Początek
mi się podoba, ale dalej mogłam napisać to lepiej, a wyszło tak
skrótowo.
Aktina
Musimy
porozmawiać
– Tak,
cały czas z nim byłem – powiedział do słuchawki. Właśnie
wchodził do mieszkania i starał się zamknąć drzwi jak najciszej.
Gdyby jego dziewczyna to usłyszała, natychmiast domyśliłaby się,
że wraca z imprezy. – Czy coś piłem? No coś ty! – W tym
momencie potknął się o rozrzucone w przedpokoju buty. Pytasz, co
to było? – Stanął bez ruchu, próbując zapanować nad
chwilowymi zawrotami głowy. – Rzuciłem mu piłkę i chyba
pocelowałem w coś na półce. Och... mówisz, że on nie lubi
aportować? Nie, przecież nie zapomniałem, że boi się
wszystkiego, co okrągłe! Chciałem go tego nauczyć, ale chyba
faktycznie dam mu spokój. Tak, daję mu tylko karmę, którą
zostawiłaś. – Zajrzał do kuchni. W misce nadal leżały resztki
z wczorajszego obiadu. Wrzucił je tam, zanim wyszedł na miasto. No
cóż, jakby był głodny, zjadłby wszystko. – Tak, cały czas ma
świeżą wodę. – Podniósł metalowe naczynie i odwrócił do
góry dnem. Na blat nie spadła nawet kropelka płynu. Chłopak
zrozumiał, że skoro zwierzę wypiło wszystko, musiało gdzieś się
załatwić. Zaszedł do swojej sypalni. Na łóżku znalazł dwa
powody, aby jeszcze przed spaniem wymienić pościel. – Byliśmy na
długim spacerze... Ja też cię kocham, pa. – Rozłączył się i
odłożył telefon na blat. – Gdzie się schowałeś, czczurze...
Sprawdził
kilka miejsc, które upodobał sobie pupil jego dziewczyny, odkąd u
niego przebywał. W żadnym nie znalazł zguby. Spróbował więc
czegoś innego, chcąc znacznie oszczędzić czas.
– Dior,
Diorek, choć masz! – Dla większej wiarygodności zaszeleścił
saszetką z jedzeniem czworonoga.
Zza
kanapy wyskoczyła jasnobrązowa chihuahua w przekrzywionym
kubraczku. Pies podbiegł do chłopaka z radosnym machaniem ogonem i
szczekaniem, przez które nie można było go nie zauważyć.
– Jeśli
obudzisz mnie w taki sposób, to wylądujesz na balkonie. Cicho! –
krzyknął, kiedy zwierzę coraz natarczywiej upominało się o
swoje. – Zjesz to, dostaniesz coś innego.
Nie
wdając się w dalsze dyskusje z podopiecznym. Z na wpół
zamkniętymi oczami, złapał pierwszą lepszą butelkę stojącą na
blacie i wlał jego zawartość do pustej miski.
– Żeby
taki kundel pił wodę mineralną i to tylko ze szklanych butelek...
– Prychnął. – Przecież kumple by mnie wyśmiali.
Nie
miał już siły na wzięcie prysznicu. Wrzucił tylko zabrudzoną
przez psa pościel do łazienki, aby mu nie śmierdziała, po czym
padł na łóżko tak jak stał.
Nie
dane mu było pospać tak długo, jak by chciał. Razem z pierwszymi
promieniami słońca – dopiero przypomniał sobie, że zostawił
podniesione rolety – do jego świadomości wdarł się piskliwy
głosik.
– Wstawaj!
No wstawaj, gamoniu, jak do ciebie mówię! Musimy porozmawiać!
– Jeszcze
pięć minut, kochanie – wymamrotał.
– Tak,
teraz to prosisz o pięć minut? Tobie wolno? A jak ja wczoraj cały
dzień, a także po twoim powrocie dopominałem się o jedzenie to
nie miałeś skrupułów, żeby mnie głodzić?
– O
czym ty mówisz? – zapytał zdezorientowany. Przekręcił się na
plecy i rozejrzał po pokoju, spodziewając się zobaczyć swoją
dziewczynę. Nikogo nie było. – Co jest? Dosypali mi czegoś do
drinka?
– Tu,
na dole. Zabrałeś pufę, i nie mogę wskoczyć na łóżko.
Chłopak
spojrzał na podłogę, ale znalazł tam tylko chihuahua. Czworonóg
lekko drżał, co było charakterystyczne dla tej rasy, ale teraz
zdawało się, że powodem może być zdezorientowanie.
– Dior?
– Otworzył szeroko oczy.
– Od
razu odpowiem na niezadane pytanie. Wczoraj byłeś tak rozgarnięty,
że zamiast wody nalałeś mi wódkę. Wystarczyło, żebym nabrał
odwagi. Niestety, straciłem za dużo czasu na dobudzenie ciebie.
Zacznijmy od imienia... Wiesz jakie to upokorzenie? Wszystkie psy na
spacerze się ze mnie śmieją!
Tymczasowy
właściciel zerwał się z łóżka i skierował się do kuchni.
Miska pupila faktycznie pachniała alkoholem.
Za
chłopakiem biegł zwierzak, ciągle krzycząc piskliwie.
– A
te fatałaszki?! Wszystko mnie pod nimi swędzi, inaczej pachnę! Nie
wspomnę już o tej wizycie u weterynarza, która podobno miała być
tylko rutynowa. Chyba nie muszę ci przypominać, że zakończyła
się kastracją? Akurat w dniu, kiedy umówiłem się z taką piękną
suczką z sąsiedztwa! Dla mojej właścicielki za to kompletnie się
nie nadajesz! Nie zasługujesz na nią! Jesteś tylko... – Zamilkł.
Odwaga się skończyła.
Chłopak
trzymał w dłoni butelkę wódki, którą poprzedniego dnia pomylił
z luksusową wodą. Po chwili namysłu wylał zawartość do zlewu.
– Nie
wypiję już więcej... Przynajmniej przez jakiś czas.
Widzę tu parę drobnych błędów, ale jest okej. Mamy tu drugiego psiaka z pretensjami do imienia. Jest zwyczajnie, ale nieźle.
OdpowiedzUsuń*czczurze - rozbawiło mnie to mocno :D
OdpowiedzUsuńZdarzają się błędy, ale co tam, tekst i tak jest dobrze. Zwyczajnie, ale nie nudno.
Nie dziwię się Diorowi, że mu się imię nie podoba, do mnie też nie przemawia. Ja bym go przezwała Perełka, by był jeszcze większy wstyd na dzielni.
Przyjemne opowiadanko.
Pozdrawiam :)
Czasem jedna literówka może być śmieszniejsza od całego tekstu xD
UsuńNie ujęłaś mnie tym razem. Tą pierwszą część czytało mi się strasznie źle, chwilami nie wiedziałam, co jest wypowiedzią, a co opisem. No i ten pies(?). Nie, nie czuję tego tekstu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapomniałam sprawdzać tu komentarzy...
UsuńMam słabą passę ostatnio na GPK, albo za mało się staram. Obstawiam to drugie, bo za dobrze się znam. Znak, że trzeba się szybko poprawić.
A pierwszą część faktycznie mogłam jakoś rozbić, żeby nie była przytłaczająca.