Wróciłam. Nie wiem na jak długo, ani czy regularnie.
Spodobał mi się ten temat i chciałam coś napisać. Nie jest to mój najlepszy
tekst, przepraszam. Nie udało mi się też pewnie oddac zamysłu, ani tematu. Jest
mi jednak bardzo bliski i bardzo mój.
Dziękuję za uwagę J
I watched the world float to the
Dark side of the moon
After all I knew it had to be something
To do with you
I really don't mind what happens now and then
As long as you'll be my friend at the end
Dark side of the moon
After all I knew it had to be something
To do with you
I really don't mind what happens now and then
As long as you'll be my friend at the end
If I go crazy then will you still
Call me Superman
If I'm alive and well, will you be
There holding my hand
I'll keep you by my side with
My superhuman might
Kryptonite
Call me Superman
If I'm alive and well, will you be
There holding my hand
I'll keep you by my side with
My superhuman might
Kryptonite
“Kryptonite” 3 Doors Down
Kryptonite
- Chcesz kawy? Skoczę na dół i sprawdzę,
czy coś jeszcze zostało.
- Wątpię. Byłoby miło jednak wypić duże
lattee. Jakby wszystko było normalnie.
Po
tych słowach wstał i przeciągnął się z chrupaniem kości. Peleryna załopotała na
wietrze. Cały był jak ze stali, jak wykuty z czystego, nietkniętego zębem
czasu, marmuru. A jednak coś się w nim zmieniło. Niby nietknięty i idealny jak
zawsze, ale inny. Jakby rysa była widoczna dopiero pod światło. Jak, kiedy
przyglądasz się szklanej tafli stołu i widzisz te irytujące, pojedyncze odciski
palców dopiero, kiedy światło pada na nie pod odpowiednim kątem. Spojrzał na
mnie i już wiedział, że ja wiem. Odwrócił się zakłopotany i skoczył.
Zostałam
sama. Opierałam się o nogi jednej z rzeźb, na tym co pozostało z dachu galerii
handlowej. Z rzeźby zostały tylko nogi, ale o ile nie patrzyłam w górę, nie
miało to znaczenia. Ja, cudem jakimś, miałam ręce, nogi i resztę niezbędnych
organów. Nie byłam nawet bardzo poobijana. Oczywiście nie było możliwości,
żebym była tak idealna jak on, ale czułam się nieźle. Żyłam, oddychałam i
miałam może nawet szansę na kawę. W sumie nie było tak źle.
Co
ja pieprzę?!? Było źle! Było bardzo, bardzo źle! Łzy napłyneły mi do oczu.
Wstałam i zachwiałam się. Pod moimi stopami ziała ogromna wyrwa. Nie było
centrum handlowego, ulicy, małych stoliczków pod markizą kafejki, przechodniów,
samochodów, ulicznych grajków... Była dziura, która prawdopodobnie sięgała do
wnętrza ziemi. Osunęłam się na kolana i obejmując kamienne nogi zaczęłam
krzyczeć.
Pojawił
się po dwóch sekundach, z tym swoim idealnym przejęciem na idealnej twarzy.
Idealna fryzura poruszała się idealnie na wietrze, a idealne oczy patrzyły na
mnie z idealną troską. W dłoni trzymał granatowy, kartonowy kubek z czarną
pokrywką. Idealna scenka rodzajowa. Zakochany mężczyzna, który przynosi swojej
kobiecie poranną kawę do łóżka.
- Co się stało? Krzyczałaś. – próbował, ale
nie ukrył drżenia dłoni, przeczesując palcami włosy.
- Ja tego dłużej nie wytrzymam! Musimy o
tym porozmawiać, nie uważasz?
Znowu
popatrzył na mnie tymi nierozumiejącymi oczami. Jakby chciał, żebym się
zamknęła, bo kompletnie nie rozumie języka, w którym do niego mówię. Robił tak
zawsze, kiedy nie chciał ze mną rozmawiać. I tym razem nie odpowiedział na moje
pytanie. Stanął tylko obok, wyprężył dumnie pierś, złapał się pod boki i
patrzył w przestrzeń, jakby tam były wszystkie odpowiedzi na ziemi. Prawdziwy
heros na szczątkach świata. Mojego świata.
- Clark! Popatrz na mnie! Co, do cholery?!?
– Nie spojrzał na mnie. Milczał. – Mów do mnie!
- Nie krzycz na mnie. – Wciąż wpatrzony w
przestrzeń.
- To rozmawiaj ze mną! Przestań być tym
cholernym cyborgiem, superbohaterem czy czymkolwiek ci się wydaje, że jesteś!
Bądź człowiekiem i porozmawiaj ze mną.
- Nie mów mi co mam robić. – W końcu
spojrzał na mnie z takim smutkiem, że serce mi się połamało na tysiące
kawałeczków. Kawałeczki utknęły w płucach i zaczęły powoli przesuwać się do
gardła. Zaczęłam tracić oddech.
Czy
można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić z całego serca? To właśnie teraz
czułam. Nienawiść do człowieka, który jednym podniesieniem brwi potrafił zniszczyć
mój świat, który jednym gestem wyrywał dziurę do wnętrza ziemi i ustawiał mnie
na krawędzi. Ale i miłość do tego, który nie był superbohaterem, który
rozjaśniał mi dni kupując ulubione lody czy kwiaty, od których kichał dniami.
Byliśmy jak cząstki atomu. Nierozerwalni. Kiedy żyliśmy w harmonii budowaliśmy
wszechświaty, kiedy świat próbował nas rozszczepić... BOOM!
- Nie mówię ci co masz robić. Chcę, tylko
naprawić to wszystko. Połatać. Nie umiem, nie mogę tego zrobić sama. To tak nie
działa.
- Jakoś źle to wyrażasz. Krzykiem i
przekleństwami niewiele zdziałasz.
- Ale przecież nie mam innego wyjścia! Ty
ze mną nie rozmawiasz. Albo siedzisz i gapisz się w przestrzeń, albo uciekasz.
Ja już nie wiem jak zwrócić twoją uwagę. Normalna rozmowa nie działa.
- Nie w ten sposób. Jak twoja kawa?
- W porządku. Dziękuję. – Zmiana tematu i
złagodzenie napięcia były jego sposobem na przerwanie impasu. Pozwoliłam mu na
to. Ja nigdy nie wiedziałam jak te sytuacje rozwiązywać inaczej. Najchętniej
kontynuowałabym rozmowę, która pewnie przeistoczyłaby się we wzajemne
oskarżenia. Dodatkowo, niektóre odłamki mojego serca zaczęły dostawać się do
oczu. Jedynym sposobem na pozbycie się ich było wypłukanie łzami. Nie chciałam
mu dawać tej satysfakcji. Nie tym razem.
Za
chwilę więc pewnie skończę kawę i spróbujemy pozszywać świat. Zasypiemy tę
ciemność, która próbowała mnie pochłonąć, zbudujemy most z patyków, postawimy
nowe stoliki przy mojej ulubionej kawiarence. Znów będziemy swoimi kryptonitami
osłabiając wzajemnie swoje supermoce i trzymając koniec świata na dystans.
Złapie mnie za rękę i uwierzę ponownie, że będziemy razem na zawsze.
Pierwsze oklaski za piosenkę, dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńDobra, już teraz więcej (bo nie mogłam się powstrzymać by nie uhonorować piosenki :D, wybacz :D)
UsuńWzruszyłam się na koniec! Piosenka dodaje obrazkowi mocy, jak dla mnie, pasuje do post tragedii. Podoba mi się kontrast, jaki się u Ciebie wytworzył, mamy centrum handlowe, ono jest, a nie, nagle go nie ma, jest dziura, jest strach i żal i kłótnia, tak prawdziwa, tak realna po tragedii... ale rzeczywiście,najbardziej mną (po za piosenką :D) szarpnął koniec, te słowa, dające nadzieję. Ja osobiście wierzę, ze pisane słowa dają moc. Proste słowa, proste akcje, a dające nadzieję na lesze jutro. :)
Dzięki. Uwielbiam te piosenkę :)
UsuńTo ciekawe jednak, ze ja ten tekst odbieram zupełnie inaczej. Kurczę, interpretacja fajna rzecz.
"Żyłam, oddychałam i miałam może nawet szansę na kawę." - już czułam taką powagę, a tu bum XD i cieszę się, bo jakoś mnie to rozluźniło! Ten fragment o tym idealnym panie... czy to dziwne, że tak w krótkim czasie się w nim zakochałam :o? Jedyne, co mi nie przypadło do gustu to dialogi, ale otoczka tajemniczości tego fragmentu (bo w końcu nie wiadomo do końca o co chodzi) i ogólny zamysł brzmia naprawdę fajnie! Podoba mi się c:
OdpowiedzUsuńDziekuje.
UsuńWiem. W tym jednym dialogu użyłam słowa mój jakieś sto razy...
Poprawie się :)
Nigdy nie lubiłam Supermana. I nie lubię go nadal. Tekst nawet przyjemny, jak już się przymknie oko, że to takie uniwersum, całkiem nieźle oddaje temat, choć ta kawa psuje nieco klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dla mnie w tym tekście superman to przenośnia. To tak naprawdę nie jest o superbohaterach, a o ludziach jak każdy z nas. O bardzo nieszczęśliwej dziewczynie i chłopaku, który miał być idealny, i w jej oczach jest, chociaż coraz mniej...
UsuńKurczę, to mi nie poszło :)
Odrobinę smutny tekst, który pokazuje, że człowiek nie radzi sobie ze wszystkimi problemami, a ktoś, kogo się kocha, może też być tym, który niszczy.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo kawa mogła nie pasować, ale dostrzegam, że miała tu rolę do odegrania.
Ładnie.
Dziekuje. Wiec jednak coś mi się udało :)
Usuń