Szpadel jej w kły!
- Cicho być, nie
ziewać. Będzie historia - zaskrzeczały pobliskie krzaki. Pacnęłam na tyłek z
przerażenia. Na szczęście właśnie ukucnęłam, żeby zebrać jagody z krzaczka
nieopodal. Tylko jedzenie skłoniłoby mnie do czegoś, co w takim stopniu
przypomina ćwiczenie. Myślałam, że jestem w tym lesie zupełnie sama. Jakieś
dwie godziny temu wyszłam na spacer w poszukiwaniu inspiracji. Jak na razie nic
nie znalazłam, a jedynie zgubiłam zasięg. Zapadał zmrok, a telefon pół godziny
temu odmówił współpracy, więc nie miałam jak wrócić do domu. Zgubić się w
osiedlowym lesie - to mogło się przecież zdarzyć każdemu.
- Nie chcemy!
- Znowuuu te
straszne historie?
- Mam dość, chcę
do mamy... - dobiegło z tych samych krzaków. Tym razem głosów była kilka i były
wyraźnie dziecięce. Zastanawiałam się skąd zlot gówniarzerii w sobotę w lesie i
na dodatek o zmroku...
- Cichajcie, bo
ktoś idzie.
Przestraszyłam się,
że zaraz zostanę odkryta, więc zgrabnie (potknęłam się tylko raz) śmignęłam za
drzewo. W tym samym momencie usłyszałam świst ostrza przecinającego powietrze,
po czym drzewo drgnęło. Tak. Drzewo! Drgnęło! To ostrze musiało być rzucone z
wielką siłą.
- Wyłaź! - usłyszałam.
- Nie - pisnęłam
przez zaciśnięte gardło. - Próbowałaś mnie zabić!
- Nie próbowałam. Gdybym
próbowała, to już by było po tobie. Wyłaź! Widać cię jak na dłoni. Dzieci, czy
dziewczynka chce, żebym po nią poszła?
- Nieee! - rozległo
się chórem.
Po takiej zachęcie
nie pozostawało mi nic innego jak tylko... wyjść z ukrycia? Phi. Oczywiście, że
rzucić się do ucieczki. Bieganie nigdy nie było moim hobby. Tym razem stopy gładko
zatapiały się w miękkim mchu. Ja czułam, że gnam jak rasowa gazela. Jak pani w
filmiku reklamującym bank. Do czasu gdy stopa stanęła na czymś nierównym, a ja
padłam jak długa na ziemię. W duchu pogratulowałam sobie szybkiej ucieczki. Z
drugiej strony ta wywrotka uratowała mnie przed zawałem. Czułam, że policzki płoną
ze zmęczenia, czoło zrosił pot, a w boku kłuło. Gdy uniosłam głowę zobaczyłam, że
oddaliłam się o całe dziesięć metrów od drzewa za którym byłam schowana. No
naprawdę, good job. Nagle zewsząd otoczyły mnie małe istoty.
- Nic ci nie jest?
- zapytała mała, wielkooka dziewczynka.
- Umieram. I chyba
najadłam się halucynojagód. A tak to w porządku, dziękuję, ja tu sobie poleżę -
odpowiedziałam.
- Rozejść się!
Dzieci rozstąpiły
się, a zza ich pleców wyszła mocno zbudowana kobieta w niemodnej, kwiecistej
sukience, z rozwichrzonymi, czarnymi włosami okalającymi nalaną twarz.
Charakterystyczny, skrzekliwy pogłos powodowały wystające z ust kły.
- O kurde, jesteś
orkiem! - stwierdziłam podnosząc się z pozycji leżącej do bardziej godnej,
siedzącej.
Czyżbym zapomniała
dodać, że dziewczyna była barwy smoothie z selera naciowego i szpinaku? I
równie apetyczna?
- O kurde, jesteś
człowiekiem - przedrzeźniała mnie orczyca. Zawtórował jej śmiech dzieci. Mrugnęła
do mnie i podała rękę. Przyjęłam pomoc i wstałam. Dłoń miała suchą i ciepłą.
- Jestem Dalia -
powiedziała z uśmiechem.
- Jestem Justyna.
- Nareszcie przysłali
zmienniczkę. Mam już dość piastowania tych smarków.
Dalia przytuliła
do siebie najbliżej stojącego chłopca i potargała mu włosy.
- Jak to, to teraz
odejdziesz? - zapytała jedna z dziewczynek.
- Zostawisz nas z
tą pokraką? - zapytał chłopiec, wskazując palcem w moją stronę.
Odwróciłam się,
ale za mną nikt nie stał. Wzruszyłam ramionami. Zapamiętam gnojka.
- Ja nie mam
zamiaru zajmować się tymi zasmarkańcami. Wolę ambitniejsze zajęcia. Jestem tu
tylko przypadkiem.
- Nic nie dzieje
się przypadkiem. Ja kiedyś byłam znaną wojowniczką, postrachem połowy świata.
Widziałam, że oczy
dzieci robią się okrągłe ze zdziwienia.
- Czyli te
wszystkie historie? One były prawdziwe? - zapytało z niedowierzaniem jedno z
dzieci. Spojrzałam z powątpiewaniem na kwiecistą sukienkę i sandały z
motylkami.
- Ta, dopóki ci się
tusz nie rozmazał - wyrwało mi się. Po czym przypomniałam sobie świst ostrza.
Jak mówił papcio? Najpierw mówić, potem myśleć? By to miś strzelił, to chyba było
odwrotnie...
- Mówi ci coś imię
Krwawa Dalia? - orczyca popatrzyła na mnie spode łba.
- Nie. A mówi ci
coś imię Kreatywna Justynka? - zaczynałam się rozkręcać.
- Nie. Ktoś w
twoim rozmiarze powinien mieć co najmniej dwa imiona. Poza tym You stinki? To
coś po angielsku?
- A ty jesteś...
Sralia! Ha! Tak cię obsmaruję, Sralio, w moim opowiadaniu, że pożałujesz.
- Co ty mi możesz
zrobić, dziewczynko? - kozaczyła Dalia, ale widziałam, że zaczyna wątpić.
- Internet nie
zapomina! W poniedziałek wejdź sobie na
http://grupa-pisania-kreatywnego.blogspot.com/ i zobaczysz, zrobię z ciebie
miazgę.
-- Nie zrobisz, bo ja wcześniej zrobię
z ciebie żarcie dla kotów! - Dalia ruszyła w moją stronę.
-- Od razu po tobie widać, że lubisz
poszaleć w kuchni - cofnęłam się odruchowo. Z jej strony wionęło zapachem
tanich perfum. Odwróciłam się i resztką sił odbiegłam kawałek krzycząc
"Dalia Sralia", mimo, że brakło mi tchu. Jak umierać to z honorem.
Nagle telefon zapikał. O, jest zasięg! Za mną było pusto. Dalia i dzieci zostały
gdzieś w swoim świecie. Oznaczyłam drzewo nieopodal nacięciem w kształcie #D i
postanowiłam kiedyś tu wrócić. A póki co musiałam opisać moją uroczą, nową koleżankę.
Kreatywna Justynka jest znów na szlaku. Drżyjcie ci, którzy jesteście mądrzejsi,
ładniejsi i bardziej szlachetni od niej! Tymczasem włączyłam google maps i ruszyłam w stronę
domu. Może spotkam kogoś godnego potyczki po drodze? Chociaż... w domu mam całkiem
niezłe pierogi. Najpierw się posilę, a później to już na pewno ruszę na szlak.
No, jeszcze obejrzę nowy Top Model, bo dzisiaj środa. Ale potem, drżyjcie! (
Zaraz po tym jak się wyśpię i zjem śniadanie. I poleżę. Regeneracja to
podstawa.)
W formie jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńDalia Sralia mnie rozwaliła.
Masz cudny dar karykaturowania siebie samej. Uwielbiam.
Jakbym cię widziała :p
Uśmiałam się. Tytuł jest boski, jak już wspomniała Tris, ale zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, a tu proszę, taka fajna historia ociekająca autoironią. Świetne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
"- Mówi ci coś imię Krwawa Dalia? - orczyca popatrzyła na mnie spode łba.
OdpowiedzUsuń- Nie. A mówi ci coś imię Kreatywna Justynka? - zaczynałam się rozkręcać." - teksty, który mnie najbardziej rozwalił buahha. No, śmiechłam. Śmiechłam. Przyznam szczerze, ten tekst jest mocno luzacki i trochę chaotyczny, przez co nie wiedziałam co się na początku dzieje. Mam wrażenie, jakbyś się spieszyła, pisząc go! Ale tak poza tym to całkiem fajne spojrzenie na własną osobę i... to nawiązanie do GKP. Buahaha. Pewnie Dalia będzie zła jak zobaczy to opo >D! Strzeż się!
#SadisticWriter przyczajona przy innym e-mailu
Jak Sadistic odczuwam lekki chaos, co i tak nie zmienia faktu, że przez tekst leci się z uśmiechem niczym samolotem na oceanem.
OdpowiedzUsuńStworzyłaś ciekawą mieszankę fantastyki z obyczajówką, a wątek autobiograficzny mnie podbił. Jak tak siebie opisujesz, to ja chcę Cię zobaczyć na PIZGA, kiedy się uda ;)
Mistrzowskie teksty, bawienie się językiem - tworzysz swój własny, rozpoznawalny styl.
Brawo! :)
Ostrzylam sobie KŁY na ten tekst, bo ze względu na tytuł i swój nick i to ze często ktoś ciśnie mi na temat kłów, pazurów i takich tam, odebrałąm to bardzo osobiście ;D i bardzo chciałam przeczytac, ale tydzien bardzo mnie zaskoczył (i narzeczony ktory wybral sie na delegacje do francji wiec trzeba bylo ponakurwiac z nim w diablo przed przymusowym odwykiem) i sie skonczyl, zanim przeczytalam i teraz bardzo zaluje, ze nie dotarlam tu wczesniej i bardzo sie ciesze, ze jednak przeczytalam!
OdpowiedzUsuńTO BYŁO PIĘKNE. uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!!!!! Kocham Twoje poczucie humoru, dystans, wycytowałabym co lepsze kawalki ALE TU WSZYSTKO BYLO LEPSZE, a koncowka mi ostatecznie zasadzila gonga miedzy gały, no leze na panelach!! Dobra, siedze, ale tez sie liczy, zamiotlas mnie! xd Dobre w chuj i tyle mam do powiedzenia w sumie. xd naprawde!
Kocham ten tytuł serio.
OdpowiedzUsuń"Tylko jedzenie skłoniłoby mnie do czegoś, co w takim stopniu przypomina ćwiczenie."
Yass!
"Ja czułam, że gnam jak rasowa gazela."
:D
Boru, no przecież ja bym musiała prawie cały tekst zacytować, żeby pokazać, co mi się podobało. -.- Tosz to się nie godzi! :D
"Odwróciłam się, ale za mną nikt nie stał. Wzruszyłam ramionami. Zapamiętam gnojka."
Tak :D Zero litości dla smarkacza.
Boru, naprawdę, jak ja kocham Twoje poczucie humoru, ten dystans do siebie :D