O poranku
Chyba w tym tygodniu
poszłam nieco po najłatwiejszej linii oporu, ale nie czuję żalu, bo dzięki temu
mogę przedstawić Wam ten obrazek. Chyba powinien być sielski, ale wątpię, aby
uniwersum Kruka nadawało się do takich klimatów :)
Sen powoli
odchodził, czego nie przyjęła z zadowoleniem. Noc była stanowczo za krótka, a
przecież obowiązki się same nie zrobią. Nie miała ochoty słuchać marudzenia
Marco, że się obija i nie można na niej polegać. Do niedawna było to dość
zabawne, teraz już tylko irytowało wszystkich dookoła.
Leniwie
podniosła powiekę. Nie rozpoznawała tego miejsca i nie miała pojęcia, jak się
tu znalazła. Nie był to pierwszy raz, kiedy budziła się nie wiadomo gdzie.
Ostatnio często się to zdarzało, co panienka zaczęła jej wytykać. Chyba
niektóre rzeczy szkodzą nawet Zmrokom.
Za to męska
łapa obejmująca ją ciasno pod biustem była już dobrze znana. Przynajmniej to
się nie zmieniało.
Nie chciało
jej się wstawać. Nawet zaciskające się na piersi palce nie zaburzyły tej
sielskości chwili. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak spokojna. Czy w
ogóle.
– Jak to
jest, że wiecznie lądujemy w obcych łóżkach, ale zawsze razem, Gal? – zapytała.
– To dobrze
o tobie świadczy. Nie jesteś bigamistką – odparł, zsuwając dłoń niżej.
– Chciałeś
powiedzieć „dziwką” – prychnęła. – Nazywaj rzeczy po imieniu. W tym parszywym
mieście nie ma ładnych kategorii.
– A ty się
dziwisz, że panienka zwraca uwagę na twój język. – Zaśmiał się.
Usiadła mu
na biodrach z łobuzerskim uśmiechem. Galahad odwzajemnił gest, gładząc
wewnętrzną stronę uda kochanki.
– Jestem
Krukiem, nie żadnym ogrodowym pawiem – odparła. – Panienka musi to w końcu
zaakceptować.
Lintu
rozglądnęła się po pokoju. Zupełnie go nie kojarzyła, a do okna miała zbyt
daleko, żeby cokolwiek zobaczyć. Musieli być tu po raz pierwszy.
– Gdzie tym
razem trafiliśmy? – zapytała, ignorując coraz śmielsze zaczepki mężczyzny. – I
jak?
– Tak jak
zawsze. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Niewiele pamiętasz z nocy, co?
– Nie
pamiętam, jak się tu znaleźliśmy.
– Za dużo
pijesz, Lintu.
– Jakby ci
to przeszkadzało. – Zaśmiała się.
– To ja ci
zaraz wszystko przypomnę.
Przewrócił
ją na materac, całując namiętnie. Zadrżała pod jego dotykiem.
– Pan
Adriano znowu będzie zły. – Zaśmiała się.
– Nie wygląda,
żeby było ci z tego powodu przykro.
– I nie
jest.
Wydaje mi się, że jednak oddałaś tę sielskość we fragmencie :D, a głowną zaletą tego fragmentu są dialogi, szczerzyłam się przy nich jak głupia! Propsuję ten paring!
OdpowiedzUsuńParing jak paring, to tylko seks :)
UsuńOjć, budzenie się w nieznanym miejscu w takim wydaniu - tego się nie spodziewałam. Ale pomysł jest, bohaterowie są, scena trochę krótka, ale bardzo sugestywna. Zwłaszcza te erotyzujące detale - fajnie to wyszło, tak po ludzku.
OdpowiedzUsuńPwwaaaahaha! Z galem??? Wow! Ey dobre, ciagle w innych lozkach ale zawsze razem ahah! Ale z galem to mnie zaskoczylas. Raczej obstawialam adriano (btw moj juz-niedlugo-narzeczony kupil se garnitur marki adriano cos tam i mam polewe xd). Fajne, fajne! Ja lubie takie obrazki. Wlazlo z ta dziwka i miastem w ktorym nie ma ladnych kategorii.
OdpowiedzUsuńW końcu Adriano ma tą swoją, co mi praktycznie zamknęło wybór kochanka :D Nie żeby to poważne było.
UsuńKrótko, ale temat oddany, ba! - fragment ma nawet własny klimat.
OdpowiedzUsuńSielsko, po ludzku, zabawnie, mnie się podoba!
Yey! Gangsta! Yey! Kruk!
OdpowiedzUsuńJak nie jedziesz po Worricu to po Marco... No nie no.
O rzesz! Galahad?! Kimnęła się z Galahadem?! Ooooo kurde.
Ale w sumie fajnie, że się budzą w jakiś dziwnych miejscach, ale razem. Krótko, ale bardzo uroczo. Super.
Gdzie ja Ci tu jadę po Marco, co? W gruncie rzeczy Lintu bardzo go szanuje jak na byłego Łowcę.
Usuń