Zdecydowanie. Za. Dużo. Tekstów. Do. Cyklu. Za. Mało. Samych. Rozdziałów. Tarian. Mnie. Znienawidzi.
Część pomysłu narodziła się w piątek przed jednymi z drzwi, jakie napotkałam w pracy, a na których zawieszono ładną ozdobę. Zaś nazwisko nieznanej dotąd postaci to również nazwisko, które widziałam w piątek. Dziękuję nieznajomym za niespodziewaną inspirację!
[Dziecina i opiekun] zadebiutowali w Sylwestra na wattpadzie, gdyby ktoś chciał śledzić ich – mniej lub bardziej – ułożoną historię, to zapraszam tutaj ---> https://www.wattpad.com/myworks/172880542-dziecina-i-opiekun.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Powodzenia z planami, spełnienia marzeń i wiele weny, by każdy pisarski projekt się powiódł! <3 span="">3>
Część pomysłu narodziła się w piątek przed jednymi z drzwi, jakie napotkałam w pracy, a na których zawieszono ładną ozdobę. Zaś nazwisko nieznanej dotąd postaci to również nazwisko, które widziałam w piątek. Dziękuję nieznajomym za niespodziewaną inspirację!
[Dziecina i opiekun] zadebiutowali w Sylwestra na wattpadzie, gdyby ktoś chciał śledzić ich – mniej lub bardziej – ułożoną historię, to zapraszam tutaj ---> https://www.wattpad.com/myworks/172880542-dziecina-i-opiekun.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Powodzenia z planami, spełnienia marzeń i wiele weny, by każdy pisarski projekt się powiódł! <3 span="">3>
Dla Generała Onii-sana.
Como siempre.
Como siempre.
Doskonale wiedziała, jak się do tego zabrać. Wystarczyło sprawić, że pod wpływem siły dłoni klej puści i pojawią się dwie części, za które należy pociągnąć. Ważniejsze było to, by zacząć od odpowiedniej strony. A tą na pewno nie była ta z napisem otwórz tutaj.
Od niechcenia pociągnęła za sreberko, a do jej nosa dotarł zapach gorzkiej czekolady.
– Proszę. – Podała tabliczkę opiekunowi. – Pomóc ci w czymś jeszcze?
Tarian tylko na nią zerknął.
– Nie trzeba, dzięki, zajmę się tym sam. Ale możesz zrobić mi kawę.
– Jasne. W twoim ulubionym kubku?
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i wziął za krojenie czekolady na drobne, byle tylko wykorzytać ją w przygotowywanym cieście, które obiecałm pewnej dawnej znajomej w podziękowaniu za przysługę, którą wyświadczyła mu zaledwie noc temu.
– Jak ty mnie dobrze znasz. Dziękuję.
Wampirzyca wlała świeżej wody do czajnika i wstawiła go, po czym do wspomnianego naczynia wsypała dwie łyżeczki kawy. Czekając, aż woda się zagotuje, przysiadła na blacie chłodnej wyspy i przypatrywała się pracy współlokatora. Miała do niego kilka pytań dotyczących ostatnich wydarzeń, nie wiedziała jednak, które z nich powinna zadać jako pierwsze. Zbyt wiele chciała bowiem wiedzieć.
Widział po niej, że aż pali się do rozmowy, czekał jednak, aż sama ją zacznie – on musiał się zająć upieczeniem odpowiednio miękkiego w środku brownie, inaczej jego podziękowania nie zostaną przyjęte.
Aderyn przygryzła wargę, ale nie mogła się dłużej powstrzymać; jej wzrok zawędrował do złotego jabłka leżącego nieopodal niej na blacie, a będącego poza jej zasięgiem, dopóki nie uzyska odpowiedniej zgody.
– To ten przedmiot sprawił, że ostatnio byłeś taki tajemniczy i znikałeś na dłużej w nocy? – zapytała, nie mogąc się już dłużej powstrzymać. Pragnęła infomacji, bo dopiero posiadając wiedzę, co dzieje się wokół i w jej najbliższym otoczeniu, czuła się bezpiecznie.
Choć kto by tam chciał zagrozić młodemu wampirowi? Jedynie inne Dzieci Nocy mogły czegoś od niej chcieć.
– Masz na myśli ten owoc o tam, co go nie tknę? – W głosie handlarza pobrzmiewała rozbawiona nuta, bo faktycznie był w dobrym nastroju i gotowy do żartowania; to, że udało się zdobyć złote jabłko, naprawdę uczyniło go nieco spokojniejszym. – Tak, zgadza się.
– Medi Lichtblau ci po nie poszła?
Nie powiedział dziecinie – jeszcze – kim jest Medi, wampirzyca musiała usłyszeć to imię, kiedy podsłuchiwała rozmowę opiekuna z detektywem Blaiddem podczas ostatniej wyprawy na posterunek. Pewnie nie chciała podsłuchiwać, to te jej wyostrzone zmysły tak zadziałały, że choć dzieliło ich kilkadziesiąt metrów, to to słyszała. Bo tak to bywa.
Tarian spojrzał na dziecinę, spoważniał na chwilę, a podopieczna zachodziła w głowę, czy czasem mężczyzna się nie zarumienił. Nie wiedziała, kim jest ta kobieta i jaka więź łaczyła ją z Drychem, ale choćby opiekun miał się zapierać rękami i nogami, że to Ebrill jest pierwszą osobą w jego życiu, o którą postanowił się troszczyć – umiała czasami przeczytać jego myśli, do czego mu się nie przyznała, bo też chciała mieć swój sekret – to dostrzegała, że owa Medi coś znaczyła swego czasu. Pytanie tylko, jak wiele i czy to nie będzie rzutowało na życie całej ich trójki.
– Tak, to dzięki niej je teraz mamy.
– Jak do tego doszło?
Dziecina zachowywała się tak, jak na dziecko przystało, zadając dużo pytań, Tarian jak najbardziej to rozumiał, zastanawiał się jednak, do jakiej granicy może dojść, by usatysfakcjonował odpowiedziami wampirzycę, a przy tym nie zdradzić jej więcej, niż jest to potrzebne.
– W świecie wampirów złote jabłko jest czymś cenniejszym od pieniędzy, świadczy o prestiżu i może być wymienione na wiele innych rzeczy, bo jego wartość jest naprawdę olbrzymia.
Aderyn uniosła lewą brew.
– Olbrzymia wartość? To co i w jakiej ilości Medi dała, że udało jej się zamienić to na złote jabłko?
Tarian wyglądał na nieporuszonego pytaniem, studził właśnie masę czekoladową i brał się za przesiewanie mąki do czystej miski.
– Dwadzieścia porcji najlepszej krwi, jaką udało jej się znaleźć.
– Czyli twojej, synu dymu i luster?
Zaklął pod nosem. Wiedział, że dziecina dorwie się kiedyś do dzienników zapisanych przez jego jedynego, zaginionego opiekuna, nie sądził jednak, że nastąpi to tak szybko. W końcu żyli pod jednym dachem zaledwie od miesiąca.
– Tak – przytaknął. – Mojej.
– Nie wiedziałam, że jesteś aż tak ważny.
Można było w tym wyczuć uznanie, ale też złośliwość, jakoś Aderyn trudno było jednoznacznie rozszyfrować.
– Nie tak ważny, jak Medi. To ona ma specjalne przywileje.
– Czy to one pozwoliły jej zdobyć ten cenny skarb?
– Tak.
– Dlaczego?
Dziecina musiała poczekać, bo Drych ani myślał odpowiadać od razu. Najpierw uporał się do końca z ciastem, a kiedy blacha z czekoladową zawartością zniknęła w piecu, posprzątał po sobie, co by kuchnia ładnie się prezentowała, po czym dopiero przysiadł przy stole i wziął się za picie chłodnawej już kawy.
– Medi ma przywilej, z którego może korzystać tylko nocą.
– Co to takiego?
– Dodatkowa godzina w dobie. – Wampirzyca zajęła miejsce naprzeciwko, prawdziwie zaciekawiona. – Dodatkowa godzina występuje o północy, ale tylko garstka ludzi może jej doświadczyć – wyjaśnił i upił łyk czarnej kawy bez dodatków, najlepszej, jaka istniała na świecie, to piękna w swojej skromnej postaci. – To się nazywa Czarna Godzina – dodał i spojrzał na dziecinę, a w jego oczach kryła się jakaś dodatkowa tajemnica. Taka, z którą nie chciał się zdradzić.
– Jak rozumiem, ty tej zdolności nie posiadasz? – Handlarz jedynie pokręcił przecząco głową w odpowiedzi. – A czy ja mogłabym ją jakoś posiąść i z niej skorzystać?
Właśnie to Tarian chciał zachować w tajemnicy; wiedział od Medi, że głównie do wampirów i wilkołaków należała Czarna Godzina, bo wówczas te dwie rasy mogły prowadzić ze sobą wszelkie negocjacje. Podejrzewał też, że ten, kto przemienił przed kilkoma tygodniami Ebrill, również wykorzystał swoje prawo do la hora negra, by uciec, zaszyć się chwilowo gdzieś, gdzie dziecina nawet nie pomyśli go szukać.
Ale najpierw sam musiał się upewnić, czy do tego doszło, dopiero mając pewność, mógł cokolwiek przekazać podopiecznej.
Ponownie zerknął na ptaszynę, starając się zachować pokerową twarz, i uporał się z resztą kawy.
– Nie wiem, będę się musiał dowiedzieć. I upewnić, gdy jeśli ktoś mi przytaknie, że nie jest to żadna zasadzka. W końcu, jak sama zauważyłaś, twoja obecność w mrocznym świecie wiele pozmieniała, nie chciałbym, żeby twoja chęć skorzystania z Czarnej Godziny pokrzyżowała plany jakiegoś wysoko postawionego wampira, bo to mogłoby się źle skończyć zarówno dla ciebie, jak i dla mnie. – Odłożył kubek, który zadzwonił lekko przy spotkaniu z drewnianym blatem. Opiekun spojrzał na Ebrill. – Mam popytać o to już dzisiaj?
I tak szykował się na nocne wyjście, bo choć udało się zdobyć coś jeszcze, to i tak musiał pracować, by poziom życia ptaszyny nie uległ zmianie na gorsze.
Ebrill uśmiechnęła się do niego.
– Jeśli to nie będzie dla ciebie problem, to poproszę o to.
Skinął jej tylko głową.
– Jasne, nie ma sprawy.
– Dzięki! – Ucieszona wampirzyca wyglądała tak, jakby nagle chciała przytulić opiekuna. A tego chyba by nie zniósł. Na szczęście się powstrzymała. – To ja wracam do książek, może w nich znajdę jakieś wskazówki. Na razie!
Drych patrzył za nią, a coś nowego zaciążyło mu na serce. Nie wiedział, czy to świadomość tego, że z premedytacją zataja coś przed dzieciną, czy lęk przed tym, że wampirzyca odejdzie i na własną rękę będzie wymierzać zemstę, ryzykując resztką tego, co posiada, w każdym razie czuł ten ciężar i mógł podejrzewać, że ten nie opuści go, dopóki on nie podejmie jakieś decyzji.
Oby tylko nie było na to za późno.
Od niechcenia pociągnęła za sreberko, a do jej nosa dotarł zapach gorzkiej czekolady.
– Proszę. – Podała tabliczkę opiekunowi. – Pomóc ci w czymś jeszcze?
Tarian tylko na nią zerknął.
– Nie trzeba, dzięki, zajmę się tym sam. Ale możesz zrobić mi kawę.
– Jasne. W twoim ulubionym kubku?
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i wziął za krojenie czekolady na drobne, byle tylko wykorzytać ją w przygotowywanym cieście, które obiecałm pewnej dawnej znajomej w podziękowaniu za przysługę, którą wyświadczyła mu zaledwie noc temu.
– Jak ty mnie dobrze znasz. Dziękuję.
Wampirzyca wlała świeżej wody do czajnika i wstawiła go, po czym do wspomnianego naczynia wsypała dwie łyżeczki kawy. Czekając, aż woda się zagotuje, przysiadła na blacie chłodnej wyspy i przypatrywała się pracy współlokatora. Miała do niego kilka pytań dotyczących ostatnich wydarzeń, nie wiedziała jednak, które z nich powinna zadać jako pierwsze. Zbyt wiele chciała bowiem wiedzieć.
Widział po niej, że aż pali się do rozmowy, czekał jednak, aż sama ją zacznie – on musiał się zająć upieczeniem odpowiednio miękkiego w środku brownie, inaczej jego podziękowania nie zostaną przyjęte.
Aderyn przygryzła wargę, ale nie mogła się dłużej powstrzymać; jej wzrok zawędrował do złotego jabłka leżącego nieopodal niej na blacie, a będącego poza jej zasięgiem, dopóki nie uzyska odpowiedniej zgody.
– To ten przedmiot sprawił, że ostatnio byłeś taki tajemniczy i znikałeś na dłużej w nocy? – zapytała, nie mogąc się już dłużej powstrzymać. Pragnęła infomacji, bo dopiero posiadając wiedzę, co dzieje się wokół i w jej najbliższym otoczeniu, czuła się bezpiecznie.
Choć kto by tam chciał zagrozić młodemu wampirowi? Jedynie inne Dzieci Nocy mogły czegoś od niej chcieć.
– Masz na myśli ten owoc o tam, co go nie tknę? – W głosie handlarza pobrzmiewała rozbawiona nuta, bo faktycznie był w dobrym nastroju i gotowy do żartowania; to, że udało się zdobyć złote jabłko, naprawdę uczyniło go nieco spokojniejszym. – Tak, zgadza się.
– Medi Lichtblau ci po nie poszła?
Nie powiedział dziecinie – jeszcze – kim jest Medi, wampirzyca musiała usłyszeć to imię, kiedy podsłuchiwała rozmowę opiekuna z detektywem Blaiddem podczas ostatniej wyprawy na posterunek. Pewnie nie chciała podsłuchiwać, to te jej wyostrzone zmysły tak zadziałały, że choć dzieliło ich kilkadziesiąt metrów, to to słyszała. Bo tak to bywa.
Tarian spojrzał na dziecinę, spoważniał na chwilę, a podopieczna zachodziła w głowę, czy czasem mężczyzna się nie zarumienił. Nie wiedziała, kim jest ta kobieta i jaka więź łaczyła ją z Drychem, ale choćby opiekun miał się zapierać rękami i nogami, że to Ebrill jest pierwszą osobą w jego życiu, o którą postanowił się troszczyć – umiała czasami przeczytać jego myśli, do czego mu się nie przyznała, bo też chciała mieć swój sekret – to dostrzegała, że owa Medi coś znaczyła swego czasu. Pytanie tylko, jak wiele i czy to nie będzie rzutowało na życie całej ich trójki.
– Tak, to dzięki niej je teraz mamy.
– Jak do tego doszło?
Dziecina zachowywała się tak, jak na dziecko przystało, zadając dużo pytań, Tarian jak najbardziej to rozumiał, zastanawiał się jednak, do jakiej granicy może dojść, by usatysfakcjonował odpowiedziami wampirzycę, a przy tym nie zdradzić jej więcej, niż jest to potrzebne.
– W świecie wampirów złote jabłko jest czymś cenniejszym od pieniędzy, świadczy o prestiżu i może być wymienione na wiele innych rzeczy, bo jego wartość jest naprawdę olbrzymia.
Aderyn uniosła lewą brew.
– Olbrzymia wartość? To co i w jakiej ilości Medi dała, że udało jej się zamienić to na złote jabłko?
Tarian wyglądał na nieporuszonego pytaniem, studził właśnie masę czekoladową i brał się za przesiewanie mąki do czystej miski.
– Dwadzieścia porcji najlepszej krwi, jaką udało jej się znaleźć.
– Czyli twojej, synu dymu i luster?
Zaklął pod nosem. Wiedział, że dziecina dorwie się kiedyś do dzienników zapisanych przez jego jedynego, zaginionego opiekuna, nie sądził jednak, że nastąpi to tak szybko. W końcu żyli pod jednym dachem zaledwie od miesiąca.
– Tak – przytaknął. – Mojej.
– Nie wiedziałam, że jesteś aż tak ważny.
Można było w tym wyczuć uznanie, ale też złośliwość, jakoś Aderyn trudno było jednoznacznie rozszyfrować.
– Nie tak ważny, jak Medi. To ona ma specjalne przywileje.
– Czy to one pozwoliły jej zdobyć ten cenny skarb?
– Tak.
– Dlaczego?
Dziecina musiała poczekać, bo Drych ani myślał odpowiadać od razu. Najpierw uporał się do końca z ciastem, a kiedy blacha z czekoladową zawartością zniknęła w piecu, posprzątał po sobie, co by kuchnia ładnie się prezentowała, po czym dopiero przysiadł przy stole i wziął się za picie chłodnawej już kawy.
– Medi ma przywilej, z którego może korzystać tylko nocą.
– Co to takiego?
– Dodatkowa godzina w dobie. – Wampirzyca zajęła miejsce naprzeciwko, prawdziwie zaciekawiona. – Dodatkowa godzina występuje o północy, ale tylko garstka ludzi może jej doświadczyć – wyjaśnił i upił łyk czarnej kawy bez dodatków, najlepszej, jaka istniała na świecie, to piękna w swojej skromnej postaci. – To się nazywa Czarna Godzina – dodał i spojrzał na dziecinę, a w jego oczach kryła się jakaś dodatkowa tajemnica. Taka, z którą nie chciał się zdradzić.
– Jak rozumiem, ty tej zdolności nie posiadasz? – Handlarz jedynie pokręcił przecząco głową w odpowiedzi. – A czy ja mogłabym ją jakoś posiąść i z niej skorzystać?
Właśnie to Tarian chciał zachować w tajemnicy; wiedział od Medi, że głównie do wampirów i wilkołaków należała Czarna Godzina, bo wówczas te dwie rasy mogły prowadzić ze sobą wszelkie negocjacje. Podejrzewał też, że ten, kto przemienił przed kilkoma tygodniami Ebrill, również wykorzystał swoje prawo do la hora negra, by uciec, zaszyć się chwilowo gdzieś, gdzie dziecina nawet nie pomyśli go szukać.
Ale najpierw sam musiał się upewnić, czy do tego doszło, dopiero mając pewność, mógł cokolwiek przekazać podopiecznej.
Ponownie zerknął na ptaszynę, starając się zachować pokerową twarz, i uporał się z resztą kawy.
– Nie wiem, będę się musiał dowiedzieć. I upewnić, gdy jeśli ktoś mi przytaknie, że nie jest to żadna zasadzka. W końcu, jak sama zauważyłaś, twoja obecność w mrocznym świecie wiele pozmieniała, nie chciałbym, żeby twoja chęć skorzystania z Czarnej Godziny pokrzyżowała plany jakiegoś wysoko postawionego wampira, bo to mogłoby się źle skończyć zarówno dla ciebie, jak i dla mnie. – Odłożył kubek, który zadzwonił lekko przy spotkaniu z drewnianym blatem. Opiekun spojrzał na Ebrill. – Mam popytać o to już dzisiaj?
I tak szykował się na nocne wyjście, bo choć udało się zdobyć coś jeszcze, to i tak musiał pracować, by poziom życia ptaszyny nie uległ zmianie na gorsze.
Ebrill uśmiechnęła się do niego.
– Jeśli to nie będzie dla ciebie problem, to poproszę o to.
Skinął jej tylko głową.
– Jasne, nie ma sprawy.
– Dzięki! – Ucieszona wampirzyca wyglądała tak, jakby nagle chciała przytulić opiekuna. A tego chyba by nie zniósł. Na szczęście się powstrzymała. – To ja wracam do książek, może w nich znajdę jakieś wskazówki. Na razie!
Drych patrzył za nią, a coś nowego zaciążyło mu na serce. Nie wiedział, czy to świadomość tego, że z premedytacją zataja coś przed dzieciną, czy lęk przed tym, że wampirzyca odejdzie i na własną rękę będzie wymierzać zemstę, ryzykując resztką tego, co posiada, w każdym razie czuł ten ciężar i mógł podejrzewać, że ten nie opuści go, dopóki on nie podejmie jakieś decyzji.
Oby tylko nie było na to za późno.
Ale fajny wątek udało ci sie stworzyć związany z czarna godzina. To naprawde intrygujące. Widzę, że dziecina lubi zadawać pytania, ale nie sądziłam że opiekun aż tak wiele jej zdradzi. Ta zdolność może być niebezpieczna a ona uważa ze moglaby ja dostać jak prezent pod choinke. Ale to przecież jeszcze dziecko więc wiele rzeczy nie rozumie. Ciekawie i inspirująco. Bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńHm. Ten lęk przed odejsciem Ebrill dużo mówi o opeikunie. Juz pewno mowilam, ale to 'syn dymu i luster' (wgl ja to bym pewno tym dymem i tymi lustrami przechrzcila nazwe serii xd) jest takie chwytliwie, dobre jest. Chciałabym zgłębic ten watek, dowiedziec sie wiecej o Drychu, jego przeszlosci, jak to se stalo, ze jest kim jest. Troszeczkę tym razem zabrakło mi akcji, troszeczkę. Bo ostatnio obrazy z tej serii są dosć statyczne, owszem, dziecina ostatnio emocjonalnie bardzo zareagowała, ale chyba czekam na jakies starcie wreszcie, na rozwiniecie wątku zemsty, bo slusznie chyba opiekun probuje zapewnic jej komfortowe zycie i jakby... opoznic ten moment. Aż ona zrobic cos na wlasna reke.
OdpowiedzUsuńBardzo sie rozbudowuje ten swiat. Pomysl na godzine bardzo dobry, wrecz jak to przedstawilas to wydaje sie logiczne, ze no tak, inne rasy powinny miec taka godzine.
Jestem bezsprzecznie fanka cyklu i czekam jak to sie rozwinie, a takze na informacje jak sie rozwinęlo (tak, przeszlosc opiekuna nie dami spokoju xd). Wgl musze powiedziec, ze ten swiat to polubilam tak, ze zaraz kolo Cyrku (a cyrk gniewu naprawde uwielbiam!) sobie stoi na polce moich wyobrazen. Takze. Czekam na wiecej <3