Maskotka
Prychnęła pod nosem, wrzucając kolejnego, różowego
pluszaka w płomienie.
- Spalę wszystkie zabawki – szepnęła do siebie. Blask
ognia padał na, wykrzywioną w okrutnym usmiechu, twarz. Na granicy światła i
cienie majaczyły sylwetki. Dzieci jednocześnie bały się zbliżyć do ognia i
ciągnęło je do ciepła. Ognisko śmierdziało palonym plastikiem, pisk
wykręcających się w płomieniach zabawek splatał się z pochlipywaniem maluchów.
- A co powiecie na tą? - krzyknęła kobieta. - Poznajcie
kłapouszka! Zobaczcie jakie ma wyślizgane uszko! Wygląda na to, że któreś z was
usypiało miętoląc to ucho! Pokaż się, właścicielu kłapouszka!
Tłum wokół ogniska zafalował. Dało się słychać szepty.
- Przecież ona jest jedna, a nas pięćdziesięcioro.
Przerwijmy to! - co raz głośniejszy pomruk przebiegał po tłumie.
- Zabierzmy jej zabawki!
Jedno z dzieci sięgnęło pod nogi i rzuciło w kobietę
kamieniem.
- Co to ma znaczyć, gówniarzu! - krzyknęła.
Zaraz na kamieniem poleciał następny. I następny.
- Przestańcie natychmiast bo nie zjecie nic przez
tydzień!
Któreś z dzieci wyciągnęło z ognia płonące po jednej
stronie polano i cisnęło w kobietę. Jej płaszcz zajął się szybko.
Gniew na twarzy kobiety ustąpił przerażeniu.
- Co? - zapytała z bezbrzeżnym zdziwieniem. - Zaraz was
złapię, gówniarze.
Zatoczyła się w kierunku jednego z maluchów, które były
coraz bliżej. W tym samym momencie kamień trafił ją w skroń. Upadła na kolana.
Bełkotała zdziwiona. Ogień obejmował całą postać. Grube drewniane polano
trafiło w potylice. To zakończyło przedstawienie. Kobieta upadła na ziemię a
ogień trawił jej ciało.
Dziewczynka wyrzuciła z rąk polano i kijem odciągnęła od
rozpadającej się postaci maskotkę.
- Oddawaj Kłapouska, smato! - wysepleniło dziecko.
„Morderstwo na Baywatch Beach
wstrząsnęło opinią publiczną. Długie śledztwo, które objęło mieszkańców
sierocińca obnażyło straszną prawdę. Dyrektorka Domu Dziecka latami znęcała się
nad dziećmi, za niemą zgodą części personelu ośrodka. Dochodziło tu między
innymi do zamykania dzieci w piwnicach
budynku w całkowitych ciemnościach, ubierania w jutowy worek, wstrzymywania
prawa do nauki, wykorzystywania dzieci do ciężkich prac, za które pieniądze
pobierał personel ośrodka. Dzieci były szantażowane, obdzierane z godności i
praw człowieka. Główną decydentką w tym procederze była dyrektorka Catrin
Natasowky, która szantażowała również personel ośrodka. W końcu podczas
kolejnego seansu znęcania się nad dziećmi – w ramach kary dyrektorka paliła
ulubione maskotki dzieci – często były to ich jedyne pamiątki po domach rodzinnych,
dzieci ukamienowały wychowawczynię. Dzieci w wieku od 3 do 8 lat są pod opieką
psychologów.”
No, spodziewam się czegoś…. właśnie takiego ;D GD, niezwykła przyjemność, ZAWSZE, czytać Twoje teksty. Nie będę się powtarzać, Ty wiesz, że masz w mym podłym serxu miejsce ;D
OdpowiedzUsuńBlask ognia padał na, wykrzywioną w okrutnym usmiechu, twarz. <-- wg mnie przecinki są zbędne tutaj, nie potraktowałabym tego jako wtrącenie, jest to raczej spójny opis.
Na granicy światła i cienie <-- cienia?
„Ognisko śmierdziało palonym plastikiem, pisk wykręcających się w płomieniach zabawek splatał się z pochlipywaniem maluchów.”
Pisk zabawek <3 MG, słyszę.
Wyslizgane uszko kłapouszka xd Rrrrany, drżę z radochy, co Ty jeszcze wymyślisz xd
Nie no akcja z babką, w którą dzieci ciskają kamieniami i polanami wymiata. Oczywiście identyfikuję się z ofiarami i moje pragnienie zemsty na oprawcy zostaje zaspokojone <3
W pewnym miejscu zabrakło przecinka przed „bo”, ale zakładam, że Ci się klawiatura omsknęła. ;)
Zatoczyła się w kierunku jednego z maluchów, które były coraz bliżej. <-- który?
;D kuźwa, bawię się świetnie. Nawet się nie zastaawiam jak te biedne dziecięcia wyjmowały te grube polana i zdołały nimi rzucać xd Oddawaj kłapouska smato jest idealną puentą, idealną!
Dyrektorka Domu Dziecka latami znęcała się nad dziećmi, za niemą zgodą części personelu ośrodka. <-- tu tez raczej zbędny przecinek.
I ten artykuł. Fajny, dziennikarski ton, trochę mi się powtarzało ‘personel ośrodka’, ale to tam pikuś. Ja się ubawiłam, znowu, dziękuję!
Aha, wydaje mi sie tez, ze najbardziej naturalnie zrealizowalas temat. Stworzylas dla palenia maskotek idealna sytuacje ;)
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie spodziewałam się brutalnego tekstu, a taki otrzymałam. Nie jestem pewna, co powinnam czuć po jego przeczytaniu, a w moim wnętrzu szaleje szok, że coś takiego można było stworzyć pod ten temat, i zgroza, że dzieci dopuściły się czegoś podobnego, a także satysfakcja, że dyrektorkę spotkał los, na który właściwie sobie zupełnie zasłużyła.
Mogę napisać, że wbiłaś mnie w siedzenie swoim opowiadaniem. Jestem pełna podziwu dla tego, jak prosto przyszło Ci opisanie tego samosądu i morderstwa, bo niczym innym to nie jest. Jestem zachwycona i zaniepokojona tym, co możesz jeszcze napisać, ale również na tyle zainteresowana Twoim piórem, że z przyjemnością zostanę Twoją stałą czytelniczką na Grupie i będę komentować kolejne podjęcia tematu nawet wtedy, kiedy sama nic nie napiszę.
Pozdrawiam ciepło.
Dobze tak smacie! ;) Justyno, masz u mnie czekoladę :) Opowiadanie niby wprost, ale ja widzę "drugie dno", gdzie wyraźnie jest zawarty przekaz, że nawet z pozoru słabi, bezbronni i malutcy mogą pokonać zło, gdy działają w grupie. Jednak zawse potsebna jest jednostka zapłonowa.. ;) Pozdrawiam Cię serdecznie i do poczytania! Dzięki :)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJustynko, czy ja Ci już kiedyś czasem nie pisałam, że uwielbiam to, co tworzysz? Tym razem normalnie przeszłaś samą siebie. Boże, jaką ja czuję satysfakcję, że ta dyrektorka zginęła w taki sposób, należało jej się! Nie można odbierać dzieciom tego, co mają, nawet jeśli są to tylko zabawki.
Mocny tekst, dobitny wręcz, ale ja go uwielbiam!
Ściskam :)
O kurczę. Mocny tekst, bardzo poważny. Wbił mnie w siedzenie i chyba długo z niego nie zejdę. Aż mnie zmroziło. Nie żal mi dyrektorki, która pewnie nie przewidziała, że w końcu karma się odwróci. Mocny tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam