Koszula kleiła mi się do pleców. Siedziałam w przeszklonej
kabinie prysznicowej i łzy mieszały się z gorącą wodą. Woda była tak ciepła, że
skóra zrobiła się przyjemnie czerwona. Miałam uda w kolorze wschodu słońca.
Coraz trudniej było mi złapać oddech.
Skończyło się lato. Cienie stawały się dłuższe, jak przyklejone
rzęsy. Mimo wszystko pozostawały protezą. Tęskniłam do krótkich cieni, krótkich
oddechów, wczesnych zachodów, słów rzucanych bełkoczącym głosem. Polałam głowę
wrzątkiem cieknącym ze słuchawki prysznicowej i poczułam przez chwile twoje
dłonie na głowie. Biłaś mnie, wrzeszcząc. Twoje przesadnie umalowane usta
układały się w serce, gdy wrzeszczałaś „Nie jestem lezbą! Spierdalaj!”. Ja się
tylko uśmiechałam. Wieczorem piłaś. Szminka przeskakiwała na kolejne szklanki,
a z jej resztkami przychodziłaś do mnie. Siadałaś mi na kolanach. Sukienka,
niby przypadkiem, podwijała się pod same uda. Gładziłam skórę w kolorze okleiny
z Ikei.
Ale lato się skończyło. Uda szarzały, aż w końcu przypominały
nitki makaronu ryżowego. Musiałam więc spojrzeć wreszcie w twoje oczy.
Włączyłam lampę. Okazało się, że nie masz nic do powiedzenia. Puste, wyschnięte
jeziora w kolorze niebieskim. Dziury, odbijające bezczelnie niebo. Załkałam,
gładząc cię po szarym policzku. Moja łza rozmazała fluid, puder, cień, i bóg
wie co jeszcze.
To koniec lata. Twoja dłoń w mojej dłoni, serce zasuszone jak
śliwka kalifornijska, w sam raz by je wrzucić do bigosu. Jakieś grzyby na
sercu. Dotykało go za wiele dłoni, których flora bakteryjna była mu zupełnie
obca. Gdy nie myślę o śmierci, to myślę o śmierci. Każdy dzień rozpoczynam od
oddechu i wciągnięcia chęci samobójstwa. I chodzę tak na wdechu, nie myśląc o
niczym, prócz śmierci.
I już po lecie! Woda jak krew
spływa po skórze. Pozbywam się reszty ubrań, których nie zdążyłam zdjąć przed
wejściem pod prysznic. Gwałtownym gestem otwieram kabinę i rzucam ciuchami do
zlewu. Para wypełnia łazienkę. Ja wypełniam łazienkę wychodząc w ślad za
ubraniami. Woda cieknie na bordowy dywanik. Widzę swoje ciało w lustrze.
Czerwona skóra, przyjemnie matowa, mimo upływu wody. Ciało jak ciało. Trochę
mięsa obciągniętego skórą. Z kieszeni spodni leżących na pralce wyjmuję
papierosa. Podpalam go od świeczki stojącej pod lustrem. Zaciągam się głęboko.
Jestem gotowa, by od ciebie odejść.
Tu tak romantycznie i nagle... "skóra w kolorze okleiny z Ikei" XDDDDDDDDDD.
OdpowiedzUsuń"To koniec lata. Twoja dłoń w mojej dłoni, serce zasuszone jak śliwka kalifornijska, w sam raz by je wrzucić do bigosu." - ale to jest mistrz i nic tego nie pobije.
Jezusie Chrystusie. Już myślałam, że ty tak na początku z powagą i się zdziwiłam, a tu takie rzeczy! >D Mimo wszystko tekst ma w sobie coś poetyckiego (nie tylko grzyby XD). I bardzo mi się podobał. Nutka humoru, nutka dramatyzmu = przepis na idealny tekst! I wcale nie musiał być długi, aby poruszyć moje zaschnięte niczym suszone grzybki serce!
Uuu, bardzo krótki wyszedł ten tekst faktycznie. I ten dołujący tytuł :)
OdpowiedzUsuń"Gładziłam skórę w kolorze okleiny z Ikei."
To porównanie XD
"Uda szarzały, aż w końcu przypominały nitki makaronu ryżowego."
"serce zasuszone jak śliwka kalifornijska, w sam raz by je wrzucić do bigosu."
Leżę :D
Nie wiem, gdzie Marlu tam dostrzegła romantyzm, ale no może.:) Zabiły mnie te porównania, ale to jest dokładnie to, o czym Ci mówiłam, jak się widziałyśmy. Wszyscy cenią sobie prostotę i przyziemność tych przekazów.Zabrakło tylko nawiązań do McDonaldsa :)
Mimo wszystko dobrze, że wysłałaś nam ten tekst. Nie chce więcej słyszeć, że może jednak nie wyślesz.
Dla mnie to tu jest więcej dramatyzmu podanego w Twoim charakterystycznym stylu. No bo jednak koniec lata, koniec jakiegoś "związku", co bohaterka przeżywa, zalewając się gorącą wodą. Dość dosadny obrazek, nie powiem, ale wyszedł idealnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba napisalas cos, co kazdy moze zinterpretowac na swoj sposob. I to argument za tym, ze ma to sporo wspolnego z poezja. Dla mnie osobiscie przedstawiasz bardzo niepokojace, bardzo sensualne I bardzo zywe sceny. "Zywe". Bo jedna objawila mi sie w barwach nekro. Szara skora, puste oczy, nic do powiedzenia - potraktowalam to doslownie. Nie jestem w stanie ujac w slowa, o czym konkretnie byl ten tekst. Tak jakby byl tak plastyczny, ze kazdemu opowiada inna historie. Milosci, smierci - tak czy inaczej, rozstania. Nawet skora w kolorze okladziny mnie nie rozbawila I nie wiem czy miala taki cel, dla mnie zbyt duzo tu napiecia I zawijasow. Jest niedoslownie I niekomfortowo. To bylo na granicy jakiegos przezycia, nie tylko czytania tekstu zeby zostawic regulaminowy komentarz. Powiefziec o, takim tekscie ze jest ok, fajny, w pirzo to grube niedopowiedzenie, a charakter tych okreslen ni jak nie pasuje do jego wydzwieku. Wiec bez watpliwosci uzyje slowa ktore w pelni to odda I nie bedzie przesada: niesamowity. Taki byl ten tekst.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńTo tekst, który trudno mi jednoznacznie określić. A w tym jego magia. Porównania niosą ze sobą dozę humoru, który tylko na chwilę rozświetla to, co nam podałaś. Pesymistycznie, dramatycznie, żywo. Do tego nostalgicznie. Obrazek, który przewijał mi się w glowgł podczas lektury, był bardzo dynamiczny, zmieniał się z każdym kolejnym słowem. Czegoś takiego chyba potrzebowałam - niejednoznacznej sceny, która mnie poruszy tym, co ze sobą niesie.
Dziękuję.
Pozdrawiam.
Hm, dziwny tekst z genialnymi porównaniami xd.
OdpowiedzUsuńKrótki, bo krótki, ale jakoś nie mogę wyobrazić sobie tego w dłuższej formie. Tak szczerze to nawet nie bardzo wiem co powiedzieć - mam lekki mindfuck.
Ale zgodzę się, że faktycznie każdy może zinterpretować to w swój specyficzny sposób.