Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 25 marca 2018

[84] Początek i koniec ~ Aktina

Nie pytajcie mnie, co to jest, sama nie wiem. Nie dość, że depresyjnie, dołująco, prawie o niczym, to jeszcze eksperyment z czasem teraźniejszym. Niby go nie lubię, ale tu mi pasował. Cóż... Chyba znowu jest za mało nazwanych emocji i trochę bez życia... Ale już zostawiam wam krytykowanie, bo zaraz wszystko wypiszę sama xD

Wiosna zdaje się eksplodować z każdego możliwego źródła. W telewizji, w radiu, w Internecie. Wszędzie otrzymuję jedną informację: już dzisiaj, dokładnie o 17.16, rozpocznie się astronomiczna wiosna. Ta magiczna pora roku, kiedy wszystko budzi się do życia, łącznie ze zmęczonymi zimą ludźmi. Mi właściwie jest to obojętne. Nie pamiętam, kiedy miałem siłę na coś więcej niż podejście do okna. Mimo wszystko wstaję i odbywam mój jedyny spacer po tym sterylnym pomieszczeniu, na które nie wpływa żadna pora roku. Zmiana pogody to tylko nowy krajobraz za szybą, przynajmniej na tyle, na ile pozwala sam środek miasta. Po prostu czasem jest trochę ciemniej, kiedy chmury lub smog przesłaniają całe niebo, a kiedy indziej całkowicie przeszklone ściany stają się przekleństwem przez palące słońce.

Spoglądam w dół. Kilkanaście pięter niżej ludzie poruszają się niczym mrówki. Każdy w inną stronę, swoim tempem, pieszo lub szybszym środkiem transportu. Spieszą się nie wiadomo gdzie, jakby mogli oszukać czas.
Spoglądam na zegarek. Za trzy, dwa jeden... Mamy wiosnę. Nie wiem, czego oczekiwałem, jakiej zmiany. Świat nadal jest bury i zimowy. Ale pamiętam taką wiosnę, gdzie nie miało to kompletnie znaczenia. Dzień co prawda był coraz dłuższy, a ciągle padający ciepły deszcz nie przeszkadzał nam w przemierzaniu ulic, wracając z imprezy lub kierując się na kolejną. Spaliśmy mniej, piliśmy więcej... Tylko to było w innym życiu. Dwa lata, które zmieniły wszystko, chociaż minęły tak szybko.
Mam strasznego pecha do wiosny. Wtedy się urodziłem, co jest chyba jedyną pozytywną rzeczą, chociaż gdyby nie to, nie nastąpiłyby późniejsze katastrofy. Dokładnie pamiętam, jak złamałem nogę, pierwszy raz wchodząc na drzewo w weekend majowy. Innym razem rzuciła mnie dziewczyna, dostałem najwyższy w życiu mandat, zostałem wyrzucony z mieszkania. Nawet ze śmiercią mój ojciec zaczekał do 21 marca. Co prawda większość sytuacji mogłem sam sprowokować, tworząc samospełniającą się przepowiednię. Po prostu wiedziałem, że w ciągu tych trzech miesięcy musi stać się coś złego, więc podświadomie to wywoływałem. W końcu kto kazał mi jechać w terenie zabudowanym grubo powyżej dopuszczalnej prędkości?
Czy właśnie dlatego zrobiłem wszystkie badania na wiosnę? Dlatego że wiedziałem, co wykażą i jeśli coś miało się w moim życiu zawalić, to tylko o tej porze roku?
Zdaję sobie sprawę, jak głupie jest szukanie tylko złych aspektów życia i to tam, gdzie wszystko jeszcze się układa. To jednak silniejsze ode mnie i mam wrażenie, że tylko po jakimś złym doświadczeniu dla równowagi może przytrafić mi się coś dobrego. Czy tak było w rzeczywistości? Pewnie nie, ale jakoś trzeba było sobie wytłumaczyć, że wszystko dzieje się po coś.
Spoglądam w lustro i widzę siebie, chudszego z dnia na dzień, ale to ciągle ja. Ten sam, chociaż już nie tak silny i rozrywkowy. Może też trochę mniej pewny siebie i swojej przyszłości. Interesujące jest to, że o przyszłość dbają głównie ci, którym najlepiej się powodzi, są zdrowi. To oni planują następne tygodnie, lata. Gdy nie ma się pewności co do przeżycia kolejnego dnia, zaczyna się żyć tu i teraz, w miarę swoich możliwości.
W lustrze widzę, jak z nosa zaczyna mi kapać krew. Ponownie przenoszę się na łóżko. Po ciągłym ruchu na zewnątrz, bezładnej szamotaninie ludzi w pułapce codzienności, cisza szpitalnego pokoju staje się przytłaczająca. Muszę naprawdę wytężyć słuch, żeby dotarł do mnie odległy szum ulicy. Porzucam jednak ten dźwięk i szukam innego - stukotu obcasów mojej Lucy. Tylko ona przy mnie została, ale czuję, że ją tracę, tak jak wszystkich innych. Chyba sam się od niej odsuwam. Na razie na to nie reaguje, ale w końcu nie wytrzyma. A ja nie chcę, aby została ze mną do końca. I tak za dużo widziała, za wiele czasu musiała mi poświęcić.
Jeśli coś ma się zepsuć to teraz, na moich warunkach. Wtedy, kiedy jeszcze mam na to siłę. Nie zawsze wiosna jest szczęśliwym początkiem. Dla mnie jest to koniec wszystkiego, tylko rozciągnięty w czasie. Rok po roku wszystko prowadzi do końca. Wszystko co się zaczyna, musi się skończyć, a nie tylko zima potrafi zniszczyć.

8 komentarzy:

  1. Rany, rany. No zapowiadalas ze bedzie depresyjnie, wiec czuje sie ostrzezona I mimo to zaskoczona. Tekst jest mocniejszy niz sadzilam ze bedzie. Spodziewalam sie jakis docinkow w strone wiosny nie wiosny a tutaj... no dostalam pecha, chorobe, szczypte smierci, a wszystko opakowane w samospelniajaca sie wiosenna przepowiednie. W tym wszystkim najbardziej przykuwa moja wage to, ze bohater stara sie nad tym zapanowac przynajmniej w minimalny sposob. Ze na jego zasadach. Chociaz tyle. I chyba to rozumiem.
    No, udalo ci sie pokazac calkiem inne oblicze wiosny. Zlamalas temat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre określenie! Złamałam temat, bo taki był plan xD Stwierdziłam, że wszyscy pewnie pójdą w taki sielski, zwariowany klimat, to może tak dla równowagi pójdę w drugą stronę. Chociaż nie powiem, że łatwo się to pisało, zresztą wiesz ;) pisałam ci. Ale myślałam, że tekst jednak będzie średnio zjadliwy xD dobrze, że coś w nim przykuwa uwagę.

      Usuń
  2. Normalnie sądziłbym, że taki tekst wyjdzie ode mnie, a tu proszę - co za niespodzianka xD To prawda, iż opowiadanie jest depresyjne i smutne, ale jednocześnie jakie prawdziwe. Zaryzykuję stwierdzenie, że takie spojrzenie na nadejście wiosny (i jednocześnie pozostałych pór roku) występuje u osób dojrzałych, mających świadomość, że z dnia na dzień świat nie stanie się piękniejszy czy wszystko ulegnie diametralnej zmianie.
    Szczególnie ujął mnie fragment z ukochaną głównego bohatera. Chęć oszczędzenia jej cierpień przy jednoczesnym zostaniu samym jest dla mnie aktem największej odwagi - w chwilach swojej klęski przyjęcie kolejnej dawki cierpienia to nic innego jak czysty heroizm, o którym bardzo rzadko się słyszy.
    Jednocześnie sam wyczytałem w tekście niejako radę, aby nie czekać na szczęśliwą zmianę życia, tylko działać samemu lub nie mając żadnego wyjścia, po prostu pogodzić się ze swoim losem, przyjmując wszystko to, co zostanie nam dane.
    Mimo całego smętnego nacechowania, ja poczułem się po tym tekście lepiej (nie wnikajmy w to, czy jestem normalny, czy też nie xD). Liczę, że wiosna natchnie do tworzenia kolejnych, równie skłaniających do refleksji dzieł :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu coś radziłam? Hmm... Dobrze wiedzieć xD Nie no, powtórzę, że chyba zagłębiłeś się w tym tekście bardziej niż ja, bo poza wyłapaniem elementów z piosenki to napisało się samo i nie myślałam zbytnio o "przesłaniu".
      Co do tego, że poczułeś się po tym tekście lepiej... No ja też nie wnikam, czy to normalne, bo opowiadanie raczej nie nastraja pozytywnie (chyba że ktoś stwierdzi "mogło być gorzej xD), ale w sumie co ja się będę kłócić xD Chyba (o ile dobrze rozumiem) ci się podoba, przynajmniej trochę, więc powinnam być zadowolona xD

      Usuń
  3. Hej :)
    O tak, ten tekst jest bardzo depresyjny, ale podczas lektury uświadomiłam sobie, że tak wygląda rzeczywistość wielu ludzi, którzy nienawidzą zimy właśnie dlatego, że to ona przynosi ze sobą to, co moze się człowiekowi najgorszego przydarzyć.
    Przykre, że u bohatera nie świeci już słońce, dobrze, że może chociaż odejść na swoich warunkach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz ;) Cieszę się, że jednak do jakichś pojedynczych przemyśleń ten tekst skłonił :)

      Usuń
  4. Depresyjny tekst? Come at me bro! :) Bardzo mi się podobało. Kumulacja pecha, złych wieści, niedobrych doświadczeń bohatera jest tu wysoka, ale bohater wydaje się pogodzony z losem. Dobrze, że podchodzi do tego z rezerwą i jakby... właśnie takim "Come at me bro", sądząc po cynicznym pytaniu o przekroczenie prędkości :) Jest i przepowiednia, z którą bohater próbuje się zmierzyć na swój sposób i mam nadzieję, że chociaż troszkę dla niego zaświeci to słonce. Jak się zdecyduje wreszcie pokazać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem zima od razu zmienia się w lato, a z tego bohater pewnie by się cieszył xD pisałam ten tekst bez przekonania, że coś konkretnego z niego wyjdzie, dlatego naprawdę się dziwię, że komuś się to podoba xD Może jakoś trafiłam jednak z klimatem

      Usuń