Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 28 maja 2017

[41] "3/4 zakochanego demona" ~ SadisticWriter

Mam mieszane uczucia, co do tego shota. Pisałam go na szybkiego, więc nie jest jakiś zbytnio dopracowany, wręcz okrojony. Już raz pojawił się na GPK tekst o Aurze, to było w trzecim tygodniu jego istnienia. Całość ma związek z moim W cieniu nocy, na które zapraszam huehueuhe <<klik>>.
***
Upiłam potężnego łyka piwa.
Miałam dziwne wrażenie, że wypiłam zdecydowanie zbyt mało, żeby zapomnieć o tym przeklętym dniu, kiedy cały świat zwrócił się swoim wielkim dupskiem przeciwko mnie. Matka nazwałaby to alkoholizmem, ojciec spojrzałby na mnie, wzruszył ramionami i powiedział, że jeśli chcę się schlać, to żebym przynajmniej zrobiła to w domu, a nie szła na jakąś popieprzoną imprezę, która przepełniona będzie ognistymi demonami żądnymi mojego serca, mającego w sobie zaledwie dwadzieścia pięć procent ludzkiej godności. Tak, dobrze myślicie, miałam to gdzieś. Może przynajmniej pozwolą mi wreszcie dołączyć do organizacji Nox i nie będą na okrągło powtarzać, że to dla mnie zbyt niebezpieczne. Dla mnie, ale już dla mojego brata bliźniaka i młodszej siostry nie. Nie byłam tępakiem za jakiego mnie uważali. Potrafiłam dokonywać prostych analiz. Nate cechował się inteligencją, zwinnością i zaradnością, Calanthia była tak dobra w walce jak nasza babcia, a ja… ja byłam zbyt łatwym łupem dla ognistych demonów, u których zdążyłam sobie nagrabić.

Zaklęłam i kopnęłam w drzewo.
Impreza na którą zmierzałam ku ironii losu odbywała się w domu mojego najdroższego przyjaciela, Ace’a Bryne’a. Co chciałam osiągnąć, idąc tam? Po pierwsze miałam chęć na wkurzenie całej rodziny, która w chwili obecnej  była na wielkiej misji mającej na celu zlikwidowanie ogromnego siedliska demonów, po drugie miałam chęć na wkurzenie Ace’a, którego jeszcze nigdy nie udało mi się zirytować – gnojek był opanowany i zbyt pewny siebie. Pieprzona zamrażarka.
Rzuciłam szklaną butelką w tył. Rozbiła się o pobliskie drzewo rozsypując swoje bursztynowe kawałeczki po trawie. Nie obchodziło mnie to, czy ktoś wbije sobie szkło w stopę. Nikt mnie nie obchodził. Niech wszystkich szlag weźmie!
Gdy dotarłam już na skraj małego lasku, usłyszałam głosy. Nie musiałam się długo zastanawiać nad tym, kto jest właścicielem jednego z leniwych, męskich brzmień. To ta przeklęta zamrażarka próbowała swoich sił w romantycznej konwersacji. Szłam o zakład, że chciał wyżreć serce dziewczynie, która chichotała się głupio z powodu jego żartów.
Zaraz. Ze mną nigdy nie żartował.
Zmarszczyłam czoło i podeszłam kręto do drzewa. Oparłam o nie głowę i wyjrzałam zza niego  konspiracyjnie. Ace ubrany był w długą, czarną pelerynę a’la Dracula. Miał przylizane włosy i uśmiechał się uwodzicielsko do swojej płomiennorudej koleżanki, która przebrana była za jakiegoś pieprzonego Kopciuszka w balowej sukni.
Zaraz.
Rozglądnęłam się wkoło, mrużąc oczy. Wszędzie znajdowali się jacyś dziwnie poprzebierani ludzie. No i demony. Czy Ace zorganizował imprezę z przebierańcami w roli głównej? Po co? Po to, żeby trudniej było rozróżnić potwory od zwyczajnych ludzi? Wystarczyło spojrzeć w te płonące żywym ogniem oczy! Żadna maska tego nie przysłoni! Żadne przebranie!
Przygryzłam wargę, kiedy Kopciuch pogładził jedwabistą dłonią policzek Zamrażarki. Wbiłam paznokcie w korę drzewa i przeklęłam soczyście, napawając się słowami, które wyszły z moich ust i ujrzały światło dzienne. Dały mi przedziwną satysfakcję. Zupełnie, jakby moja zła strona podpowiadała mi: robisz to dobrze, Aura.
Dlaczego ich gęby były tak blisko siebie? Dlaczego mówili takie obrzydliwie słodkie słówka? Zaraz zwymiotuję tęczą zmieszaną z piwem. Może dobrym rozwiązaniem byłoby podejść do Ace’a i rzygnąć mu na buty dla okazania swojego buntu? Przepraszam, miłości.
Chwyciłam się za brzuch i skrzywiłam. Naprawdę nie czułam się dobrze. Może jednak przesadziłam z alkoholem?
– Jak długo tam stoisz? – usłyszałam i aż podskoczyłam do góry.
Moja wewnętrzna ironia przyniosła mi szybki komunikat zwrotny, niezdradzający mojego strachu i wstydu:
– Dłużej, niż byś chciał.
Zamrażarka, która najwyraźniej wyczuła w powietrzu zapach swojej najdroższej ofiary o złotym sercu, klepnęła kochankę w plecy i szepnęła jej coś do ucha. Usatysfakcjonowana dziewczyna podwinęła z gracją wieloryba sukienkę i uciekła w stronę domu jak Kopciuszek o północy. Po drodze zgubiła nawet buta. Patrzyłam w jej nogi z taką intensywnością, że w końcu się potknęła. Wtedy uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Nie zauważyłam, kiedy Zamrażarka do mnie podeszła, dlatego kiedy usłyszałam jego głos tuż nad swoim uchem, znowu podskoczyłam do góry.
– Co tu robisz, samotna panno Auvrey? – spytał chłodno.
Spojrzałam mu prosto w oczy, próbując jakoś powstrzymać szaleńcze bicie serca.
Ogniste demony uwodziły swoje ofiary, żeby dobrać się do ich serc. Umęczone miłosnym bólem ponoć lepiej smakowały, ale ja nie zamierzałam się tak łatwo oddać w łapska temu kretynowi.
– Przyszłam tutaj z nudów, żeby popatrzeć na takiego jednego debila przebranego za wampira ze Zmierzchu – mruknęłam, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Chciałam sądzić, że wygląda jak idiota, ale w rzeczywistości byłam oczarowana jego nowym wizerunkiem. Naprawdę wyglądał jak wampir. Gdyby nie był moim wrogiem, dałabym mu się ugryźć w szyję bez narzekania.
– Doprawdy? – Ace oparł się o drzewo. Wyglądał teraz, jakby próbował zrobić na mnie wrażenie. Dobre wrażenie. Uśmiechał się głupkowato pod nosem. – Powiesz mi może za kogo się przebrałaś? – zakpił.
Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie prostą, czarną koszulkę, w której chodziłam po domu oraz krótkie dżinsowe spodenki. Nie znałam postaci filmowej czy bajkowej, która byłaby ubrana tak jak ja. Byłam jedyna w swoim rodzaju. Niepowtarzalna do bólu.
– Za Małgosię – odpowiedziałam jednak. – Małogosię bez Jasia – dodałam, krzywiąc się na boku. W końcu mój brat bliźniak był teraz na tej pieprzonej misji z całą moją ukochaną rodzinką.
– Małgosi bez Jasia może się coś stać – szepnął Ace, przybliżając do mnie swoje wykrzywione w ironicznym uśmieszku usta.
Nie. Tak. Nie i tak. Te dwa słowa krążyły  po mojej głowie obijając się o siebie i tworząc nadmiar chaotycznych zlepek uczuć. Czułam złość, radość, zniecierpliwienie, zirytowanie. Powoli traciłam zdolność do racjonalnego myślenia. Dlaczego w obecności tego demona zachowywałam się, jakbym była pustą kukłą, z którą można robić co się chce? Chciałam go? Matko i ojcze! Gdyby ten demon powiedział mi teraz, że mam iść z nim do łóżka, pewnie bez zastanowienia bym to zrobiła.
Czułam, że Ace nie jest trzeźwy, podobnie jak ja. Dlaczego by więc nie ulec tym gorącym ustom? Chociaż raz? Chociaż na chwilę? Nikt tego przecież nie widział. W oddali rozbrzmiewała tylko głośna muzyka i dzikie okrzyki spanikowanych ludzi, uciekających w las.
Zaraz. Krzyki?
– Aura – usłyszałam chłodne brzmienie dobrze znanego mi głosu, dochodzącego zza moich pleców.
Wybudzona z otępienia spojrzałam na dłoń Ace’a, która zawisła tuż nad moim sercem. Cholera. Znowu straciłam czujność.
Spojrzałam na mojego brata, który pojawił się znikąd. Chyba nigdy nie wyglądał  tak przerażająco poważnie. Był zdenerwowany. Dotąd nie wypowiedział mojego imienia takim ostrzegawczym tonem, jak teraz. Był w stosunku co do mnie cierpliwy. Czyżby każdy członek mojej rodziny prędzej czy później tracił cierpliwość w mojej obecności? Kto będzie następny? Calanthia?
Odepchnęłam ostentacyjnie Ace’a i prychnęłam tak głośno, żeby każdy mnie usłyszał. Z domu zaczęły wylatywać demony, które Nox bezlitośnie zabijało.
No, nieźle. Dlaczego nie wpadłam na to, że ich misja polega właśnie na tym, żeby dostać się na tę imprezę? Nie tylko ja byłam tak dobrze poinformowana.
Przejechałam ręką po zarumienionym policzku i podeszłam do brata, który wyglądał tak surowo, jak mój ojciec, kiedy robiłam coś naprawdę złego. Z wyglądu niczym się nie różnili, poza tym, że Nate był młodszy.
– Przyszedł i Jaś – mruknęłam do siebie i uśmiechnęłam się wrednie. Chociaż było mi wstyd, nie chciałam tego pokazywać bratu. Od małego to ja byłam tą osobą, za którą podążał, dlatego nie mogłam całkowicie zrezygnować z roli przywódcy. Czasami żałowałam, że w nastoletnim wieku stanowiliśmy osobny zespół. Z łobuzerskich bliźniaków Auvrey nic nie pozostało.
Nate chwycił mnie mocno za ramię i spojrzał mi prosto w oczy. Jego powaga i zirytowanie ustąpiły miejsca łagodności i zmartwieniu. To była jego prawdziwa wersja, która mnie nie niepokoiła.
– Błagam cię, Aura, nie zakochuj się – szepnął.
Uniosłam brwi w zdziwieniu. Serce pogalopowało mi do przodu. Gdzieś w tle usłyszałam irytujący śmiech Ace’a, który postanowił wykorzystać okazję i odejść z miejsca niedoszłego wypadku.
– Nie w nim – dodał szybko Nate.  
Prychnęłam raz jeszcze i odrzuciłam jego rękę w tył.
Nie potrzebowałam troski. Nie potrzebowałam rodziny, która wiecznie mówiła mi, co mam robić. Ja sama wiedziałam, co jest dla mnie dobre i zamierzałam się tego uparcie trzymać.
Nie zamierzałam zakochiwać się  Ace’a Brynie. To nie było możliwe.
Ja już od dawna byłam w nim zakochana.


3 komentarze:

  1. Uuuuuuuuuuuuu. !!
    Pamietam! I Aure i Ace, no pewnie. JUż się demonów nachwaliłam nie raz, to się powatzac nie bede, ze to znane i lubiane wlasnie postacie ;D Aura taka.... zbuntowana! Troche sie zidentyfikowalam, bo tez mam za soba proces "silne i stanowcze RACZEJ NIE dla rodziny" xd Ace, taki grozny! Zamrazarka ;D I ten koniec! Oi kurwa, a no tak... O bosz, I CO TERAZ? serio, jak na moje to po prostu niezle sie porobiło... I jak z tego wybrnac? Czy wgl? Czy po prostu jest jakaś szansa na to, zeby Ace... nie zachował sie jak na Ace'a przystało...
    No i tekst, który mnie rozbroił:
    – Za Małgosię – odpowiedziałam jednak. – Małogosię bez Jasia
    xdxd
    serio.
    ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. A takie to słodkie było, jak było małe. Nie wiem, ale tu Aura mnie wyjątkowo irytuje. Mogę zrozumieć, że chce wszystkim dookoła robić na złość, bunt młodzieńczy i klątwa robią swoje, ale... No właśnie.
    Za to ironia jak zwykle pierwsza klasa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ironia jest chyba znakiem rozpoznawczym Auvreyów. W tym tekście Aura przypomina mi swojego ojca, choć chyba jest trochę bardziej od niego lekkomyślna.
    Czytało mi się bardzo dobrze. Ładny shot z tym, co lubię.

    OdpowiedzUsuń