Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 25 lutego 2018

[80] (3) Uwolnić się ~ Miachar


                Przedpołudnie z zarkorkowanymi głównymi ulicami miasta. Dźwięk klaksonów, okrzyki coraz bardziej poirytowanych kierowców. Hałas spowodowany kolejnym przejażdżającym tuż obok pociągiem. Idealne warunki, by nie dać o sobie znać tym, którzy nie powinni wiedzieć, że w ogóle istnieję. A mimo to czułam, jakbym cały czas była na czyimś celowniku, a leżąca na stole koperta z zawartością tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, iż powinnam mieć się nadal na baczności, bo nie jestem bezpieczna.

                Stojąc przy oknie i paląc kolejnego tego dnia papierosa, spoglądałam na towarzysza, który zajął miejsce przy stole i teraz zbierał się na odwagę, by sięgnąć po kopertę i zobaczyć to, co ja widziałam, zanim do niego zadzwoniłam z telefonu na kartę i kazałam się zjawić, gdyż mam kilka pytań.
                - Pewnie wiesz, co to jest. - Przerwałam panującą w kawalerce ciszę i westchnęłam. Nie tak to wszystko miało wyglądać, no ale ostatnimi czasy wszelkie moje plany brały ostro w łeb. A ja nie za każdym skokiem potrafiłam spaść na cztery łapy.
                  Mężczyzna wreszcie zachował się, jak przystało, i sięgnął po kopertę. Kawa w szklance stojąca tuż przed nim zaczęła stygnąć, kiedy przebiegał wzrokiem po papierze, na jego twarzy widziałam coraz większe zdumienie i przerażenie.
                - Ale...
                - Tak, Henry. To mój list pożegnalny. Umazany moją krwią, a w jego prawym górnym rogu widnieje data, która minęła trzy dni temu. Data mojej śmierci, dnia mojego samobójstwa...  Ach, musisz wiedzieć, co to dokładnie jest.
                - Ale...
                - To nie zadziałało - powiedziałam i wypuściłam w powietrze obłok dymu tytoniowego. - Nie zadziałało, choć przecież powiedziałeś mi, że to najlepszy sposób, by zniknąć z ich radaru. Tak było czy może się mylę? Wiesz, osamotnienie czasami może namieszać człowiekowi w głowie. 
                - Ale...
                Miałam już dość tego słowa, dlatego zapytałam szybko:
                - Zgadnij, gdzie go znalazłam?
                - Nie mam pojecia.
                - W skrzynce. W skrzynce na listy należącej do właściciela tego mieszkania. A ponoć nikt nie wie, że tu teraz przebywam.
                - No bo... - Nie wiedział, co ma mi powiedzieć. Jego jabłko Adama pracowało co chwilę, na twarzy pojawiły się czerwone plamy. Skoro on tak się denerwował, to czy ja również powinnam wpaść w panikę? - To nie tak, jak myślisz, Dziewietnaście. Nie o to nam chodziło.
                - Nie? - Zaśmiałam się gorzko, ale ten śmiech szybko zamarł mi na ustach, kiedy coś do mnie dotarło. - I w ogóle... nam? Przecież jesteś jedyną osobą, która pomogła mi przy mistyfikacji tego wszystkiego. To ty poradziłeś mi, bym odwaliła taki cyrk przed szefostwem. Tylko mi teraz nie mów, że jesteś z nimi. Że sam siedzisz w środku tego projektu robienia z jumperów szpiegów i zabójców na zlecenie.
                Przez kilkanaście sekund szukałam na jego twarzy czegoś, co powiedziałoby mi, że moja wypowiedziana przed chwilą teoria jest tylko wymysłem zbyt przeciążonego umysłu, ale nic takiego nie nastąpiło.
                Czyli miałam rację. Domyśliłam się, kim tak naprawdę jest. Nie Henrym, opiekunem grupy Skoczków, ale kimś, kto miał z nich robić marionetki na usługi dla bogatych ludzi z każdego zakątka Ziemi.
                Zaśmiałam się gorzko i zgasiłam papierosa, po czym odwróciłam od okna i spojrzałam na mężczyznę tak, jak na to zasłużył - z pogardą i obrzydzeniem. Z rangi mentora właśnie spadł do poziomu zwykłego karalucha, którego moje trampki mogłyby bez problemu zgnieść.
                Henry przełknął ślinę, odrzucił list i wstał z miejsca. O tak, bo najlepiej jest mierzyć się z kimś, mając nad nim przewagę w postaci wzrostu. Tylko że w tej chwili daleko byłam od obawiania się takiej formy zastraszenia. Nie ze mną te numery.
                - To nie tak. Chodziło nam o to, byście ze swoją niezwykłą zdolnością, jaką są skoki przestrzenne, pomogli nam zwalczać zło na świecie.
                - I dlatego nas samych szkolicie na złych? - Prychnęłam, komizm całej sytuacji ani trochę mnie już nie bawił. - To chcesz mi powiedzieć? Że miałam być jak ci, którzy mnie gonili i pewnie nadal gonią, bo wiedzą, że jednak żyję? - Miałam nadzieję, że moje spojrzenie jest ostre jak stal i właśnie dociera do dziury po sercu w ciele tego mężczyzny i czyni w nim małe spustoszenie. - Wiesz co? Samuel L. Jackson w filmie o nas był zły, ale ty jesteś o wiele gorszy. - Miałam ochotę splunąć mu w twarz. - Zdrajca.
                Teraz to Henry się zaśmiał i przewrócił oczami.
                - I co z tego, hę? Co może mi zrobić ktoś taki jak ty, Dziewietnaście? Nigdy nie zdołasz się od nas uwolnić. Nigdy.
                Wiedziałam, że zjawił się u mnie uzbrojony, na szczęście ja także miałam przy sobie coś, czym mogłam zaatakować. Niech żyją wysokie kozaki, w nich tyle można skryć.
                Ledwie się schyliłam, a już miałam pistolet w dłoniach, czym zaskoczyłam towarzysza.
                - Wiem o tym. Ale mogę zacząć się uwalniać powoli, zabijając każdego z was osobno. Żegnaj, Henry.
                Bez wahania pociągnęłam za spust, nawet nie przyjrzałam się, jak jego głowa przestaje istnieć, a mieszanka krwi, mózgu i kości ląduje na ścianie i części okna. To nie było moim problemem.
                Za to coś inne tak.
                Schyliłam się i sięgnęłam po przygotowny wcześniej oraz ukryty pod stołem bagaż. Poprawiłam ułożenie plecaka na ramionach i wyszłam z tego obskurnego mieszkania, by jednym skokiem znaleźć się tam, gdzie na razie nie powinni mnie szukać - w swoim własnym grobowcu, o którym nikt z Organizacji nie powinien wiedzieć.
                Dobrze. Skoro chcą gry, to ją dostaną, pomyślałam. Niech tylko nie liczą na to, że odpuszczę - muszą odpowiedzieć za to, co uczynili tysiącam Skoczków przede mną. Niech odpowiedzą za to, co zrobili.
                Już ja tego dopilnuję.


2 komentarze:

  1. No proszę, kontynuacja historii o pani skoczek. Fajnie. I odniesienie do Jumpera, który bardzo mi się podobał :) Ciekawie rozpisany wątek i zawarty temat. Mnie po głowie chodziła komedia, tu mamy rasowy kawałek akcji, a to lubię. Nic tylko czekać na kolejny tekst z tego uniwersum.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, genialny pomysl z tym listem. Myslalam nad tym tematem I nie przychodzilo mi do glowy zadne logiczne wyjasnienie, same nadnaturalne knify a tu pomysl przedstawiony naturalnie I znow realnie, a ten realizm bardzo wplywa na odbior, no ja kolejny raz kupuje! Podobalo mi sie.

    OdpowiedzUsuń