym co się zna i zmienić coś normalnego w coś
nadprzyrodzonego i strasznego. Tak zrobiłam. Wieki temu napisałam krótki tekst
pod tytułem „Oko” na tej samej zasadzie i uwielbiam go do dziś. Ten tekst lubie
też. Czego i wam życzę :)
III Liceum
Ogólnokształcące
Przez budynek przewijało sie dziennie okolo tysiąca
uczniów. Plecaki, buty na zmianę, prace domowe, telefony komórkowe, pierwsze
miłości i wszystko czym żyją nastolatki. Te rzeczy zmieniały się z czasem.
Tylko uczniowie ciągle byli tacy sami. Niby dorośli, a jeszcze dzieciaki. Niby
już podejmują decyzje, zakochują się, decydują o swojej przyszłości, ale
jeszcze chcą być utuleni na dobranoc i wierzyć w Mikołaja.
Budynek też nie za wiele sie zmienił. Ściany i elewacja
liźnięte świeżą farbą nie potrafiły zabić ducha trzeciego liceum
ogólnokształcącego. Ciągle jeszcze po korytarzach przechadzały się duchy
panienek w spódniczkach za kolano i słychać było stukanie butów żołnierzy z
czasów wojny. Wydawać by się mogło, że to ciagle ten sam kurz pokrywa popiersie
patronki szkoły i balustrady schodów, które ciągle, mimo dziesiątek lat,
tworzyły atmosferę szkoły.
Mało kto zauważał te balustrady i schody w wirze
codziennych zajęć. Nikt nie zauważał, że ciągnęły się na trzecie piętro. Mimo
spisywania prac domowych na tych schodach dzień w dzień, mimo opierania sie o
metalową bramę, która je zagradzała nikt nigdy nie zastanawiał się co jest na
górze. Zupełnie jakby trzecie piętro było niewidzialne. Jakby trzecie piętro
wymazane zostało z umysłów wszystkich tam obecnych. Jakby było w innym
wymiarze.
Pani Krysia pracowała jako sprzątaczka już czterdzieści
lat. Zaczęła jako młoda dziewczyna i nigdy nie opusciła dnia pracy. Nigdy nie
wyjeżdżała na wakacje, nie brała urlopów, nie chorowała. Przez lata dyrekcja
przestała nawet próbować namawiać ją do tego. Najwyraźniej kobieta lubiła swoją
pracę, a że nie miała żadniej rodziny to i wolała przebywać z licealistami.
Kobieta nie pojawiła się w szkole tylko raz, kiedy po drodze do szkoły złamała
rękę i zabrała ją karetka. Walczyła dzielnie, żeby móc się w pracy pojawić, ale
młody lekarz nie dał za wygraną. Zatrzymali ją w szpitalu na cały dzień.
Tego dnia zaginęła uczennica. Dziewczyna wyszła rano z
domu i spotkała się ze znajomymi w szkole. Lekko spóźniona powiedziała im, żeby
usprawiedliwili ją przed nauczycielką. Na chemię nigdy nie dotarła. Zagadkowo
zniknęła w drodze z szatni na lekcję. Jej ciało znaleziono kilka dni później w
krzakach za szkołą. Wyglądało na to, że zdążyły ją dopaść bezpańskie psy. Była
nie do poznania. Pani Krysia nigdy po tym nie była tą samą, uśmiechniętą i
pogwizdującą sprzątaczką. Dzieciaki ciągle ją uwielbiały, ale ona jakby
straciła swojego ducha, przygasła i zamknęła się odrobinkę w sobie. Tego dnia
zaczęła siwieć i czas zdawał się przygniatać ją do ziemi coraz bardziej i
bardziej.
Drugi raz, kiedy pani Krysia nie pojawiła się w pracy
wypadł w czwartek. Dzieciaki jak zwykle wpadały do szkoły w sobie tylko znanym
porządku krzycząc, zaglądając w książki, powtarzając ostatnie fakty na klasówki.
Tylko Iskra zauważyła, że jej ulubionej sprzątaczki nie ma jak co dzień przy
drzwiach. Zaniepokojona zaczęła pytać, ale nikt nie był w stanie odpowiedzieć
na jej pytania. Nie mogła zrobić nic, w końcu to tylko personel szkolny, a ona
musiała lecieć na geografię. Luśka nie była wyjątkowo pobłażliwa w stosunku do
uczniów.
Na drugim piętrze dziewczyna stanęła jak wryta. Schody.
Na drugim piętrze były schody prowadzące na GÓRĘ! Przecież budynek nie miał
trzeciego piętra. Przecież tych schodów tu nigdy nie było.
Zapomniała o Luśce, klasówce z geografii i całej reszcie
świata. Musiała zobaczyć co tam jest.
Kiedy tylko postawiła stopę na pierwszym stopniu żeliwna
bramka zatrzeszczała złowieszczo. Było jasne, że stała dla niej otworem. Na
półpiętrze zatrzymała się na chwilę i spojrzała w górę. Drzwi. Tylko ciężkie
metalowe drzwi z wielką śrubą, jak drzwi do sejfu w podziemiach banku. „Ale
jak?” zabrzmiało w jej glowie pytanie. „Przecież to niemożliwe!”.
W drzwiach zamontowano małe okienko, jak judasz
pozwalający spojrzeć wewnątrz zamiast na zewnątrz. W wizjerze był dokładnie
taki sam jak na dole korytarz z dwoma rzędami drzwi po każdej jego stronie. To
było dziwne, bo na niższych piętrach po jednej stronie korytarza były okna na
zewnątrz pokazujące szkolne boisko i Wisłę. Nie przejęła się tym. Wszystko, co
widziała do tej pory było niewiarygodne. Jedno dziwactwo w tę czy w tamtą nie
robiło różnicy. Przygoda już ją wciągnęła, już nie miała wyjścia jak tylko
sprawdzić co czai się na trzecim pietrze szkoły.
Do drzwi potrzebny był klucz. Wielka dziura ziała na
samym środku domagając się ofiary w postaci pasujacego kawałka metalu, zanim
pozwoli komukolwiek na poznanie tajemnic korytarza. Iskra nie miała czasu na
szukanie. W plecaku miała szwajcarski scyzoryk i kilka drutów na jedną z
lekcji, nadadzą się do zrobienia wytrycha. Po chwili drzwi stały otworem.
Półmrok rozświetlały żarówki zwisające nago z sufitu.
Nikt nie sprzątał tutaj latami, bo z przewodów zwisały też tony pajęczyn.
Pierwsze drzwi po prawej stronie były uchylone i widać było za nimi róg czegoś,
co mogło być tylko starą wersalką z lat 70. Otwierały sie z rozdzierajacym
szczękiem. Coś głucho zamruczało w dole korytarza. Pokój wypełniały kanapa,
biurko z krzesłem i rząd trzech zamrażarek. Na biurku stary zeszyt z numerem
15/2016 i długopis. Żółto-niebieski bic wyglądał tu strasznie nie na miejscu.
Nie na miejscu wygladała też pani Krysia siedząca na krześle, opierajaca się o
biurko, jakby spała. „To dlatego nie było jej na dole. Leni się tutaj.” –
pomyślała Iskra. Później przyszło jej do głowy, że przecież otwierane drzwi
obudziłyby trupa, a skoro ona ciągle śpi to musi jej być coś nawet gorszego.
Podeszła do biurka i położyła dłoń na ramieniu staruszki.
Z jej ręki na podłogę spadł masywny półtoraręczny miecz. Co do?... Okazało się,
że ręka spadła razem z mieczem. Pani Krysia nie miała też połowy twarzy. Krzyki
Iskry powinny być słyszalne w sąsiednim powiecie. Było to coś pomiędzy wyciem,
wrzaskiem mordowanego człowieka i skowytem ranionego psa. Trwało to bardzo długo.
Sama dziewczyna nie wiedziała jak długo. Potrzeba wzięcia oddechu odrobinę ją
ocuciła.
Poruszenie się w towarzystwie trupa było nie do
zniesienia. Jeszcze trudniejsze było wydostanie spod ciała ulubionej
sprzątaczki zeszytu, który był teraz jedyna szansą na odpowiedzi. W końcu w
horrorach zawsze był jakiś pamiętnik, list czy zeszyt, w którym najgorsza
prawda zapisana została czarno na białym dla potomności. Jak mroczna spowiedź
sprawcy czy testament mordercy.
Ostatni zapis mówił:
„Jestem taka zmęczona. Starość nie radość mówią. Oni byli
ostatnio bardzo poruszeni. Morgath zniknął i nie mogę go nigdzie znaleźć. Nic
złego jeszcze się nie stało. Codziennie zostawiam mu w celi kawałek mięsa, żeby
zapobiec nieszczęściu, ale nie wiem jak długo to będzie trwało z całymi
dziesiątkami ciał na dole. Przedwieczni nie są cierpliwi. Ja przecież muszę
chronić te dzieciaki za wszelka cenę. One nie są niczemu winne. Nic nie wiedzą.
Nie mogę pozwolić na to co stało się z Ewą. To nigdy nie powinno zajść.
Pieprzony lekarz. Ale skąd miał wiedzieć, że moje rany goją się w minuty...
Przedwieczni mieszkają tutaj ze mną. Nie mam serca ich
zabić. To byłaby rzeźnia czegoś, co już nie istnieje, co zabiła cywilizacja. Są
jak moje lwiątka. Słodkie i milusie, ale naprawdę niebezpieczne. Chyba nie chcę
im robić krzywdy, bo sama jestem ostatnia i co miałabym robić kiedy ich już nie
będzie. Straciłabym sens.
Widziałam się dziś jednak ze Żniwiarką. Fajna dziewczyna.
Młoda i pełna zapału jak ja kiedyś. Pozwoliła mi na ten ostatni wpis i tłumaczenie
i jeśli uda mi się znaleźć moja zgubę, na zawleczenie jej do celi. Stoi obok
mnie teraz i ponagla. Mówi, że nie może dłużej czekać, że wpadnie w kłopoty.
Potrząsa rudą grzywą. Za młoda na ten biznes moim zdaniem, ale coż, firma nie
przebiera w kandydatach. Biorą kogo chcą...
Dlatego też czytaj uważnie i rób dokładnie co mówię! To
bardzo WAŻNE. Weź do ręki miecz. Nie martw się. Mnie już nie ma więc
miecz pomoże tobie jako następcy. Nie będzie za ciężki i powie ci co masz
robić. Masz? Dobrze. Teraz weź głęboki oddech i powoli, z uniesionym mieczem i
głową odwróć się w strone drzwi...”
Na tym wpis sie skończył. Iskra czytając wypełniała
polecenia z zeszytu i teraz powoli odwracała się na pięcie, żeby stanąć przed
tym co staruszka jej przygotowała. Miała nadzieję, że wygląda jak Wagnerowska
Walkiria, a nie przerażona nastolatka. W głowie grał jej „W grocie Króla Gór”
nie wiedzieć czemu.
Odwróciła sie i stanęłała oko w oko z Morgathem. Świat
stanął w miejscu.
***
- Dobra, spać.
- Ale Mamoooooooooo! – podniósł się lament z dwóch
kilkuletnich gardeł – Ale co się stało z Iskrą? Co z potworem? Co z innymi
potworami z korytarza?!? MAMO!!!
- Iskra zabiła potwory, wyszła za mąż i żyła długo i
szczęśliwie! Koniec.
- Naprawdę, dzięki. Ty nie umiesz opowiadać bajek.
- Spać, już, bez gadania! I tak późno mnie
przetrzymaliście.
Gasząc światło i tuląc dzieciaki w ich malutkich łóżkach
była szczęśliwa, że nikt się nawet nie domyślał, jak trudno było wybić
wszystkich przedwiecznych.
Uwielbiam przedwiecznych. Iskro, czemu zrobiłaś im kuku?! Biedny Morghoth'cik, a to już drugi raz, kiedy ginie :/ To nie fair.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne! Wciągnęłam się. Niektóre zdania powalają. "Niby już podejmują decyzje, zakochują się, decydują o swojej przyszłości, ale jeszcze chcą być utuleni na dobranoc i wierzyć w Mikołaja." Albo to: "Wielka dziura ziała na samym środku domagając się ofiary w postaci pasujacego kawałka metalu, zanim pozwoli komukolwiek na poznanie tajemnic korytarza." Takie zdania pokazują mi, co powtarzam od zawsze, że twój mózg jest stworzony do pisania. Leciałam przez tekst niczym do Biedry podczas promocji na chipsy.
Lubię czytać opowiadania, w których czuć, że autor zna miejsce akcji, LMK to dobry obiekt, żeby tam umieścić historię. Brawo, kochana. I cieszę się, że jesteś z powrotem!
Słuchałam Tyrmanda przez ostatni tydzień i on się tak do ciebie przykleja i te słowa piękne zostają ci w głowie.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Łoooooooł. Łoł! Serio... ale kim jest Morgath?! No do cholery! Muszę to wiedzieć! Oprocz tego ze kojarzy mi sie z Morgothem, ale w tym tygodniu wszystko mi sie chyba z władcą kojarzy ;D Swoja droga, stac z nim oko w oko tez bym nie chciała. Przedwiecznie <3 I pani Krysia z mieczem <3 łał. Ale i że jak lwiątka, o co może chodzić o jakie stworzenia... Zakazane trzecie piętro ;) Ey, no wciągnęłam się jak ja pierniczę. Iskra, bardzo dziewczynę polubiłam. I że miałą nadzieję, że wygląda jak walkiria ;) O tak.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo. Wszystko.
Dziękuje.
UsuńPani Krysia na trzecim trzymała sobie bandę przedwiecznych pod kluczem.
Lubie ja sobie wyobrażać jak mówi do nich czule kiedy rzuca im szynki bawole i Owcze podroby. Jak nuci sobie pod nosem kiedy mieczem przekrawa wieprzowe żeberka na pół. Na bank głaszcze ich po mackach z miłością kiedy mruczą jak kotki po kolacji ;)
Dobre to było. Ale się wciągnęłam, a tu taki koniec. Naprawdę Iskra nie umie opowiadać bajek. Taki horrorkowy klimat to lubię. Trzyma w napięciu jak diabli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No, no, cały czas trzymasz w napięciu. Historia zapowiadała się świetnie, dobrze ją wykreowałaś, a jednak żałuję, że nie wytłumaczyłaś do końca kim byli Przedwieczni. Szkoda pani Krysi. A końcówka - epicka >D
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Dzięki dziewczyny.
OdpowiedzUsuńMyślenia tym, zeby skończyć historie i wrzucić ja do wolnej strefy...
#watchthisspace
Kurde, wciągnęłam się. Chwała niebiosom, że nic poza czytaniem nie robiłam, bo mogłoby być źle.
OdpowiedzUsuńOdpowiednio dawkowane i stale rosnące napięcie. Tajemnica, która kusi. Historia, która wrzuca w inny świat. Uwiodłaś mnie, koniec był takim wyrwaniem na nowo do rzeczywistości. Świetnie :)
Nie znam przedwiecznych, ale też mi jakoś przykro, że ich Iskra wzięła wybiła. I w ogóle na początku nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale potem było coraz fajniej. Że sprzątaczka strzegła tego trzeciego piętra i jakiś przedwiecznych, a końcówka była już w ogóle genialna.
OdpowiedzUsuń