Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 22 maja 2017

[40] Tajemnicza, z kwiatami we włosach ~ Malah

Moje pierwsze ukończone opowiadanie, dlatego proszę o wyrozumiałość i żarliwą krytykę, bo ta dla autora jest najcenniejsza :)


Tajemnicza, z kwiatami we włosach

O niczym innym nie mówiono. Wieść rozeszła się szybciej niż wiatr przemierzający górskim szlakiem. Król nasz, Teodor Trzeci z rodu Kruków wybrał wreszcie niewiastę na małżonkę. A nowinka ta była wręcz niesłychana, budząca radość i euforię wśród ludu, gdyż wszyscy dobrze wiedzieli, że władca, choć mądrym, sprawiedliwym i wszechstronnie uzdolnionym był człowiekiem, od  towarzystwa kobiet stronił. Książki wolał lubować, zapachem atramentu się rozkoszować niż zanurzyć się w delikatnym ciele panny i woń słodkich perfum poczuć.

I Marcus, gdy usłyszał wiadomość, aż podskoczył z wrażenia, potrącając przy tym stosy książek. W ostatniej chwili złapał garść zwoi staczających się prosto w objęcia zabójczej świeczki.
– Jak to się żeni? – wykrztusił zdezorientowany.
–  No normalnie, panie. Piękną damę znalazł i się żenić chce – powtórzył posłaniec.
– Ale, że król?!
– A o kim ja rzeczę? I o ministrów pyta, bo ślub trza wyprawić, formalności dopilnować, więc pan Marcus musi się stawić w sali tronowej i to natychmiast. Jego wysokości chyba się spieszy przysięgę złożyć.
Marcus podrapał się po siwiźnie. Księgi i zwoje zabezpieczone - świeca im już nie zagrażała. Można było ruszać i dziwną sprawę zbadać.
– A powiedz mi, mój drogi, co to za panna, która skradła serce naszego najjaśniejszego i najukochańszego władcy? – dopytywał się uczony, kiedy opuszczali bibliotekę.
– Wiele to mi nie przekazano… – zadumał się posłaniec – ale słuchy donoszą, że ładną buzię ma ta nasza przyszła królowa.
Marcus zmarszczył czoło i popatrzył z politowaniem na towarzysza. Szczęśliwy człowiek, który wiedzy nie docieka. Dobrze, że wieści roznosił tylko po dworze królewskim, bo wysłany w teren, zapewne w pierwszej karczmie jako trup by skończył.
– Aaa! No przecież! Mówią jeszcze, że z polowania ją przywiózł – wtrącił po chwili posłaniec. Minister aż przystanął ze zdumienia.
– Z polowania?!
– Ano jelenia chciał ustrzelić, to rano, nim Świetłanka zza gór się wychyliła, kazał osiodłać konia i ruszył w las. Ale jelenia nie dopadł, tylko pannę.
 – To przyszłą żonę, królową naszą z polowania przywiózł?
– Ale panie, on ją żywą przywiózł, nie ustrzeloną.
Uczony pogładził brodę, zastanowił się chwilę, brwi zmarszczył tak, że na pewno od tego kolejna fałdka przybyła na czole - symbol czasu, rozmyślań i rozterek.
Niedobrze.
– Wiesz może z jakiego rodu wywodzi się narzeczona jego wysokości?
– Tego to żem też nie dosłyszał.
– A czy owa panna jest w ogóle szlachetnej krwii urodzona? – dopytywał się gorliwie minister.
– Panie, jak w lesie przed świtem szlachciankę można spotkać, to może i jest, ale z tego co wiem to ciężko tam taką poznać.
Niedobrze.
Marcus przyspieszył kroku.
 Być może sprawa ta nie była tyle co dobrą nowinką, ale aferą państwową, kryzysem wymagającym interwencji najwyższych ministrów. Jeśli szlachta nie wyraziłaby zgody na ślub, a król by się uparł… Jak nic, wojna domowa wisiała na włosku! 
W sali tronowej panował tłok niczym na placu podczas jesiennych targów. Wszyscy chcieli zobaczyć piękną niewiastę, wybrankę serca najjaśniejszego pana. Męska część widowni wzdychała z zachwytu. Wśród hrabin, baronowych i dam dworu słychać było szepty zazdrości i niedowierzania.
Marcus próbował się przecisnąć i odszukać źródło niecodziennego zamieszania. Nic z tego. Wszyscy stali uparcie  jakby przybici do  podłogi, spoglądając w głąb sali. Już prędzej przesunąłby drzewa w lesie. Wspiął się na palce, ale jedyne co dostrzegł to wymyślnie upięte włosy niektórych szlachcianek i kolorowe czapki kilku panów, bodajże muzykantów. Bóstwo, co prawda, obdarowało uczonego błyskotliwym umysłem, ale poskąpiło wzrostu. Przeciętna kobieta była od niego wyższa o głowę. Zrezygnowany oparł się o ścianę przy drzwiach wejściowych i natężył słuch.
Zapadła cisza, a więc przybył król. Do Marcusa dotarł dźwięk zgrzytania masywnego mebla, co oznaczało, że władca zasiadł na tronie. Napięcie wzrastało, każdy z niecierpliwością oczekiwał obwieszczenia monarchy. Powietrze stawało się coraz cięższe, oddechy ludzi coraz głośniejsze, atmosfera była nie do zniesienia. Minister nerwowo gładził brodę aż kilka białych włosów przykleiło się do spoconej dłoni.
– Panie i panowie, Najwyższa Rado Ministrów, szlachetni dworzanie – rozbrzmiał echem głos człowieka młodego lecz doświadczonego i oczytanego - król przemówił. – Zwołałem was tu byście ze mną doświadczyli historycznego momentu. Ja, Teodor Trzeci z rodu Kruków, władca i protektor krainy Ord, zdobywca Czerwonych Stepów i triumfator z Doliny WIlczych Mgieł, ogłaszam wszem i wobec, że nadszedł czas by ciężar korony podzielić i królestwo obdarować skarbem najwyższym jakim jest stabilna władza przez dwójkę ludzi podtrzymywana. Od dzisiaj obok tronu Ord jak i w sercu moim zasiadać będzie ta oto osoba. – Głowy zebranych drgnęły zgodnie w prawą stronę jak gałęzie drzew pchane przez ten sam wiatr. Marcus zrozumiał, że narzeczona monarchy już siedziała obok tronu. Miała przygotowane miejsce,a to oznaczało, że król nie czekał na opinie dworu. Zgromadzenie szlachty stanowiło jedynie formalność.
Niedobrze. Niedobrze. Niedobrze.
– Imienia swego pani zdradzić nie chciała – kontynuował władca. – A jako, że w starym gaju w lesie pałacowym dane mi było ją napotkać, obwołuję jejmość Gają, z lasu zrodzoną, przyszłą królową Ord.
Cisza wiła się po sali niczym zatruta mgła pachnąca sceptyzmem i konsternacją. Uczony po chwili zdał sobie sprawę ze słów władcy. Oświadczył się kobiecie, która nie miała nawet imienia! Była zwykłą przybłędą, żebraczką, a być może jakąś ułomną dziewuchą!
Marcus poczuł jak nogi zapadają się pod jego ciężarem. Runął na ziemię, spojrzał w górę, wyobrażając sobie wojnę domową oraz chylące się ku upadkowi niegdyś potężne mocarstwo. I wtedy cisza została przerwana.
Oklaski, wiwaty, okrzyki. Radość tłumu nie miała końca.
Minister długo siedział zupełnie otępiały, nie pojmując co nastąpiło.
Czyżby ludzie nie słyszeli? Ta baba nie miała imienia. A może to on coś źle zrozumiał. Może nie dotarła do niego informacja, że dziewczyna wprawdzie nazwana nie została, ale tytuł szlachecki posiada i wielopokoleniowy ród, co by siłą oraz wpływami Ord wspomógł.
Gwar nagle ustał, co oznaczało, że monarcha wykonał odpowiedni gest by uciszyć tłum.
– Wiadome jest, że król radców swych winien pytać, dlatego proszę by pierwszy minister zdanie swe wyraził – przemówił.
Nareszcie! Ktoś kompetentny, oświecony podzieli się swymi obawami, przytoczy odpowiednie argumenty i ożenek z nieznajomą wybije z głowy władcy.
Marcus wytężył słuch, z nadzieją wyczekując słów ministra wojny.
– Wasza wysokość –  odezwał się ochrypły głos. – Wybranka serca twego urodą nas oczarowała. Jej piękność jaśnieje przy tronie Ord jak ogień mężów w czasie bitwy, gdy ziemi swojej bronią. Jeśli światło to do sąsiednich krain dotrze, jak nic uznają Ord bóstwom przychylne, sojusze będą żądni zawierać, a od wojny stronić, bo któż by chciał atakować państwo, które wzięła pod opiekę tak urodziwa istota.
Marcus zdębiał. Dokładnie oczyścił uszy jakby za wszystko odpowiedzialny był brud zalegający w kanałach słuchowych.
Czyżby właśnie wypowiedział się Lancres,człowiek, który dokładnie zna oblicza wojny, generał zwycięskiej armii z Doliny WIlczych Mgieł? Czy jego zdaniem, funkcja królowej to tylko piękna twarz?.
– Pierwszy minister wyraził swoje zdanie. Czy drugi minister również popiera moją decyzję? – Król kontynuował naradę.
Uczony jeszcze raz rozpalił w sobie płomyk nadziei. Arter - minister skarbu - był osobą nadzwyczaj rozumną. Na pewno zdawał sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie bezmyślne wybranie królowej. Ile razy próbował namówić władcę na ożenek? Rozwodził się na temat wpływów, stabilności kraju, spokojnych serc obywateli. Rozważał kolejne kandydatki, kiedy monarcha odrzucał poprzednie, jednak każda pochodziła z dobrego domu i mogła przynieść wiele korzyści koronie.
– Najjaśniejszy panie, umysł mój może wreszcie zaznać spokoju, widząc przy tronie damę nie tylko godną twej ręki, ale należycie dostojną by jako królowa przynieść chwałę majestatowi Ord. – Arter rozpoczął swój wywód, a Marcus zupełnie pogrążył się w rozpaczy.
– Co się do Peruna wyprawia! –  zaklął cicho. – Czyżby wszyscy postradali rozum? Od kiedy przybłęda z ładną twarzyczką może reprezentować największe, najpotężniejsze mocarstwo na kontynencie?! Do czorta! Tak to może i burdel się prowadzi, ale nie królestwo!
– O skarby i dochody pałacowe również nie będę się zamartwiać – kontynuował drugi minister – jako że państwo przez piękną królową strzeżone, boską łaską zostanie otoczone, która na wieki urodzaj zapewni.
Marcus przestał słuchać. Wizja wojny, wizja buntu stanęły przed jego oczami. Ledwo dochodziły do niego przemówienia kolejnych ministrów, którzy jak zahipnotyzowani ciągle opowiadali o tym samym. Piękna królowa, boska przychylność, potęga i bogactwo.
A niech ich licho weźmie, pomyślał. Z taką radą kraj pewniej spłonie niż się na szczyty wzniesie.
– Czy piąty minister chce się podzielić swoją opinią?
Zguba, czeka nas zguba. I  ta szlachta… Spójrzcie tylko jak wszyscy zgodnie przytakują! Głupie kurki, nie wiedzące, że idą na rzeź.
– Czy jest na sali piąty minister?
Zguba. Jak nic inne krainy najpierw nas wyśmieją, a potem podburzą lud, który rządami przybłędy raczej się nie uraduje.
– Minister nauki?
Zguba.
– Marcus?!
– Tak! – Uczony podskoczył niczym przestraszony kot. –  Tak, jestem tutaj! –  machnął ręką  aby głowa państwa i wszyscy zebrani dostrzegli wreszcie drobną istotę skrywającą się na końcu sali.
Podziałało. Tłum rozstąpił się, odsłaniając wąską ścieżkę prowadzącą do tronowego wzniesienia. Uczony najpierw ujrzał Najwyższą Radę, starszych, doświadczonych mężów, którzy uśmiechali się w jego stronę. Jak nic, oczekiwali kolejnej aprobaty. Później odnalazł wzrokiem króla. Ruda czupryna sterczała niedbale spod korony, tors zdobiła źle zapięta szata jakby zakładano ją w pośpiechu, a na czole świecił pot. Wyglądało na to, że monarcha nie poświęcił dużo czasu na przygotowania do narady. Na jego twarzy malowało się szczęście, ale nie entuzjazm jaki prezentuje mąż z udanego polowania, tylko dziwna, spokojna błogość.
Strach ogarnął ministra. Nie mógł przerwać tego cudacznego rozradowania. Wszyscy tkwili w upojeniu jakby zostali otumanieni. Słowa krytyki mogłyby ich oburzyć, zmienić radość w dziką furię, a to z kolei wysnułoby niepotrzebne oskarżenia. Marcus nie chciał zostać posądzony o zdradę, nie chciał stracić głowy, już był wystarczająco niski.
– Panie, cóż może dodać pomniejszy minister, kiedy wszystko zostało powiedziane – wtrącił szybko, po czym ukłonił się nisko. I wtedy ją zobaczył.
Siedziała ukryta za tłumem natrętnych gapiów. Najpierw dostrzegł białą szatę, delikatną, przeszytą złotą nicią, która połyskiwała w świetle kandelabrów. Nigdy wcześniej nie widział takiej tkaniny. Potem przyjrzał się włosom. Srebrzyste pasma opadały na ziemię, tworząc pod krzesłem lśniącą kałużę pukli. Gdzieniegdzie miała wplątane kwiaty i liście jakby otulił ją las. Spojrzał na twarz dziewczyny. Blade lico zdobiły delikatne rumieńce, a pod małym noskiem rysowały się pełne, różane usta. Na końcu dostrzegł jej oczy. Nie należały do człowieka, żadna ludzka istota nie skrywała pod powiekami czystego złota.
  Tajemnicza postać błądziła wzrokiem po sali jakby nie wiedziała na czym skupić uwagę. Pałał od niej smutek i zmieszanie, nie chciała się tam znaleźć, nie chciała zasiąść na tronie.
Marcus nie wpatrywał się więcej w piękną nieznajomą ale dyskretnie opuścił pomieszczenie, gdy inni ministrowie zachwalali wybrankę króla. Próbował połączyć fakty. Srebrne włosy okryte kwiatami, złote oczy, dziwny błogostan. Gdzieś już o tym słyszał, a może przeczytał?
Wpadł do biblioteki niczym rozjuszony byk i rozpoczął poszukiwania.
Cuda i dziwy Bogusa Muzykanta. Nie.
Gromy i kary z nieba zesłane Mnicha Anonima. Nie
Wędrówki bogów przez Wandera Heremitę zbadane. Nie
Bóstwa i ich posłańcy Dziada Rączki. Zaraz…
Uczony przekartkował starą księgę spisaną niezgrabną reką. Autor postarał się nawet o obrazki, które niestety bardziej przypominały dziecięce bohomazy.
Marcus dokładnie sprawdzał każdy rozdział. Nie należało to do łatwych zadań, gdyż niektóre stronice były posklejane, a inne tłuste i poplamione. Zupełnie jakby ktoś dawno temu, dzień w dzień zapoznawał się na nowo z historiami Dziada Rączki.
Bóstwa niebios. Nie.
Boginki rzek i jezior. Też nie.
Marcus po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że książka nie jest wcale naukową dedukcją, ale czytanką dla dzieci.Opowiadała historie wieśniaków, którzy napotkali na swej drodze istoty wyższe i później popadali w różne tarapaty. Chciał już odłożyć tomisko, ale coś go powstrzymało. Skądś znał tą księgę, skądś wiedział, że tam kryje się odpowiedź.
W końcu dotarł do ostatniego rozdziału. Wysłanki bogów najwyższych. Gdzieś, pod koniec księgi widniał smętny malunek, a w nim skrywała się srebrnowłosa dziewczyna.
Kwietnica Niebiańska - głosił napis. Marcus w całości oddał się lekturze.

Bywa tak, że las człekowi nie sprzyja i zwierzyny pod strzałę oddać nie chce.
Bywa też i tak, że kipi urodzajem i zwierzyna sama do gara się pcha, co by rodzinę całą nakarmić.
Kajek, młody łowczyk, spostrzegł raz, że dwudziestego drugiego dnia wiosny ile by sideł nie zastawił, tyle królików i saren do domu przyniósł.
Zaciekawiony chłopczyna postanowił zbadać sprawę. A wiedzieć trzeba, że co natura daje, to przez łaskę bóstwa jest czynione, a gdzie bóstwo się miesza lepiej zostawić sprawę niezbadaną.
Tak więc, gdy północ wybiła i dwudziesty drugi dzień wiosny nadszedł, Kajek wziął pochodnię i  ruszył do ciemnego lasu.
Długo szukał, lecz źródła cudów znaleźć nie mógł. Nim świt nastał, zmęczył się chłopina i do domu postanowił wrócić lecz szedł okrężną drogą przez stary gaj. A tam, przy pradawnym dębie zastał niecodzienny widok - piękną zjawę o srebrnych włosach i złotych oczach.
Mądry człek odwróciłby się i poszedł w drugą stronę, głupiec uciekłby w popłochu. Kajek jednak nie był ani mądry, ani głupi, tylko ciekaw.
Oglądał więc dziewczynę, co kwiaty w srebrne włosy wplatała, a kiedy tak patrzał w jej piękną buzię, oczarowany został,  bo któż by się oparł urokowi nieziemskjej bogini?
W końcu świt nastał i blask Świetłanki dolinę pokrył, dając znak złotookiej zjawie, że czas do domu wracać.
Kajek jednak nie chciał rozstać się z nieznajomą. Zatrzymać ją zapragnął, toteż chwycił dziewczynę za rękę i do swojej chałupy zaprowadził.
Biedak,  nie miał pojęcia, że srogą karę na swą krainę sprowadził, gdyż właśnie porwał Kwietnicę Niebiańską, bogów najwyższych nałożnicę.
Wiosną, pod odsłoną nocy Kwietnica zstępuje na ziemię by zioła zerwać i o urodę zadbać. Stare gaje zwiedza, gdzie dary lasów są najznakomitsze, a w zamian za borowe plony ofiaruje zwierzynę dziką. Rankiem powraca na niebiosa, wdzięki swe pokazać ku uciesze bogów.
Tego dnia nie wróciła. Zamartwiali się stwórcy, a kiedy dowiedzieli się, że za zniknięciem nałożnicy Kajek-łowczyk był odpowiedzialny, gniew na jego krainę przelali, furię jakiej grom Peruna nigdy nie zaznał…

Marcus zamknął księgę. Tyle informacji całkowicie mu wystarczyło - Ord było w niebezpieczeństwie. I nie chodziło o zwykły bunt chłopów, czy też najazd wrogich państw. Ord groziła wojna z bogami!
Wziął czytadło pod pachę i czym prędzej ruszył w stronę sali tronowej.
Narada dobiegła końca. W miejscu, gdzie wcześniej kłębiła się masa ludzi zastał pustkę zupełnie jak w bibliotece o nocnych porach. Tylko w cieniu szczytowej ściany dostrzegł dwie postacie. Jedna siedziała obok tronu, a druga klęczała i gładziła jej policzki jakby podziwiała mistrzowskie arcydzieło.
Król został oczarowany, przeraził się Marcus. Musi poznać prawdę, musi zobaczyć kim jest ta dziewucha!
Minister podbiegł pod tronowe wzniesienie.
– Panie, nie wolno ci poślubić tej kobiety! – krzyknął ledwo łapiąc oddech. – Nie wolno ci nawet na nią patrzeć!
Król nie zaszczycił poddanego choćby swoim wzrokiem jakby właśnie wydarł się na niego piskliwy szczeniak.Twarz pozostawała beznamiętna w stanie dziwnej błogości. Dalej przyglądał się bogince, dalej gładził jej policzki.
– Wasza wysokość – nie dawał za wygraną uczony. – W tej księdze… tu jest napisane… toż to Kwietnica Niebiańska…
Bóstwa i ich posłańce Dziada Rączki – przerwał mu władca, nadal wpatrując się w narzeczoną. – Czytałem te historie milion razy jak byłem dzieckiem, niektóre znam na pamięć.
Marcus zdębiał. Czyżby to znaczyło, że król wiedział, że od początku był świadom na co naraża królestwo?!
– Czytałem je również tobie, dawno temu, pamiętasz? Przychodziłeś od czasu do czasu sprawdzić jak postępuje moja edukacja.
Minister sięgnął w głąb wspomnień, kolejne obrazy przemknęły przed oczami, widok małego rudzielca zapełnił jego myśli. Malec biegał w kółko i śmiał się radośnie.
Wuju Marciusie, wuju Marciusie! – wołał książę. – A ci tą ksiąśkę teś psiecitałeś? – chłopiec machnął  grubym tomiskiem, a następnie otworzył je na losowej stronie. – O, tu jeśt histolia o potwozie, cio zamykał dzieci w jaśkini, ale Tomko - pastusiek go psiechytsił i uwolnił dzici… O, a tu jeśt opowieść o takiej dziewcinie…
No tak, pomyślał uczony. Te posklejane stronice, te plamy kolorowych farbek. To wszystko sprawka małego księcia.
– Wasza wysokość, jeśli wiedziałeś, czemu postanowiłeś skraść Kwietnicę bogom?
Król obrócił się w stronę poddanego.
– Od pewnego czasu obserwowałem dziwne zjawisko – odparł beznamiętnie. –  Raz do roku, w okresie wiosny nastawał taki dzień, kiedy to wracając z polowania nie mogłem udźwignąć łowczych triumfów. Tyle ich zgarniałem! Gdybyś miał choć cień podejrzeń, ziarenko nadziei na spotkanie postaci z baśni, nie sprawdziłbyś, Marcusie? Nie chciałbyś poznać prawdy?
Minister przełknął głośno ślinę. To był obłęd, król oszalał! Na tronie nie zasiadał światły, roztropny człowiek lecz obłąkany głupiec!
– Najjaśniejszy panie, nie możesz przytrzymywać bogini, ona musi zostać puszczona wolno. Plagi, zarazy, susze...kto wie, co zrodzi nam furia niebios?!
– Spójrz na to piękno, Marcusie! – zawołał władca, po czym odwrócił się do narzeczonej. – Czyż moja wybranka nie jest urocza?
Zgroza ogarnęła uczonego. Nie mógł nic poradzić. Przypatrywał się jedynie szaleńcowi, który gorliwie pieścił włosy ukochanej. Śliczne srebrzyste włosy.
Bogini nawet nie drgnęła. W oczach malował się smutek i tęsknota. Miała takie nieziemskie oczy, duże, głębokie, i to złoto otaczające źrenice… Ach! I te usta. Namiętne, soczyste, koloru dzikich róż. A policzki? Wyglądały jakby przeszył je chłod, ale jednocześnie parzyły. Marcus chciałby pogładzić jej rumiane lica, chciałby zanurzyć ręce w srebrnych puklach, oglądać ją każdego dnia.

Ale przecież może! Przecież ta dziewczyna zostanie królową! Codziennie zastanie ją w tej sali! Ach! Ładną buzię ma ta nasza przyszła królowa.

6 komentarzy:

  1. Okay, w myśl ideii, ze świeża krew na pierwszy ogień, z przyjemnoscią zabieram się za Twój tekst! ;)

    Król nasz, Teodor Trzeci z rodu Kruków (tu powinien być drugi przecinek, bo jest to wtrącenie) wybrał (...)

    Mam nadzieję, że się za wytkanie tego typu niuansów nie obrazisz! Zasadniczo o to nam chodzi, żeby czegoś od siebie nawzajem się uczyć ;)
    Już od pierwszego akapitu rysuje się fajny klimat! Czuć, że stylizujesz opowieść, na taką wiesz, od razu poczułam się jak wiesz, jakbym siedziała przed jakimś kominkiem z nogami podciągniętymi pod brodę i wpatrywała się w siedzącego na fotelu barda ;D Serio, lecę dalej, masz moją pełną uwagę.


    Ale, że król <-- jestem zwolennikiem teorii, ze w takiej sytuacji nie stawiamy przecinka, mymy tu dwa spójniki, początek zdania, gdyby to było w środku, wtedy przecinek byłby przed ale, np. "Czekaj, ale że co?" Nie stawialibyśmy dwóch , ;) Jak widzisz, lubię , ;D

    Tak, widać tą stylizację, no mi się podoba. Trochę jakbym czytała tekst z innej epoki ;) Fajnie, fajnie to brzmi. Zdania typu : Szczęśliwy człowiek, który wiedzy nie docieka" no bardzo mi sie to podoba ;D Coś czuję, ze jak skoncze tekst reszta dnia bede budowac mysli w ten sposob ;D

    – Ale panie, on ją żywą przywiózł, nie ustrzeloną.
    xd dobre.

    A czy owa panna jest w ogóle szlachetnej krwii urodzona <-- malitką mam uwage, ze albo szlachetnej krwi, albo szlachetnie urodzona, wg mnie.

    ale z tego co wiem (przecinek) to ciężko tam taką poznać.
    ;D ja sie tak trochę czepiam, bo naprawdę generalnie ładnie przecinki leżą, styl jest, gramatyka też, no i się wciągam w historię, także pierwsze wrazenie jak najbardziej same plusy narazie ;D

    natężył słuch
    raczej wytężył
    same drobiazgi się przyczepiam xd

    Minister nerwowo gładził brodę (przecinek) aż kilka białych włosów przykleiło się do spoconej dłoni.

    Ale napięcie budujesz! Dobrze!

    przed 'lecz' chyba tez , stawiamy

    Naprawdę tożsamość królowej budzi ciekawość i ła, no jeszcze ze imienia nie chiała zdradzić... Kim ona jest! Nawet jakby z tematu nue wynikało, że będzie wojna, to teraz czuć z tekstu, ze sie na nia zanosi!

    Pierwszy minister ma gadane xd

    WIlczych Mgieł? ? czemu tak rozpisane? Bo drugi raz sie pojawia WIlczych, myslalam, ze błąd i ma;e ;i' tam powinno byc ale teraz juz nie wiem czy ja wszedzie moze wilcze cos widze ;D

    Czy jego zdaniem, funkcja królowej
    a tu zbedny przecinek jest ;)

    Rany, wszyscy zdają sie zauroczeni tą królową! Kim ona! Coraz bardziej podoba mi sie tez swiat. Bogaty, dopracowany, ma tło. Pięknie.

    O tak, otłumanieni, dobre słowo. To jakaś wiedzma bedzie! Tak?

    A nie, po opisie zmieniam zdanie. To jakaś boginka! aaaa. sam juz nie wiem ;D wciągłąm sie!

    Kwietnica niebienska - coz za piekna nazwa! Czy Ty to sama wymyslilas, czy moze z jakies mitoogii zainspirowalas sie? Uwielbiam rozne mitologie, mam lekkiego bzika, przerabiam co mi w rece wpadnie, tej nazwy nie slyszalam nigdy, choc brzmi tak slowiansko! Podoba mi sie niesamowicie.

    Wojna z bogami!
    Piękny fabularny zwrot. Jestem pod wrazeniem ;)

    O kurwa.
    Ej sorry, ale... łał, koniec mnie pozamiatał. Łał, po prostu, no wierz mi.... Wierz mi. Ciary po mnie przeszły. Ej, no to było po prostu dobre, po prostu bardzo dobre! Jestem kupiona, w miare historii sprzedawalam sie coraz bardziej, a końcówka.... To było to. To sie nie mogło inaczej skończyć, a mimo to trochę mnie zaskoczyło, ale mialam od razu takie ;no tak. no tak!" i wierz mi, ze siedze teraz i usmiecham sie do ukranu i naprawde prady mnie przeszły.
    Będzie mi siedziec w glowie ta historia na bank! Powtarzam sie, ale musze: jestem pod wrazeniem. łał. no jestem.

    ...
    serio.

    o był, noż kurde, bardzo udany debiut. taka jest moja opinia ;)

    WIĘCEJ!

    btw. fajny nick! kojarzy mi sie z diablo ;)





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam jak to delikatnie próbujesz mi zasugerować, że źle przecinek wstawiłam, aż mi się głupio zrobiło, bo kiedy sama komentowałam to się tak nie patyczkowałam i chyba przesadziłam. Wielkie dzięki za te uwagi. Są bardzo cenne. Nie wiem ile razy czytałam słowniki i porady językowe na temat zasady pisania przecinków i tak nie pamiętam gdzie mam tego kurdupla wcisnąć w tekst.
      Uwielbiam mitologię słowiańską. Chyba nic innego mnie tak nie inspiruje. Kwietnica Niebiańska jest moim wymysłem. W mitologii takiej postaci nie ma… a może jest, w końcu kult słowiański nie jest do końca zbadany ;) Imię postaci proste: kwiaty we włosy wplatała, w niebie mieszkała… tak jakoś wyszło :D
      Czy Malah z diablo się kojarzy… być może. Kiedyś mi jakiś obcokrajowiec powiedział, że Malah znaczy zła kobieta po hiszpańsku XD.

      Usuń
  2. Na sam początek - bardzo fajnie, że jesteś z nami i przełamałaś się, by rzucić nam swoją twórczość :D Życzę powodzenia i weny, a ja tymczasem zabieram się za czytanie :D
    Komentuję live, więc pewnie będzie sporo pytań, które znajdą późniejsze wyjaśnienie... :D

    Już sam temat mnie uwiódł, bo jestem wielką fanką kwiatów do włosów. :)

    Wstęp daje rozeznanie w sytuacji. Ciekawy, bo miałam dylemat - wierszem pisze, nie wierszem, a kij, czytam dalej, bo dobrze się zaczyna. Po za tym, plus za ród Kruków, lubię kruki.

    Nie wiem, czy to był zamierzony cel, ale pierwszy raz spotykam się z tekstem, w którym tak często czasownik zostaje użyty na końxu zdania. Jeśli odnosi się do czasów, w jakim dzieje się akcja, to okej, jeszcze bym przyjęła, ale nie za bardzo ułątwia to czytanie. Trzeba sie naprawde skupić i czasem wybija to z rytmu,bo nie zawsze daje to płynności.

    " – To przyszłą żonę, królową naszą z polowania przywiózł?
    – Ale panie, on ją żywą przywiózł, nie ustrzeloną." xDD Dobre, wlazło :D

    Dolina Wilczych Mgieł <3

    Tak się wciągnęłam w czytanie, że zapomniałam o pisaniu! Napięcie jest mocne, kiedy przemawiają ministrowie i fajne zagranie z poznaniem urody przyszłej królowej oczami Marcusa.
    Polubiłam Marcusa. :)

    I doskonale widzę Marcusa, jak wpada do biblioteki i przeszukuje te ksiażki! :D

    Bardzo podoba mi się wątek Bogini. Podejrzewałam coś takiego już po opcji ujrzenia smutku w jej oczach, ale, zdało to egzamin i do końcaa to utrzymuje w napięciu. :D

    Bardzo miły tekst, ma swój klimat, jeszcze walnęlaś wojnę z bogami, to mnie już kupiłaś. Do tego masz doskonałe nazewnictwo, zdradź mi tajemnicę czy się czymś inspirowałaś czy sama jedziesz z koksem? :D I tak masz pisać dalej.

    Udany debiut, mam nadzieję, ze będziemy mieli więcej Twoich tekstów ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie za opinię. Cieszę się, że opowiadanie Cię wciągnęło. Nazwy wymyślam jak ich potrzebuję... tak jakoś. Super, że Ci się spodobały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny klimat, ta stylizacja jest czymś, na co ostatnio ciężko mi natrafić, a czasami przyjemnie wejść w całkiem inny świat. Sam pomysł na plus, wykorzystanie tematu również, więc jak na pierwszy raz, całkiem nieźle. Obyś została z nami na dłużej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię bardzo mitologię słowiańską, także trafiłaś! Podoba mi się spokój i rytm twojego opowiadania, to bardzo cenne, bo czyta się je jak opowieść. Co do cenności uwag krytycznych, to dla ciebie są cenne, ale ja wolę pochwały :D (jakby co). Ciekawa byłam bardzo gniewu bogów i liczyłam na małe rozpierdziu na końcu :D Podoba mi się, co zrobiłaś Marcusowi, że na końcu też się zhipnoził jak ta lala. Bardzo plastyczne opisy - i jest ich idealna ilość. Jednak przede wszystkim rytm opowiadania, ilość wątków, bohaterów, imion - najwłaściwsza :)

    OdpowiedzUsuń