Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 14 maja 2017

[38/39] Anioł Lucyfera ~ Laurie

Anioł Lucyfera

Jak tak myślałam o tym temacie z Czarnym Lasem, stwierdziłam, że to fajny punkt wyjścia dla opowieści z uniwersum Córki Jednego z Nich lub Anioła Lucyfera. Rozważałam kilka scenariuszy, ale w końcu stwierdziłam, że wykorzystam ten pomysł, żeby wypełnić lukę w rozdziałach Anioła. Tak powstał wstęp do rozdziału 123, który ukaże się w czerwcu, a dzięki któremu mam w chwili obecnej trochę większy zapas rozdziałów niż ostatnimi czasy. I musicie mi wybaczyć, Arte wyjechał pracować.

            Głuche uderzenie kija o kolumnę oznaczało kolejny unik. Andrew prychnął zniecierpliwiony, wykrzywił się bardziej, gdy Vivian ze śmiechem podstawiła mu nogę. Chwilę później jej cios dosięgnął jego pleców.
            – Musisz się bardziej postarać, zwierzaczku – powiedziała śpiewnie. – Inaczej nigdy mnie nie dosięgniesz.
            – Mówiłem ci, nie nazywaj mnie „zwierzaczkiem” – warknął.
            Podniósł się błyskawicznie i zaatakował z góry. Spodziewała się tego i sama wymierzyła cios w jego odsłonięty brzuch. Nie przewidziała, że Andrew wypuści kij z dłoni i złapie za ten należący do niej, wymierzając celnego kopniaka w jej biodro. Stęknęła z bólu, ale zaraz wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Drugi raz na to nie pozwoliła. Kij zostawiła w jego rękach i odskoczyła, robiąc niepełne salto w tył. Chwilę później wróciła, kopiąc go obiema nogami w pierś. Wolf zatrzymał się dopiero na ścianie, o którą uderzył głową. Przez chwilę nie mógł się otrząsnąć. Gdy uznał, że może walczyć dalej, kij Vivian znajdował się już na jego gardle.
            – Wygrałam – oznajmiła – zwierzaczku.
            Skrzywił się. Zawsze z nią przegrywał, a ostatnio stała się jeszcze silniejsza. Nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale coś się w niej zmieniło. Z pewnością przepaść pomiędzy nimi rozrosła się do niewyobrażalnych rozmiarów i zaczynał wątpić, czy kiedykolwiek Vivian przestanie go lekceważyć.
            – Rewanż – zażądał.
            – Nie masz dość obrywania? To już czwarty raz dzisiaj, a z pewnością masz jeszcze jakieś obowiązki do wypełnienia, uczniu.
            Andrew wrócił już do szkolenia po tym, jak Rada wybrała mu nowego mentora po śmierci Petara, który zginął w czasie bitwy z Purpurowymi Tygrysami. Dopiero to sprawiło, że Wolf wziął się za siebie. Vivian widziała zmiany, które w nim nastąpiły, choć dotąd nie przyznała tego głośno. Nie chciała, żeby spoczął na laurach lub popełniał te same błędy co ona dawniej.
            – Zdążę – prychnął. – Nie mów mi, co mam robić. Nie jesteś moją mistrzynią.
            – I całe szczęście, bo nie zniosłabym użerania się z tobą przez cały czas. Ale dobrze, skoro tego pragniesz, skopię ci tyłek raz jeszcze. – Wyszczerzyła zęby w diabelskim uśmieszku.
            Chwilę później rzuciła mu kij i przyjęła pozycję, dając mu znak, że może zacząć.
            Andrew okrążył ją powolnym krokiem. Pozwoliła na to, jawnie go lekceważąc. Nie dał się jednak sprowokować do gniewu. To by przesądziło o losie tego pojedynku, a zamierzał tym razem wygrać.
            – Zwierzaczku, nie przysypiaj. – Zaśmiała się. – Sam żądałeś kolejnej rundy.
            Puścił kij lewą ręką, ujmując go pewnie prawą i zamachnął się na jej bok. Podskoczyła i wylądowała na broni, chichocząc złośliwie. Zrobiła salto, łapiąc jego kij jedną ręką, kopniak wymierzyła w głowę Andrew. Uniknął bezpośredniego trafienia, uchylając się w lewo i szarpiąc za broń. Cios dosięgnął ramienia, Vivian wylądowała za to pewnie na lekko ugiętych nogach i zaraz zaatakowała.
            Przez chwilę wymieniali się szybkimi ciosami, żadne nie przejęło kontroli nad pojedynkiem. Z twarzy Vivian nie znikał zadowolony uśmiech. Była w swoim żywiole, choć za partnera miała niedoświadczonego ucznia. Musiał jej jednak wystarczyć, skoro Arte jeszcze nie wrócił.
            Podciął ją. Podparła się lewą ręką, żeby nie upaść. Tylko na to czekał. Zamierzył się na nią właśnie z tej strony, wiedząc, że nie sparuje tego na czas. Skrzywiła się i odbiła na nogach, ryzykując, że ręka nie wytrzyma jej ciężaru. Cios dosięgnął jej biodro, zaburzając ruch – upadła z głuchym jękiem. Odturlała się intuicyjnie. Nie spodziewała się, że Andrew będzie już na nią czekał z wymierzonym w jej gardło kijem. Przez moment trwali w bezruchu i Wolf zamierzał przypieczętować swoje zwycięstwo, kiedy dostał kopniaka w brzuch, a broń została mu wytrącona. Vivian wstała, atakując ponownie. Zmusiła przeciwnika do wycofania się.
            Już miała wymierzyć kolejny cios, gdy drzwi sali otworzyły się i usłyszeli:
            – Vivian, Rada cię wzywa. Masz misję.
            Walker westchnęła, opuszczając kij.
            – A zaczynało być ciekawie – stwierdziła. – Rada to ma wyczucie. Skończymy następnym razem, zwierzaczku.
            Nie kazała na siebie zbyt długo czekać Starszym. Od akcji w Rimini nie ruszała się z Kwatery Głównej, więc poczuła nutę podekscytowania. Poza tym badania nadal nie szły jak powinny, a od Arte nie było jeszcze wiadomości, co wprawiało ją w niepokój. Od tego tak wiele zależało. Obawiała się najgorszego, a bezruch tylko potęgował ten nastrój.
            Przed drzwiami starała się nieco uporządkować swój wygląd. Kąpiel weźmie po spotkaniu z Radą, teraz szkoda jej było na to czasu. Weszła i ukłoniła się oficjalnie.
            – Chcieliście mnie widzieć.
            – Owszem. Mamy nadzieję, że czujesz się już na siłach, by ruszyć do kolejnych obowiązków.
            – Oczywiście, pani Minerwo. Ustabilizowałam już moce Anioła Lucyfera, więc nie powinny sprawiać problemów.
            – Doskonale. Pojedziesz do Czarnego Lasu. Zadomowił się tam demon. W ciągu kilku ostatnich lat jego ofiarami stało się około dziesięciu tysięcy ludzi.
            – I dopiero teraz sprawa trafiła do nas? – Vivian uniosła brew.
            – Demon jest przebiegły. Prawdopodobnie wciąga swoje ofiary do subwymiaru i tam je wykańcza. Za każdym razem, gdy wysyłamy Cienia, milknie – wyjaśnił Sigrue. – Chcielibyśmy, żebyś ty spróbowała.
            – Czy Czarny Zakon interesuje się tą sprawą? – zapytała Vivian.
            – Z tego, co wiemy, nie. Jest bardzo małe ryzyko, że spotkasz kogoś od nich. O to nie musisz się martwić.
            – Rozumiem.
            – Vivian, to dość niebezpieczne, więc uważaj na siebie.
            – Oczywiście, pani Minerwo. Żadnych głupot.
            – Przygotuj się i wyruszaj. Wracaj bezpiecznie.

            

1 komentarz:

  1. Och, biedny Wolf dostał bęcki. Przyjemnie czytało się opisy walki, są bardzo dynamiczne.
    Demon zabijający najwidoczniej w subwymiarze - brzmi świetnie.
    Oby Viv była ostrożna, do kogoś Arte musi się przecież odezwać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń