Tylko ze wstępną korektą, na dokładniejszą nie mam już siły ani czasu. Niemniej, enjoycie!
***
Lacuna
– tak brzmiało jej imię. Nie od zawsze tak się nazywała. Wcześniej nazywała się
Alicja, ale te czasy wydawały jej się dziwnie mgliste i odległe. Odkąd
rozpoczęła nowe życie, wybrała sobie także nowe imię. Lacuna oznaczało dosłownie
tyle, co pusta przestrzeń, dziura po czymś, czego brakowało. To miało
przypominać jej o pustce, którą nosiła w sercu już od kilku lat.
Wszystko
rozpoczęło się jedno z tych nielicznych, spokojnych popołudni. Rzadko miała
okazję całkowicie oddać się nauce, a warto dodać, że robiła to, kiedy tylko
mogła. Kiedy tylko nie walczyła przeciw hordom Noxów. Ale nigdy nie narzekała
na swój los. Chroniła świat i ludzi. Robiła coś pożytecznego i wreszcie miała w
tym świecie swoje miejsce. Miała dach nad głową.
Była
już wystarczająco silna, by móc walczyć też z wampirami i demonami, ale jakoś
nie miała okazji. Mentorka wolała sama zajmować się niebezpieczniejszymi
wrogami, dbając o swoją podopieczną. Nie znaczyło to jednak, że nie dawała
uczennicy szansy do rozwoju. Trenowały przecież codziennie i jako że Lacuna
miała spory potencjał, a do tego była zdolna, przekroczyła wszelkie oczekiwania
Aurory.
Być
może nie dorównywała jej jeszcze mocną, ale zapowiadała się na wspaniałą
strażniczkę wymiarów. Taką, która w przyszłości będzie nawet silniejsza od
swojej mentorki.
Zachęcona
zasłyszanymi ostatnimi czasy pochwałami, Lacuna postanowiła wziąć sprawy w
swoje ręce. Szukała sposobu na to, by znaleźć sobie silniejszego niż dotychczas
przeciwnika. I nie chodziło jej o mentorkę. Lacuna chciała walczyć z
prawdziwymi wrogami, a nie ciągle tylko Cienie. One nie były żadnym wyzwaniem.
Oczywiście
zdawała sobie sprawę z tego, jak istotne było pozbywanie się ich. Dla niej nie
stanowiły zagrożenia, ale dla zwykłych ludzi jak najbardziej. A rozmnażały się
tempie błyskawicznym niczym pantofelki – przez podział.
Przypomniała
sobie pewną księgę magii leżącą na najwyższej półce w gabinecie swojej
mentorki. A że tego dnia jej nie było, bo wraz ze swoją młodszą siostrą –
również wiedźmą – udała się dokądś, Lacuna miała całą kryjówkę do swojej
dyspozycji.
Używając
prostej magii, z łatwością zdołała położyć ręce na zakurzonej, starej księdze i
usiadła z nią przy biurku Aurory. Pamiętała, że było tam coś o przyzywaniu
demonów. Gdyby udało jej się takiego sprowadzić i pokonać…
Ten
plan bardzo jej się spodobał. Nie wszystko rozumiała, jako że księga była
napisana bardzo starym stylem niewyraźną kreską, dodatkową zalaną czymś, czego
pochodzenia Lacuna poznać nie chciała. Nie była w stanie rozczytać w ogóle
dwóch ostatnich akapitów, ale jednego była pewna. Dzięki jednemu z rytuałów uda
jej się przyzwać demona.
Zebrała
wszystkie potrzebne jej rzeczy i wydostała się z kryjówki. Na zewnątrz użyła
jednego z prostszych zaklęć, których uczyła się już na samym początku. Pomagało
ono stworzyć sztuczny pół-wymiar pochłaniający zniszczenia. Po jego usunięciu
teren powracał do pierwotnego stanu, a co ważniejsze, nikt nie mógł go
zobaczyć, ani do niego wejść bez jej pozwolenia. Nie mogła przecież ściągnąć na
ludzi zagrożenia, jakim był demon.
Rzadko
odprawiała rytuały, zazwyczaj uczyła się magii bojowej, ale doskonale
wiedziała, co robić. Mentorka nauczyła ją wszystkiego, co mogła. I teraz Lacuna
mogła to wreszcie w pełni wykorzystać.
Wzięła
głęboki oddech i narysowała odpowiedni krąg, identyczny z tym podanym w
księdze. Następnie rozłożyła wokół niego świece, a w środku wszystkie podane
składniki. Stanęła twarzą w stronę północy i zaczęła recytować inkantację:
-
Ad astra, ad fondes... Adsum,
concilioet labore ex animo hic at nunc resurgam! Audeamus, coniunctis viribus
de profundis...Compos mentis
Consummantum
est!
Przez chwilę nic się nie działo, więc
Lacuna zwątpiła. Z drugiej strony jej ciało ogarnęło
dziwne mrowienie. Czuła, jak przepływa przez nią magia, więc rytuał musiał
zadziałać. Trwała w gotowości, by w każdej chwili móc zmierzyć się z demonem.
Nagle
zrobiło się ciemno, a ona nie mogła się ruszyć. Przez myśl przeszło jej, że to
moc demona. Czyżby miała tak łatwo zginąć. A wszystko przez jej własną głupotę?
A
potem wszystko wróciło do normy. Jej ciało było trochę ociężałe, ale nic się
nie wydarzyło. Nie było żadnego demona. Nic. Jedyną dziwną rzeczą, jaką
zauważyła to fakt, że teraz stała w kręgu, a nie obok niego, ale najwidoczniej
musiała się jednak poruszać i w tej ciemności zwyczajnie nie zauważyła.
Nagle
usłyszała głos:
- Kim jesteś?
I
ten głos z jakiegoś powodu rozbrzmiewał w jej głowie. Męski głos. Dopiero teraz
wyczuła energię demona i spróbowała przyzwać swój miecz. Ten się jednak nie
pojawił. Zamiast tego zobaczyła szpony wyrastające z jej ręki i aż krzyknęła.
- Przestań się drzeć i mów, kim jesteś.
-
Nie będziesz mi rozkazywać – odpowiedziała, marszcząc brwi, ale głos, który
wydobywał się z jej gardła, był nienaturalnie niski i szorstki.
Zupełnie
obcy.
- Żartujesz sobie ze mnie? Mów, kim jesteś i
jak to zrobiłaś?!
-
Zrobiłam, co? – zdziwiła się lekko Lacuna. – Masz na myśli to, jak cię
przyzwałam? To bardzo proste… - W żołądku poczuła ucisk niepokoju, gdy
wypluwając z siebie kolejne słowa, nie rozpoznawała własnego głosu. – Pokaż się,
demonie!
- No chyba sobie kpisz! - ryknął w odpowiedzi. – Nie… - dodał po chwili, jakby zdał sobie
z czegoś sprawę. – Nie… Nie. Nie!
Ty nawet nie masz pojęcia, co narobiłaś, smarkulo!
- Wyrażaj się –
syknęła. – Jestem Lacuna, strażniczka wymiarów.
- Strażniczka – prychnął kpiąco demon. – To ciebie
powinni strzec.
-
Pokaż się wreszcie i stań ze mną do walki!
Nagle
odwróciła się wbrew swojej woli i popatrzyła na coś leżącego na ziemi obok
magicznego kręgu. Tym czymś była ona sama. Jej własne ciało. Teraz pozbawione
duszy, która przeniosła się do innego znajdującego się w pobliżu ciała, tego,
które należało do demona.
-
Nie… - jęknęła przerażona. – Co się stało.
- Ty mi to powiedz! - zdenerwował się demon. – Dopiero zacząłem służbę, a tu coś takiego! Przez ciebie będę pośmiewiskiem
w całym piekle!
-
Rytuał… Coś poszło nie tak…
- „Coś poszło nie tak” - przedrzeźniał ją demon. – Wiesz, chociaż jak to naprawić? Powiedz, że tak.
- Ja… Nie mam…
Pojęcia…
Lacuna
zamarła. Zupełnie nie wiedziała, co począć. Tyle dobrego, że posiadłszy ciało demona,
miała nad nim kontrolę i nie mógł wyrządzić szkód. Z drugiej strony ciężko było
jej się poruszać, więc podejrzewała, że z magią będzie podobnie.
W
pierwszej chwili spanikowała. Demonowi, który to wyczuł, chyba się to udzieliło,
bo zaczął klnąć pod nosem we wszystkich językach, jakie znał. Przynajmniej tak
zgadywała, że to były przekleństwa.
- No już! Rusz głową!
-
Nie krzycz na mnie! To nam w niczym nie pomoże.
- Nic nam już
nie pomoże – jęknął demon, rozkładając ręce. Poczochrał rękami krótkie
włosy, mierzwiąc je przy tym. – Już po mnie!
-
Czekaj! – krzyknęła Lacuna. – Spokojnie. Zaraz coś wymyślę. Przestań się tak
rzucać. Rób, co mówię. Znaczy… Nic nie rób – poprawiła się. – Pozwól mi
kontrolować to ciało.
- I co? Co zrobisz? Zatańczysz? Zaśpiewasz?
-
Zamknij się! – krzyknęła Lacuna, podnosząc poziom magii i poczuła przeszywający
ją prąd. Wzięła głęboki oddech. – To się źle skończy dla nas obojga, jeśli
będziesz mnie denerwował, usmażę nas magią…
- Ale się boję – burknął demon, choć w rzeczywistości przestał się szamotać.
Lacuna
wzięła jeszcze jeden głęboki oddech i chwiejnym krokiem podeszła do swojego
ciała. Wyszeptała jakieś zaklęcie, niwelując działanie sztucznego pół-wymiaru i
wzięła swoje ciało na ręce. O dziwo było to łatwiejsze, niż sądziła.
-
Zabierzemy mnie i zaczekamy pod kryjówką na moją mentorkę. Skontaktuję się z
nią, żeby jak najszybciej wróciła. Nie próbuj niczego głupiego.
- Głupiego… To wszystko już jest wystarczająco
głupie.
Lacuna
podniosła z ziemi uschnięty liść i trzymając go w dłoniach, szeptała kolejną
inkantację, ładując go magią.
-
Auroro, potrzebuję pomocy. Strasznie schrzaniłam – jęknęła.
Z
kolejnym ciężkim westchnieniem usiadła na krawężniku pod rozłożystym dębem,
nieopodal sztucznego wymiaru, w którym znajdowała się ich kryjówka. Z bólem w
sercu myślała o czekających ją konsekwencjach i rozczarowaniu mentorki.
W
końcu trzymała w ramionach swoje własne ciało. Teraz w dużych dłoniach demona
zdawało się takie drobne, choć była kilka centymetrów wyższa od swoich
rówieśniczek. Niebieskie, niewidzące oczy patrzyły tępo w przestrzeń. W końcu
nie wytrzymała i zamknęła lekko powieki. Wtedy jej ciało nie wyglądało tak
martwo, a jedynie jakby spała.
Długie,
brązowe włosy poruszały się na wietrze, łaskocząc jej twarz. Przez chwilę nawet
miała wrażenie, że to czuje i podrapała się po policzku. Poczuła ból i
zdziwiona popatrzyła na zakończone pazurami palce.
-
Obcinasz czasem paznokcie? – zapytała mimowolnie.
- Zamykasz kiedyś jadaczkę? – usłyszała
w odpowiedzi.
Zerwał
się silny wiatr. I kilka metrów dalej Lacuna dostrzegła Aurorę i jej siostrę.
Obie kobiety popatrzyły na trzymającego w ramionach Lacunę demona i spoważniały.
Aurora spodziewała się kłopotów po rozpaczliwiej wiadomości uczennicy, ale
bardziej w postaci przypalonego kociołka z wywarem albo jakiegoś bałaganu. Ale
to…
Czyżby
jakiś demon znalazł ich kryjówkę pod jej nieobecność i zaatakował? Kobieta
czuła, jak coś się w niej gotuje. Zacisnęła dłonie w pięści i podeszła o kilka
kroków bliżej.
-
Co jej zrobiłeś – wycedziła.
-
Nic mi nie zrobił – jęknęła Lacuna, ale wnet uświadomiła sobie, że przecież
przemawia głosem demona. – To nie jego wina, tylko moja…
Aurora
popatrzyła na nią wyraźnie skonsternowana. Wyczuwała wciąż energię uczennicy,
więc ta żyła. A sposób, w jaki mówił do niej demon, wydawał się dziwnie
znajomy. Jednak cała sytuacja była tak absurdalna, że przez chwilę nie
wiedziała, jak zareagować.
- No właśnie. To jej wina.
-
Ma rozdwojenie jaźni? – zapytała cicho młodsza siostra Aurory, na co ta
krzyknęła:
-
Już rozumiem.
-
To ja – powiedziała Lacuna, spuszczając wzrok. – Jestem w ciele demona…
Spodziewała
się bury i to takiej porządnej. Zamiast tego usłyszała chichot, który chwilę
później przerodził się w radosną salwę śmiechu. Nie była pewna jak to rozumieć
i sądząc po minie siostry Aurory, nie tylko ona.
- Z nią wszystko teges? – zapytał demon.
-
Jesteś cała, Lacuna? – odezwała się Aurora, gdy już udało jej się uspokoić. –
To… Powiesz mi, jak do tego doszło?
-
Chciałam przyzwać demona, żeby go pokonać. Odprawiłam rytuał z twojej książki…
I nie wiem, co się stało, ale… Stało się to.
-
Gratuluję uczennicy – mruknął demon, ale Aurora zupełnie go zignorowała.
-
Masz księgę przy sobie?
-
Leży tutaj – odpowiedziała Lacuna, wskazując na tomiszcze obok niej.
Aurora
od razu rozpoznała książkę i zmarszczyła brwi.
-
Mam dobra i złą wiadomość. To się da odkręcić – oznajmiła.
-
A ta zła?
-
To trochę potrwa.
-
Dobrze, rozumiem – odparła potulnie Lacuna.
-
Wejdziemy do domu, nie mogę pozwolić, żebyś tu sterczała, ale niczego nie
dotykaj. Nie chcę, żeby demon miał dostęp do jakichkolwiek magicznych
przedmiotów, czy książek – wyjaśniła z powagą Aurora, po czym uśmiechnęła się. –
Rozchmurz się, dziecko. To nie taka znowu tragedia.
-
Ja… Przepraszam. Byłam taka głupia.
-
Wszyscy uczymy się na błędach. Ja też robiłam różne głupstwa.
-
Ale na pewno nie takie jak to.
-
Nie. Takie nie – przyznała Aurora, a Lacuna aż jęknęła. – Nawet gorsze. Nie,
Beti?
-
To prawda – przytaknęła jej młodsza siostra.
Z
pomocą Aurory, Lacunie udało się dostać do domu. Swoje ciało położyła na łóżku,
a sama usiadła obok na podłodze. Była zdziwiona, że demon się dotychczas nie
odzywał. Jednak w chwili, gdy o tym pomyślała, otworzył ponownie buzię:
- Musimy siedzieć na podłodze? Przecież masz
krzesła.
-
Cicho bądź.
-
Lacuna, zajmij się czymś na razie. Porysuj, poucz się na poniedziałek albo coś.
Tylko nie dotykaj niczego niebezpiecznego! – krzyknęła do niej z gabinetu
Aurora, rozbijając się od dłuższej chwili po szafkach.
-
Dobrze!
- Boże… Co to za pokój. Wszystko różowe. I ty się
nazywasz wojowniczką? Strażniczką wymiarów? Gdzie kucyki pony? –
biadolił demon, coraz bardziej ją irytując.
-
Cicho, bo zrobię ci makijaż.
- Jasne.
-
Nie blefuję. Wolisz różową czy czerwoną szminkę? – zapytała, wyciągając coś z
torebki.
- Przestań! Nie rób tego! – krzyczał demon,
ale nie było tam nikogo, kto by mu pomógł.
Co mam powiedzieć? Dawno cie nie czytalam i zapomniałam jak uwielbiam twój styl. To jest przezabawne i bardzo mi bliskie! Bohaterka, demon, różowosci w pokoju. Prostota i humor zdecydowanie wygrywają. Takie teksty lubię i mogłabym spokojnie przeczytać z 200 stron takiego pisania. Piękne to jest i bezcenne. Pogodne, z ciekawą historią. Dobra robota :)
OdpowiedzUsuńPomimo demonów?
UsuńTakie demony lubię :)
UsuńWielbię Cię za ten tekst! Jest piękny! Ubawiłam się przednio! Fajny styl pisania – lubię takie xd.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie mam pojęcia kim są Noxowie, ale zgaduje że to jakieś demony/stwory/bestie czy inne „dziadostwo”. Niebezpieczne stwory rozmnażające się przez podział? Kupuję to! „Shut up and take my money!”
Dlaczego demony nie dbają o swój manicure? To bardzo dobre pytanie…
A w ogóle to zrozumiałam, że kucyki pony są czymś oczywistym dla wojowniczek wymiarów Lol.
Nie no, naprawdę, to było piękne! Trochę jak w tym webcomicu „Satan and me” czy jakoś tak.
Tekst super!
Pozdrawiam serdecznie i poproszę o więcej takich~
A dziękuję, dziękuję.
UsuńNox to w łacinie Cień. Cienie to w ED najniższa forma demona, która jest dosłownie cienistą chmurą.Taką bezkształtną.
Czy ja wiem, czy kucyki pony? Ale może? Kto wie :)
Będzie więcej, tego możesz być pewna. A gdybyś chciała to ED jest w trakcie publikacji, obecnie piąty rozdział:
https://endless-dimensions.blogspot.com
Dotarłam i tutaj. Głupiutka ta Lacuna, ale całkiem sympatyczna. Cała ta sytuacja wyglądała na pierwszy rzut oka strasznie niebezpiecznie, ale wybrnęłaś z tego w zabawny, lekki sposób.
OdpowiedzUsuńJestem na tak.
Pozdrawiam
ok, widze noxów ale czytam w glowie nyxów, jeszcze hordom do tego, no jak ma mi sie nie kojarzyc, bez szans. oprocz tego widze harryego ktory gasi noxem lumosa. nevermind.
OdpowiedzUsuńChroniła świat i ludzi. Robiła coś pożytecznego i wreszcie miała w tym świecie swoje miejsce. <-- świat, świecie. Mimo wszystko zdabałabym o jakis zamiennik.
szansy do rozwoju. <-- bez 'do"
Jakos po tym co mi mowilas wyobrazalam sb Lacune jako kogos poteznego, a nie kogos, kto pobiera nauki, no ale kazdy vilian musi najpierw dorosnac, to fakt. nie wiem czemu pomyslalam o lokim. odyn raczej go nie nauczyl podlosci, ciekawe czyja to sprawka. w kazdym razie gdyby sie jej trzymal do konca moze nie skonczylby tak zle, ale to juz inny temat.
Serio, cienie rozmazajace sie jak pantofelki.... powinni juz oblec caly swiat z taka przemiana materii.
Hm. Lacuna przyzywa demona zeby z nim walczyc, a w temacie bylo cos o tym, ze celem bylo, by demon opetal przyzywajacego. Wiec wkradla sie niescislosc.
- Zrobiłam, co? <-- tu odpowiedniejszy zapis byłby "- Zrobiłam "co"? "
Zwykle nie podobaja mi sie kolorystyczne odznaczenia w tekscie, jesli nie sa cytatem, ale tu to kupuje i w sumie fajny pomysl, ze demon mowi zoltym kolorem. Czy tam pomaranczowym. Zalezy jak ekran pochyle.
Dopiero zacząłem służbę, a tu coś takiego! <3
Podoba mi się ten sarkatyczny, pyskaty demon.
W sumie smażony demon też byłby niezłą ironią.
Naprawde bylo tu osiem czy ile tam mowilas stron?? wydaje sie krotsze.
Nie tego sie spodziewalam, po tym jak mi zdradzilas pomysl na Lacune, ale z pewnoscia ciekawie bylo przeczytac o jej poczatkach, zwlaszcza jesli bedzie porownanie z jej dorosla wersja. sam tekst zabawny i lekki, koncowka sprawila, ze zaczelo mi byc zal demona... moj tata nie bylby szczesliwy gdyby mog przeczytac co wlasnie napisalam... no i taka troche geneza postaci, ukazanie jej w dziecinstwie, gdy popelnia bledy. tylko to ze temat troche zmienilas mi sie nie podoba. reszta Kreatywnych jakos z tego wybrnęła. Nie zaklocilo to oczywiscie odbioru tekstu. Moze jednak znalazlabym ta chwile na korekte, ale tragedii przeciez nie ma, jakies pojedyncze niedociagniecia. Co mnie jeszcze zaciekawilo to komunikacja przez liscie. dlaczego akurat tak? sowy odleciały? Sama Aurora sprawia wrazenie bardzo pozytywnej postaci, takiej dobrej, pozytywnie zakreconej. I naprawde przelecialam przez tekst, jesli byl tak dlugi, to duzy plus, ze absolutnie ta dlugoscia nie przytloczyl.
Haluny masz jakieś?
UsuńO wyłapałaś parę błędów.Dzięki.
Wiem, że jest lekka nieścisłość. Zamysł był taki,że ona chce demona przyzwać, ale rytuał, który wybrała miał sprawić,że demon ją opęta,tak jak w temacie, ale że był zalany to źle przeczytała i coś poszło źle.
Też polubiłam tego demona i wierzę, że pojawi się ponownie w wątkach z Lacuną.
Osiem Arielem 12.\
Tak, ale Ty znasz Lacunę z historii dobrych 10lat później, a tutaj jest jakby jej backstory.
No wiem, generalnie nie jestem zwolenniczką takiego zmieniania tematów, ale to mi tak weszło fest w ED, że musiałam.
Nie przez liście, tylko shikigami. Ale nie rozpisywałam tego, bo nie było moim zdaniem potrzeby na rzecz tego tekstu.
Pokornie chylę głowę za zmianę tematu
Hej :)
OdpowiedzUsuńJaki to ładny, przyjemny tekst. Lacuna dostarczyła mi uśmiechu, a jej zachowanie przywiodło na myśl uczennicę angielskiej szkoły, która jest porządna, a jednocześnie pragnie zmian w swoim życiu.
Bardzo ładnie skonstruowane, z dopracowanymi dialogami. Całość prezentuje się bardzo dobrze. Podoba mi się.
Pozdrawiam.