Złość. Dojmująca, zamieniająca krew w żyłach w gorący ogień. Niekontrolowana, czasami zaraźliwa. Negatywne uczucie, które z przyjemnością kata niszczy człowiekowi nerwy.
Spaceruję od ściany do ściany, a z moich uszu wydobywa się para. Tak przynajmniej widzę samą siebie w mojej głowie. W rzeczywistości siedzę nieruchomo w fotelu w pokoju szkolnego psychologa i, zaciskając dłonie w pięści, patrzę na mężczyznę przede mną.
- To chyba jakiś żart - cedzę, na co ten unosi brew. - Dobrze to sobie przemyślałeś?
Zegar wybija kolejne minuty, mój żołądek skręca się z głodu. Bardzo możliwe, że nie uda mi się zjeść obiad. Pan psycholog będzie mnie miał na sumieniu.
- Muszę tu być? - pytam, zakładając nogę na nogę. - Mam plany.
Psycholog, a właściwie mój tata, który dwa lata temu zalazł zatrudnienie w liceum, do którego uczęszczam, nie reaguje na moje pytanie. Miał wystarczająco dużo czasu, by uodpornić się na mój wieczny bunt, niezadowolenie i pyskowanie. Przekłada kartkę, na której pewnie nie ma interesujących go informacji, a jedynie jakieś suche fakty, które niewiele dla niego znaczą. Dobrze wiem, że woli zasięgać języka u ludzi, nie na papierze.
To w taki sposób musiał się dowiedzieć o całej sytuacji i za zgodą dyrektora mnie tu sprowadzić.
Wzdycham.
- Odpowiesz mi?
- Oczywiście. - Bystre oczy patrzą na mnie z troską, ale i wyrazem lekkiego rozczarowania. No tak, z dwóch córek to ja jestem tą diablicą. - Przemyślałem to i jestem pewien swego zdania. Za to ty powinnaś się zastanowić nad tym, czy odpowiednio się do mnie zwracasz.
Przewracam oczami. Tata doskonale wie, jaki mam stosunek do tego, że widujemy się codziennie na szkolnym korytarzu, a on nie omieszka wówczas głośno się ze mną przywitać. Wolałabym mieć rodziców tylko w domu, nie na każdym polu swojego życia.
- Przepraszam, panie Pennington. Mogę już iść?
- Jeszcze nie skończyliśmy. - Psycholog opiera łokcie o blat i pochyla się do przodu. - Rozmawiałem z dyrektorem, obaj ustaliliśmy dla was karę. A właściwie układ. Brittany, by powściągnąć twoją wybuchowość, będziesz chodziła na korepetycje z historii, zaś ty, Aaron, będziesz ich jej udzielał. Ona podciągnie się z ocenami i może uspokoi, siedząc kilka godzin nad datami, ty zaś zyskasz potrzebne punkty do stypendium na studia. To wszystko. - Zerka na mnie. - Może dzięki temu już nie rzucisz się na nikogo z pięściami.
Zaskoczona otwieram usta. Że co proszę? Korepetycje? Bez jaj!
- Ale tato...
Unosi gwałtownie dłoń, nie kończę zdania.
- Wystarczy. Mam nadzieję, że rozumiesz, co masz zrobić. Współpracuj z kolegą, taki układ wam obojgu wyjdzie na dobre, zobaczycie.
Uśmiecha się jak ktoś, kto za wszelką cenę chce przekonać kogoś do wyprawy na księżyc z biletem w jedną stronę. Wciąż myśli, że dobry z niego aktor, a ja nadal staram się wybić mu taką opinię o sobie z głowy. Zawsze dostrzegam, kiedy udaje, inni także to widzą.
Patrzę na niego, trawiąc wypowiedziane przed chwilą słowa psychologa, coś jest dla mnie niejasne. Marszczę czoło.
- Co masz na myśli, mówiąc "współpracuj z nim"? On próbował mnie zabić!
- Wcale nie! - oponuje chłopak zasiadający w fotelu po mojej lewe stronie. - To tylko incydent, zwykły zbieg okoliczności. Przypadek!
Prycham cicho pod nosem.
- Przypadkiem to ty pojawiłeś się na tym świecie.
Słyszę, jak gwałtownie wciąga powietrze.
- Brittany! - Tata podnosi głos. - Jak ty się odzywasz?
Zapadam się w fotel.
- Normalnie. Mówię prawdę. Ten gnojek chciał mnie zabić na szkolnym parkingu.
- Wcale nie! - protestuje nadal.
Zezłoszczona jak jeszcze nigdy w życiu odwracam się w stronę licealisty. Nie zważam na to, gdzie jestem. Na chwilę zapominam o odzywającym się żołądku. Nie dbam o to, że nie zachowuję się jak dama, czego za wszelką cenę chciała nauczyć mnie mama. Jestem zołzą i jest mi z tym dobrze.
- Nie próbuj wmówić mi, że to był przypadek. - Staram się okrasić każde słowo odpowiednią ilością jadu. - Jechałeś prosto na mnie na niemal pustym parkingu. To musiało być zaplanowane.
- Nie było, do jasnej cholery. - Moje negatywne uczucia udzielają się także trzecioklasiście. - Nie musisz mi wierzyć, ale się na mnie nie wyżywaj, nie jestem workiem treningowym.
- Mnie na niego wyglądasz.
Jego wzrok twardnieje. Chce mi pokazać, że nie pozwoli na obrażanie siebie. Bardzo ciekawe.
- Ty za to wyglądasz mi na najgorszą księżniczkę na świecie, ale nic o tym nie mówię.
Mam ochotę warknąć na niego, ale powstrzymują mnie resztki godności, które mi pozostały. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie ze mną walczył na słowa. A jednak.
Tata spogląda po nas z uśmiechem.
- Widzę, że się dogadujecie - zauważa. Akurat. - Możecie więc iść. Pierwsze korepetycje jutro o piątej u nas w domu. Do widzenia.
Chwytam za torbę i podrywam się z miejsca, chcę jak najszybciej opuścić ten pokój i zjeść coś słodkiego.
- Brittany, jeszcze jedno. - Pełna złości odwracam się twarzą do taty, który uśmiecha się do mnie. - Na obiad są steki, więc dzisiaj będziesz pilnować ziemniaków w piekarniku. Miłego dnia, córko.
Z jękiem otwieram drzwi i wychodzę na korytarz. Cała ta sytuacja to jeden wielki absurd.
Nabzyczona kieruję się w stronę stołówki, towarzyszą mi przy tym kroki Aarona, który również nie zrezygnował z lunchu.
- Jesteś dumny z siebie, co? - zaczepiam go. - Wykonasz swoją część kary i dostaniesz stypendium. A ja umrę nad podręcznikiem z tej przeklętej historii.
- Nie jestem zadowolony - odpowiada, zrównując się ze mną. - W ogóle. Przez tę sytuację z wczoraj na jaw wyszło, że przy ostatnim przeglądzie mój mechanik mnie olał i nie wspomniał o zużytych hamulcach. Mogłem cię skrzywdzić, za karę będę cię uczył i muszę wyłożyć dwie stówy na naprawę. Wierz mi, nie tylko tobie nie odpowiada to wszystko.
Prycham cicho. Jeśli liczył na moje współczucie, to się przeliczył. Okay, jest mi głupio, że zaatakowałam go na korytarzu z pięściami, ale nie będę wyrażać smutku z powodu tego, że jego kieszonkowe straci się w taki sposób.
Idziemy w milczeniu, w chwili, kiedy stajemy przed wejściem na stołówkę, przystaję i zwracam się do Aarona.
- Może i jestem zołzą, ale przepraszam za zaatakowanie cię. Po prostu ta wczorajsza sytuacja wytrąciła mnie z równowagi na długo, nie spałam z tego powodu i nie mam dzisiaj humoru. Wybacz.
Uśmiecha się i klepie mnie po ramieniu.
- Wybaczam.
- Okay. A teraz spływaj. Smacznego i na razie.
Wymijam go i wchodzę do pomieszczenia, za sobą słyszę jego śmiech. Nie mam ochoty podporządkowywać się karze nadanej przez dyrektora, ale postaram się znieść ją z dumą. Nie omieszkam być przy tym nadal sobą, może tata dostrzeże, że to na nic i zmieni wyrok. Może.
Cleo M. Cullen
Od pierwszego zdania zastanawiam się, co dalej :D Łapiesz czytelnika w sidła.
OdpowiedzUsuńOho! Bo się właśnie dziwiłam, że tak na 'ty' do psychologa. Tata. No dobra.
Temat odhaczony :D
"Chce mi pokazać, że nie pozwoli na obrażanie siebie."
Dziwnie mi brzmi to 'siebie' tam trochę.
Poza tym dobre, dość realistyczne, więc jak dla mnie w porządku. Muszę kiedyś poznać resztę.
Tris
Powinnam zrobić korektę uważniej, coś nie wyszło.
UsuńCieszę się, że się podoba :) Jak stworzę całą historię Brittany, dam znać ;)
- Przypadkiem to ty pojawiłeś się na tym świecie.
OdpowiedzUsuńKupilas mnie :D
Proszę bardzo :D
Usuń"Bardzo możliwe, że nie uda mi się zjeść obiad." - obiadu, ale u ciebie ta literówka nic nie zmienia :D
OdpowiedzUsuń"Jestem zołzą i jest mi z tym dobrze." - Mojej koleżance by się spodobało :D
Jakoś domyśliłam się, że psycholog jest jej ojcem. Świetna wymiana zdań i... Ja chcę całość! Tyle w temacie :)
Dam znać, jak całość mieć będę ;) Cieszę się, że się spodobało :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA z tej historii to tylko o krok do miłości :) Fajne, choć wyrwane z kontekstu. Zołza zołzą, ale przeprosić potrafi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Laurie, a jeśli nie? :D Nie każda krótka praca to musi być romans ("Ostatni Sylwester" nadal żywy w ojej głowie).
UsuńCieszę się, że się podobało.
Również pozdrawiam! :)
A jeśli nie, to i tak będzie ciekawie.
UsuńChoć wyrwane z kontekstu i tak świetna historia :) Osobiście jestem wielką fanką szkolnej dramy, do tego jeszcze więzi rodzinne na szkolnym korytarzu,niereformowalna główna bohaterka z niewyparzoną gębą, tak to co dla mnie :D Przeczytałam jednym tchem i jeśli masz tego więcej, to zaraz ustawiam się w kolejce! :D Tekst o przypadkowym pojawieniu się na świecie jest mega ! :D
OdpowiedzUsuńSzkolna drama powstaje dlatego, że czytam mangi o podobnej tematyce i tak jakoś wychodzi xD
UsuńJak napiszę całość, dam znać ;)
Przybywam do tekstu Cleo, bo jakże by inaczej! W ogóle to zaraz biorę się też za Raj >D. Ale ciii. Na razie gwałcę teksty.
OdpowiedzUsuń"- Przypadkiem to ty pojawiłeś się na tym świecie." - ahgahaha, no, jebuam! Postać tej całej Brittany niezwykle mi się podoba, a to dlatego, że... w końcu jest to jakaś inna postać niż zazwyczaj tworzysz. Twoje kobiece postacie są zazwyczaj podobne do Rose. A tu się pojawia taka Birttany z niewyparzoną gębą, bulwersująca się i w ogóle >D to aż taka świeżość! Nie mówię, że nie lubię twoich postaci, bo wszystkie kocham <3.
"- Na obiad są steki, więc dzisiaj będziesz pilnować ziemniaków w piekarniku." - dlaczego mnie to rozwaliło XD?
Mi nie przeszkadzało, że ta opowieść była wyrwana z kontekstu. Za to zakończenie już takie... na szybkiego! I tak mi się podoba, chociaż... króciutko :o
Chyba wszystkie te razy, kiedy mam wisielczy humor, znalazły ujście w postaci Britt, która być różna od Rose, ale mieć jakieś moje zachowanie.
UsuńZakończenie było na szybkiego - wena to cholerna suka - ale za to mam otwartą furtkę do czegoś więcej.
Ciekawy pomysł z ojcem jako psychologiem :). Można by też rozszerzyć ten wątek, żeby wyjaśnić, dlaczego uważasz, że bycie "zołzą" jest lepsze niż bycie "damą".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :),
Jeanne_Proust
Jest szansa, że "Układ" zostanie opisany jako dłuższe dzieło, wtedy postaram się to wytłumaczyć.
Usuń