Noc zapadła nad miastem, a nad ulicami unosiła się woń prochu niczym
oddech przekleństwa*. Skądś, z miejsca, gdzie
niewielu pozwala sobie przyjść i obserwować, dał się słyszeć płacz oraz to
rozdzierające spokój zawodzenie kogoś, kto naprawdę cierpi, choć nikogo to nie
obchodzi i komu nikt nie raczy pomóc. Ludzie, rozproszeni, jak tylko oni
potrafią, zmierzali we wszelkich kierunkach, niektórzy nawet wysoko w górę bądź
nisko w dół. Wśród nich byli także ci, którzy nie posiadali miejsca docelowego
dla swojej wędrówki, nie wiedzieli nawet, gdzie trafią, kiedy przyjdzie po nich
zakapturzona postać z kosą; ci szli tam, gdzie widzieli jeszcze szansę na
odwlekanie końca w czasie - na rynek, gdzie wystawiono kilka kubłów z
ogniskiem, coby liczba zamarzniętych przestała wreszcie rosnąć.
Ogień - widoczny z każdego punktu na placu - swoimi pomarańczowymi mackami starał się sięgać coraz wyżej i wyżej, przyjmował kolejne polana, płonął, iskrzył się i wabił do siebie zbłąkane dusze, które nie miały gdzie się schować w ten jakże chłodny wieczór. Podchodzili do niego starsi i młodsi, wszyscy z jednakowo szarymi twarzami, w brudnych ubraniach i bez napędzających ich marzeń. Cienie ludzi, którzy w innej rzeczywistości mogliby właśnie grzać się przy kominku w domu i odpoczywać, a nie walczyć w tym mroku i smogu o jeszcze jeden oddech.
Wśród tej grupy przypadkowych biedaków kryła się ona - dziewczyna z kapturem ciemnozielonej kurtki z wytarciami narzuconym na głowę, która ciemnym spojrzeniem starała się dojrzeć cień nadziei w tym nieprzyjemnym świecie. Było to jednak dość trudne; tam gdzie nie ma za wiele światła, nie może być za wiele nadziei, ona przecież ginie wśród ciemności. Dziewczyna trzymała coś w obu dłoniach, ściskała z całej siły, zapatrzona w ogniste płomyki, z których nie pobierała ciepła, a jedynie zapamiętywała ich wygląd, by rozpoznać je, kiedy nadejdzie czas, gdy zwariuje i zechce podpalić wszystko, co ją otacza.
Uczyniła krok do przodu i wyciągnęła przed siebie jedną z rąk. Po chwili ostatecznego zastanowienia rozpostarła palce, a to, co do tej pory w nich trzymała, opadło z odpowiednią prędkością wprost w języki, które pochłonęły to w przeciągu kilkunastu minut, kończąc jego życie w bolesny sposób.
Dziewczyna przełknęła łzy, które napłynęły jej do oczu, a świadczyć mogły o smutku lub złości; akurat w tamtej chwili oba te uczucia walczyły o to, by przejąć władzę nad jej słabym duchem.
Po pierwszym czymś do ognia należało wrzucić następną rzecz. Ta druga - ale nie ostatnia, sądząc po wypchanych kieszeniach starej kurtki - była inna. Stanowiła przedmiot osobisty, z którym wiązały się wspomnienia; nie była zabawką skradzioną ostatniej nocy ze schowka w miejskim sierocińcu - była pamiątką po życiu, zanim jednemu mężczyźnie porządnie odbiło, a znany jej świat opanowała wojna tak potężna, że jej końca, mimo upływu wielu miesięcy, wciąż nie było widać.
Kiedy dziewczyna patrzyła na tę zabawkę, jej głowę zalały obrazy dzieciństwa i rodziny, którą kiedyś posiadała. Usłyszała nawet głos matki, jakby ta wcale nie była zimnym, rozkładającym się zapewne w zbiorowym grobie trupem, ale żywym człowiekiem stojącym tuż przed nią, uśmiechającym się i patrzącym wzrokiem pełnym miłości.
Nigdy się go nie pozbywają, nakazała jej, wskazując bladą dłonią na pluszowego misia. On cię zawsze obroni.
- No właśnie nie obronił - powiedziała do siebie dziewczyna i ścisnęła go mocniej w ręce.
Prychnęła pod nosem, wrzucając kolejnego, różowego pluszaka w płomienie. Te przyjęły go z wdzięcznością i połknęły, zamieniając w kupkę nic nie wartego prochu, a do powietrza posyłając ostry zapach palonego plastiku, kiedy dosięgnęły guzika przyszytego do piersi zabawkowego misia. Dziewczyna patrzyła na to palenie i nie czuła się ani trochę lepiej, pozbywając się tego, co jeszcze wiązało ją z przeszłością. Złość w jej wnętrzu pokonała smutek, wygrała bitwę uczuć i dosięgła do każdej komórki, zamieniając młodą osóbkę w kogoś nieznającego skrupułów.
Z głośnym okrzykiem wrzuciła do środka kubła pozostałe pluszaki, które ukradła, a które zdołały nakarmić płomienie, które sięgały już coraz wyżej. Patrzyła na tę ognistą magię i nie czuła już nic. Żadnego żalu czy tęsknoty, melancholii czy nostalgii - to już przeminęło, została jedynie pustka. Lekko otępiała spędziła przy cieple jeszcze kilka sekund, po czym ruszyła przed siebie, wzywana przez kolejny żywioł.
Ostatni raz widziano ją, jak zapatrzona w spokojną taflę, spoglądała na przepływającą przez miasto rzekę, stojąc po drugiej stronie barierki, gdzie nic już nie mogło powstrzymać jej przed ewentualnym skokiem. Nie wiadomo, czy skoczyła - za to pewnym było, że wspomnieniem po niej dla tych, którzy zdołali ją zobaczyć w świecie ludzkich cieni i zapamiętać, był popiół z pluszaków i zapach plastiku.
Kolejny dzień wstał nad miastem, a nad ulicami unosiła się woń prochu niczym oddech przekleństwa*.
_______________________________________
* Dziękuję C.R.Z. oraz D. M. za możliwość użycia, zmienienia czasu oraz
parafrazy tego zdania.
nie wystrasz sie, prosze, iloscia tego komentarza... tak mam ze sie zawsze pochylam nad debiutem ardzo gleboko ;)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie zdanie z gwiazdka, skad pochodzi, komu dziękujesz za możliwość ‘przeksztalcenia’ go i udostepnienia? Bardzo mocne zdanie. Podoba mi się.
Cały pierwszy akapit przeczytałam sobie na głos, szepcząc pod nosem. Jakoś tak poczułąm, że to tego wymaga i wiesz co? Dobrze to brzmiało. To, co na pierwszy rzut oka wydawało się chaotyczne – zdania wielokrotnie złożone – absolutnie nie jest pozbawione sensu, choć trochę skupienia wymaga skupienia wymaga podążanie za opisem, zanim nastąpi kropka i możemy odetchnąć, by przygarnąć następną informację. Podejrzewam, jakbym teraz miała w ciemno strzelać, że taki będzie Twój styl pisania. Ja akurat jestem fanką zdan złożonych, oby miały ład i skład yeno, chociaż wiem, że czasem potrafią zmęczyć. Ale też często wymaga ich tekst, jeśli nie chcemy przekazać czegoś dynamicznie, lecz przeciwnie, pogrążyć czytelnika w tym świecie delikatnie, ale zaborczo. Są trochę jak złapanie za kark i delikatne zmuszenie do zanurkowania, podczas gdy pojedyncze zdania od razu wrzucają nas na głęboką wodę. Tylko wynurzyć się ciężej. Uścisk na karku, choć delikatny, się nie poddaje.
Xd rany ja to mam rozkminy. Forgive me, lubie sobie pofilozofować, zwłaszcza jak tekst zmusza do refleksji. Lecę dalej!
Kreujesz ciekawą rzeczywistość. Jeszcze nie jestem pewna czy to alternatywny świat, czy jakies zaświaty, co się dzieje i dlaczego, ale jestem coraz bardziej zainteresowana. Tym chłodem, tym płomieniem, lgnącym do niego ludźmi, smogiem, wow, a może to wizja przyszłości?
Z akapitu na akapit moja mina wyraża coraz większe zaintrygowanie. Mam takie wtf, co się dzieje, bardzo plastyczny opis dziewczyny, ciekawie przedstawiony, tym razem dynamicznie, nie mamy portretu i czy kolory takiego i takiego a bluza innego, mamy dziewczyne w ruchu, obraz plynie, nie zamrażamy go, żeby się przyjrzeć, ciemnym spojrzeniem czytamy, ze patrzy na ten ogien, zgrabnie podana spora ilość informacji – ja to widzę, widzę tę dziewczynę (i jaki przypadek, dzisiaj kupiłam sb zielona bluze z kapturem! A w piecyku… a nie, już mi zgasło -.-). Ey, coraz bardziej mi się podoba.
I czemu ona zamierza… Albo myśli, że będzie zamierzać… wszystko puscic z dymem? O ła, kojarzy mi się taki obrazek do Twojego opowiadania…. Oooo, znalazłam https://orig00.deviantart.net/527c/f/2008/307/f/7/fire_raiser_by_88grzes.jpg
Tak mi się kojarzy <3 (uwielbiam ten obrazek)
Ok, coś na temat warsztatu, jeszcze nawet nie doczytałam do końca, ale już widzę, że warsztat po prostu masz. Z Twojego opisu wynika, że dopiero teraz zdecydowałaś się nie odkładać tekstu do szuflady i zastanawiam się – czemu??? Przecinki na swoich miejscach, brak powtórzeń, akapity ułożone, poprawnie rozplanowanie zdan wielkrotnie zlozonych, co nie jest łatwe i łatwo na tym polec… Tworzysz poprzez nie swój własny styl, nie ma się do czego przyczepić. Ojej, może tu mi coś lekko zgrzytła, że „Uczyniła krok do przodu” – nie jestem pewna, czy to najlepszy sposób, by opisać krok, w sensie to „uczynic”, czy krok do uczynek, zaczyam kminic i niepotrzebnie się skupiac na tym, zamiast podążać za tekstem, za tym krokiem. Myślę, że czasem najprostsze rozwiązanie jest najlepsze, więc, wg mnie oczywiście, krok do przodu najlepiej zrobić ;)
To jedyny akapit, który do tej pory mnie zastanawia. Padają tu słowa, nad którymi chyba zatrzymuję się zbyt długo, jak to uczynić oraz „ostateczna” decyzja (hm… troszkę zaraz widzę Huberta z tym jego ‘ostatecznie?’ xd bo czy decyzję można podjąć więcej niż raz, tak na dobra sprawę?) i ta „odpowiednia” predkosc – zastanawiam się, jakie to ma znaczenie z jaka predkoscia owe tajemnicze cos wpada w ogien, czy bohaterka zadbala o to, by nie wpadlo to do ognia za szybko ani za wolno, a jeśli nie miało to znaczenia – osobiście jestem fanką wykrajania z tekstu niepotrzebnych informacji, bo nie zawsze więcej znaczy lepiej, ale! znam osoby, które uwielbiają takie detale i chętnie by dociekały, jaka dokładnie była prędkość rzeczy wpadającej do ognia xd Także traktuj, proszę, moje uwagi jako subiektywne, ot moje przemyślenia, z którymi nie musisz się zgadzać, ale możesz wziąć pod uwagę ;)
OdpowiedzUsuńNigdy się go nie pozbywają ( pozbywaj?), nakazała jej, wskazując bladą dłonią na pluszowego misia. On cię zawsze obroni.
Uuu, to było mocne, o matce, o tym pluszaku, bronieniu, uuuu. Poczułam ten klimat, jakąś… rozpacz. Emocjonalnie, bardzo, udało Ci się wzbudzić we mnie emocje, a ja dlatego wlasnie czytam (i robie wszystko inne), żeby czuc, żeby przezywac, prawdziwie, wszystko.
Aha, widzę, że Ty należysz do tych osób, które bawią się detalami, detale lubią i ich teksty będą zawsze bardzo obrazowe? Czy się mylę? ;)
Te przyjęły go z wdzięcznością i połknęły, zamieniając w kupkę nic nie wartego prochu, a do powietrza posyłając ostry zapach palonego plastiku, kiedy dosięgnęły guzika przyszytego do piersi zabawkowego misia. Coraz mocniej wgryzam się w Twój styl i coraz bardziej go kupuję, te detale właśnie, szczegółowy opis, uzupełniający luki naszej wyobraźni. To zdanie bardzo mi się podoba, jedyna uwagę mam taka: Te przyjęły go z wdzięcznością i połknęły, zamieniając w kupkę nic nie wartego prochu, a do powietrza posyłając posyłając w powietrze ostry zapach palonego plastiku, kiedy (tu troszkę brakuje mi podmiotu, mimo ze jest on domyślny i jest jasne, ze chodzi o plomienie, to ‘kiedy ogien dosięgną’ pewny bym napisala, ale to pierdołowata uwaga, zdanie, jak kazde inne zbudowane jest logicznie i poprawnie) ; dosięgnęły guzika przyszytego do piersi zabawkowego misia.
a które zdołały nakarmić płomienie, które sięgały już coraz wyżej które, które. Jedyne powtórzenie jakie znalazłam. Mysle, ze ‘siegajace’ coraz wyżej byłoby poprawniej ;)
Opis uczuć dziewczyny jest bardzo… No. Podoba mi się. Mimo że tekst jest krótki i nie do końca wiemy, o co chodzi na pewno, nie mamy zbyt wiele informacji, w tle wolna, mezczyzna, któremu odbilo, magia, to najwięcej przez opis jej uczuc się dowiadujemy, mamy to poczucie, ze dzieje się cos ważnego, strasznego, cos poważnego. Osobiscie mam wrazenie jakby nasza bohaterka działa poniekąd w jakims transie, to przyzywanie przez zywioly i prawdopodobieństwo… samobójstwa? No, nie wiemy nic na pewno. Chetnie wniknelabym w ten swiat mocniej, poznala jego historie, historie tej dziewczyny, dlaczego wyladowala w sierocińcu, co się dokładnie stało z jej matka. Jestem naprawdę zaciekawiona i naprawdę mi smutno, ze już koniec!
Nie wiadomo, czy skoczyła - za to pewnym było, że wspomnieniem po niej dla tych , którzy zdołali ją zobaczyć w świecie ludzkich cieni i zapamiętać, był popiół z pluszaków i zapach plastiku.
To zdanie świetnie to zwieńcza, pozstawia tę tajemnicę, nieodryta do końca, jedynie zbitek zaimkow, który zaznaczyłam, trochę konsternuje. No i ładna klamra, ładnie się zamknelo i teraz to zdanie z gwiazdka ma jeszcze więcej sensu niż na początku.
Bardzo udany debiut, podsumowując. Masz świetny warsztat. Teraz nic tylko pisać i jeszcze więcej pisać, mam nadzieję, że weźmiesz udział i w tym tygodniu, bo osobiście jestem naprawdę mocno zainteresowana Twoim stylem i… no po prostu chcę więcej! ;)
Cześć, Wilczy.
UsuńZ całego serca dziękuję za Twoją opinię; bałam się, że te moje zdania wielokrotnie złożone nie przypadną członkom Grupy do gustu (kilka osób, które kiedykolwiek przeczytały któreś z moich opowiadań, uznało, że ciążą im takie zdania). Przez pewien czas myślałam, że to moja wada, ale ostatnio zaczęłam zapoznawać się z twórczością C. R. Zafóna i widzę, że on też tak pisze. To podbudowuje.
Zdanie z gwiazdką pochodzi z książki tego autora, "Gra anioła", którą obecnie czytam; przypadło mi ono do gustu, a jest dziełem Davida Martina, głównego bohatera tej powieści.
Dziękuję również za wszelkie uwagi, wezmę je sobie do serca i będę się stosować w dalszym pisaniu.
Jakiś czas temu wysłałam tekst na obecny tydzień, więc mam nadzieję, że na dobre zostanę w Grupie.
Pozdrawiam ciepło.
Podchodzili do niego starsi i młodsi, wszyscy z jednakowo szarymi twarzami, w brudnych ubraniach i bez napędzających ich marzeń. - bardzo fajne zdanie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się teatralność gestu bohaterki, kiedy rzuca pluszaka do ognia – ten opis z upuszczaniem go jest bardzo fajny. W ogóle tekst jest utrzymany w patetycznym tonie, i jest to absolutny urok tego testu. Matka, której słowa brzmią w glowie bohaterki są ciekawą sprawą. Czytając to zdanie miałam ochotę wytrącić bohaterce z ręki pluszaka. :D „Nie wyrzucaj go!” Kurde, wyrzuciła :( I później się spaskudziła moralnie. Buuuu. Miałam uczucie jakby jajko na twarde na które miałam ochotę okazało się na miękko. Tekst dynamiczny, w fajnym, nietypowym klimacie. Przyjemna sprawa. W ogóle podoba mi się to w jaki sposób piszesz o ogniu, ludziach, rozpaczy – myślisz w zupełnie inny sposób niż ja i to ogromna przyjemność czytać coś tak nietypowego dla mnie. I mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Dzięki systematycznemu „zmuszaniu się” do pisania na zadany, często niekoniecznie łatwy, temat można sobie nieźle wyćwiczyć mięsień pisania. Pozdrawiam!
Cześć, Justa.
UsuńSerdecznie dziękuję za Twój komentarz. Ta teatralność gestów po prostu pasowała mi do postaci i okoliczności, w jakiej się znalazła.
Również podzielam nadzieję, że zostanę tu na dłużej. Na razie napisałam tekst na obecny tydzień, jeśli spotka się z równie ciepłym przyjęciem, co debiut,z pewnością tu zostanę.
Pozdrawiam ciepło.
Lubię opowiadania, gdzie czytelnik znajduje się nagle i niespodziewanie w środku wydarzeń i musi sobie radzić, co z tym począć. Zdania wielokrotnie złożone zupełni mi nie przeszkadzają, ale miło jest, gdy czytając je ciurkiem docieram bezpiecznie do brzegu wypowiedzi. Tu, czasem zawadziłam o tak zwane "chęchy", ale myślę, że jest to do poprawienia. Styl ciekawy, opowieść wciąga i rzeczywiście zastanawiam się, czy dziewczyna skoczyła. Ja na jej miejscu, po spaleniu przeszłości w postaci pluszaka zaczęłabym żyć... Jeśli nie odeszła na zawsze, to może się odezwie? Witaj w grupie. :) Czekam na następne opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńCześć, MAG.
UsuńDziękuję serdecznie za Twoje słowa. Cieszę się, że zdania złożone Ci nie przeszkadzają - osobiście nie umiem pisać inaczej niż za ich pomocą, a wiem, że nie każdy lubi czytać tekst, który właściwie się z nich składa.
Nie wiem, czy bohaterka skoczyła, czy nie, nic mi nie powiedziała. Ale jeśli trafi się okazja, może się jeszcze pojawi.
Pozdrawiam ciepło.
Hej! :)
OdpowiedzUsuńWitamy w Grupie, mamy nadzieję, że dołączysz do nas na stałe i będziesz się dzielić swoimi tekstami, bo one są tego warte!
Zajrzałam do zakładki i tak się teraz zastanawiam, jak tyle czasu Twoje dzieła mogły trafiać do szuflady? Powyższy tekst jest bardzo plastyczny, wykreowałaś świat, który mnie kojarzy się z dziewiętnastym wiekiem przez ten opis rynku i kubłów albo też z wojną światową. Poczułam cień współczucia dla bohaterki, choć nie mam pojęcia, skąd się wzięła i dlaczego właściwie pali te pluszaki. Ale to nieważne, istotne jest to, że bardzo mi się to podobało! Widać, że nie jesteś świeżakiem i masz swój styl. A za Zafóna i Davida Martina masz u mnie ogromny plus i już Ci mówię, że Cię uwielbiam - "Gra anioła" jest moją ulubioną książką, zawsze jest mi miło, kiedyś ktoś również darzy ja sympatią.
To tyle na debiut, mam nadzieję, że niedługo przeczytam kolejny Twój tekst
Buziaki!
Cześć, Cleo.
UsuńDziękuję Ci bardzo za Twoje słowa.
Przez tyle lat pisałam do szuflady, ponieważ ilekroć dawałam komuś swoje dzieła do przeczytania, spotykałam się nie tyle z konstruktywną krytyką, co próbą wybicia mi z głowy stania się literatką, co przez pewien czas mocno mnie bolało. Grupę odkryłam dzięki koleżance z pracy, która zagląda tu, żeby poczytać, aczkolwiek nie jest członkiem grupy, to ona, wiedząc, że coś tam sobie bazgrzę na kartkach, nakazała mi zgłosić się pod podany w jednej z zakładek adres e-mail i napisać swój pierwszy tekst do publikacji. Bez niej by mnie tu nie było.
Zafona odkryłam stosunkowo niedawno, ale muszę przyznać, że bardzo podoba mi się jego styl i podnosi mnie na duchu swoimi opowieściami, kiedy czuję, że nie bardzo pasuję do tego świata.
Pozdrawiam ciepło!
Dość przerażający obraz świata jakby po jakiejś apokalipsie. Nie do końca wiem, kim miała być bohaterka tego tekstu, dla mnie jest trochę mało wyrazista, bo wrzuca te pluszaki w ogień i coś się w niej zmienia, a potem scena prawdopodobnego samobójstwa. Nie wiem, jak to ugryźć. Mimo to ciekawy tekst, daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cześć, Laurie.
UsuńNie chciałam przedstawiać głównej postaci zbyt klarownie, bo wiedziałam, jak chcę zakończyć tekst, a zbyt duże rozpisywanie się na temat dziewczyny uznałam za niepraktyczne, co jednak niektórych czytelników może razić, co rozumiem i za co jedynie mogę przeprosić.
Wykreowany świat miał być moim wyobrażeniem wieku dziewiętnastego, który mnie fascynuje, ale przy tym być osadzony w realiach możliwej wojny domowy (inspiracją - jakkolwiek to brzmi - był przeczytany ostatnio tekst o wojnie domowej w Kolumbii), w którym nikt nie może czuć się bezpiecznie ani na miejscu, gdzie możliwa jest tylko ciągła walka o wszystko.
Dziękuję za Twoją opinię.
Pozdrawiam ciepło!