Czasami wiemy, że nie powinniśmy czegoś robić, bo to może się dla 
nas źle skonczyc. Jakimś  złamaniem na przykład. Lęk, który towarzyszył 
myśli, mógł zablokować działanie lub też uczynić odważniejszym. Taki 
instynkt zachowawczy powinna mieć każda jednostka, która chce dożyć w 
jednym kawałku słusznej starości. Ale czasami, nam również wiadomo, na 
świat przychodzą jednostki, które cechuje duża głupota i brak lęku przed
 czymkolwiek bądź też z tak niewielkim lękiem, że nie widzą możliwego 
zagrożenia w swoim otoczeniu i wychodzą mu na przeciw. 
 
    Z wiedzą o tym, że niektórzy zawsze i wszędzie nie dbają o swoje 
bezpieczeństwo, należało odpowiednio działać, jeśli się na takową osobę 
natknęło. Choć wówczas mogło to oznaczać narażenie również swojego 
życia.
     Nie lubiła tej części lasów 
okalających dolinę Maachu. Było to dość zrozumiałe - w lasach zachodnich
 zmrok zapadał bardzo szybko, do tego tu żyły najdziksze zwierzęta 
krainy - jednak kobieta miała jeszcze inny powód, by jak najrzadziej 
zachodzić w te rejony. Kilkanaście lat wcześniej to wśród tutejszych 
drzew zaginął jej ojciec, jeden z Wędrowców, którzy dostarczali towary 
do czterech miast, z których każda główna droga prowadziła do doliny. 
Mimo upływu czasu jego ciała nie odnaleziono, a Moe, jak na dobrą córkę 
przystało, wciąż żywiła chęć poznania prawdy. Nieważne, jaka by ona nie 
była.
      Mimo że nie lubiła tu przebywać, 
właśnie tego popołudnia monitorowała zachodnie lasy, byle tylko wypełnić
 swoją powinność jako Strażnika doliny Maach. Musiała trzymać rękę na 
pulsie i w razie czego reagować, jeśli jacyś ludzie zachowywali się 
nieodpowiednio i po prostu głupio.
     Jak ta 
dwójka, która właśnie szła główną ścieżką wiodącą przez zachodnie lasy i
 głośno dyskutowała k tym, czy warto podrywać dziewuszki z innych miast 
podczas jakże nieczystych odwiedzin, czy może skupić się na tych 
mieszkających po sąsiedzku, które zna się z czasów, zanim się w ogóle 
pomyślało, że koleżankom kiedyś mogą urosnąć piersi.
 
    Była to dość dziwaczna dwójka. Jeden z mężczyzn był wysoki, ale przy
 tym bardzo chudy, jakby nic nie jadł, drugi zaś, niższy, chyba powziął 
sobie za cel stanie się idealnym kształtem, czyli kulą. Każdy jego krok 
wyglądał jak chód kaczki, krótkie nóżki nie do końca dawały sobie radę z
 ciężarem, który musiały nieść, to dlatego ten mężczyzna kilkukrotnie 
się zachwiał na drodze, a raz niemal zaliczył glebę. Moe przyglądała się
 tej parze z prawdziwym zdumieniem, mimo to nie trafiła czujności - 
wiedziała, że coś może się wydarzyć. Zwłaszcza że ta dwójka aż się 
prosiła o kłopoty.
     Nie zobaczyła ich od razu, 
ale szybko zauważyła ich obecność, gdyż łatwo było ich usłyszeć, kiedy 
tak głośno wygłaszali uwagi na temat znanych im dziewczyn. Z  
zobaczeniem było gorzej, a jeśli w tych lasach zaczynał zawodzić wzrok, 
mogło być niebezpiecznie. Wiedziała o tym, za to dwójka mężczyzn, 
których obserwowała od chwili wyprostowania się znad krzaku jeżyny,  
raczej o tym zapomniała. 
     Moe, ukryta wśród 
krzewów, starała się ocenić, ile jeszcze czasu jej pozostało, nim 
zapadnie wieczór, a dwoje podróżujących ścieżką poczuje na swoim karku 
oddech niebezpieczeństwa. Z doświadczenia wiedziała, że mogą to być 
długie minuty albo tylko jedna, nim ciemność weźmie w posiadanie te 
tereny. To dlatego uniosła się z kucek i podeszła bliżej ścieżki, wciąż 
jednak kryjąc się pod drzewami i wśród krzewów. 
   
  Nie spuszczała wzroku z mężczyzn, nasłuchiwała i zbliżała się. Nie 
była tak niebezpieczna jak długa noc w tych lasach, mimo to należało 
liczyć się z tym, że Moe może kogoś zaatakować, jeśli się ją do tego 
zmusi. W końcu Strażnik musi umieć walczyć. 
      
Ale czegoś tej dziewczynie brakowało. Choć umiała się dobrze skradać, co
 zawdzięczała bardzo wczesnym lekcjom ojca, który wiedział, jak 
przetrwać w każdym lesie krainy - no, a przynajmniej wiedział do czasu -
 nie potrafiła być wystarczająco szybka, by zawsze, z każdej opresji, 
wyjść cało. 
     Dlatego, choć udało jej się 
skutecznie podejść do dwóch mężczyzn, ni zdołała zadziałać wystarczająco
 szybko. To dlatego niższy z mężczyzn, który jako pierwszy zdał sobie 
sprawę z jej obecności, zdołał rzucić w jej stronę sztyletem.
 
    Moe spróbowała go uniknąć, co udało się tylko połowicznie; niż nie 
wbił się w jej ciało, za to drasnął ją w twarz. To jej nie rozgniewało, 
zrobił to natomiast zmierzch, który w przeciągu pięciu sekund objął 
płaszczem zachodnie lasy i ani myślał wypuszczać je ze swoich objęć.
     - Kim jesteś? - zapytał wyższy z mężczyzn, a jego towarzysz zbliżył się do Moe, patrząc na nią wrogo.
 
    Obaj chyba zwrócili uwagi na to, że wszędzie panuje ciemność, a im 
dłużej w niej tkwią, tym bardziej niebezpiecznie się robi.
 
    Kobieta starła krew z policzka i podniosła miecz. Jego oczy podążyły
 za jej ostrzem, kiedy przytknęła mu je do szyi, mówiąc:
     - Nie ruszaj się.
     Spostrzegła, że niższy, będący na muszce, sztywnieje i patrzy gdzieś za nią, a jego oczy otwierają się z przerażenia.
     Czyli Strach już dotarł, by sprawdzić stan swoich włości.
     - Co widzisz? - zapytała swojego zakładnika. - Opisz to.
    - T-to... To wilk! - Niższy mężczyzna krzyknął, na co Moe odjęła broń z jego szyi. 
     Nie chciała wyrządzić mu krzywdy, nie chciała mieć na rękach czyjejkolwiek krwi.
     Wyższy z mężczyzn spojrzał kierunku, który wskazała uniesioną nagle dłoń kolegi.
 
    - Jaki wilk? Ja nie widzę nic poza ciemnością. - Wzdrygnął się i 
rozejrzał wokół. - Boże, jak tu strasznie! A mówiłem ci, byśmy się 
pospieszyli!
     Moe zignorowała go, skupioną na niższym. Nadal czekała na jego słowa.
     - Powiedz mi, jak wygląda ten wilk.
     - On... On... Nie widzę nic poza jego kształtem i żółtymi oczami.
     Patrzyła, jak drga mu grdyka, a na czole występują krople potu.
     - Co widzisz? - zapytała. - Co widzisz w tamtych żółtych oczach?
      - Widzę.... Widzę siebie. 
     Powietrze przeszył cichy pomruk, warczenie.
     Obaj mężczyźni podskoczyli w miejscu, obaj coraz bardziej przerażeni.
     Moe westchnęła i popatrzyła po nich.
     - To chyba ostrzeżenie, nie uważacie? Chyba powinniście stąd zmykać.
    Dziwnie było odzywać się w ten sposób do starszych od siebie, ale tylko tak mogła ich zachęcić do ucieczki.
 
    Jej słowa podziałały na mężczyzn, którzy bez większego uzgodnienia 
tego ze sobą, puścili się na przód, by przecinać po omacku ciemność j 
jak najszybciej znaleźć się w mieście, do którego zmierzali.
     Moe patrzyła za nimi, a ten, który wyd się wilkiem i nieprzeniknioną ciemnością, stanął przy jej boku i zaśmiał się cicho.
     - To tylko moje wrażenie czy ci wędrujący stają się coraz większymi głupcami i ignorantami?
     Moe wzruszyła ramionami.
 
    - Bardzo możliwe, patrząc na tych dwóch. - Spojrzała na Maga. - 
Czyli boją się wilków i ciemności? Czasami fajnie, że cię znam, 
przynajmniej wiem, czego inni się boją.
     - A ty boisz się tylko mnie, prawda? - Opalizujące oczy Feara wpatrywały się w Moe, jakby chciały ją zaczarować.
 
    - Nie. Ja tylko boję się bać. - Coś wpadło dziewczynie do głowy. - A
 co się stanie, kiedy przestanę się lękać strachu? Wciąż będę cię 
widzieć w tej postaci co teraz? Czy może przestaniesz dla mnie istnieć?
 
    Ani Moe, ani Fear nie chcieli uwierzyć w tę ostatnią teorię. Ona 
dlatego, że dzięki Strachowi znalazła swoje miejsce na tym świecie. On 
dlatego, że Moe stała się dla niego kimś bardzo ważnym, o ile nie 
najważniejszym.
     - Naprawdę nie wiem, co się wtedy stanie, Moe.
     Dziewczyna poklepała go po ramieniu.
 
    - W takim razie pozostaje mi jedno - nigdy nie wyzbyć się lęku przed
 strachem. A teraz wracajmy do domu, mam już dość tej ciemności.
 
    Oboje zanurzyli się w mroczny las, kończąc dzisiejszy obchód lasu, a
 w zachodnim mieście zaczęła się szerzyć wieść o żółtookim wilki 
grasującym w pobliżu.
     Kolejny raz Fear pokazał komuś największy strach. Szkoda tylko, że tak niewielu nadal zdawało sobie z tego sprawę. 
Wstęp, będący swego rodzaju nauką, niesie ważne przesłanie. W końcu nie zawsze lęk musi być odiberany jako coś złego, negatywnego - niejednokrotnie w ten sposób broni nas przed czymś, czemu nie mamy sił ani możliwości sprostać. W ciekawy sposób ukazałaś to na podstawie dwójki młodzieńców, beztrosko przemierzających leśne ostępy, nie zważając w ogóle, że pośród drzew może kryć się jakieś zagrożenie. Kontrastem jest Moe, która, choć przy pomocy niekonwencjonalnych środków, dała im lekcję, która w przyszłości może ocalić im życie. Swoją drogą, podoba mi się wizja głównej bohaterki jako Strażniczki oraz jestem niezwykle ciekaw tego, co dokładnie stało się z jej ojcem. Mam nadzieję, że kiedyś do tego wrócisz ;)
OdpowiedzUsuńW paru miejscach dostrzegłem się paru drobnych błędów, tj. powtórzenia, przestawienia liter czy potrzebę doprecyzowania pewnych zdań lub wymiany niektórych wyrazów, lecz w ogólnym rozrachunku nie stanowi to dużej wartości ujemnej dla Twojego dzieła.
Dziękuję za możliwość przeczytania tego tekstu.
Pozdrawiam :)
Przybywam, bo pamiętam Feara! Szkoda, że było go tak mało, bo go polubiłam! Wciąż pamiętam jego opalizujące oczy >D! *tęczaaaaaa!*
OdpowiedzUsuńMoe nieźle załatwiła gości, nie spodziewałam się tego. W sumie to im się należało, bo byli dupkami.
Ciekawy tekst. Chętnie poczytałabym coś jeszcze z fearowskiego uniwersum >D!
p*&%^&%y blogspot. kiedys naprawde kupie sobie shutguna i...
OdpowiedzUsuńa napisałam wczesniej, z Łał. Że jak tylko zobaczylam tytul cos mi switalo w glowie i po chwili juz towarzyszyla mi melodia she-wolf. Och, jak moglabym tego niz zanc xd zwlaszcza rockowe wersje, uwielbiam.
Ach tak, te opalizujace oczy. Jest w nich jakas moc. Bardzo magnetyczny moment kiedy Fear i Moe stoja ramie w ramie a ci dwaj uciekinierzy niknal w oddali. Poczulam go. Tak jak tak akcje, gdzie fear pojawia sie za jej plecami w postaci wilka i ciemnosci. "Co widzisz w tych zoltych oczcah?" o tak. Wlazło. Słyszałam muzyke i po prostu dreszcz! <3 Luuuubie!