Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 4 marca 2018

[81] Na morzu nie ma rodziny ~ Aktina

No proszę, jeszcze nie zapomniałam, jak się pisze. W sumie już dawno miałam coś stworzyć do GPK, a temat podpasował, to końcu coś wyszło. Może nie ma tu dużo akcji, ale nawet za takim minimum tęskniłam. Mam nadzieję, że od strony czytelnika tekst wypadnie dobrze. Co prawda z końcówką byłam trochę wredna, ale ciii.. xD

Aktina
Na morzu nie ma rodziny

Leżałem bezwładnie na twardej pryczy, co aktualnie wcale mi nie przeszkadzało. Liczyła się jej stabilność. Względna stabilność. Co z tego, że nie miałem siły ruszyć nawet palcem, wzburzone morze robiło to za mnie. Mimo zamkniętych oczu czułem, jak statek, a razem z nim moja kajuta, unosi się i opada w rytm wysokich fal. Słyszałem masy wody rozbijające się o bulaj. Kiedy okienko zanurzało się poniżej linii wody, półmrok pomieszczenia zamieniał się w nieprzeniknioną ciemność.
Chciałem zasnąć, ale natłok bodźców skutecznie mi to uniemożliwiał. Słyszałem krzyki moich marynarzy znad pokładu, szelest zwijanych żagli. Najwidoczniej sytuacja była poważniejsza, niż mi, szczurowi lądowemu, się wydawało. Z kolei zza ściany dochodziło do mnie głośne chrapanie nieudolnego, choć bardzo taniego kucharza. Nic już z tego nie rozumiałem, ale w powietrzu dało się czuć napięcie, które nie pozwalało mi się odprężyć. Ciągle bolący żołądek również nakłaniał do zachowania czujności.
Kup ten statek, mówili. Będzie fajnie, mówili. Dlaczego wtedy zapomniałem, że moi „przyjaciele” są największymi materialistami na świecie. Owszem, dołożyli mi brakującą sumę, lecz wyłącznie w zamian za olbrzymi udział w zyskach kilku pierwszych transportów. Przy tym to na mnie spoczęły wszystkie obowiązki zatrudnienie załogi, przekonanie kupców i producentów, aby powierzyli mi, człowiekowi, który całe życie spędził na lądzie, swój towar. Na szczęście wyjątkowo konkurencyjne ceny zadziałały.
Zawsze patrzyłem na morze z pewnym... pożądaniem? Intrygowała mnie siła tego żywiołu, ale nigdy nie wyszedłem poza obserwację z wybrzeża. Powstrzymywało mnie to, że właśnie morze zabrało mi matkę.
Nie można się dziwić, że ojciec źle przyjął decyzję o moim zakupie. Nie jest też czymś wyjątkowym moje postawienie na swoim. Miałem dwadzieścia osiem lat i świat stał przede mną otworem. Przynajmniej tak wtedy mi się wydawało.
Musiałem zasnąć, ponieważ do świadomości przywrócił mnie dopiero donośny krzyk gdzieś nad moją głową. Zerwałem się na równe nogi, natychmiast przytrzymując ściany. Statek kołysał się dużo mocniej niż... jakiś czas wcześniej. Nawet stąd słyszałem wodę przelewającą się przez pokład. Nadeszła burza, którą już z rana przewidział mój kapitan. Wątpiłem, abym się do czegoś przydał, ale w ciemnościach namierzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz. Natychmiast trafiłem na jednego z majtków. Zdawał się kompletnie nie zauważać nic przed sobą, ponieważ odbił się ode mnie i chciał już biec dalej, ale chwyciłem go za ramiona i odwróciłem w moją stronę. Mężczyzna był czarnoskóry, a mimo to wyraźnie widziałem, że zbladł z przerażenia. W rozbieganych oczach czaiła się panika.
– Co tam się dzieje? – zapytałem najspokojniej jak mogłem, ale z każdą sekundą coraz wyraźniej słyszałem zamieszanie nad nami. – Gdzieś wybiło dziurę? Maszt się złamał? Mów! – nie wytrzymałem już.
– Piraci! – krzyknął, po czym wyrwał się z mojego uścisku i uciekł w głąb statku.
– A to zaraza. Nie dadzą człowiekowi spokojnie przespać sztormu.
Nawet nie zauważyłem, kiedy z sąsiedniej kajuty wyszedł kucharz, już w pełni obudzony. W słabym świetle zauważyłem błysk idealnie wypolerowanej strzelby.
– Pan ma broń? – zdziwiłem się. Przecież tylko przewoziliśmy towar, byliśmy pokojowo nastawieni.
– A ty nie? – Początkowo chyba czekał, aż wyciągnę rewolwer zza pleców, ale szybko zrozumiał, że jestem całkowicie bezbronny. – Panie Queeney...
– Rob – poprawiłem go. Nie wiem, dlaczego nagle postanowiłem przejść z nim na „ty”.
– Widzisz to? – Podsunął się do lampy i zdjął czapkę, bez której nigdy go nie widziałem. Podszedłem bliżej. Podstawę jego czaszki znaczyła brzydka, gruba blizna. Resztki włosów można było znaleźć dopiero powyżej niej. – Kiedyś też myślałem, że na statku handlowym nic mi się nie stanie, aż dostałem w tył głowy od podrzędnego pirata i straciłem węch. Nigdzie na morzu nie jesteś bezpieczny. Tym bardziej pod kupiecką flagą.
– Przecież jest sztorm. Mogą stracić żagiel – zauważyłem. Po kilku tygodniach na morzu nauczyłem się tej podstawowej zasady. Statek bez żagla jest do... niczego.
– Co im za różnica, skoro w razie czego na zdobytym statku znajdą nowe żagle.
Kucharz nie miał zamiaru odpowiadać na kolejne pytania. Nabił strzelbę i szybko skierował się na pokład. Chwilę walczyłem ze sobą, z własnym strachem. Mimo to pobiegłem w ślad za nim.
Po postawieniu pierwszego kroku na górze, nie mogłem połapać się w zastanym tam chaosie. Nie rozróżniałem swoich od wrogów. Słyszałem wystrzały z broni, ale również szczęk szabli. Przenosiłem wzrok z jednej walczącej grupy na drugą. Widziałem, jak mężczyzna dostaje kulkę prosto w brzuch, a spomiędzy jego palców zaczyna przesiąkać krew. Chwał się chwilę, a później silna fala ścięła go z nóg i porwała za burtę. Nie został po nim żaden ślad, nawet czerwone plamy na ciemnych deskach. Woda zmywała wszelkie dowody walki, łącznie z niektórymi trupami.
– Życie ci niemiłe? – Krzyk kapitana był na tyle donośny, że przebił się przez ogólny hałas. Stał tuż obok mnie. W jednej ręce trzymał szablę, a w drugiej pistolet. Patrząc na głębokie rozcięcie na jego lewym ramieniu i ilość krwi, która wsiąkła w koszulę i kapała na podłogę, wątpiłem, aby był zdolny wystarczająco szybko pociągnąć za spust w razie potrzeby.
– Nie mogłem tam siedzieć. Musiałem zobaczyć, co tu się dzieje.
– Uciekaj do najdalszej kajuty, zablokuj drzwi i módl się, żeby zadowolili się tymi ofiarami i nie szukali prywatnych skarbów załogi. Może uda nam się ich odstraszyć.
Tchórzostwo zaczęło we mnie wygrywać. W głowie przeglądałem plany statku i już wiedziałem, gdzie będę najbezpieczniejszy. Na chwilę straciłem koncentrację i nie zauważyłem, że na arenie pojawił się jeszcze jeden gracz, przed którym ustępowali inni piraci.
Nagle usłyszałem cichy jęk, a później ten sam kapitan, który kazał mi ratować życie, upadł na mnie całym ciężarem. Odruchowo chciałem go podtrzymać, ale wtedy podniosłem wzrok. Jakieś pięć metrów od nas stała kobieta z wciąż uniesionym pistoletem. Natychmiast odrzuciłem od siebie ciało mężczyzny. Ponownie skupiłem się na kobiecie. Dopiero teraz zrozumiałem, że była ich dowódcą. W głowie jednak przeskoczyły mi zupełnie inne tryby. Mimo blizny szpecącej jej twarz, prawie się nie zmieniła. Oczami wyobraźni widziałem stare zdjęcie w albumie ojca. Jedyne, które miałem z mamą, jeszcze jako kilkumiesięczne dziecko.
Twoją matkę zabrało morze”. Nagle dotarł do mnie prawdziwy sens słów ojca.
Byłem tak zaskoczony, że bez żadnego sprzeciwu pozwoliłem się schwytać. Wykręcili mi ręce do tyłu i popchali bliżej swojej pani kapitan.
– Piękny statek. Ach, przepraszam. To nawet nie jest statek, to „Krypa” – powiedziała kapitan, Charlotte. Chyba że zmieniła swoje imię razem z trybem życia.
Przypomniała mi się historia mojej głupoty, kiedy handlarz okrętów, po mojej kolejnej wizycie i targowaniu się, powiedział: „A bierz pan tę krypę za połowę ceny i daj mi święty spokój!”  Wziąłem to określenie za żartobliwą nazwę statku i kazałem wymalować tę nazwę na burcie. Nikt nie raczył mnie wtedy uświadomić, a ja teraz nie zamierzałem się tłumaczyć. Miałem inne pytania.
– Dlaczego? Dlaczego nas zostawiłaś?! – Po kilku sekundach bez odpowiedzi zacząłem podejrzewać, że po prostu nie wie, kim jestem. Chciałem to wytłumaczyć, kiedy jednak się odezwała.
– Twój ojciec nigdy nie rozumiał zewu morza. Co ciekawe, ty również go doświadczyłeś, chociaż myślałam, że wpływ Georga kompletnie zniszczy w tobie wolność, która jest w naszych genach.
– Wiedziałaś, że mnie tu znajdziesz? – Próbowałem wyrwać się z uścisku dwóch mężczyzn, ale nie dałem rady. Musiałem patrzeć, jak moja matka odchodzi, wydając rozkazy swojej załodze, która nagle zebrała się w jednym miejscu. Najwidoczniej zabili już wszystkich.
– Słyszałam plotki. – Nie raczyła nawet spojrzeć mi w oczy.
– Zastanawiałem się, kiedy nastąpi ten dzień. Śnił mi się wielokrotnie... – Wiedziałem, że zachowuję się jak mały chłopiec, ale w tamtym momencie nie obchodziło mnie to. Nie zwracałem nawet uwagi na ilość świadków. – Możemy się poznać, mamo...
– Na morzu twoją rodziną jest załoga. Każda inna tylko rozprasza – przerwała mi.
W tym samym momencie poczułem lufę pistoletu przyłożoną do tyłu głowy. Zacząłem rozpaczliwie łapać powietrze zaciskającym się ze strachu gardłem. Ucisk w żołądku nie przypominał tego związanego z chorobą morską, a serce tak mi dudniło, że jego dźwięk zagłuszał wszystko inne.
Nie chciałem umrzeć. Chciałem poznać matkę. Otworzyłem usta, aby wyrazić moją gotowość na wszystko, co tylko zechce. Nie będę nazywał ją mamą, dołączę do jej załogi, będę wykonywał wszystkie rozkazy. Tak wiele słów, tak mało czasu, aby zdążyć przed wystrzałem...

8 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Ładny klimat niczym z Piratów z Karaibów. Ładna scena, z odpowiednią dozą brutalności i językiem wilków morskich. Jedyne, co mi zgrzyta, to ta rozmowa. Jest taka jakaś... Za szybka. Żadnych oznak większego szoku czy niedowierzania, młodzieniec jest gotowy od razu pójść za matką.
    To przyłożenie lufy do głowy i niepewność, czy bohater zginął, to otwarte zakończenie bardzo mi tutaj pasuje. Dajesz czytelnikowi szansę na napisanie kolejnych zdań tej historii. Ładnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam się zbytnio na języku "morskim", ale starałam się użyć tych kilku określeń, żeby tekst wypadł bardziej naturalne. Co do ostatniej rozmowy... muszę popracować nad utrzymaniem emocji w tekstach do GPK, żeby on nie był po prostu skończony, tylko dopracowany na każdym etapie pisania i czytania. A tutaj to był w sumie najważniejszy moment i zabrakło trochę opisów.
      Cieszę się, że jednak nie tylko mi to otwarte zakończenie tu pasuje :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Wow wow wow co tu się właśnie wydarzyło? Szczerze powiem, że początek mnie odstraszył - pomyslałam, że będzie nudno, choć coś w środku kazało mi czytać. I nie zawiodłam się. Te emocje, ta dynamika, która pojawia się po przebudzeniu bohatera jest mistrzowska. Podoba mi się, że bohater jest "jakiś", mimo bycia lekką bułą, łatwo z nim sympatyzować. Matka to paskuda, ale to akurat nic dziwnego. :P Wykarmisz to to własną piersią, wyjedziesz na morze za chlebem (i grogiem) a mały skurczybyk i tak cię znajdzie i będzie próbował nazywać mamą. Blah :P Lubię kapitankę. Ale to co najbatrdziej mnie zachwyciło i ujęło, to opis jatki na statku - jest idealna, kompletnie mnie wciągnęła. Cały tekst jest super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś do poprawki by się znalazło, jak chociażby końcówka, o której mówiła Cleo, ale cieszę się, że ci się podobało! <3
      Faktycznie, początek nie zapowiada tego, co wydarzy się później, ale czasami lubię dać takie opisy jak z zatrzymanej sceny, ewentualnie takiej, która toczy się bardzo wolno. Wtedy mogę opisać kolejne szczegóły.
      Bohater właśnie miał być taki... nie do końca zorientowany i na pewno nie superhero xD
      Twój komentarz do matki mnie rozwalił xD Fajna interpretacja :)
      Co do jatki... Ja najbardziej lubię takie sceny i nie mogłam sobie darować chociaż krótkiej walki. Stać mnie na znacznie dłuższą i dokładniej opisaną, ale zdominowałaby tekst xD
      Dzięki za opinię!

      Usuń
  3. Cierpię na chorobę morską i nie dla mnie takie wyprawy, ale całe szczęście, że coś się nagle zaczęło dziać na statku! I to zdanie, że "na morzu twoja rodziną jest załoga"..hm. Coś w tym jest ;) Bardzo, bardzo ciekawe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rrrany, tak dawno nic twojego nie czytalam, że nie mogłam sobie darować ;) Bardzo, bardzo obrazowo. Wgl z temtu, ktory mi osobiscie wydawal sie smieszny, jakis taki ze poszlabym w zart, no bo matka piratem? I co jeszcze... A tu sie okazuje, ze dalo sie, jasne ze sie dalo zrobic z tego powazna historie, pelna grozy wrecz, bym powiedziala, no bo przeciez na pokladzie dochodzi wlasciwie do rzezi!
    Kiedys pisalam historie o piratach, przewertowalam cale slowniki zeglarskie, zeby sie podszlifowac w tych wszystkich rufach, mesach i pentrach xd kucharz chyba nie wiedziec czemu nazywany jest po prostu kuk xd swoja droga mnie mocno zaciekawil, stracil wech xd nie wiem czy osmielilabym sie skosztowac jego kuchni to dosc wazny zmysl dla kucharzy ;D wiec, do czego zmierzam, ze doceniam to, ze tez uzywalas zargonu wilkow morskich (:D), gdzies mi chyba braklo przy opisie ze to okragle okienko, dam se lape uciac, ze to tez jakos sie nazywalo... bula? bulaj? jakos tak. za to nie mam kompletnie pojecia o co chodzi z krypą. tego pojecia nie znam.
    cudownie wlazlo to z 'twoja matke zabralo morze' <3 ze to doslownie. i naprawde wlasnie realistyczne, dlatego mowilam, ze wyszedl z tego powazny, realny tekst, ze kupuje, matka piratem, tak, da sie. jedyne co mnie zastanawialo to postawa glownego bohatera. znaczy poczatek ekstra, taki lekko zagubiony i nie majacy w zasadzie pojecia o zegludze, statkach itd, jego rozterki, jak juz wyszedl na rzez, ze by sie schowal, jasne, jak najbardziej ludzkie i prawidlowe wrecz, ale potem tak calkowicie skupil sie na matce... znaczy, ze wgl ja tak predko poznal, ja wiem, ze tekst musialby miec jeszcze kilka(nascie) stron, jesli on mialby jakos wpasc na to kim jest ta kobieta, ale ok, poiedzmy, ze ja zapamietal, to jednak ona wyrznela wlasnie wszystkich jego ludzi, kij z tym, ze nie byl do nich przywiazany, ale jesli moja matka wymordowala by obcych ludzi dookola niej, to bym nie probowala sie z nia zaprzyjazniac xd a kolega troche zignorowal fakt, ze ta kobieta to morderczyni, jakby nie patrzec.
    no i zakonczenie. no, lepiej tego zrobic nie moglas. ;) osobiscie uwazam, ze go nie zabije, no bo skoro napadla na ten statek, wiedzac, ze tam jest jej syn, a nie ma motywu, by go zabic... mysle, ze nawet piratka i morderczyni jak kazda matka tesknila za swoim dzieckiem.
    PISZ DLA GPKA CZESCIEJ!
    btw mam 28 lat wlasnie skonczylam, moze tez powinnam kupic sobie statek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja się cieszę z twojego komentarza :D
      Na pierwszy rzut oka temat był ewidentnie pod komedię, ale ja od początku wiedziałam, że chcę z tego zrobić dramat i wpleść akcję. Dramy chyba lepiej mi wychodzą niż komedie, przynajmniej większość prób. Zresztą akcja wygrywa! Nigdy nie będzie inaczej xD
      Kucharz był określony jako słaby, a uzasadnia to brak węchu ;) No... jakąś breję ugotował xD A bulaj dałam gdzieś! Chyba... O! Tu jest: "Słyszałem masy wody rozbijające się o bulaj." W pierwszym akapicie ;) później napisałam o okienku, żeby nie było powtórzenia. Ogólnie te pojedyncze zwroty używane na morzu gdzieś mi się obiły o uszy, ale nie wertowałam słowników jak ty. Nie miałam też potrzeby. Krypa to chodziło mi o to, jakby na samochód powiedzieć grat, rzęch, coś w tym stylu. Też gdzieś to słyszałam. Pomysł na sytuację nazwania statku podrzuciła mi koleżanka i to wykorzystałam.
      Nie dopracowałam tej sceny rozmowy :/ chciałam to ładnie zamknąć, a po drodze zgubił mi się realizm. Wszystko jest za szybko, za prosto, wiem o tym. Trzeba znowu poćwiczyć krótkie formy xD
      Interpretacji końcówki nie narzucam. W sumie sama nie mam na nią jednej wizji. Widzę kilka możliwości, tak jak czytelnicy ;)
      Postaram się pisać częściej, chociażby dla takich komentarzy! <3
      Kupuj statek i zostań WILKIEM morskim xD zawsze jakiś wilk xD

      Usuń
  5. Powoli zaczynam nadrabiać, póki jeszcze nie mam zbyt wielkich zaległości. Dobrze, że wróciłaś, brakowało mi Twoich tekstów.
    Początek zdaje się nieco chaotyczny, rozmowa z matką, jak zauważyła Cleo, trochę sztuczna, ale mimo to tekst ciekawy i pozostawiający pytania, co zdarzyło się dalej. No i mnie osobiście brakuje historii Charlotte. Oby nie skoczyło się tylko na tym jednym tekście z tego uniwersum.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń