Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 13 listopada 2017

[65] Wybór Anioła Lucyfera ~ Laurie

Wybór Anioła Lucyfera

Kolejny temat, który aż się prosił o poświęcenie mu czasu i się udało pomimo wszystkich przeciwności losu. Tak jak Cleo przewidziała, zabieram Was na kolejne spotkanie z Vivian Walker, tym razem będzie to alternatywna wersja finału „Anioła Lucyfera”, głównej historii o Vivian. Mam nadzieję, że choć trochę Was zaskoczy, bo mnie ten tekst satysfakcjonuje jak nigdy.
Kilka terminów dla porządku, a których wyjaśnienia nie ma w tekście (nie zgrało z fabułą):
Czarny Zakon – organizacja zrzeszająca egzorcystów władających innocence – kryształem Boga – walczących ze złem w postaci Milenijnego Hrabiego i jego podwładnych
Klan Noah – demoniczna rodzina o niezwykłych zdolnościach, która zamierza zniszczyć świat poprzez Trzy Dni Ciemności, przewodzi im Milenijny Hrabia, każdy z nich ma dwa imiona: ludzkie i swojego wewnętrznego Noah
Akumy – demony, twory Milenijnego
A teraz zapraszam już do lektury!


Lenalee nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Czuła realny ból w miejscu, gdzie została przebita czarną kataną, widziała pogardliwe spojrzenie napastniczki, ale nie potrafiła w to uwierzyć. Może po prostu nie chciała, bo rzeczywistość była zbyt przerażająca.
Vivian Walker przebiła ją swoją kataną. Ta sama Vivian, która spędziła z nimi dwa lata, walcząc ramię w ramię i nie potrafiąc znaleźć swojego miejsca na świecie, później zginęła – tak przynajmniej myśleli, bo sfingowała swoją śmierć – a po trzech latach spędzonych w Lidze Cieni wróciła do nich dużo stabilniejsza i pewniejsza tego, czego pragnie. Myśleli, że tego samego co oni. Teraz przekonali się, jak bardzo się mylili.
Nikt nie był w stanie się poruszyć czy nawet mrugnąć. Wszyscy wpatrywali się w zakrwawiony sztych wychodzący z pleców Lenalee. To było dla nich nie do pomyślenia, nigdy nie posądzaliby Vivian o to, że zaatakuje kogoś z nich z premedytacją, żeby zabić. Nawet walki z Kandą pomimo brutalności nie były tak dosadne.
– Dlaczego? – wykrztusiła Lenalee.
– Zawsze „dlaczego”. – Westchnęła Vivian. – Ludzie nigdy nie widzą w swoim zachowaniu powodu i głupio pytają. Jakby nie chcieli przyznać, jak brzydcy w środku są.
Przekręciła ostrze i wyciągnęła je przy akompaniamencie krzyku Lenalee, który wreszcie poruszył pozostałymi. Allen i Kanda niemal dosięgli Vivian, ale na ich drodze niespodziewanie wyrośli członkowie Klanu Noah.
– Wzywałaś, królewno? – zapytał Tyki Mikk, blokując ostrze Mugenu należące do Kandy.
– Owszem, Joido.
Na ich oczach skóra Vivian stała się szara, czoło pokryło rządem krzyżyków, zaś oczy zmieniły kolor na złoty. Było to jednak tylko chwilowe, po czym strój kobiety zastąpiła czarna, wyzywająca suknia bez pleców, które przyozdobione zostały czarnymi, anielskimi skrzydłami. Tyki aż zagwizdał z podziwem.
– Anioł Lucyfera w całej okazałości – stwierdził Sheryl Camelot, Noah Pragnień. – Dawno tego nie widzieliśmy.
– Teraz pamiętasz, Adamie? – Vivian zwróciła się do Milenijnego Hrabiego, nie przejmując się wykrwawiającą się u jej stóp Lenalee.
– Nia, moja druga połowa – odparł śpiewnie Milenijny. – Lecz ty zapomniałaś mojego imienia.
– Mana. Oczywiście, że pamiętam, głuptasie. Zasmarkany Mana. – Roześmiała się głośno. – Zdejmij już to wdzianko. Dość błaznowania.
Walka na moment ustała, gdy z postaci grubasa wyszedł mężczyzna z zarostem, dużo szczuplejszy niż ten, za którego go mieli dotąd, i ze łzami w oczach uściskał Vivian, która zdawała się tylko nieco zdegustowana jego zachowaniem.
– Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na ten moment.
– Wyobrażam sobie, a teraz mnie puść – poleciła. – Mamy jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
– O co tu chodzi? – zapytał Allen. – Dlaczego stanęłaś po ich stronie? Zarzekałaś się, że nigdy tego nie zrobisz! Że prędzej się zabijesz!
– Bo Vivian Walker wrzucona w rolę wybranej do męczeństwa bohaterki, która swoim heroizmem ocali ten świat jako Klucz do Serca Innocence, właśnie taka była – odparła. – Niestety dla was już dawno zrozumiałam wszystko i wybrałam przeciwną stronę. Tę, która daje mi zwycięstwo.
– O co chodzi z tymi drugimi połówkami? – zapytał Komui zduszonym głosem.
Chciał się znaleźć przy Lenalee, ale akumy blokowały mu ruchy. Zresztą nie tylko jemu, większość członków Zakonu została otoczonych, tylko kilku miało jakąś szansę na walkę, choć zapewne skończy się ona ich śmiercią.
– Milenijny Hrabia to tak naprawdę dwie osoby – odezwał się Lavi. – Historia Anioła Lucyfera nie jest tak prosta, jak zostało to zapisane. Najmłodsza z Noah, Nia, uwiodła ludzi. Była najbliższa Lucyferowi i stąd jej dostęp do innocence. Anioł Lucyfera to tytuł nie istoty łączącej obie strony tej wojny, ale Czternastej, najbliższej diabłu, której postanowił podarować utracone przez siebie skrzydła.
– No, no, jak przystało na dobrego kronikarza, Juniorze – pochwaliła go Vivian. – Aż podziw bierze, że się nie wygadałeś.
– Kronikarz nie dzieli się swoją wiedzą – odparł poważnie.
– Przebiegły z ciebie rudzielec. Trzeba ci będzie nadać nowe imię, to jest już nieaktualne.
– Możesz nazywać mnie „Lavim”, dopóki to się nie skończy. Lubię je.
– W porządku, Lavi. – Uśmiechnęła się do niego uroczo.
Obaj kronikarze podeszli bez problemów bliżej, mieli tylko obserwować rozwój wypadków i wybrali najbardziej optymalną pozycję dla siebie. Przeciwną do jeszcze chwilę temu zajmowanej, choć dla egzorcystów była to kolejna zdrada dzisiaj. Równie dotkliwa jak ta pierwsza.
– Wracając do spraw ważniejszych. – Vivian zmieniła temat i spojrzała na Lenalee nadal wykrwawiającą się u jej stóp. – Nie miej mi tego za złe – zwróciła się do niej, widząc, że nadal jest przytomna. – Po prostu twoja rola Serca Innocence kończy się właśnie tak.
Wyciągnęła rękę nad bezwładną kobietę. Przez chwilę nic się nie działo, dopiero po jakiejś minucie wokół dłoni Vivian zaczęło się coś formować. Lenalee boleśnie jęknęła, próbowała nawet coś powiedzieć, ale nie dała rady.
– Vivian, przestań! Nie rób tego! Błagam!
Spojrzała na Komuiego, który już zrozumiał, co się dzieje. Zbladł gwałtownie na samą myśl, co będzie za chwilę.
– Oddam własne życie.
– Niestety, ale to tak nie działa. Mam zbyt mało mocy, żeby oddzielić życie twojej siostry od Serca, a nie mogę odzyskać reszty teraz. To byłoby problematyczne.
Komuiego nie obchodził już Zakon. Przegrali wojnę w momencie, gdy Vivian wybrała bycie Noah. Teraz już chciał tylko ochronić jak najwięcej osób, zaczynając od ukochanej siostry.
– Vivian, błagam. Zlituj się.
– Przykro mi, Komui.
Nie przewidziała, że wokół jej nadgarstka owinie się pas Królewskiego Klauna należący do Allena. Chłopak odciągnął jej rękę od Lenalee, co skutkowało przerwaniem zbierania się odłamków Serca.
– Nie pozwolę ci – warknął.
– Myślisz, że masz nade mną władzę? – Uniosła brew. – Wyłaź, Nea, uzurpatorze!
Allenem aż zatrzęsło. Jego oczy na chwilę stały się złote, skóra szara, a innocence „skłębiło się” w sobie, tracąc swój pierwotny kształt.
– Wyrodna córeczka chce mnie pozbawić mocy? – zapytał obcym głosem.
– Należy się mnie, złodzieju – odparła. – I lepiej, żebyś oddał ją po dobroci, tatusiu.
Spojrzeniem odwołała Sheryla i sama stanęła przed Allenem-Neą. Ten uśmiechnął się perfidnie.
– Mowy nie ma. Nie po to wymordowałem ich wszystkich, żeby teraz się tobie podporządkować, latorośli.
– Więc nie pozostawiasz mi wyboru, tatku.
Ruszyła na niego z całą zaciętością, jaką w sobie miała. Nea sparował cios buntującym się innocence. Nie spodziewał się jednak takiej siły i cofnął się o krok. Vivian atakowała raz po raz, zmuszając go jedynie do obrony.
– Jesteś niezwykle podobna do Anny. Mówił ci to ktoś?
– Marny blef, uzurpatorze.
Buntujące się innocence uspokoiło się, gdy Allen odzyskał kontrolę nad własnym ciałem. Sparował cios Vivian, po czym zadał swój. Przeszedł przez obronę kobiety i wbił pazury w jej bok.
– Nie pozwolę wam – warknął. – To moje ciało i mój dom!
Vivian uśmiechnęła się i podeszła bliżej, choć skutkowało to głębszą raną. Nikt nie uchwycił momentu, gdy katanę zamieniła na sai, które wbiła w serce Allena.
– Nie pójdzie ci tak łatwo – warknął Nea.
– Zniknij i pozwól mu odejść we właściwy sposób – syknęła Vivian. – Nie jesteś tu potrzebny.
Nea rzeczywiście się rozpłynął, pozostawiając ich samych. Allen ostatkiem siły wyciągnął innocence z boku siostry, ale nie zaatakował ponownie.
– Nigdy ci nie wybaczę – szepnął z trudem.
– Nie oczekuję wybaczenia, braciszku – odparła. – Znam konsekwencje mojego wyboru.
– Zdradziłaś wszystkich.
– Tylko ty tak myślisz. Zaopiekuję się nimi. Śpij dobrze.
Ciało Allena opadło na Vivian, położyła je ostrożnie na posadzce, po czym podeszła do Lenalee. Jeszcze żyła. Serce Innocence utworzyło się w oka mgnieniu, po czym tak samo szybko rozpadło się zniszczone przez Vivian. Chwilę później nie było już żadnego działającego innocence. Egzorcyści przegrali. Vivian zaś zajęła się raną Lenalee.
– Jak... to...?
– Moc uzdrawiania to jedna z moich mocy Noah – wyjaśniła rannej. – Niedawno to sobie uświadomiłam. Puśćcie go.
Uwolniony Komui od razu znalazł się u boku siostry, która w końcu straciła przytomność. Bolało, że Vivian się od nich odwróciła, że zabiła Allena, ale był wdzięczny, że oszczędziła Lenalee.
– Co teraz zamierzasz? – odezwał się Tiedoll, dawny mentor Vivian. – Rozpętasz Trzy Dni Ciemności?
– Można to tak nazwać – odparła. – Zamierzam zniszczyć świat, który pokrył bliznami to ciało. – Rozłożyła ramiona. – Koniec świata, w którym dzieci żyją na ulicy i umierają jak porzucone szczury, w którym w imię Boga posyła się ludzi na śmierć, jakby byli niczym. Teraz Milenijna Hrabina jest waszym jedynym bogiem. Albo się temu podporządkujecie, albo musimy się pożegnać.
– I myślisz, że będziemy żyć pod terrorem zdrajczyni?!
– Możesz umrzeć. Masz wybór, Chaoji. – Uśmiechnęła się.
Gdy tylko ruszył, by zaatakować, jedna z pilnujących go akum przebiła mu serce. Komui złapał za kraj sukni Vivian.
– Nie zabijaj ich, proszę.
Spojrzała na niego. Tulił do siebie nieprzytomną, ale żywą Lenalee, lecz nadal troszczył się o pozostałych. Zawsze to w nim ceniła. Nie odezwała się z początku, nie zwróciła też uwagi na postać rzuconą do jej stóp, dopóki nie usłyszała:
– Mnie będziesz musiała zabić, Noah.
Dopiero teraz spojrzała na Kandę. Bez Mugenu nie mógł pokonać Tykiego, choć nie opadła w nim wola walki. Vivian uśmiechnęła się uroczo.
– Gdy tylko z tobą skończę, mój drogi. Joido, ma na mnie czekać w moich pokojach. Nieuszkodzony.
– Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość.
Mikk pozbawił Kandę przytomności jednym uderzeniem i zawlókł go do Arki, którą otworzyła mu Vivian. Ona zaś spojrzała po byłych już egzorcystach.
– Macie dobę, żeby się określić. Do tego czasu jesteście bezpieczni chyba, że zaatakujecie. Mana, przestaw je. Pozostali mają rozgłosić dobrą nowinę. I absolutnie mi nie przeszkadzajcie.
– Nie zorganizujesz nawet rodzinnego obiadu? – zapytał Sheryl. – Milenijna Hrabino.
– Gdy skończymy porządki, Desires.
Samotnie weszła do Arki. Jej kroki niosły się po brukowanych, pustych ulicach białego miasta gdzieś pomiędzy wymiarami, nim weszła do pokojów Czternastej. Dopiero teraz mogła je odpieczętować i wpuścić tu na moment Mikka, który i tak zaraz stąd zniknął, by wykonać kolejne polecenie nowej przywódczyni.
Kanda leżał w rzeźbionym łożu przywiązany do kolumienek. Dostrzegła, jak mocno krępowały go więzy i westchnęła. Powoli zaczęła je ściągać.
– Chyba jest zazdrosny. – Usłyszała.
Kanda nie spał, jedynie udawał nieprzytomnego. Vivian pochyliła się nad nim dość sugestywnie z błyskiem w oczach.
– Bo chciałby być na twoim miejscu, mój Niszczycielu – odparła, uwalniając mu dłoń.
– Byłaś całkiem przekonywująca – powiedział, dotykając nasady jej skrzydeł.
Zadrżała pod tym dotykiem i pochyliła się jeszcze bardziej. Niemal stykali się nosami, ich oddechy się mieszały.
– Ty również, a teraz spełnij swe obietnice.

„Jesteś Aniołem Lucyfera.
To ty wybierasz ścieżkę.
Możesz wszystko i nikt cię nie powstrzyma.

Pamiętaj o tym.”

1 komentarz:

  1. Tak, jak przewidziałam, Vivian przechodząca na drugą stronę. Zrobiło mi się smutno podczas lektury tego tekstu. Poczułam się, jakby to mnie zdradziła, choć przecież nie mam za często do czynienia z Aniołem Lucyfera.
    Ilość imion i nazwisk poraża, ale udało mi się połapać w tym, kto jest kim i jaką ma rolę/tytuł.
    Zgrabny tekst, z wyjaśnieniami, które przywodzą mi na myśl morderców, którzy wyznają swoje motywy, kiedy czują zagrożenie. Ładnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń