Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

czwartek, 4 maja 2017

[37] Ostatni ~ Laurie



Ostatni

            Pewnie spodziewaliście się „Prawa Wściekłości” albo „Pożegnaj jutro”, bo przecież obie te opowieści pasują do tematu. Postanowiłam jednak postawić na inną opowieść, choć tutaj nie użyłam imion bohaterów. Jednak jeśli śledzicie trochę moje pisanie, znacie ich. Ostatnio dostali coś nowego. I pewnie jeszcze nieraz dostaną:)

            Noc była spokojna. Jednak nawet we śnie mój umysł wyczuł zagrożenie i gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem kobietę siedzącą na brzegu posłania. Dopiero po chwili ją rozpoznałem. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, widząc moją głupią minę.
            – Nie bój się, to tylko ja – szepnęła.
            – Nie możesz spać?
            Wzruszyła ramionami, jakby zbywając temat. Spojrzała na niebo widoczne przez rozbite okienko. Zdawała się niespokojna, może nawet zmartwiona, ale nie chciała powiedzieć, o co chodzi. Wciąż wracała do tego schematu. Coraz częściej się uśmiechała, a jednak nadal trzymała nas na dystans. To bolało.

            Podniosłem się do siadu i poprawiłem jej niesforne pasemko brązowych włosów opadających na twarz. Uśmiechnęła się ciepło, łapiąc mnie za dłoń i wstając.
            – Chodź. Nie chcę obudzić reszty.
            No tak, niech przynajmniej oni się wyśpią, póki byliśmy w miarę bezpieczni. Za kilka dni sen może stać się luksusem, na który nie będzie nas stać. W takich chwilach naprawdę widać, że wszystko się zmieniło.
            Wyprowadziła mnie na zewnątrz. Było ciepło jak na początek lata przystało. Gdyby tylko nie te opustoszałe budynki popadające w ruinę, byłoby to nawet miłe miejsce.
            – Tylko nie mów, że jest w porządku – powiedziałem.
            – Nie jest tak źle. – Uśmiechnęła się. – Po prostu jestem zmęczona obecnością innych. Trochę to irytujące, że dzieciaki wciąż kręcą się w pobliżu.
            Zaśmiałem się. Odkąd drużyny na nowo się rozdzieliły, trzymała się blisko. To ogromna różnica wobec tego, co było wcześniej, choć chyba nie do końca jej to odpowiadało.
            – Bezpieczniej jest trzymać się razem.
            – Wiem.
            Przyciągnąłem ją do siebie, gdy próbowała odejść. Odwróciła spojrzenie jakby nagle speszona. Staliśmy tak chwilę, bo nie miałem odwagi zrobić czegoś więcej. Zignorowałem jednak drwiący chichot rozlegający się gdzieś z tyłu głowy. Nie musiał mi niczego uświadamiać.
            – Nie to cię gnębi – odezwałem się cicho.
            Chciałem powiedzieć coś więcej, ale położyła mi dłoń na ustach, spoglądając na mnie ze smutkiem.
            – Nic więcej nie mów – szepnęła. – Błagam. Wiem, że chcesz pomóc, ale na rozmowę o tym jest jeszcze za wcześnie. Nie rozdrapuj tej rany.
            Byłbym jeszcze głupszy, gdybym uwierzył w jej uśmiech mówiący, że poradziła sobie z tym, co się stało. Mogła się śmiać, dokuczać innym, ale to wciąż była tylko maska. Lisia maska, której mimo wszystko nie potrafiła zdjąć. A może nie chciała. A ja nie umiałem jej zedrzeć i wyrzucić. Nieważne, ile razy bym próbował, byłem z góry skazany na porażkę. Bo co ja sobie myślałem? Że będę jej lekiem na ponownie utraconą miłość? Że mogę cokolwiek zrobić? To nie jest łatwe. Mogłem na nowo stać się dowódcą, mogłem naprawić relacje z synem, ale jej nigdy nie dosięgnę, nigdy nie będę równie ważny co on. Taka jest prawda i chyba czas ją zaakceptować. Pieprzony masochista.
            Przygryzła wargę, jakby biła się z własnymi myślami albo prowadziła zażartą dyskusję z własnym utrapieniem. Jakby z wahaniem ściągnęła dłoń z moich ust, stanęła na palcach i mnie pocałowała. Sam nie wiedziałem, kiedy odpowiedziałem tym samym. Chwyciłem ją za kark w obawie, że za chwilę ucieknie, ale nic takiego się nie stało. Było całkiem odwrotnie.
            Gdybym wtedy wiedział, że tej samej nocy odejdzie, zrobiłbym wszystko, żeby ją powstrzymać. Pewnie znowu byśmy się pokłócili, może znów padłby krzywdzące słowa, a ja czułbym się jak ostatni dupek, ale nie musiałbym odtwarzać treści listu raz po raz. Bo nie umiałem inaczej.
            „Jeśli czytasz te słowa, nie wróciłam. Ze stuprocentową pewnością jestem martwa. Przepraszam, że znowu Cię zawiodłam. Nie umiałam Ci powiedzieć, bo chciałbyś mnie powstrzymać albo, co gorsza, pójść ze mną. Przepraszam, że znowu zostawiłam Cię z tyłu. Że znowu czujesz, jakbym Ci nie ufała. Chyba nie umiem inaczej, bo gdy pragnę kogoś ochronić, boję się, że nie dam rady, a jednocześnie nie potrafię na kimś polegać.
            Naszych Niebios już nie ma. Nigdy nie wrócą. Są jednak drugie. To po to była ta cała maskarada. Żeby zdobyć klucz. A ja jako ostatnia z tych, co przysięgali Królowi, wciąż miałam zobowiązanie wobec jego potomka. Nie, nigdy nie będę służyć takiemu Królowi. Nigdy. Umrę w zgodzie z sobą i tym, w co zawsze wierzyliśmy. Nie mogłabym zdradzić Ciebie i tych wszystkich, których kochaliśmy.
            Przepraszam, nie dałam rady wrócić. Wiem jednak, że w końcu zacząłby się o mnie upominać. Nie, żebym go chroniła, oboje wiemy, że akurat jemu to niepotrzebne. Jednak co to za Król bez pionków?
            Przepraszam, znów Cię ranię. Chyba naprawdę przekleństwo Królowej Zmierzchu przeszło na mnie. Myśl, że prędzej czy później sprowadziłabym na Ciebie śmierć, przerażała mnie. Nie powinieneś za mną wtedy iść, wracać czy deklarować przyjaźni. Po tym wszystkim powinieneś mnie znienawidzić, a stać Cię było tylko na to, żeby mi przebaczyć. Nie zasłużyłam sobie na to. Proszę, nie wybaczaj mi więcej, ale żyj i zaopiekuj się nimi. To właśnie oni najbardziej Cię potrzebują. Poradzisz sobie. Jesteś silny i potrafisz ich ochronić. Nie zawsze Ci na to pozwolą, ale nie odrzucą Twoich starań. Żadne z nich nie jest mną, na szczęście.
            Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam, ale pozwól zranić się jeszcze raz. Ostatni raz. Nie potrafię powiedzieć tego głośno, ale mogę napisać. Kocham Cię. Przepraszam, że wcześniej nie potrafiłam tego pokazać. Ja naprawdę jestem lisicą. Jak on. Nie wybaczaj mi już więcej.”

3 komentarze:

  1. Akurat przed chwilą przeczytałam tekst o małej Corrie, a teraz czytam ten i WOW, w tym tekście to ta wcześniejsza Królowa Zmierzchu, czy to Corrie, która uciekła i dorosła? Kurcze, tylko czemu odeszła? Może jednak wróci? Polubiłam ją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ostatni" dzieje się wiele lat po "Strażniku i królowej". O poprzedniej Królowej Zmierzchu jeszcze nic mi się nie urodziło, ale może kiedyś. Cieszę się, że Corrie przypadła Ci do gustu, bo to w gruncie rzeczy fajna dziewczyna jest, trochę (bardzo) zakompleksiona, ale fajna.

      Usuń
  2. Och, powiało smutkiem, mimo to tekst mi się podoba. Ciekawy.

    OdpowiedzUsuń