Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 14 maja 2017

[38/39] Strażnik i Królowa ~ Laurie

Strażnik i królowa

Gdy zaczęłam pisać historię Corrie, była ona przybyszką z innego świata. Gdzieś w trakcie narodziła się nieco alternatywna wersja osadzona jedynie w uniwersum „Bleacha”, do którego Corrie jest fanfikiem. Bardzo przydatna wersja. Nawet ostatnio pomyślałam, że dobrze by było rozpisać tę alternatywę choćby w postaci luźnych, powiązanych ze sobą fragmentów. To mógłby być jeden z nich. Znajomość uniwersum niewymagana :)

            Taka smutna. Ilekroć ją widział, zawsze było w niej coś, co potrafił określić tylko w ten sposób. Smutek i samotność. Jej piękne, zielone oczy były matowe, nie lśniły jak u innych panien w jej wieku, minę zawsze przybierała obojętną i wyniosłą, choć widział, że to maska nałożona siłą przez jej pozycję. Tak naprawdę była pusta w środku.
            Początkowo nawet nie wiedział, że ta dziewczyna istnieje. Córka Shiroyamów nie pokazywała się na oficjalnych uroczystościach czy przyjęciach, całe życie spędzała w posiadłości rodu, nie znając innego życia. To miało ją przygotować do wykonania zadania, do którego się urodziła. Tylko to się liczyło.
            Pamiętał ich pierwsze spotkanie. Akurat wykradł się z posiadłości na przechadzkę. W murze otaczającym rezydencję Shiroyamów znalazł wyrwę, z której postanowił skorzystać. Wiedział, że nawet jeśli go ktoś przyłapie, nie zostanie ukarany. Właśnie dlatego wszedł do ogrodów.
            Siedziała w trawie pod wiecznie kwitnącą wiśnią. Śliczna dziewczynka w błękitnym kimonie z monem rodu na piersi i smutnymi oczami. Bardzo podobna do pana Yuto, choć nie przypominał sobie, aby Shiroyamowie mieli córkę.
            – Witaj – odezwał się.
            Dziewczynka spłoszyła się i zerwała nieco niezdarnie z miejsca, nie wiedząc, jak się zachować wobec obcego chłopaka.
            – Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. Jak masz na imię?
            Przez chwilę wahała się, rozważając ucieczkę i zawołanie kogoś na pomoc, ale w końcu odpowiedziała cichym, spokojnym głosem:
            – Nazywam się Corrien Shiroyama, jestem córką Yuto Shiroyamy.
            – Ładnie, choć nie słyszałem, żeby pan Yuto miał córkę.
            – Jestem mało ważnym członkiem rodu. Nie ma powodu, by o mnie wspominać.
            – Corrien, wracaj do środka – usłyszeli kobietę, która zmieszała się na widok młodzieńca. – Paniczu Ato, co panicz tu robi? Corrien, ukłoń się natychmiast i nie przynoś swej rodzinie wstydu.
            Szarpnęła dziewczynką, która w popłochu wykonała polecenie, nie do końca rozumiejąc, co zrobiła źle.
            – Pani Midori, nie ma powodu robić zamieszania. Wyszedłem na spacer. Corrien prawdopodobnie mnie nie skojarzyła. To nasze pierwsze spotkanie.
            – Proszę wybaczyć. Ta dziewczyna nadal wykazuje się bezczelnością i ignorancją. Żadne nauki do niej nie docierają.
            – W porządku. Nic się nie stało.
            Dopiero wtedy dowiedział się, że ta smutna dziewczyna jest przyszłą konkubiną jego brata, Shizumo, a także potomkinią legendarnej Królowej Zmierzchu, przez którą ród Shiroyama został wygnany z Dworu Przeczystych Dusz. To dlatego odcinano ją od życia społecznego Dworu Wiatru. W jej życiu ważny był tylko jeden moment – złożona przysięga wierności swemu władcy. Potem zaś zostanie umieszczona w przygotowanym dla niej skrzydle i zapomniana.
            Było mu jej żal. Ciotka Midori traktowała ją tak szorstko, nigdy nie pochwaliła ani jednym słowem. To przykre. Widział, jak bardzo Corrien pragnie odrobiny akceptacji. Chyba właśnie dlatego tak często ją odwiedzał. Była szczęśliwa, że w końcu ktoś poświęca jej czas. Miała taki piękny uśmiech, a blask w jej oczach warty był wszelkich narzekań Shizumo, żeby przestał się nią interesować, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Nie zamierzał jednak słuchać. Przychodził do niej tak często, jak tylko mógł, opowiadał o różnych rzeczach i sprawiał, że się uśmiechała.
            Martwił się o nią. Wczoraj po raz pierwszy uczestniczyła w festiwalu i była tym dość zaaferowana, a słyszał, że inne rody nie przyjęły jej obecności zbyt dobrze. Wszyscy powtarzali, że jest Królową Zmierzchu i ma się nie zbliżać. Musiało ją to zaboleć, więc postanowił sprawdzić, jak się czuje i jakoś pocieszyć.
            – Pani Midori – usłyszał za shoji niepewny głos Corrien – kim była Królowa Zmierzchu?
            – Jesteś zbyt rozgadana – zrugała ją ciotka. – Nie przystoi córce rodu Shiroyama i członkini Dworu tyle mówić.
            Odpowiedzi nie usłyszał, ale podejrzewał, że Corrien cichutko przeprosiła za swoje pytanie. Według Shiroyamów nie musiała o niczym wiedzieć, a za ciekawość po prostu ją karano.
            Rozsunął shoji, mówiąc:
            – Ja też chętnie posłuchałbym o Królowej Zmierzchu.
            Corrien opadła w ukłonie i nie podnosiła się, czekając na pozwolenie. Midori również się skłoniła, lecz krócej.
           – Paniczu Ato, nie powinien panicz wchodzić do pokoju Corrien. To nie przystoi – powiedziała z szacunkiem.
            – Opowie nam pani tę historię? – zapytał uprzejmie.
            Usiadł na podłodze naprzeciw Corrie, która nadal się nie podniosła. Uśmiechnął się lekko.
            – Podnieś się, Corrien – powiedział łagodnie. – Nie musisz być spięta w mojej obecności.
            – Oczywiście, paniczu Ato.
            Usiadła, ale nie podniosła na niego spojrzenia. Znowu się speszyła, a obecność Midori nie pozwalała mu na przekonanie dziewczyny do swobodniejszego zachowania. Kobieta krążyła wokół podopiecznej niczym sęp nad ofiarą i bezlitośnie wytykała jej błędy.
            – Królową Zmierzchu nazywa się bezpośrednią przodkinię rodu Shiroyama, która uczestniczyła w wojnie przeciwko strażnikom śmierci. Swój przydomek zawdzięcza mocy swojego Szponu. Mówi się, że była jednym z najlepszych szermierzy i niezwykle silnym wojownikiem, a do tego świetnym taktykiem, dzięki któremu kilka bitew należało do Wygnanych Rodów. Niestety, w wojnie zginęli wszyscy jej najbliżsi. Sama posłała ich w boje, które okazały się być ostatnimi dla nich. Stąd przekonanie, że to ona przyniosła im śmierć, choć to nie jedyny powód jej złej sławy. Drugim była skuteczność w walce. Nie było przeciwnika, który uszedłby z życiem, stając przeciwko niej. Wojnę jednak przegraliśmy, natomiast wyniszczony ród Shiroyama został objęty opieką przez ród Kazemichi, do którego należą panicz Shizumo i panicz Ato. – Ukłoniła się w stronę młodzieńca.
            – Podobno Królowa Zmierzchu również miała na imię Corrien – odezwał się Ato. – Ale ja tam nie wierzę, żeby to miało komukolwiek przynieść nieszczęście. – Uśmiechnął się do Corrie, która na ułamek sekundy podniosła na niego spojrzenie.
            Przybliżył się do niej i delikatnym ruchem uniósł jej podbródek tak, żeby na niego spojrzała. Zarumieniła się lekko nienawykła do takich gestów. Nie odwróciła jednak wzroku, przez parę sekund topiąc się w jego zielonym, łagodnym spojrzeniu.
            – Ty nie jesteś Królową Zmierzchu – powiedział poważnie. – Nieważne, co mówią inni. Jeśli się za kogoś poświęca życie, to jest to wyraz największej miłości, jaką można dać drugiej osobie i nie ma w tym nic złego.
            – Paniczu Ato – odezwała się Midori. – Powinien panicz już iść. Corrien nie skończyła jeszcze swoich ćwiczeń, a z pewnością na panicza czekają dużo ważniejsze obowiązki niż ta dziewczyna.
            – Obowiązki poczekają, pani Midori. Nie bądź wobec Corrien aż tak surowa. Jestem przekonany, że daje z siebie wszystko i ród Shiroyama nie będzie się za nią wstydzić, gdy pośle po nią mój brat.
            A ten moment był bliski. Przygotowania do uroczystości były już na ukończeniu, choć dziewczyna nie była tego świadoma. Jednak gdy myślała o nieuchronnym przeznaczeniu, gasła.
            – Chciałabyś zobaczyć świat? – zapytał kilka dni później.
            Corrie rozejrzała się nerwowo, czy gdzieś w pobliżu nie czai się ciotka, która od razu wybiłaby jej takie pomysły z głowy.
            – Nie bój się, pani Midori tu nie ma. Możesz być szczera.
            – Trochę się boję, ale to byłoby przyjemne. Świat zewnętrzny znam tylko z książek, które mi przyniosłeś.
            – Też znam świat tylko w granicach Dworu, ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby chociaż jedno z nas mogło zobaczyć resztę. Świat jest taki rozległy.
            – Ale są tam strażnicy śmierci. Co jeśli by nas rozpoznali?
            – Wystarczy trzymać się od nich z daleka. Umiesz ukrywać swoją aurę, prawda? – Kiwnęła głową. – No to nie ma problemu.
            Tej nocy przekonał ją do ucieczki. Wyprowadził potajemnie z rezydencji, otworzył przejście w barierze otaczającej Dwór Wiatru i pozwolił odejść. Nie czekał długo na reakcję brata. Wiedział, że jego działania zostaną od razu zauważone. Shizumo dopadł go już kilka chwil później w asyście straży. Był wściekły.
            – Czyś ty kompletnie zdurniał?! – wrzasnął na niego. – Wiesz, co właśnie zrobiłeś?! Chcesz ściągnąć na Społeczeństwo Dusz Królową Zmierzchu?! Nałożyć na tego głupca piętno zdrajcy, a potem niech Takeshi wyjaśni mu, co właśnie zrobił – polecił.
            – A co z dziewczyną?
            – Zostawcie ją. Zginie na pustyni, zanim dotrze do Miasta.

            Jesteś tchórzem, Shizumo. Nie wyściubisz nosa poza Dwór, żeby pozostać w tej iluzji władzy, którą niby masz od Króla Dusz. Jesteś nikim. Cóż, byłoby łatwiej poza Dworem upozorować wypadek, a nawet zrzucić winę na mieszkańców Miasta Wędrujących Dusz czy strażników. Ale nie szkodzi. Zlekceważyłeś Corrien. Sądzisz, że jest słaba i zginie w ciągu najbliższych kilku dni. Tak się nie stanie. Przez lata hodowałem w niej poczucie własnej wartości, które ty i Shiroyama próbowaliście w niej zdusić. Tyle wystarczy, by zaczęła walczyć o siebie. O to, by żyć, by stać się silniejszą w obawie, że po nią sięgniesz. Pewnego dnia tu wróci. Myślisz, że nie wiem o pieczęci na jej aurze, o tym, że musi zostać wzmocniona, bo zaczyna się rozkruszać. I dobrze. Corrien tu wróci. Czy po zemstę czy z innego powodu. Wróci, a pieczęć pęknie, budząc Królową Zmierzchu. A wtedy mój bracie czeka cię przykra niespodzianka. Ja mogę poczekać, bo twój los jest już przypieczętowany dzięki małej, niegroźnej Corrien.

2 komentarze:

  1. Szkoda mi tej Corrie, ale fajnie, że w przyszłości przestanie być taką niunią. Fajnie można przeprowadzić tą przemianę małej dziewczynki w Królową Zmierzchu. Girl power!

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Corrie - nie ma łatwego życia przez wmawianie, że będzie "nową" Królową Zmierzchu. Jest taka zagubiona i nie ma pewności siebie, ale ją polubiłam. Ładne.

    OdpowiedzUsuń