Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 29 stycznia 2018

[76] Skok jak smok ~ Justyna

            Napisałam ten wyrób opowiadaniopodobny w pół godziny, kopana w łokieć przez córkę, słuchając odgłosów głupiego filmu, który oglądała córka z mężem – a wszystko dlatego, że nie chciało mi się ruszyć tyłka z kanapy i przenieść się do kuchni. Wiem, że jest to trochę toporne, ale nie mam ani siły ani czasu poprawiać tego tekstu. Napisałam mimo kompletnego braku czasu. Kolejny tydzień z rzędu. Jestem z siebie dumna <3
           
Skok jak smok


            Gęsty las stopniowo rzedł. Rozpoznawałam, że znajdujemy się coraz bliżej zasmoczonych terenów. Podciągnęłam opaskę z liści, która opadała mi na biodra.
- Musimy zachować ostrożność. Żaden nie może nas zobaczyć - powiedział do mnie Piotrek, zgodnie z obowiązującą procedurą, po czym zwolnił tempo i rozejrzał się. - Zaraz zaczną się ich ścieżki spacerowe.
            I rzeczywiście, słońce nie zdążyło drgnąć a my znaleźliśmy się nieopodal szerokiej na około pięć metrów ścieżki. Piotrek pokazał mi gestem, że mam się skryć za krzakami, a sam poszedł zobaczyć, czy jest czysto. Gdy był blisko ścieżki widziałam jak klapnął płasko na ziemię. Odruchowo schyliłam głowę i próbowałam udawać, że nie istnieję. Ścieżką biegł smok. Był ciemnozielony. Z jego paszczy wydobywał się rytmiczny oddech. Umięśnione tylne łapy ściśle oplotły przylegające spodnie – czytałam, że oni nazywają to legginsami. Na przedniej łapie miał miniaturowy ekranik, który prawdopodobnie mierzył mu dystans biegu i parametry pracy organizmu. Smok biegł równym tempem wpatrując się przed siebie. Na szczęście nas nie zauważył. Gdy zniknął za górką Piotrek wychylił się i pomachał. Przebiegliśmy drogę i znaleźliśmy się niedaleko celu. Musieliśmy poczekać aż słońce zajdzie. W tym czasie okoliczną ścieżką przejechały ze trzy samochody. Wiedzieliśmy, że pracownicy supermarketu kończą zmianę koło zachodu słońca. Minął rok od ostatniej kradzieży więc liczyliśmy na to, że ich czujność trochę osłabła. Smocze sklepy miały dużą słabość – smoki źle znosiły zapachy, więc smoczy inżynierowi montowali w nich systemy wentylacyjne. Zbyt wąskie, by zmieścił się w nie smok, zbyt skomplikowane by otworzyło je zwierze, ale idealne dla nas, ludzi.
            Naszym zadaniem było włamać się do sklepu, złapać dwa grzbietaki, wypełnić je gwoździami, farbami i lekami i jak najszybciej zwiać do naszej siedziby w głuszy, o której smoki nie miały pojęcia. Miałam za sobą parę takich wycieczek. Byłam zwinna i nie wymagałam zbędnych tłumaczeń. Myślę, że za to cenił mnie małomówny Piotrek. Ja lubiłam tę robotę. Smoki mnie fascynowały. Były takie cywilizowane. Chciałabym zobaczyć operę! Posłuchać koncertu! Iść do kina! Zamyśliłam się w alejce z książkami. Przystanęłam przy wielkim tomiszczu. Na okładce była smoczyca z długimi włosami opadającymi na umięśnione, błyszczące ramiona. Jej ewidentnie powiększone cycki opinał różowy top. „Zmień swoje życie z Chodakowską!” widniało na okładce. Smoczyca uśmiechała się zachęcająco uszminkowanymi dyskretnie ustami. Ech! Smocze życie. Urodziłam się w złym plemieniu. Otworzyłam książkę, wydarłam z niej paręnaście stron i wcisnęłam je pod przepaskę z liści.
            Niestety w tym właśnie momencie odezwało się przeraźliwe wycie. Opowiadano mi, że to się nazywa alarm i najczęściej oznacza, że już po tobie. Zaczęłam biec w stronę alejki, w której ostatnio widziałam Piotrka. Stał jak wmurowany a wokół niego leżały resztki roztrzaskanego telewizora. Trzepnęłam go z liścia w twarz.
- Piotrek! Cholera! Uciekamy!
Otrząsnął się. Wrzuciliśmy na plecy grzbietaki i pobiegliśmy w stronę szybów wentylacyjnych. Ledwo wdrapaliśmy się na górę po linie, którą zostawiliśmy schodząc, gdy alarm wyłączył się, a przez kratkę wentylacyjną zobaczyliśmy smoka w stroju ochroniarza, który wbiegł do sklepu. Gdy dotarł do alejki z telewizorami zatrzymał się i wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy.
- Stefan, to pewnie jakiś zwierzak. Telewizor przewrócony, ale tak to nic się nie stało. Zaraz to posprzątam. Sytuacja opanowana.
            Smok rozłączył się i wrócił do kanciapy, pewnie po miotłę i szufelkę. Postanowiliśmy z Piotrkiem wykorzystać ten moment na ucieczkę. Wyszliśmy z szybu, zamknęliśmy go i bardzo ostrożnie ruszyliśmy w drogę powrotną wzdłuż sklepu. Niestety zza rogu wyszedł ochroniarz z latarką w ręku. Zamarliśmy. Zaraz za nim szedł drugi. Byli tak blisko, że słyszeliśmy ich chrapliwe oddechy.
- Andrzej, słyszałeś to, co ja?
- To pewnie jakaś wiewiórka.
- Idziemy to sprawdzić.
Spojrzeliśmy na siebie z Piotrkiem i wiedzieliśmy, że jedyne co nam zostało, to ucieczka. Ruszyliśmy jak oparzeni w gąszcz. Nie patrzyłam za siebie, ale słyszałam jak smoki biegły za nami. Były ze dwa razy większe od nas i nie miały na plecach ogromnych grzbietaków, ale ich wielkość działała w tych warunkach na ich niekorzyść. My byliśmy przyzwyczajeni do przemykania się przez gąszcz, smoki były ociężałe od siedzącego trybu życia. Wyraźnie je wyprzedzaliśmy. W końcu odgłos ich kroków umilkł zupełnie. Zatrzymaliśmy się z Piotrkiem, żeby złapać oddech.
- Niewiele brakowało – powiedziałam.
- Dobra robota, Felicjo. Naprawdę dałaś radę. I wciąż mamy łup.
- No super. Ale co teraz? Gdzie my jesteśmy?
Niestety niebo było zasnute chmurami, musieliśmy poczekać, aż pokażą się gwiazdy, żeby wyznaczyć kierunek do domu. Drugą opcją było znaleźć rzekę, przez smoki nazywaną Zgłowiączką, której biegiem mogliśmy dotrzeć do ludzkich siedzib. Znaleźliśmy biegnącą nieopodal wąską ścieżkę. Doprowadziła nas do ogrodzenia.
- To ogródki działkowe na Jednostce E – wyjaśnił mi Piotrek. - Tylko jak je ominąć? Byłem tu kiedyś, ale to było dawno temu. Chyba najłatwiej byłoby iść wzdłuż ogrodzenia.
- Kojarzę je na mapie. Musimy uważać, bo jak pójdziemy w złym kierunku to dotrzemy do osiedla mieszkalnego. A tam może być gęsto.
- To wtedy spytamy kogoś o drogę.
- Stary, nie będziemy pytać o drogę smoka!
- A dlaczego nie? - rozległo się nagle zza ogrodzenia. - Dlaczego nie mielibyście zapytać o drogę smoka?
Zamarliśmy z Piotrkiem i gdyby nie fakt, że przed nami pokazało się ogrodzenie, które odchodziło od tego, przy którym szliśmy, a po lewo od nas płynęła struga ścieków pewnie byśmy zwiali. W tej sytuacji okazało się to trudniejsze, aczkolwiek nie niewykonalne. Odwróciłam się szybko, ale niestety suwak od grzbietaka zahaczył o ogrodzenie. Nerwowo zaczęłam szarpać metalowe kółeczko, nie chcąc porzucić cennego łupu. Smok stał za ogrodzeniem i patrzył na nas ze spokojem.
- Spróbuj zionąć ogniem, wtedy na pewno uda ci się odczepić ten plecak i odlecieć – powiedział smok.
- Zionąć czym? - zapytałam nie przerywając szarpaniny.
- Wyglądacie zupełnie jak ludzie, a oni przecież umieją zionąć ogniem – powiedział smok, po czym zgiął się wpół i zwymiotował. Z jego ręki wypadła na wpół opróżniona butelka. Nieprzyjemna woń wypełniła powietrze. Z domku na działce wybiegła smoczyca i zaczęła okładać smoka gazetą. Mi w międzyczasie udało się odczepić plecak. Gdy zobaczyliśmy smoczycę kucnęlismy bez ruchu za ogromnym bukszpanem.
- Mariusz, do cholery! Znów piłeś! Czy dla ciebie nie ma weekendu bez schlania się do nieprzytomności?
- Weź, kluseczko, mnie nie obrażaj. Jestem przytomny! I właśnie widziałem najprawdziwszych ludzi!
- Mariusz, cholera, co ty piłeś, smoczy absynt? Wujek Karol widział po tym swojego szwagra przy robocie. To prawie jak narkotyk. Do domu, bo ci ogon przetrące.
- No idę, idę. A jak ktoś chciałby się wydostać do lasu, to wystarczy iść przy ogrodzeniu, przy wielkim dębie odbić w las, iść ścieżką, na rozwidleniu w prawo i dotrze się do Zgłowiączki.
- Cicho, głuptaku.
- Co cicho? Dziadek mi opowiadał, że też ich kiedyś widział. Nawet się z kilkoma przyjaźnił.

Dalszą opowieść zagłuszyło trzaśnięcie drzwiami. Pokiwaliśmy do siebie głowami i ruszyliśmy w drogę zgodnie ze wskazówkami naszego smoczego kumpla. Może kiedyś tu wrócimy?   

8 komentarzy:

  1. Może i jest nieco toporne, ale nie mogłam się oderwać. Przez cały czas zastanawiałam się, kim są bohaterowie, że widzą ludzi jako smoki, a zrobiłaś mnie w konia i rzeczywiście największe są smoki, a bohaterowie to najprawdziwsi ludzie. Zabawny tekst, a końcówka mnie oczarowała.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie zaczęłam czytać, a już zostałam rozczulona przez sytuację, w której przyszło ci tworzyć <3 Dzieci są kochane. Nie, żebym miała coś do Twojego łokcia, broń Boże! :D po prostu, cieszę się Waszym szczęściem!:D

    Czytam czytam.. przepraszam, czy ja dobrze widzę, ze to jest smok w legginsach?! :D OMG, kocham! :D

    Jezusiu, smoki w ludzkich warunkach, jeszcze w sklepie, smocze sklepy... Do takich z przyjemnościa bym chodziła! :D czy w takich sklepach smoki mają prawo ziać ogniem na kłócące się grażyny i januszy?! :D zatrudniłabym się! :D

    Okej, jestem w połowie i już jestem zabita strzałą wspaniałości! <3 Smoki jako ludzie. Smoki w ludziach, smoki... w normalności, kocham to po prostu, tak dobrego pomysłu już dawno nie czytałam. Propsuję z całego serca! :D

    "Ech! Smocze życie. Urodziłam się w złym plemieniu. " Ja też! Też tak stwierdzam! :D

    Wymiotujacy butelką smok i okładająca go gazetą smoczyca... <3 Ja juz płaczę i bolimnie brzuch ze śmiechu,a le to jest wspaniałe. :D Naprawdę, urodziłąm się nie w tym świecie, to potrzeba! :D

    Jak tam wrócą, ja idę z nimi! :D Kochana, daj mi namiary na tego wujka Karola, też chcę spróbować smoczego absyntu! ;D

    Nie wiem, skąd bierzesz pomysły, ale chcę się od Ciebie uczyć. Naprawdę, kawał dobrej, niesamowitej zabawy, świat odwrócony do góry nogami, czyli to, czego mi do szczęscia brakuje. <3 Jeszcze większe gratulacje dla Ciebie za to, że stworzyłaś coś tak dobrego w pół godziny! :D Złoty medal!

    Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. He. Hehe. Hehehehe. Mój maz to piotrek xD Czy on tez mial opaske z lisci?
    Ja pierxxxx, wywinęłaś świat na lewa strone! Ło mega, mega tu jest duzo zwrotów, co nic, yno cytaowac! mariusz znowu piles i widziales jakis ludzi ;D yaaa, chcialabym umiec ziac ogniem. ale nie, smok kurwa na sciezce wygrywa, znaczy ten biegacz ;D to pierwsze zderzenia z ta wywrocoba rzeczywistoscia to bylo cos, doswiadczenie tego ;D Takie co jest kuzwa... aha, aha... leginsy. Aaa-haa... Justynę córcia chyba nie tylko w łokieć kopła... xd Aha, czekaj dalej to nie wszystko. Bo najpierw miałam w głowie wizję smokołaka, wiesz jak to zwlaszcza w nieskbudzetowych produkcjach ludzie przeobrazaja sie w gumowe wilkolaki i czesto jakas czesc odzienia im zostaje, inne wisza w strzepach...ale nie tu chyba nie o to chodzi, bo smok ma nawet zestaw do mierzenia sb dystansu! I wszystko wskoczyło na swoje miejsce! KUPIONE, SPRZEDANE! TAK! Pokaz mi, gdzie jest ten swiat, a ja sie zaczynam pakowac. <3
    Ok, ok, brak czasu, rozumiem, wiec nic o przecinkach nie powiem. ale. ALE. No nie dam Ci żyć z tymi akapitam ;D Przeciez to tylko raz ustawiasz 'pierwszy wers' i juz kazdy enter to same wskakujo! W czym pisujesz, w wordzie? Bo zaczne Ci udzielać rad z obslugi interfejsa! ;D No, no, Dżasta, dasz radę je ogarnąć! I przestanę Ci marudzić, życie znów nabierze sensu!
    Mam nadzieję, że w tym tygodniu też znajdziesz choć pół godzinki, zeby coś nam opowiedzieć, bo coś mi się wydaje, że z tym tematem nas znów pozamiatasz. Tak mi się wydaje, że jest taki Justynowy! Czy się mylę? Bo ja czekam na innych Piotrków! I może jakąś Emilię? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, a wgl troche to widzialam jak ten jak sie nazywala taka stara bajka... baltazar? bazyli? jak sie kuzwa nazywal ten smok. baktazar gabka chyba! ;D jedyny cywilizowany smok jakiego znalam ALE DZIEKI TB JUZ TAK NIE JEST ;D
      Dobre to było. Z ta opaska z lisci to mi wyobraznia wciaz szalej ;D

      Usuń
    2. Piotrkowi spod opaski by mogło coś majdać, temat do dopracowania. U mnie akapity wyglądają ok, ale ja w OpenOffice pisze wiec może tu jest pies pogrzebany? Dzieki za komentarz, na przyszly tydzien tekst mam na poważnie, ale na nastepny jak będę pisać coś zabawnego to bedzie o Emilii :p

      Usuń
    3. Hehe. Majdac. He.
      Okay, trzymam za slowo ;D Bedzie grubo ;D
      Hm, no mi zawsze sie wyswietla tak jak wstawiam czyli do polowy sa akapity a potem chuj je strzela. Ale open office jest chyba free, nie? To sb pobiore I zobaczymy, czyj grob odkopiemy xd

      Usuń
    4. Ja love akapity! Mysle że dlatego nie lubie pisac na komórce bo ich nie ma wtedy. Tak przyjrzalam się tekstowi na spokojnie i jest ok. Tzn mój błąd, bo to co mam w wysłanych na poczcie też nie ma akapito, musiałabym porownac jeszcze plik w formacie odt. Wiem że dialogi mi sie rozjebują przy konwersji więc robię je nieautomatycznie, tylko ręcznie.

      Usuń
  4. Hehehe, co to za tekst. Udało mi się dość szybko połapać, o co chodzi z ludźmi i smokami (God, poczułam się trochę jak w Śródziemiu), mimo to i tak byłam/jestem oczarowana tym, co nam tu zaserwowałaś. Świetny tekst :)

    OdpowiedzUsuń