Wstałam. Duże słowo. Zwlekłam swoje ciało z wyra. W zasadzie z niego spadłam. Z podłogi zbierałam się długo, ale w efekcie wstałam. Powstałam. Oczy nie współpracowały. Nawet nie miałam do nich pretensji, bo zostały na noc w pełnym rynsztunku. Teraz sklejone protestowały przed otwarciem. Na oślep poszłam więc utartym szlakiem do łazienki. Namacałam włącznik światła, a to błysnęło mi przez zamknięte powieki jak bomba nuklearna. Nie cierpię wstawać zimą. Ciemno jak w grobowcu. Co ja jestem jakiś wampir, żeby wstawać w nocy? Siadłam na kibelku. Jeszcze chwila zanim zwiększę obroty. Jeszcze chwila. Prysznic mnie ożywił, ale nieprzesadnie. Tyle, że zmyłam trochę zmęczenia i wczorajszy makijaż. Za jakie grzechy? Jasna cholera..
Nie miałam siły stać w łazience i się upodabniać do kobiety biznesu. Poczłapałam, b(o jeszcze mogłam człapać) do pokoju z kubkiem gorącej kawy. Pasek szlafroka ciągnął się za mną jak smuga snu, który musiałam przerwać w połowie. Pijąc porannego szatana przystąpiłam do pracy nad swoją twarzą. Nie miałam ochoty przyglądać się sobie z zainteresowaniem, ale nigdy nie udało mi się umalować z zamkniętymi oczami, więc musiałam zerknąć. Uhhh, obraz nędzy kobiety w średnim wieku! Oczy nadal prowadziły strajk i strasznie się zemściły sinymi workami. Usta ściągnęły się w zażenowaniu takim stanem rzeczy, a brwi uniosły się w niemym niezachwycie. Westchnęłam tylko i przystąpiłam do poprawy wizerunku firmy, która za czterdzieści minut pożre mnie na kilka godzin, by wypluć w stanie nienadającym się do niczego.
Rozprowadzałam podkład po szarej skórze. Dłonią, oczywiście, że łapą, a nie tam jakimiś gąbeczkami. W połowie czynności okazało się, ze dziś muszę więcej tapety nałożyć, bo przebijało. Zapaćkałam co się dało. Z oczami było trudniej. Wybrałam różowy cień, bo gdzieś tam wyczytałam, że maskuje zmęczenie. Nałożyłam różowego, nałożyłam jasnego popielu i zaczęłam malować rzęsy. Zbliżyłam więc twarz do lustra i wtedy… wtedy… zauważyłam, że moje odbicie mruga do mnie! Najpierw się wystraszyłam, a zaraz potem serce chciało mi wyskoczyć z jeszcze dość jędrnej piersi! Jestem przepracowana- pomyślałam. Za dużo kawy. Muszę odpocząć. Coś mi się przewidziało. Tak sobie tłumaczyłam, ale podświadomość była mądrzejsza! Ona nie chciała i nie mogła się oszukiwać! Ona wiedziała, że TO się zdarzyło. Z umalowaną jedną rzęsą spojrzałam w lutro. Moje odbicie patrzyło na mnie jak zawsze. Umysł mój się ucieszył, ale podświadomość nadal stała ostrożnie z boku. Domalowywałam drugą rzęsę i TO zdarzyło się po raz drugi! Mrugnęło do mnie i jeszcze się uśmiechnęło! Bezczelne! Nie miałam ochoty na uśmiechanie! Złapałam lustro i rzuciłam o ścianę. Rozbiło się na małe kawałki. Przyjdę, to posprzątam. Tymczasem zrobiło się już późno. Ubrałam spodnie w kancik, bluzkę w kolorze śliwkowym, narzuciłam marynarkę, kurtkę i ciepłe botki. Wybiegłam z domu zapominając o incydencie. Mój mózg już przełączył się na tryb korporacyjny. Ale moja podświadomość już wiedziała, że zbicie lustra, to był błąd…
Jechałam dość szybko, bo zegar w aucie zgłupiał i nabijał minuty w szaleńczym tempie. Wpadłam do biura w ostatnim momencie. Niby nie musiałam się nikomu tłumaczyć, ale nie spóźniałam się nigdy i nie chciałam tego zmieniać. Przechodząc korytarzem do mojego gabinetu mijałam oszklone drzwi sali konferencyjnej. Już byłam cała firmą. Wyprostowana, poważna, napięta jak cięciwa tatarska. Zerknęłam w taflę szkła i oniemiałam! Moje odbicie lustrzane stało sobie swobodnie, nieco nonszalancko i machało do mnie ręką, moją własną ręką, uśmiechając się przy tym radośnie! Zwariowałam… to jedyne, co przyszło mi do głowy. Wpadłam do swojego gabinetu, zdjęłam kurtkę i zmieniłam buty. Poprosiłam sekretarkę o przygotowanie mi kawy. Za chwilę zmieniłam zdanie i poprosiłam o kubek herbaty. Muszę iść do lekarza… Muszę…
Włączyłam komputer. Szum maszyny nieco mnie uspokoił. Normalny dzień pracy. Wszystko w porządku. Teraz tylko przejrzę terminarz i do roboty. Miałam zaplanowane dwa spotkania biznesowe i jedno z naszym prezesem. Odpowiedziałam na kilka maili, wysłałam zakres zadań do nowych pracowników i zaczęłam przygotowania do spotkań. Po lewej stronie mojego gabinetu miałam wielkie okno. Widok był mało interesujący, bo na wieżowce innych korporacji. Nie interesowało mnie to, ponieważ nie miałam czasu na oglądanie widoków podczas pracy. Za oknem jeszcze było ciemno i mój pokój odbijał się w całości w szkle okna. Wydawało się, że jest zawieszony w powietrzu. Zerknęłam. Coś mi kazało to zrobić i co? Moje odbicie w zawieszonym w przestrzeni gabinecie siedziało na moim biurku i machało wesoło bosymi stopami! Chichotało przy tym radośnie i skubało paprotkę, rozrzucając listki po nieskazitelnie czystej, szarej wykładzinie! Listki natychmiast wypuszczały nowe pędy i w jednej chwili cały gabinet pokrył się lasem paproci, w który moje Odbicie zanurkowało piszcząc z uciechy. Wynurzając radosną twarz spod ogromnych już liści mrugnęło do mnie po raz kolejny.
Coś ukłuło mnie pod sercem. Poczułam jakąś dziwną tęsknotę i smutek. Odwróciłam się od okna. Zegar pokazywał, że za dziesięć minut mam pierwsze spotkanie. Zabrałam dokumenty i notatki. Wychodząc jeszcze raz spojrzałam w okno. Nie było już paproci, tylko ja, pani dyrektor z surowym wyrazem twarzy i czysty, szaro- biały gabinet na tle lśniących szkłem i metalem wieżowców.
Tego dnia udało mi się podpisać dwa bardzo ważne kontrakty i jedną umowę. Byłam zadowolona. Prezes zaproponował mi wyjazd służbowy do Gruzji. Na kilka tygodni. Po zapoznaniu się z zadaniami przyjęłam propozycję. Zmiana miejsca dobrze mi zrobi. Wychodząc z gabinetu prezesa zobaczyłam jak w jego oknie moje Odbicie tańczy taniec zwycięstwa! Oszaleję!
Reszta dnia upłynęła mi dość zwyczajnie i, gdy ciemność ponownie ogarnęła świat wyszłam z biurowca korporacji. Przypomniało mi się, że muszę zrobić zakupy. Musiałam jechać do galerii handlowej. Przeszklone witryny stoisk odbijały moją postać zupełnie zwyczajnie. Ot, kobieta idzie sobie na zakupy. Może ten obłęd już się skończył? Cholera! Ledwo tak pomyślałam zobaczyłam jak moje niesforne Odbicie szaleje w sklepie z poduszkami! Kurtkę miało rozpiętą, szal ciągnął się po podłodze a Ono rozrzucało poduszki, koce i jakieś miziaki po całym sklepie! Oczywiście, chichrało się przy tym jak dziecko. Zapatrzyłam się na moje radosne Odbicie i znowu coś mnie ukłuło boleśnie pod sercem. W mojej głowie pojawiły się wspomnienia mnie samej z dawnych lat, gdy też byłam radosna i spontaniczna. Gdzie to wszystko jest? Kim ja jestem? Trybem w maszynie, pionkiem w grze, kawałkiem układanki. A gdzie ja? Tam? Po drugiej stronie lustra? Zrobiło mi się smutno. Wtedy moje szalone Odbicie odwróciło się do mnie i trzymając w rękach poduszkę z wizerunkiem wielkiej, zielonej, uśmiechniętej żaby puściło do mnie oko i zniknęło.
Przez następne kilka dni przygotowywałam się do wyjazdu. Od czasu do czasu moje Odbicie głupkowało w lustrach, oknach, witrynach a nawet kałużach. I stało się tak, że w końcu zaczęłam się uśmiechać do tego mojego szalonego Odbicia. Raz nawet pomachałam do siebie ręką, co wprawiło moje Odbicie w prawdziwą, szaleńczą radość.
Nadszedł czas wyjazdu. Zaniosłam moje kwiaty do sąsiadki. Zamknęłam drzwi, sprawdzając pięć razy i wsiadłam do taksówki. Na lotnisku jak zwykle mnóstwo ludzi. Moje Odbicie w witrynach było uśmiechnięte, ale nie głupkowało. Szło sobie spokojnie i lekko razem ze mną. Usiadłam wygodnie w fotelu samolotu. Miejsce przy oknie, moje ulubione. Moja twarz odbijała się w szybie. Przyjrzałam się sobie dokładnie, bo od kilku dni nie miałam takiej odwagi. Moja twarz była jakaś inna. Jaśniejsza. Zmarszczki jakby mniej widoczne. Usta mniej ściągnięte, a oczy bez worków. Hm… Samolot wzbił się w powietrze. Lubiłam to uczucie. Rozluźniłam wszystkie mięśnie i przymknęłam oczy w błogości stanu, w którym się znalazłam. Obudziło mnie pukanie w okno. Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Po drugiej stronie pukało moje Odbicie! Leżało na białym obłoczku w pozycji „na śledzia”, jakby zjeżdżało na sankach i leciało sobie równo z samolotem! Uśmiechnęłam się do niego, a ono wykonało karkołomny obrót wokół własnej osi i podpłynęło blisko okna. Przesłało mi buziaka, mrugnęło i poszybowało w górę.
Wiedziałam, że było to pożegnanie, ale twarz w szybie, moja twarz pozostała szczęśliwa i jasna.
MAG
Marzec 2018
Problemy rannego wstawania... Jak ja (i zapewnie wiele innych osób) to doskonale znam. Wstajesz i raptem nie wiesz, kim jesteś, dlaczego się tu znalazłeś i co właściwie sprawiło, że musiałeś się przebudzić? Kiedy trybiki w mózgu zaczynają swoją pracę, uświadamiasz sobie, że wolałbyś jednak być dalej pogrążonym w niewiedzy. Kupuję już sam początek :) Ale wracając do osi głównej...
OdpowiedzUsuńPewnie wielu z nas zadaje sobie pytania typu: Kiedy pomyślałem o swoich własnych potrzebach? Jak dawno dałem odpocząć dla własnego ciała? Codzienna rutyna sprawia, że jest nas jakby mniej w powłoce, zwanej ciałem. Wesoły, kreatywny i "żywy" człowiek ustępuje miejsca szarej postaci, niczym nie wyróżniającej się z tłumu. Wiecznie zapracowanej i nieszczęśliwej. Tymczasem, aby naprawić całą sytuację, wystarczy niekiedy spojrzeć w lustro i dokładnie się sobie przyjrzeć. Porównać tego, kim było się w przeszłości z tym, kto patrzy na nas z drugiej strony.
W mojej opinii, ten efekt zadziałał u Ciebie znakomicie. Na uwagę zasługuje sama przemiana głównej bohaterki, która od początkowej niechęci przechodzi do koleżeństwa ze swoim odbiciem (i jak ja sam wierzę ze samą sobą). Widzi , że żyjąc w taki a nie inny sposób, zatraciła prawdziwą siebie, ale ostatecznie poznaje dawno ukrytą prawdę. Ciekawe jest samo ukazanie "dawnej wersji" bohaterki, która może początkowo wydawać się frywolna i nieco dziecinna, zaś w późniejszym rozrachunku widzimy w niej normalnego człowieka - potrafiącego cieszyć się każdą chwilą życia i dowolną rzeczą. Wersją, za którą zapewnie niejedna osoba tęskni.
Według mnie, Twoje opowiadanie skłania refleksji nad samym sobą i poszukiwania prawdziwego "ja". Pouczające, życiowe, ciekawie napisane - przepis idealny. Czytało mi się niezwykle łatwo i przyjemnie (dodam, że czytałem o porze, o której normalni ludzie powinni już spać, ale moje demony postanowiły podtrzymać moje powieki XD). Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Czekam na następne równie nietypowe i wciągające opowiadania. :)
PS. Mam nadzieję, że dobrze uchwyciłem to, co pierwotnie chciałaś tu zawrzeć :D
Jestem zaszczycona tak obszerną odpowiedzią na moje opowiadanie. Tak, przeczytałeś dosłownie wszystko, co chciałam przekazać. Dziękuję za refleksję, która mnie zachwyciła! Pozdrawiam i do poczytania wzajemnego :)
Usuń
OdpowiedzUsuńJest w tym tekście coś spokojnego, co dało mi chwilowe ukojenie. Jest sobie lady Nieperfekcyjna Dyrektorka i jest jej odbicie. I sobie tak żyją symultanicznie. Liczyłam na katastrofę samolotu na końcu, ale w sumie ci dziękuję, że mi jej oszczędziłaś - dzięki temu mogłam pozostać w stanie ukojenia. Jaki pokrętny narcyzm - odbicie mi macha! Od razu myślę sobie o tym diabelskim wynalazku jakim jest instagram, na którym każda osoba może zobaczyć siebie jako kogoś fajniejszego niż w rzeczywistości. Takie czasy, panie! Takie czasy! Za mojej młodości było inaczej! Insza inszość była, pani kochanieńka! I to "ono" ni to odbicie, ni wewnetrzne, a może zewnetrzne.... dziecko. Dobrze jest!
Justyno, zostawiłam panią dyrektor w samolocie. Niech sobie radzi. Być może, jakiś temat kolejny spowoduje, że krew się poleje. Tu jednak namalował mi się taki obrazek, który pozwoliłam sobie namazać nieco "akwarelowo". Dzięki za dobre słowo. Buziorki :)
UsuńAaaawwww, rozczuliła mnie ta pani! Co to kobieta musi się nacierpieć, żeby jakkolwiek żyć. ;) Ja ten opis kupuję i basta! :)
OdpowiedzUsuńO matko, bezczelne odbicie! :D Nie wolno straszyć tak pani o poranku! Ale jak dobrze, że pani się nic nie stało na końcu. :) Pomimo żartobliwego tempa tekstu, to wszystko jest tak życiowe, tak realistyczne, że skłania bardzo do zastanowienia się nad swoim własnym tempem życia. Czy też sami nie jesteśmy takimi "biegaczami"?
Bardzo też podoba mi się bohaterka, jest ludzka, mimo swojego stanowiska, przepracowanie niestety jest chorobą naszych czasów i zastanawiam się, czy takie mrugajace odbicia to nic nadzwyczajnego? :)
Ale w Twoim odbiciu jest też coś szalonego, coś co pokazuje, że można inaczej. Że jest ta druga strona. Kiedy Odbicie zaczęło tańczyć z radości, już wiem, że będzie jeszcze ciekawiej :D
Bardzo lekko czytało się tekst, ale po przeczytaniu musiałam chwilę posiedzieć i pomyśleć. I dziękuję Ci za ten tekst, który pokazuje, że jest ta druga strona, że w biegu, jaki mamy na codzień, warto czasem sie zastanowić, po co biegniemy. I czy można czasem poszaleć. Nie, nie można, a trzeba. :)
Pozdrawiam :)
Bardzo, bardzo mi miło, że było Ci przyjemnie przeczytać te kilka słów. Bardzo się cieszę, że kilka słów wzbudziło choćby chwilę refleksji czytelnika. Bo czym jest słowo pisane? Właśnie takim prztyczkiem w nos, lub czasem porządnym palnięciem w łeb. Wymieniajmy się tymi iskrami i uśmiechajmy się do naszego odbicia w lustrach, aby nie musiało nam przypominać kim naprawdę jesteśmy :) Pięknie dziękuję i pozdrawiam!
UsuńBardzo mi się podoba Twoje pozytywne podejście do tego tematu ♥ wydaje mi się wręcz całkowicie przeciwne do mojego i to sprawia, że jest niezwykle interesujące!
OdpowiedzUsuńTrochę się niestety zgubiłam w opisach i nie zrozumiałam, czy bohaterka widziała zawsze tylko i wyłącznie swoje odbicie, czy zaczynała widzieć odbicie i Odbicie? Na początku myślałam, że tylko jedno, ale kiedy zniknęło za pierwszym razem w witrynie sklepu, a za drugim w szybie samolotu, to miałam problem, żeby to sobie wyobrazić z tylko jednym odbiciem XD
Też mi się trochę mieszało, czy Odbicie może dotykać przedmiotów odbijających się w lutrze czy tych po drugiej stronie szkła, bo miałam wrażenie, że raz robi tak raz tak (paproć w firmie nie mogła być za oknem, a chmury nie mogły być w samolocie).
Na sam koniec, kiedy zniknęło, zrobiło mi się strasznie przykro :< może w życiu bohaterki wydarzy się coś jeszcze, z czym będzie mogło pomóc jej szalone Odbicie?
Świetnie przedstawiłaś bohaterów, tak, że z miejsca się ich lubi i się o nich martwi, a kiedy wszystko okazuje się być dobrze czuje ulgę :D
Pozdrawiam!
Część :)
OdpowiedzUsuńMój Boże, jestem pod wrażeniem, jak po ludzku, ale k wspaniale podeszłas do tego tematu. Przedstawiłaś zwykłą kobietę i jej zwyczajny, szary dzień, dodając do tego rozbrajająco słodkie Odbicie, czym wywolałaś u mnie jednocześnie uśmiech, jak i smutek. Niby jestem człowiekiem jeszcze młodym, ale już po sobie widzę, że gdzieś utraciłam tę radość, którą nosiłam w sobie jeszcze parę lat temu. Może i mnie przydałoby się takie Odbicie, bym stała się troche pogodniejsza?
Bardzo ładny tekst.
Pozdrawiam.