Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

wtorek, 10 października 2017

[61] Gdy ze stresu rosną ci rogi ~ Tris & Buczek



            Wszystkie kłopoty zaczęły się z początkiem naszej wycieczki szkolnej. Ostatniej wycieczki, póki wszyscy byliśmy jeszcze licealistami. A może przesądzone były z góry już dawno? Teraz siedzieliśmy na skraju lasu, oglądając wschód słońca i kontemplując nasze życie. Ale nie umiałam znaleźć odpowiedzi na pytanie „co poszło nie tak?”
            Spojrzał na mnie. Jego gęste włosy porastające jego zakończone kopytami nogi wciąż były w nieładzie i w jasnym świetle poranka wyglądał jeszcze bardziej przystojnie i ludzko niż kiedykolwiek.
            – Chyba proszę, żebyś mi zaufała – powiedział, spoglądając na swój merdający ogon.
            – Chyba? – zdziwiłam się, patrząc na niego krytycznie.
            – No… Tak mi się wydaje – wybąknął i podrapał się po głowie. – Wiesz, że teraz jest trochę inaczej, ale to nic nie zmienia w naszych relacjach.
            – No co ty?

            – Ale nadal jestem twoim przyjacielem.
            – Tylko że z rogami, kopytami i owłosionymi nogami – prychnęłam, wywracając oczami. – Nie masz wrażenia, że to trochę komplikuje sprawy?
            – Zaraz tam… Komplikuje.
            – A nie? Zgubiliśmy się w obcym lesie przez ciebie! – krzyknęłam rozeźlona jego ignorancją. Zawsze cwaniakował i udawał, że ma na wszystko wyjebane, ale to już przesada. – Dobrze wiesz, że powinieneś unikać sytuacji stresowych, bo one powodują, że przemieniasz się w… To – dokończyłam, taksując go wzrokiem jak gimnazjalistka.
            – Powiedziałaś to, jakbym się zmieniał w coś oślizgłego – naburmuszył się. – A ja jestem Satyrem. Rozumiesz? Satyrem.
            – No właśnie. Do licha ciężkiego. Zmieniasz się w Satyra, za każdym razem jak się zestresujesz. Nie mogłeś się zmieniać w wilkołaka albo cokolwiek innego co jest… Cool?
            – Satyry są „cool” – mruknął, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
            – Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałeś nawet pojęcia, że istnieją. A tym bardziej że jesteś jednym z nich.
            Pogrążyłam się w myślach. Nie siedzielibyśmy w lesie z dala od naszego lokum, gdyby Peter nie zaczął się popisywać. Jest lubiany, ale trochę naiwny. Kumple go podpuścili, żeby zagadał do Angeli.
            – No dawaj, stary! – padło i jeden z chłopaków klepnął go między łopatkami. – To twoja ostatnia szansa.
            – No ba – mruknął Peter, szczerząc się łobuzersko.
            To zwiastowało kłopoty.
            – Jesteś pewien? – zapytałam niepewna jego planu. – Wiesz, że możesz się…
            – Nie strasz go. Peter zwali ją z nóg.
            – No. Gorzej, jeśli dosłownie – skwitowałam, patrząc na niego wymownie. Wiedział, co mam na myśli. – Bierz ją, ogierze…
            Popatrzył na mnie i zmrużył oczy. Siliłam się na uśmiech, ale miałam złe przeczucie. Obserwowałam jak oddala się w kierunku Angeli – siedziała na ławce ze swoimi dwiema przyjaciółeczkami – i próbowałam zrozumieć, co oni w niej widzą. Była taka popularna. No dobra, może i była ładna. Ale wygląd to nie wszystko, a przynajmniej chciałabym w to wierzyć.
            Naciągnęłam kaptur bluzy na głowę i oparłam się o ogrodzenie. Wszyscy – czyli ja i reszta chłopaków, bo najwyraźniej w ich umysłach zliczałam się do ekipy – czekaliśmy z zapartym tchem na rozwój wydarzeń.
            Nie słyszałam, co mówi Peter. Stał do mnie praktycznie plecami. Widziałam tylko niepewną minę Angeli. Chyba nie rozumiała, o co mu chodzi. Zaczął drapać się po głowie. Nie dobrze – pomyślałam – to zły znak. Zawsze tak robił, gdy się denerwował. Zaczynał wtedy mamrotać i w ogóle nie szło rozkminić, co mówi. Zupełnie jak nasz facet od algebry.
            Nikt inny tego nie zauważył, ale ja widziałam, jak z jego głowy powoli wyrastają rogi. Zresztą wiedziałam, że to się wydarzy. Rzuciłam się więc w ich stronę, krzycząc:
            – Nie! Nie zgadzam się!
            Gdy dopadłam do ławki, cała uwaga skupiona była na mnie.
            – Ale o czym ty mówisz? – zdziwiła się Angela. – Nie zgadzasz się z czym?
            Chłopacy z tyłu parsknęli, a ja momentalnie spaliłam buraka. Szybko jednak odzyskałam rezon, uświadamiając sobie, że nogi Petera robią się coraz chudsze i bardziej owłosione. A przy krótkich spodenkach było to dość widoczne! W te pędy chwyciłam go za kołnierz i pociągnęłam w stronę lasu.
            Teraz jednak wpatrując się w Petera, widziałam, że powoli wraca do normalności. Przynajmniej względnej, dopóki znowu się chłopak nie zestresuje. Gdy rogi schowały się zupełnie, poprawiłam jego włosy, wstałam i otrzepałam się. Zrobił to samo.
            – Czyli uważasz, że przetrwasz do końca szkoły? – zapytałam, westchnąwszy ciężko.
            – Tak – odpowiedział i powoli ruszyliśmy w stronę ośrodka.

2 komentarze:

  1. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Peter przetrwa do końca szkoły, przecież uczęszczanie do niej jest bardzo stresujące!
    Fajny tekst, zabawny, z nietypowym bohaterem. Bardzo przypadł mi do gustu :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawny tekst. I to zdanie, że satyry się cool. Ktoś tu za dużo Narnii się naoglądał chyba.

    OdpowiedzUsuń