Nie miałem po co się starać. Nic mi właściwie nie wychodziło, nie chciałem
jednak umierać, a to sprawiało, że musiałem znaleźć inny sposób, by jakoś
uwolnić się z tej szarości życia i ujrzeć choć trochę koloru wokół siebie.
Byłem dziwnym człowiekiem, co powtarzano mi, od kiedy potrafiłem słuchać i
rozumieć to, co się do mnie mówi. Łatka dziwaka przykleiła się do mnie na
stałe, a ja właściwie przez lata nic z nią nie robiłem. Jednak po trzydziestce
doszedłem do wniosku, że takie życie to nawet nie jest życie, a przecież w
życiu chodzi o to, by żyć pełną piersią.
Nie mając zbyt wielkiego pomysłu na to, jak zmienić swoją egzystencję, lub
też bardziej - po wypróbowaniu znanych sposobów, jak zmiana otoczenia, pracy,
mieszkania, swojego spojrzenia na wszystko, po przeczytaniu miliona poradników
coś we mnie pękło i udałem się tam, gdzie widziałem dla siebie ostatnią deskę
ratunku.
Do sklepu dla wróżek.
Brzmi to komicznie, ale w swojej desperacji człowiek chwyta się nawet tej
przysłowiowej brzytwy, która może go zranić, jeśli nawet nie zabić, jeśli źle
ją chwyci. Poszedłem do tego sklepu, nonsiedzac w domu, powoli zacząłem
wariować. Wydawało mi się już nawet, że mój cień, który co jakiś zaś pojawiał się
na ścianie, prowadzi ciekawsze życie ode mnie. A to niemożliwe, prawda?
W owym sklepie, gdzie bardziej czc było kurzem i dymem jak w domu wiedźmy
niż u wróżki odczytującej przyszłość ze szklanej kuli, natknąłem się na tylko
jedną osobę. Fakt, wybrałem dość niefortunną godzinę na wizytę, bo akurat
wybiło południe, gdzie pracujący myślą o lunchu, a niepracujący albo się uczą,
albo rozwiązują krzyżówki, albo zbijają bąki. Było mi to jednak na rękę, mogłem
bez większych obaw przedstawić kobiecie, co takiego sprowadza mnie do jej
przybytku.
Nie była zbytnio zdziwiona, gdy oznajmiłem, że jako ostatniego sposobu chcę
spróbować zabawić się czarną magią i z diabłami. Nie wydawała się ani trochę
zaskoczona, gdy oznajmiłem, że chciałbym przywołać jakiegoś demona, by mnie
opętał i uczynił przez to kimś bardziej atrakcyjnym, bardziej przebojowym, niż
jestem. Bez mrugnięcia okiem podeszła do wysokiego regału i podała mi opasłe
tomiszcze, które ponoć kryło w sobie przepisy i scenariusze na rytuały
wszelkiej maści.
- Jest tu jeden, bardzo skuteczny, ale też potężny. Nie wymaga wiele
przygotowań, właściwie tylko pentagram z soli na podłodze, świece lub lampa
dająca znikome światło, no i przyzywający musi być ubrany w koszulę. To chyba
nie jest zbyt wiele, prawda?
Musiałem przyznać jej rację - to właściwie był pikuś, na dobrą sprawę
wszystko, co było potrzebne, miałem już w domu. Potrzebowałem tylko wiedzieć,
jak wygląda sam rytuał, jak się go prowadzi, dlatego też zakupiłem książkę od
sprzedawczyni, życzyłem jej miłego dnia i gotowy byłem wyjść. Wtedy, gdy już
stałem w progu, w sklepie powiało chłodem, a dzwoneczki umieszczone nad
drzwiami, zadzwięczały w dość przerażający sposób. Kobieta powiedziała coś do
mnie, ale nie zapamiętałem dokładnie, bo wydawało mi się to mało ważne.
Pomachałem jej tylko na do widzenia i wyszedłem.
A mogłem, cholera jasna, poświęcić tę minutę i poprosić, by powtórzyła
swoje ostatnie zdania. Bo to musiało być coś ważnego. Musiało.
Dlaczego potrzebowałem - i to za późno, jak się okazało - wiedzieć, co mi
rzekła? Bo coś było mocno nie tak.
Zerknąłem kolejny raz do księgi. Zrobiłem wszystko tak, jak napisano przy
tym rytuale. Pentagram mialem, nad jego centrum wisiał nawet przywołany demon -
mój pierwszy sukces od lat, ha! - ale coś mi nie grało. Ten demon był jakiś
dziwny, taki mały i pokraczny. Według obrazka w książce wyglądał, jak powinien,
ale byk bardzo mały. Do tego patrzył na mnie przestraszony, jak dziecko, które
właśnie porwało się z placu zabaw.
Prześledziłem wzrokiem treść rytuału jeszcze raz i zatrzasnął en książkę.
Chyba przyszła pora na improwizację.
- O wielki demonie, proszę, weź mą duszę i opętaj ją! - Odchrząknąłem, bo
mój głos brzmiał zbyt głęboko i nisko. - Stan się panem mojego ciała! -
zawołałem, bo to zapamiętałem z ust sklepikarki. "On jest właścicielem
twojego ciała, kiedy go wezwiesz". - Opętaj mnie!
Demon, słuchając moich próśb, skulił się w sobie tak, że byk teraz bardziej
czarnym obłokiem burzy niż bestią, która pragnie śmiertelników i ich
energii.
- Proszę, opętaj mnie! - zawołałem jeszcze raz i zamknąłem oczy.
Wtedy zaczęło się coś dziać. Czułem, jak niewidzialna siła rozrywa mnie na
kawałki, nie czyniąc Mk jednocześnie żadnej krzywdy. Leciałem gdzieś,
opuszczałem skorupę, w której żyłem, i przeniosłem się do innej, mniejszej.
To było dziwne doświadczenie. Jakby ze słoika o objętości dziewięciuset
milimetrów starano się mnie zmieścić w ćwierci litra.
Na nowo spojrzałem na świat i ujrzałem swoje ciało. Porzucone, rozłożone na
podłodze, z nosem blisko linii z soli, której chyba nie wciągałem, bo
wyglądałem, jakbym umarł. Skoro nie byłem w swoim ciele, gdzie byłem?
Dotarło to do mnie po minucie.
Kurwa.
Byłem w ciele demona. To znaczy... Portalem demona, który szarpał się za
Bruch ciała, które wziąłem w posiadanie.
- Zostaw mnie! - zaskowyczał demon, starajac się wyrwać mnie ze swojego
korpusu. - Wyłaź ze mnie, pieprzony człowieku! Aaa, wynoś się!
Nie posłuchałem go, zamiast tego nakazałem mu chwycić się za obwisłe ucho i
pociągnąć w dół, co wykonał, bo nie umiał ze mną walczyć.
- Aaa, przestań! - zawołał i zawył, jakby bolało go to, co mu robię. -
Spierdalaj, człowiek!
Nie do wiary. Portalem demona, który był posłuszny temu, co mu kazałem.
Ale jak?!
"Pamiętaj o jednym - musisz cały czas wzywać wielkiego demona. Tylko
taki da radę opętać dorosłego człowieka, mały i młody demon nie poradzi sobie z
kradzieżą ciała i sam może stać się twoim poddanym" - to właśnie
powiedziała sklepikarka, zanim opuściłem jej wrożkowy kram.
A ja chyba o tym zapomniałem i tylko raz użyłem słowa "wielki" w
swoim zaklinaniu.
Cholera. Chciałem zostać opętany, a sam opętałem demona.
Ile to mi daje możliwości?
Uśmiechnąłem się w swoim istnieniu i nakazałem demonowi wyjść poza znak
pentagramu.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytał, charcząc i plując przed siebie zieloną
śliną. - Czego chcesz?
- Władzy - odparłem. - Popularności. Pieniędzy. Ładnej laski. Ale chyba
jesteś w stanie dać mi więcej...
- Co masz na myśli?
Coś, o czym nie myślałem, a co teraz byłem w stanie zrobić. Mój uśmiech
zamienił się w diabelski.
- Zaprowadź mnie do Piekła. Chyba chcę kogoś poznać.
Nie mogąc mi się przeciwstawić, demon ruszył przed siebie. Porzuciliśmy
moje puste mieszkanie i ruszyliśmy do Władcy Ciemności, z którym mogłem zacząć
nowy etap w swoim istnieniu.
Wreszcie czułem, że żyję. A przecież o to mi chodziło, czyż nie?
Cień, który prowadzi ciekawsze życie od właściciela. Hmmm XDDD. Ciekawe, czy mój też ma ze mnie ramę i popija w nocy szampana!
OdpowiedzUsuńPentagram z soli :o?! Demony boją się soli i nie wychodzą poza krąg, który jest z niej zbudowany! PROTEST XDDD! (za dużo Supernatural się naoglądała, ciii).
Widzę, że twój słownik lubi szaleć, bo zamiast "był", co rusz wpisuje "byk"! Nigdy nie lubiłam słowników, meh! Znaczy tych papierowych to i owszem, ale autokorekta to jawne zło!
"Spierdalaj, człowiek" rozszerzyło moje usta w wielkim bananowym uśmiechu XDDDD.
Ogólnie to ciekawy tekst! Szczególnie ta męska postać, która nie była zadowolona ze swojego życia, a potem przywołała demona i stwierdziła, że co tam, pójdzie do piekła, będzie zabawnie. Niby tekst niedługi, a jednak epicki! Propsuję!
Pierwszą zaletą tekstu jest dla mnie kreacja głównego bohatera - wyalienowana osoba uchodząca za dziwadło i nie mogąca odnaleźć się w życiu codziennym. Wypisz, wymaluj ja XD
OdpowiedzUsuńPomysł z przywołaniem demona, szczególnie uwzględniając co najmniej lekkie roztrzepanie bohatera, wg mnie nadało całości ciekawego charakteru. Na konsekwencje w końcu nie trzeba długo czekać i powiem szczerze, że widziałem już wiele opisów przywołania istoty z piekła rodem, lecz czegoś takiego jak dotąd nigdy. Przed oczami miałem bestię zionącą ogniem, a tu proszę - demon-dziecko. Kupiłaś mnie tym xD
Zostając przy przyzwanym stworku, przyznaję, że te komplikacje z opętaniem wywołały na mojej twarzy szczery uśmiech, a nawet śmiech (co nie zdarza mi się często). W moim serduszko został w szczególności jeden tekst, a mianowicie: "Spierdalaj, człowiek!" - po prostu mnie to rozbroiło xD Nwm, czy w istocie miałaś zamiar tak ułożyć do zdanie czy też to robota autokorekty, lecz mi osobiście lepiej pasuje ta forma, biorąc pod uwagę, że w opowiadaniu mamy do czynienia z małym demonem, który dopiero nabiera wprawy. Jednak w takim przypadku jego pozostałe kwestie także powinne zostać wystylizowane na język prostszy, mniej składniowy. Ale to tylko moje zdanie i czepialstwo.
W cały blok tekstu wkradło się parę chochlików i ich wybryki są niestety widoczne, w szczególności zamiana wyrazu "był" na "byk", co wybiło mnie na chwilę z czytania. Zostaje też kwestia przecinków w kilku miejscach i konstrukcji części zdań, tylko od razy zastrzegam, że nie chodzi mi teraz o czepialstwo, ale o uczynienie opowiadania takim, jakie być powinno. Koncept bardzo mi się spodobał i jestem naprawdę ciekaw, jakie będą dalsze losy duety demonka i bohatera głównego.
Oddaje pokłon i dziękuję za możliwość przeczytania tak interesującego tekstu :)
Oy, troche wieksza ilosc literowek I zamiennikow wyrazow noz zwykle. Momentami zatrzymywalam sie dluzej zeby cos rozpracowac. Mam nadzieje ze szybko ci zreperuja sprzet, co autokorekta przestanie sie rzadzic ;) w kazdym razie kupilam pomysl, logicznie przedstawilas to, dlaczego ktos mialby sie chciec dac opetac. Ciekawi mnie co mu poradzi wladca ciemnosci xd samo przyzwanie demona tez bylo pomyslowe ze dal sie opetac bo byl za mlody. Lubie dobre argumenty I podoba mi sie, ze wszystko z czegos wynika.
OdpowiedzUsuńDziwacy są fajni.
OdpowiedzUsuńSklep wróżek XD
" która może go zranić, jeśli nawet nie zabić, jeśli źle ją chwyci."
Tu mi coś nie brzmi.
Demon dziecko?
Trochę smutne to było z tym młodym demonem. Szkoda go. Dopóki nie zaczął pluć na zielono.
Ale podobało mi się. Lubię bohaterów jak ten.
Nadrabiam, więc przez chwilę nie mogłam skojarzyć, o czym był tydzień. Już myślałam, że to jakiś świat stricte fantasy, ale w sumie całkiem zgrabnie wyszło (nie licząc fatalnej autokorekty). Całkiem niezły początek na coś nowego, ale też tekst przynosi satysfakcję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam